wtorek, 5 sierpnia 2014

26



Po tym jak moja matka wychodzi z mojego pokoju oniemiała siadam na swoim łóżku. Chowam twarz w dłoniach i z całych sił staram się nie rozpłakać.
Całkowicie straciłam kontrolę nad własnym życiem, a nawet nie wiem kiedy to się stało!
Przez ten cały czas w mojej głowie siedział tylko Harry. Marzyłam o jego dotykach, pocałunkach i obecności. Ani przez moment nie zatrzymałam się i nie pomyślałam o tym, że już mam partnera życiowego. Choć dopiero niedawno dowiedziałam się okrutnej prawdy o życiu to wiedziałam, że przyjaciele nie zachowują się w ten sposób. Jak na zawołanie widzę jego szmaragdowe tęczówki, które niemal promieniują pożądaniem.
W ogóle nie mam ochoty wstać z miejsca i zacząć przygotowania.
Zaczynam czuć nieprzyjemne mdłości kiedy uświadomiłam sobie, że za parę godzin będę musiała być pogodna i uśmiechnięta, bo właśnie tego się ode mnie oczekuje. Mam zrobić dobre wrażenie, aby nie zrazić ludzi, którzy w przyszłości będą moją rodziną.
~*~
Najlepszym wyborem byłaby czarna, zwykła sukienka, ponieważ idealnie pasuje do mojego humoru. Czuję się tak jakbym szła na pogrzeb.
Moja pogoda ducha umarła.
Niestety moje jedyne ubranie w tym kolorze wylądowało w pralni, ponieważ po feralnym wieczorze u Harry’ego zostało ono poplamione krwią.
Decyduje się na koronkową, białą sukienkę. Całe szczęście, że koloryt mojej skóry zdążył się już poprawić i zamiast popielatej cery mam piękny brzoskwiniowy odcień, który idealnie kontrastuje z jasnym kolorem.
Schodzę na dół i w tym samym momencie entuzjastyczny głos mojej matki informuje mnie, że nasi goście już tutaj są. Pośpiesznie namawia mnie do uśmiechu. Fakt. Ona ma powody do radości. Doskonale dogaduje się z rodzicami Jacoba. Znają się szmat czasu i mają wspólne zainteresowania.
Pierwsza wchodzi pani Elizabeth. Jasnowłosa, niska kobieta z ciemnymi, czekoladowymi oczami. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam jej przybitej. Na jej twarzy zawsze gości uśmiech i to właśnie u niej cenie. Choć pięć miesięcy temu skończyła czterdzieści lat, to na jej twarzy nie można zauważyć, ani jednej zmarszczki.
Potem przychodzi czas na Johna. W przeciwieństwie do swojej żony przeważnie jest poważny i stara się wszystkich trzymać na dystans. Mimo to sądzę, że są para doskonałą. Ma ciemnobrązowe włosy oraz niebieskie oczy, w których można dostrzec drobinki zielonego koloru.
Ostatni pojawia się Jacob. Kiedy nasze spojrzenia się spotykają moje serce z niewiadomych powodów przyśpiesza. Jest jak młodsza i bardziej przystojna wersja ojca. Z tą różnicą, że oczy i szeroki uśmiech odziedziczył po swojej matce. Przez to nie potrafię myśleć o nim źle. Mimowolnie zaczynam porównywać go z Harrym. Wbrew pozorom nie różnią się aż tak bardzo. Nawet ich wzrost jest do siebie podobny. Tylko, że włosy Jacoba nie wywijają się we wszystkie strony. Są krótsze i starannie ułożone. Rysy twarzy Harry’ego są łagodniejsze.
Kiedy ujmuje moja dłoń i składa na niej przelotny pocałunek nie potrafię powstrzymać uśmiechu.
Gdyby nie to, że inny mężczyzna zaprząta moją głowę pewnie byłabym w siódmym niebie mając świadomość, że będzie on moim mężem.
Potem wszyscy zasiadają na swoich miejscach. Akurat mi przypada miejsce naprzeciwko chłopaka. Przez to jestem odrobinę zakłopotana, ale nie mam zbytnio czasu przejmować się tym, bo po paru minutach na stole pojawiają się najróżniejsze potrawy, a nasi rodzice rozpoczynają ożywioną rozmowę.
Czuję na sobie wzrok ciemnowłosego przez co moje policzki pokrywa lekki róż. Usilnie staram się to ignorować i skupić się na przeżuwaniu jedzenia. Mój żołądek po małych wakacjach, skurczył się do tego stopnia, że teraz nie jestem w stanie zjeść połowy tego co wcześniej.
-Przepraszam. Czy problemem byłoby to, gdybyśmy razem z April poszli się przewietrzyć? – pyta w pewnym momencie sprawiając, że całe towarzystwo cichnie. Spoglądam na niego z domieszką strachu i zdziwienia. Nie spodziewałam się, że będzie miał ochotę ze mną porozmawiać. Poprzednie nasze spotkania kończyły się jednie ukradkowymi spojrzeniami.
-Oczywiście! – wykrzykuje entuzjastycznie moja matka. Mam wrażenie, że dzisiejszego wieczoru ma nazbyt dużo energii. – To świetny pomysł!
-W takim razie, czy mogę prosić? – zwraca się w moim kierunku. Jedyne co mogę zrobić to potwierdzająco kiwnąć głową.
Po paru sekundach znajduje się obok mnie. Wstaje i zdaje sobie sprawę z tego, że pomyliłam się co do jego wzrostu. Jest o wiele wyższy od Harry’ego.
Z ogromnym uśmiechem na twarzy podaje mi swoje ramie, które bez słowa przyjmuje.
W sali nadal panuje cisza, która przerwana zostaje dopiero wtedy kiedy wychodzimy na dwór.
Choć jest późna jesień, to nie ubieramy płaszczy. Na dworze jest zadziwiająco ciepło i przyjemnie.
Parę minut idziemy w milczeniu. Zaczynam się strasznie denerwować kiedy w końcu odzywa się.
-Może usiądziemy? – pyta kiedy znajdujemy się obok jednej z ławeczek.
-Tak. – odpowiadam, a mój głos jest dziwnie zachrypnięty.
-Nie wiem od czego zacząć. Mam tak wiele ci do powiedzenia. – odzywa się kiedy zajmujemy swoje miejsca. – Mam straszne wyrzuty sumienia, że przyjechałem tutaj z rodzicami.
-Dlaczego? – pytam poruszona.
-To co przeżyłaś. Powinniśmy dać ci jeszcze choć chwilę wytchnienia, ale nie. Moi rodzice uparli się, że koniecznie dziś musimy złożyć wam wizytę. Jeśli mogę wiedzieć. Czujesz już się lepiej?
-Niepotrzebnie zawracasz sobie tym wszystkim głowę. Staram się wracać do normalności, a wasza wizyta jest dobrym wstępem do tego. Dziękuję, że tak troszczysz się o moje samopoczucie. To bardzo miłe.
-Kamień spadł mi z serca.
-Myślałam, że tylko ja muszę spełniać polecenia moich rodziców. – mówię już trochę bardziej smutnym głosem.
-Tak. Nie tylko ty. Samo to, że mamy wziąć ślub jest czymś nienormalnym w dzisiejszych czasach. Nie chodzi o to, że nie spełniasz moich oczekiwań. Wręcz przeciwnie. Jestem tobą zachwycony. – Nie potrafię powstrzymać rumieńca, który pojawia się na moich policzkach. Dawno nie słyszałam, aby ktokolwiek obdarowywał mnie tak dużą liczbą komplementów. – Po prostu chodzi o to, że w ogóle się nie znamy. Nie wiem dlaczego oni nie mogą tego pojąć. Ja nie wyobrażam sobie spędzić reszty życia z osobą, która jest dla mnie obca.
-Widzę, że mamy bardzo wiele ze sobą wspólnego. – odzywam się po pewnym czasie.
-To chyba dobrze, prawda?
-Tak, myślę, że tak. – Spoglądam na niego z uśmiechem, a mój humor od razu się poprawia. Fakt nie jest on Harry’m i nic tego nie zmieni, ale całe szczęście, że jest bardzo sympatyczny. Dzięki temu perspektywa poślubienia go staje się mniej straszna.
-Zanim to wszystko nastąpi musimy poznać się lepiej. Wtedy i my będziemy zadowoleni i nasi rodzice.
~*~
O punkt punkt 9 godzinie schodzę na dół do salonu. Moi rodzice wezwali mnie w ponoć bardzo ważnej sprawie. Nie mam pojęcia czego może ona dotyczyć. Jest wiele tematów, które mogą poruszyć.
Staram się powstrzymać drżenie moich dłoni, ale wiem, że to i tak nie sprawi, że przerażenie na mojej twarzy zniknie.
Odrobinę przyśpieszam kroku. Chcę jak najszybciej znaleźć się na miejscu i sprawić aby ta okropna niepewność i napięcie odeszły w niepamięć.
Wchodzę do wytwornej jadalni i siadam na swoim miejscu. Nie muszę długo czekać, a zaraz po mnie do środka wchodzą moi rodzice wraz z jednym policjantem.
Mężczyzna nie wyróżnia się wysokim wzrostem. Za to ma lekką nadwagę i prostą postawę. Ubrany jest w strój służbowy, którego kolor idealnie współgra z ciemnym odcieniem jego skóry. Przez to, że w jego kruczoczarnych włosach zauważam parę siwych włosów, wnioskuje, że jest grubo po czterdziestce.
Kulturalnie witam się z naszym gościem, ale najchętniej od razu spytałabym jaki jest cel jego wizyty. Dlatego kiedy siada naprzeciwko mnie i zabiera głos niemal podskakuje z podekscytowania i wdzięczności.
-Mam do pani parę pytań. – Mimo, że odnosi się do mnie z wielkim spokojem i kulturą to wydaje mi się być bardzo sympatycznym człowiekiem.
-Jeśli tylko będę mogła to odpowiem na wszystkie. – oznajmiam.
-Właściwie to lepiej będzie jeśli zobaczy pani to. – Z teczki wyciąga parę zdjęć.
Spoglądam na pierwsze i mam wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Przyglądam się każdemu po kolei, a moją skóra pokrywa się gęsią skórka. Najchętniej oderwałabym od nich wzrok, ale wiem, że nie mogę.
-Czy poznaje pani, któregoś z nich? – pyta.
Głośno przełykam ślinę i kiwam potwierdzająco głową.
-Którego? – drąży temat.
-Wszystkich. – szepcze. Zamykam oczy. Nie chcę już dłużej patrzeć na te okrutne twarze.
-Czy możesz wskazać, który z nich to Eric?
Bez zastanowienia biorę zdjęcie mulata z lekkim zarostem, na którego twarzy już nie gości szyderczy uśmiech. Podaje mu je.
Mężczyzna kiwa potwierdzająco głową. Chowa pozostałe zdjęcia, a ja oddycham z ulgą. Te twarze już dość dużo razy widziałam w koszmarach.
-Mam dobrą wiadomość. – Delikatnie unosi kąciki swoich ust. – Złapaliśmy wszystkich głównych członków tego stowarzyszenia. Jest już pani w pełni bezpieczna.
Wpatruję się w niego z niedowierzaniem. Przez parę sekund myślę, że to sen, ale wtedy moja matka wybucha płaczem. Wiem, że czuje niewyobrażalne szczęście.
A co z moimi uczuciami?
Czuję jakby ktoś ściągnął kamień, który przygniatał moją pierś. Nareszcie mogę normalnie oddychać.
~*~
Znaleziono ciało Joe’go.
Leżał razem z dziesiątkami innymi zwłokami w jednej z gigantycznych lodówek.
To tak jakby przewidywali, że ofiar będzie więcej. Może ja też miałam do nich dołączyć.
Podobno niektórzy z nich byli tak zmasakrowani, że identyfikacja jest niemal niemożliwa.
Pogrzeb odbędzie się za dwa dni.

Amanda żyje. To jest najważniejsze. 

~*~
Czasami są takie dni, które od razu po wstaniu z łóżka wiemy, że nie będą dobre. Wtedy człowiek chce zasnąć i przespać cały ten koszmar.
Tak też jest ze mną dziś.
Wczoraj z wielkim trudem udało mi się namówić rodziców na to, aby zgodzili się na moje uczestnictwo w pogrzebie Joe’go.
Twierdzili, że już dość wycierpiałam, a to wydarzenie może źle wpłynąć na moją psychikę.
Dopiero wtedy kiedy nie wytrzymałam i pierwszy raz w swoim życiu zaczęłam krzyczeć, w dodatku w kierunku moich rodzicieli. Posłuchali. 
Widziałam zdziwienie wypisane na ich twarzach, a ja zastanawiałam się dlaczego nie zwrócili mi uwagi. Może w końcu pojęli, że Joe jest dla mnie kimś ważnym i to, że muszę iść ostateczne go pożegnać nie jest dla mnie czymś przyjemnym.
~*~
Mam na sobie czarną dopasowaną sukienkę. Oczywiście musiałam kupić nową, bo nie wyobrażałam sobie założyć tej samej, którą miałam w czasie kolacji u Harry’ego.
Mocno przygryzam moją dolną wargę. Po chwili nawet czuję krople krwi spływającą na mój język. Mimo to nie przestaje się ranić. Wiem, że zapewne wyglądam w tej chwili jak królik, ale nie dbam o to, bo nie znam innego sposobu, aby powstrzymać szloch, który kryje się w zakamarku mojego gardła i tylko czeka na moją chwilę słabości, aby zaatakować.
Wiem, że kobieta około trzydziestki i dwie nastoletnie dziewczyny, zapewne w moim wieku są bardzo bliskimi krewnymi chłopaka. Widać, że najbardziej ze wszystkich przeżywają swoją stratę. Jednak Joe mylił się sądząc, że nikt już o nim nie pamięta. Ciekawa jestem, czy w momencie kiedy został uwolniony ze swojej celi spotkał się z nimi. Czy uparcie myślał, że jest dla nich nikim.
Tak wiele rzeczy go ominęło.
Fakt, że pod koniec życia zrobił coś o czym nigdy w nie zapomnę, ale to jeszcze nie był jego czas. Mógł wreszcie uwolnić się od stowarzyszenia, które zatruwało jego życie. Miałby wtedy idealną okazję na to, aby zacząć od nowa. Być może założyłby rodzinę, a trójka kobiet przede mną nie opłakiwałaby go.
W pewnym momencie kątem oka dostrzegam jakiś ruch. Po chwili napływa mnie znajomy zapach i zanim zdążę pomyśleć już odwracam się w tamtym kierunku.
Moje serce zaczyna bić odrobinę szybciej. Powodem tego jest podekscytowania, ale również odrobina strachu. Nie mogę tak po prostu zapomnieć o jego napadzie złości.
Wyłapuje spojrzenie jego szmaragdowych tęczówek. Jak zwykle są hipnotyzujące do tego stopnia, że przez chwilę zapominam gdzie jestem i mam nieodpartą ochotę go pocałować.
Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że tutaj przyjdzie, co było głupim posunięciem, bo w końcu sam przyznał, że ma do niego wielki szacunek za to czego dokonał.
Do końca ceremonii staliśmy bardzo blisko siebie. Stykaliśmy się ramionami, a ja raz po raz łapałam się na tym, że byłam w połowie drogi do jego dłoni. Jednak od razu przypominało mi się, że przecież mam już narzeczonego, a robiąc takie rzeczy czułabym się jakbym go zdradzała. Poza tym jeszcze nie do końca mu wybaczyłam.
Najważniejsze jest to, że przestałam przygryzać swoją wargę. Choć okropny smutek raz po raz sprawiał, że miałam ochotę ze złości zacząć krzyczeć to byłam o wiele spokojniejsza. Jego obecność potrafi zdziałać cuda.
 _______________________________________________
Troszkę pomieszała mi się liczba rozdziałów. Będą jeszcze dwa. Ostatni będzie mega długi. 
<3

16 komentarzy:

  1. Ale jak to jeszcze tylko 2 rozdziały ? ja nie chcę znowu żegnać się z Twoim blogiem ! już pożegnałam się z dwoma ! ;c rozdział jest cudowny i ja naprawdę chcę żeby oni byli razem już do końca <3 czekam na kolejny i pozdrawiam :D xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi April. Myślę, że w głębi serca chce ona być z Harry'm.
    Szkoda, że do końca zostały tylko 2 rozdziały :( Będzie mi brakować tego opowiadania, chociaż nie jestem tu od początku :) Jeśli będziesz pisała kolejne, wiedz, że będę je czytać ;3
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam - @zosia_official xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3
    Trochę mnie to smuci, że już prawie koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się nie mogłam doczekać nowego rozdziału że w każdy dzień sprawdzałam czy go już nie ma :D Mam nadzieję że nie dojdzie do ich ślubu tylko że April ożeni się z Harrym ! : 3 Czekam na kolejny : p

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa kiedy dodasz nastepny siper rozdzial chcialabym zeby Harry byl z April :/ smutne to troche czekam na nexta
    Pozdrawiam i czekam z niecierpiliwieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. tylko 2 ???? :'(
    rozdział oczywiście cudowny. ocham ten blog i za każdym razem czytam rozdziały z zapartym tchem .
    kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział zresztą jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Boszzz. Tylko dwa?!!

    So close...

    I to tyle na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  9. CO..???..tylko dwa rozdziały..:(...ehmm...znów będę musiała pożegnać się z twoim drugim opowiadaniem...które były cudowne..<3.....Mam nadzieje że April będzie z Harry'm....po tym rozdziale polubiłam trochę Jacobs'a ale i tak wolę by była z Harry'm....;///....rozdział GENIALNY...tryle w nim emocji..:')tylko niestety to już prawie koniec tego wspaniałego opowiadania..:///...Czekam na nexta i weny życzę...;)
    Kxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne! Szkoda że zostały tylko 2 do końca :(

    OdpowiedzUsuń
  11. super rozdział szkoda tylko że tak mało Harrego ale czuje że nadrobisz to w następnych, niestety już ostatnich rozdziałach... nie wiem jak to przeżyje bo zżyłam sie z tym opowiadaniem i strasznie szkoda że to już koniec, jeszcze w poniedziałek wyjeżdżam na 2 tygodnie i nie będe miała możliwości przeczytania rozdziału jeśli dodasz ;/
    do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zawsze genialny rozdział! Nie mogę tylko uwierzyć w to, że to już praktycznie koniec. Ja ogólnie mam taką wadę, że utożsamiam się z opowiadaniami i książkami i nie mogę przeboleć zakończeń. Po prostu żyję tymi wyimaginowanymi historiami, haha. :D

    Nie chcę, żeby April wychodziła za tego kolesia, ale w zasadzie to wydał mi się miły i taki pozytywny. To zdecydowanie dobra postać, ale nosz ja pierdziele ona ma być z tym tłumokiem Styles'em! :D Nie widzę innego zakończenia, oni za wiele przeszli i muszą w końcu być szczęśliwi. Razem. ;)

    Do następnego, Kochana! xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Dopiero dolaczylam do twojego bloga i jestem smutna ze juz sie konczy. Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdzial,ale jaka wielka szkoda ze jeszcze tylko 2 rozdzily :/
    Ciesze się ze April dogaduje się z Jacobem :P
    Moze zostana chociaż przyjaciolmi,oni nie moga byc malzenstwem,slub ma wziasc ona z Harrym,taki jest moj plan :*

    OdpowiedzUsuń