Po
tym jak moja matka wychodzi z mojego pokoju oniemiała siadam na swoim łóżku.
Chowam twarz w dłoniach i z całych sił staram się nie rozpłakać.
Całkowicie
straciłam kontrolę nad własnym życiem, a nawet nie wiem kiedy to się stało!
Przez
ten cały czas w mojej głowie siedział tylko Harry. Marzyłam o jego dotykach,
pocałunkach i obecności. Ani przez moment nie zatrzymałam się i nie pomyślałam
o tym, że już mam partnera życiowego. Choć dopiero niedawno dowiedziałam się
okrutnej prawdy o życiu to wiedziałam, że przyjaciele nie zachowują się w ten
sposób. Jak na zawołanie widzę jego szmaragdowe tęczówki, które niemal
promieniują pożądaniem.
W
ogóle nie mam ochoty wstać z miejsca i zacząć przygotowania.
Zaczynam
czuć nieprzyjemne mdłości kiedy uświadomiłam sobie, że za parę godzin będę
musiała być pogodna i uśmiechnięta, bo właśnie tego się ode mnie oczekuje. Mam
zrobić dobre wrażenie, aby nie zrazić ludzi, którzy w przyszłości będą moją
rodziną.
~*~
Najlepszym
wyborem byłaby czarna, zwykła sukienka, ponieważ idealnie pasuje do mojego
humoru. Czuję się tak jakbym szła na pogrzeb.
Moja
pogoda ducha umarła.
Niestety
moje jedyne ubranie w tym kolorze wylądowało w pralni, ponieważ po feralnym
wieczorze u Harry’ego zostało ono poplamione krwią.
Decyduje
się na koronkową, białą sukienkę. Całe szczęście, że koloryt mojej skóry zdążył
się już poprawić i zamiast popielatej cery mam piękny brzoskwiniowy odcień,
który idealnie kontrastuje z jasnym kolorem.
Schodzę
na dół i w tym samym momencie entuzjastyczny głos mojej matki informuje mnie,
że nasi goście już tutaj są. Pośpiesznie namawia mnie do uśmiechu. Fakt. Ona ma
powody do radości. Doskonale dogaduje się z rodzicami Jacoba. Znają się szmat
czasu i mają wspólne zainteresowania.
Pierwsza
wchodzi pani Elizabeth. Jasnowłosa, niska kobieta z ciemnymi, czekoladowymi
oczami. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam jej przybitej. Na jej twarzy zawsze
gości uśmiech i to właśnie u niej cenie. Choć pięć miesięcy temu skończyła
czterdzieści lat, to na jej twarzy nie można zauważyć, ani jednej zmarszczki.
Potem
przychodzi czas na Johna. W przeciwieństwie do swojej żony przeważnie jest
poważny i stara się wszystkich trzymać na dystans. Mimo to sądzę, że są para
doskonałą. Ma ciemnobrązowe włosy oraz niebieskie oczy, w których można
dostrzec drobinki zielonego koloru.
Ostatni
pojawia się Jacob. Kiedy nasze spojrzenia się spotykają moje serce z
niewiadomych powodów przyśpiesza. Jest jak młodsza i bardziej przystojna wersja
ojca. Z tą różnicą, że oczy i szeroki uśmiech odziedziczył po swojej matce.
Przez to nie potrafię myśleć o nim źle. Mimowolnie zaczynam porównywać go z
Harrym. Wbrew pozorom nie różnią się aż tak bardzo. Nawet ich wzrost jest do
siebie podobny. Tylko, że włosy Jacoba nie wywijają się we wszystkie
strony. Są krótsze i starannie ułożone. Rysy twarzy Harry’ego są łagodniejsze.
Kiedy
ujmuje moja dłoń i składa na niej przelotny pocałunek nie potrafię powstrzymać
uśmiechu.
Gdyby
nie to, że inny mężczyzna zaprząta moją głowę pewnie byłabym w siódmym niebie
mając świadomość, że będzie on moim mężem.
Potem
wszyscy zasiadają na swoich miejscach. Akurat mi przypada miejsce naprzeciwko
chłopaka. Przez to jestem odrobinę zakłopotana, ale nie mam zbytnio czasu
przejmować się tym, bo po paru minutach na stole pojawiają się najróżniejsze
potrawy, a nasi rodzice rozpoczynają ożywioną rozmowę.
Czuję
na sobie wzrok ciemnowłosego przez co moje policzki pokrywa lekki róż. Usilnie
staram się to ignorować i skupić się na przeżuwaniu jedzenia. Mój żołądek po
małych wakacjach, skurczył się do tego stopnia, że teraz nie jestem w stanie
zjeść połowy tego co wcześniej.
-Przepraszam.
Czy problemem byłoby to, gdybyśmy razem z April poszli się przewietrzyć? – pyta
w pewnym momencie sprawiając, że całe towarzystwo cichnie. Spoglądam na niego z
domieszką strachu i zdziwienia. Nie spodziewałam się, że będzie miał ochotę ze
mną porozmawiać. Poprzednie nasze spotkania kończyły się jednie ukradkowymi
spojrzeniami.
-Oczywiście!
– wykrzykuje entuzjastycznie moja matka. Mam wrażenie, że dzisiejszego wieczoru
ma nazbyt dużo energii. – To świetny pomysł!
-W
takim razie, czy mogę prosić? – zwraca się w moim kierunku. Jedyne co mogę
zrobić to potwierdzająco kiwnąć głową.
Po
paru sekundach znajduje się obok mnie. Wstaje i zdaje sobie sprawę z tego, że
pomyliłam się co do jego wzrostu. Jest o wiele wyższy od Harry’ego.
Z
ogromnym uśmiechem na twarzy podaje mi swoje ramie, które bez słowa przyjmuje.
W
sali nadal panuje cisza, która przerwana zostaje dopiero wtedy kiedy wychodzimy
na dwór.
Choć
jest późna jesień, to nie ubieramy płaszczy. Na dworze jest zadziwiająco ciepło
i przyjemnie.
Parę
minut idziemy w milczeniu. Zaczynam się strasznie denerwować kiedy w końcu
odzywa się.
-Może
usiądziemy? – pyta kiedy znajdujemy się obok jednej z ławeczek.
-Tak.
– odpowiadam, a mój głos jest dziwnie zachrypnięty.
-Nie
wiem od czego zacząć. Mam tak wiele ci do powiedzenia. – odzywa się kiedy
zajmujemy swoje miejsca. – Mam straszne wyrzuty sumienia, że przyjechałem tutaj
z rodzicami.
-Dlaczego?
– pytam poruszona.
-To
co przeżyłaś. Powinniśmy dać ci jeszcze choć chwilę wytchnienia, ale nie. Moi
rodzice uparli się, że koniecznie dziś musimy złożyć wam wizytę. Jeśli mogę
wiedzieć. Czujesz już się lepiej?
-Niepotrzebnie
zawracasz sobie tym wszystkim głowę. Staram się wracać do normalności, a wasza
wizyta jest dobrym wstępem do tego. Dziękuję, że tak troszczysz się o moje
samopoczucie. To bardzo miłe.
-Kamień
spadł mi z serca.
-Myślałam,
że tylko ja muszę spełniać polecenia moich rodziców. – mówię już trochę
bardziej smutnym głosem.
-Tak.
Nie tylko ty. Samo to, że mamy wziąć ślub jest czymś nienormalnym w
dzisiejszych czasach. Nie chodzi o to, że nie spełniasz moich oczekiwań. Wręcz
przeciwnie. Jestem tobą zachwycony. – Nie potrafię powstrzymać rumieńca, który
pojawia się na moich policzkach. Dawno nie słyszałam, aby ktokolwiek
obdarowywał mnie tak dużą liczbą komplementów. – Po prostu chodzi o to, że w
ogóle się nie znamy. Nie wiem dlaczego oni nie mogą tego pojąć. Ja nie
wyobrażam sobie spędzić reszty życia z osobą, która jest dla mnie obca.
-Widzę,
że mamy bardzo wiele ze sobą wspólnego. – odzywam się po pewnym czasie.
-To
chyba dobrze, prawda?
-Tak,
myślę, że tak. – Spoglądam na niego z uśmiechem, a mój humor od razu się
poprawia. Fakt nie jest on Harry’m i nic tego nie zmieni, ale całe szczęście,
że jest bardzo sympatyczny. Dzięki temu perspektywa poślubienia go staje się
mniej straszna.
-Zanim
to wszystko nastąpi musimy poznać się lepiej. Wtedy i my będziemy zadowoleni i
nasi rodzice.
~*~
O
punkt punkt 9 godzinie schodzę na dół do salonu. Moi rodzice wezwali mnie w ponoć
bardzo ważnej sprawie. Nie mam pojęcia czego może ona dotyczyć. Jest wiele
tematów, które mogą poruszyć.
Staram
się powstrzymać drżenie moich dłoni, ale wiem, że to i tak nie sprawi, że
przerażenie na mojej twarzy zniknie.
Odrobinę
przyśpieszam kroku. Chcę jak najszybciej znaleźć się na miejscu i sprawić aby
ta okropna niepewność i napięcie odeszły w niepamięć.
Wchodzę
do wytwornej jadalni i siadam na swoim miejscu. Nie muszę długo czekać, a zaraz
po mnie do środka wchodzą moi rodzice wraz z jednym policjantem.
Mężczyzna
nie wyróżnia się wysokim wzrostem. Za to ma lekką nadwagę i prostą postawę.
Ubrany jest w strój służbowy, którego kolor idealnie współgra z ciemnym
odcieniem jego skóry. Przez to, że w jego kruczoczarnych włosach zauważam parę
siwych włosów, wnioskuje, że jest grubo po czterdziestce.
Kulturalnie
witam się z naszym gościem, ale najchętniej od razu spytałabym jaki jest cel
jego wizyty. Dlatego kiedy siada naprzeciwko mnie i zabiera głos niemal
podskakuje z podekscytowania i wdzięczności.
-Mam
do pani parę pytań. – Mimo, że odnosi się do mnie z wielkim spokojem i kulturą
to wydaje mi się być bardzo sympatycznym człowiekiem.
-Jeśli
tylko będę mogła to odpowiem na wszystkie. – oznajmiam.
-Właściwie
to lepiej będzie jeśli zobaczy pani to. – Z teczki wyciąga parę zdjęć.
Spoglądam
na pierwsze i mam wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Przyglądam
się każdemu po kolei, a moją skóra pokrywa się gęsią skórka. Najchętniej
oderwałabym od nich wzrok, ale wiem, że nie mogę.
-Czy
poznaje pani, któregoś z nich? – pyta.
Głośno
przełykam ślinę i kiwam potwierdzająco głową.
-Którego?
– drąży temat.
-Wszystkich.
– szepcze. Zamykam oczy. Nie chcę już dłużej patrzeć na te okrutne twarze.
-Czy
możesz wskazać, który z nich to Eric?
Bez
zastanowienia biorę zdjęcie mulata z lekkim zarostem, na którego twarzy już nie gości szyderczy uśmiech. Podaje mu je.
Mężczyzna
kiwa potwierdzająco głową. Chowa pozostałe zdjęcia, a ja oddycham z ulgą. Te
twarze już dość dużo razy widziałam w koszmarach.
-Mam
dobrą wiadomość. – Delikatnie unosi kąciki swoich ust. – Złapaliśmy wszystkich
głównych członków tego stowarzyszenia. Jest już pani w pełni bezpieczna.
Wpatruję
się w niego z niedowierzaniem. Przez parę sekund myślę, że to sen, ale wtedy
moja matka wybucha płaczem. Wiem, że czuje niewyobrażalne szczęście.
A
co z moimi uczuciami?
Czuję
jakby ktoś ściągnął kamień, który przygniatał moją pierś. Nareszcie mogę
normalnie oddychać.
~*~
Znaleziono
ciało Joe’go.
Leżał
razem z dziesiątkami innymi zwłokami w jednej z gigantycznych lodówek.
To
tak jakby przewidywali, że ofiar będzie więcej. Może ja też miałam do nich
dołączyć.
Podobno
niektórzy z nich byli tak zmasakrowani, że identyfikacja jest niemal
niemożliwa.
Pogrzeb
odbędzie się za dwa dni.
Amanda
żyje. To jest najważniejsze.
~*~
Czasami
są takie dni, które od razu po wstaniu z łóżka wiemy, że nie będą dobre. Wtedy
człowiek chce zasnąć i przespać cały ten koszmar.
Tak
też jest ze mną dziś.
Wczoraj
z wielkim trudem udało mi się namówić rodziców na to, aby zgodzili się na moje
uczestnictwo w pogrzebie Joe’go.
Twierdzili,
że już dość wycierpiałam, a to wydarzenie może źle wpłynąć na moją psychikę.
Dopiero
wtedy kiedy nie wytrzymałam i pierwszy raz w swoim życiu zaczęłam krzyczeć, w
dodatku w kierunku moich rodzicieli. Posłuchali.
Widziałam
zdziwienie wypisane na ich twarzach, a ja zastanawiałam się dlaczego nie
zwrócili mi uwagi. Może w końcu pojęli, że Joe jest dla mnie kimś ważnym i to,
że muszę iść ostateczne go pożegnać nie jest dla mnie czymś przyjemnym.
~*~
Mam
na sobie czarną dopasowaną sukienkę. Oczywiście musiałam kupić nową, bo nie
wyobrażałam sobie założyć tej samej, którą miałam w czasie kolacji u Harry’ego.
Mocno
przygryzam moją dolną wargę. Po chwili nawet czuję krople krwi spływającą na
mój język. Mimo to nie przestaje się ranić. Wiem, że zapewne wyglądam w tej
chwili jak królik, ale nie dbam o to, bo nie znam innego sposobu, aby
powstrzymać szloch, który kryje się w zakamarku mojego gardła i tylko czeka na
moją chwilę słabości, aby zaatakować.
Wiem,
że kobieta około trzydziestki i dwie nastoletnie dziewczyny, zapewne w moim
wieku są bardzo bliskimi krewnymi chłopaka. Widać, że najbardziej ze wszystkich
przeżywają swoją stratę. Jednak Joe mylił się sądząc, że nikt już o nim nie
pamięta. Ciekawa jestem, czy w momencie kiedy został uwolniony ze swojej celi
spotkał się z nimi. Czy uparcie myślał, że jest dla nich nikim.
Tak
wiele rzeczy go ominęło.
Fakt,
że pod koniec życia zrobił coś o czym nigdy w nie zapomnę, ale to jeszcze
nie był jego czas. Mógł wreszcie uwolnić się od stowarzyszenia, które zatruwało
jego życie. Miałby wtedy idealną okazję na to, aby zacząć od nowa. Być może
założyłby rodzinę, a trójka kobiet przede mną nie opłakiwałaby go.
W
pewnym momencie kątem oka dostrzegam jakiś ruch. Po chwili napływa mnie znajomy
zapach i zanim zdążę pomyśleć już odwracam się w tamtym kierunku.
Moje
serce zaczyna bić odrobinę szybciej. Powodem tego jest podekscytowania, ale
również odrobina strachu. Nie mogę tak po prostu zapomnieć o jego napadzie
złości.
Wyłapuje
spojrzenie jego szmaragdowych tęczówek. Jak zwykle są hipnotyzujące do tego
stopnia, że przez chwilę zapominam gdzie jestem i mam nieodpartą ochotę go
pocałować.
Nawet
przez chwilę nie pomyślałam, że tutaj przyjdzie, co było głupim posunięciem, bo
w końcu sam przyznał, że ma do niego wielki szacunek za to czego dokonał.
Do
końca ceremonii staliśmy bardzo blisko siebie. Stykaliśmy się ramionami, a ja
raz po raz łapałam się na tym, że byłam w połowie drogi do jego dłoni. Jednak
od razu przypominało mi się, że przecież mam już narzeczonego, a robiąc takie
rzeczy czułabym się jakbym go zdradzała. Poza tym jeszcze nie do końca mu
wybaczyłam.
Najważniejsze
jest to, że przestałam przygryzać swoją wargę. Choć okropny smutek raz po raz
sprawiał, że miałam ochotę ze złości zacząć krzyczeć to byłam o wiele
spokojniejsza. Jego obecność potrafi zdziałać cuda.
_______________________________________________
Troszkę pomieszała mi się liczba rozdziałów. Będą jeszcze dwa. Ostatni będzie mega długi.
<3
Ale jak to jeszcze tylko 2 rozdziały ? ja nie chcę znowu żegnać się z Twoim blogiem ! już pożegnałam się z dwoma ! ;c rozdział jest cudowny i ja naprawdę chcę żeby oni byli razem już do końca <3 czekam na kolejny i pozdrawiam :D xx
OdpowiedzUsuńSzkoda mi April. Myślę, że w głębi serca chce ona być z Harry'm.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że do końca zostały tylko 2 rozdziały :( Będzie mi brakować tego opowiadania, chociaż nie jestem tu od początku :) Jeśli będziesz pisała kolejne, wiedz, że będę je czytać ;3
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam - @zosia_official xx
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńTrochę mnie to smuci, że już prawie koniec :(
Tak się nie mogłam doczekać nowego rozdziału że w każdy dzień sprawdzałam czy go już nie ma :D Mam nadzieję że nie dojdzie do ich ślubu tylko że April ożeni się z Harrym ! : 3 Czekam na kolejny : p
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kiedy dodasz nastepny siper rozdzial chcialabym zeby Harry byl z April :/ smutne to troche czekam na nexta
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpiliwieniem ;)
tylko 2 ???? :'(
OdpowiedzUsuńrozdział oczywiście cudowny. ocham ten blog i za każdym razem czytam rozdziały z zapartym tchem .
kocham <3
Cudowny rozdział zresztą jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńBoszzz. Tylko dwa?!!
OdpowiedzUsuńSo close...
I to tyle na ten temat.
CO..???..tylko dwa rozdziały..:(...ehmm...znów będę musiała pożegnać się z twoim drugim opowiadaniem...które były cudowne..<3.....Mam nadzieje że April będzie z Harry'm....po tym rozdziale polubiłam trochę Jacobs'a ale i tak wolę by była z Harry'm....;///....rozdział GENIALNY...tryle w nim emocji..:')tylko niestety to już prawie koniec tego wspaniałego opowiadania..:///...Czekam na nexta i weny życzę...;)
OdpowiedzUsuńKxx
Świetne! Szkoda że zostały tylko 2 do końca :(
OdpowiedzUsuńsuper rozdział szkoda tylko że tak mało Harrego ale czuje że nadrobisz to w następnych, niestety już ostatnich rozdziałach... nie wiem jak to przeżyje bo zżyłam sie z tym opowiadaniem i strasznie szkoda że to już koniec, jeszcze w poniedziałek wyjeżdżam na 2 tygodnie i nie będe miała możliwości przeczytania rozdziału jeśli dodasz ;/
OdpowiedzUsuńdo następnego <3
♡♡♡
OdpowiedzUsuńJak zawsze genialny rozdział! Nie mogę tylko uwierzyć w to, że to już praktycznie koniec. Ja ogólnie mam taką wadę, że utożsamiam się z opowiadaniami i książkami i nie mogę przeboleć zakończeń. Po prostu żyję tymi wyimaginowanymi historiami, haha. :D
OdpowiedzUsuńNie chcę, żeby April wychodziła za tego kolesia, ale w zasadzie to wydał mi się miły i taki pozytywny. To zdecydowanie dobra postać, ale nosz ja pierdziele ona ma być z tym tłumokiem Styles'em! :D Nie widzę innego zakończenia, oni za wiele przeszli i muszą w końcu być szczęśliwi. Razem. ;)
Do następnego, Kochana! xx
Dopiero dolaczylam do twojego bloga i jestem smutna ze juz sie konczy. Klaudia
OdpowiedzUsuńSuper !!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial,ale jaka wielka szkoda ze jeszcze tylko 2 rozdzily :/
OdpowiedzUsuńCiesze się ze April dogaduje się z Jacobem :P
Moze zostana chociaż przyjaciolmi,oni nie moga byc malzenstwem,slub ma wziasc ona z Harrym,taki jest moj plan :*