Nasze usta stopione w jedność.
Jedna dłoń na moim policzku.
Druga dłoń mocno trzymająca mnie
w talii i jeszcze bardziej przyciągająca do jego ciała.
Nie potrafię opanować rąk, które
czują się jak zerwane ze smyczy i starają się pochłonąć każdy centymetr jego
ciała. Żałuje, że jest to nie do wykonania.
Pocałunek co chwilę się zmienia.
Raz jest łagodny i romantyczny, ale zaraz potem temperatura niebezpiecznie się
podnosi. Chłopak przypiera mnie do ściany i z jeszcze większą mocą zaciska swoje
usta na moich.
Nawet nie wiem kiedy, ale moje
palce zahaczają o krawędź jego t-shirtu i z niewielka pomocą chłopaka ląduje na
podłodze.
Już wcześniej widziałam Harry’ego
bez koszulki, ale wtedy nie miałam możliwości dotknięcia jego doskonale
wyrzeźbionych mięśni, który ozdobione zostały czarnym tuszem.
Tylko na chwilę przerywamy
pocałunek. Moje dłonie bezwstydnie badają każdy z jego tatuaży. Czuję jego
szybkie i ciepłe oddechy, które zapewne spowodowane są moim nagłym przypływem
pewności siebie.
Spoglądam w jego szmaragdowe
tęczówki, które błyskawicznie zmieniły kolor na odrobinę ciemniejszy. Działa to
na mnie jak na magnes, bo nie mogę znieść myśli, że oddaliliśmy się od siebie.
Nie mam pojęcie, czy muzyka nadal
gra. Jestem tak pochłonięta jego osobą, że jedynie gdzieś z tyłu mojej głowy
wiem, że przemieszczamy się. Dopiero po paru minutach zachłannych pocałunków
czuję pod sobą miękki materiał kanapy. Zaledwie sekundę po tym czuję ciężar
jego ciała i mam wrażenie, że za chwilę eksploduje.
Cały czas go całując staram się
odpiąć pasek jego spodni.
Delikatnym ruchem łapie moje
dłonie i kładzie je sobie na karku, a on sam stara się podciągnąć moją sukienkę
do góry. Czuję jego ciepłe dłonie na moich udach.
Wtedy coś się dzieje.
Najpierw słyszę powolną i
spokojną melodie. Wiem, że odzyskałam połączenie z realnym światem.
Chłopak znów chce mnie pocałować,
ale odwracam głowę tak, że trafia na mój policzek.
Słyszę jego gardłowy śmiech z
czego wnioskuje, że zapewne myśli, iż tylko się z nim droczę.
Jego dłoń wędruje coraz wyżej.
-Harry. Nie. Przestań.
Moje słowa działają na niego jak
neonowy, czerwony znak STOP.
Zdezorientowany wpatruje się
prosto w moje oczy. Jego oddech, tak samo jak mój jest lekko przyśpieszony.
-Ja… przepraszam. Nie chciałem…
-Ciii… - Kładę palec wskazujący
na jego opuchniętych wargach. – Nie przejmuj się. Ja też straciłam kontrolę.
-Mam nadzieje, że cię nie
wystraszyłem.
-Oczywiście, że nie. – Ostatni
raz cmokam go w usta i staram się podnieść na ramionach. Jego oczy nadal świecą
dziwnym blaskiem i doskonale wiem, że wcale nie chce zwiększać dystansu
pomiędzy nami. Czekając jak na mój gust o sekundę za długo wstaje sprawiając,
że po moim ciele przechodzi dreszcz spowodowany nagłym chłodem.
W tym samym momencie na stoliku
przede mną zauważam paczkę papierosów.
Spoglądam na niego pytająco.
-O co chodzi? – pyta
zdezorientowany przeczesując swoje włosy palcami. Ten gest przypomina mi to jak
zaledwie parę minut temu cieszyłam się dotykiem jego jedwabnych kosmyków.
-Nadal palisz? – pytam. –
Myślałam, że przez tak długi brak nikotyny pozbyłeś się nałogu.
-Tak właśnie było, ale nie tak
łatwo jest mi się po tym wszystkim pozbierać. Wiem, że ty przeżyłaś o wiele
większe piekło, ale w koszmarach cały czas widzę twoje poobijane ciało, a to jest
o wiele gorsze niż gdybym sam zaznał tych ran. April gdybym tylko mógł cofnąć
czas…
-Nie mogłeś na to nic poradzić.
-Chciałbym zabrać ten cały ból.
-Tak się nie da.
-Niestety wiem. – szepcze i przy
okazji marszczy brwi zdenerwowany.
-Ale co papierosy mają do tego
wszystkiego? – drążę dalej ten temat.
-W czasie przesłuchań muszę
wszystko sobie przypominać. Poza tym żyję w takim biegu, że tylko to sprawia,
że szybko mogę się zrelaksować.
-To na pewno nie jest najzdrowszy
sposób.
-Doskonale zdaje sobie sprawę z
tego.
-Cholera! Harry! Ledwo przeżyłeś,
a teraz powoli popełniasz samobójstwo! Jak możesz być tak bezmyślny!
-Myślałem, że z twoich ust nigdy
nie usłyszę przekleństwa. – Posyła mi krzywy uśmiech, który sprawia, że mój
żołądek wywraca się do góry nogami, ale mimo to staram się trzymać zimną krew.
-Naprawdę!? Ja tutaj mówię o
poważnych rzeczach, a ty w tym czasie robisz sobie kabaret! Postawa godna
przedszkolaka!
-Nic nie poradzę na to, że staram
się nie być zbyt poważny. Nie pochodzę z takiej rodziny jak ty. Od dziecka nie
wkładano mi kija w tyłek! – Widziałam, że na początku moje słowa w ogóle go nie
ruszały, ale z każdym dźwiękiem wydobywającym się z moich ust robił się coraz
bardziej sfrustrowany.
-Dlaczego cały czas czepiasz się
mojej rodziny! Każdy jest inny i nie masz prawa cały czas wyładowywać na nich
swojej złości! Poza tym skoro sądzisz, że jestem zbyt sztywna, to po co
zapraszałeś mnie na kolacje?! Mogłeś od razu urwać wszelkie kontakty tak jak
planowałeś na początku! Przecież tak byłoby o wiele łatwiej. – Nie mogę dłużej
usiedzieć na swoim miejscu. Podrywam się gwałtownie i splatam ręce na piersi.
Posyłam w jego kierunku wyzywające spojrzenie.
-Twoja rodzinka jest popieprzona
dlatego cały czas zwracam uwagę na wasze żywcem wzięte ze średniowiecza zasady.
Okropnie wkurza mnie to, że zachowujesz się całkowicie odmiennie od
przeciętnych brytyjskich nastolatek. Wielokrotnie powtarzałem sobie to, że
skończę tą znajomość, ale nie jestem w stanie tego zrobić! Wiesz jakie to jest
okropnie irytujące! Mam wrażenie, że straciłem kontrolę nad własnym życiem, a
to wszystko przez jedną biedną, odizolowaną dziewczynę! To jakiś absurd!
-Wiesz co? Absurdem było to, że w
ogóle zgodziłam się tutaj przyjechać. Przez jakiś czas było naprawdę miło, ale
jak zwykle musiałeś to zepsuć!
-Teraz sądzisz, że tylko ja
popełniam błędy. Czas się obudzić księżniczko! Nie jesteś idealna! – Jestem
niemal pewna, że sąsiedzi wokalisty słyszą każde jego słowo.
Niespodziewanie do ręki bierze
niewielkich rozmiarów lampę i rzuca nią o ścianę. Szkło rozpryskuje się na
milion kawałeczków. Niestety nie zdążam odsunąć się i parę odłamków ląduje w
moim nagim ramieniu.
Przez parę sekund patrzę
zszokowana na drobne ścieżki krwi. Dopiero później zaczynam czuć pulsujący ból.
-Boże, April. – słyszę drżący
głos chłopaka. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak wielkiego przerażenia
wypisanego na jego twarzy. Choć już wcześniej widział mnie ranną. Myślę, że
spowodowane jest to tym, iż pierwszy raz zranił mnie on sam. Oczywiście pomijając
rany psychiczne. – Co ja narobiłem! Tak bardzo mi przykro! Przepraszam.
Widzę żal na jego twarzy. Wiem,
że jest mu bardzo przykro, ale kiedy próbuje się do mnie zbliżyć odruchowo
robię parę kroków w przeciwnym kierunku.
Wiem, że tym gestem ranie go
niesamowicie. Przez to mam ochotę zapomnieć o wcześniejszej kłótni i wrócić do
poprzedniego stanu rzeczy, ale od razu przed oczami staje mi rozwścieczona
sylwetka chłopaka. Nie wiedziałam, że jest zdolny do czegoś takiego.
-Zadzwonię do swojego przyjaciela
lekarza. Myślę, że to będzie bezpieczniejsze niż pojawianie się na pogotowiu.
Spokojnie przyglądam się temu jak
jego dłonie drżą kiedy próbuje w akompaniamencie przekleństw wybrać odpowiedni
numer.
Siadam na jednym z foteli, który
nie został pokryty szkłem. Wpatruję się w podłogę całkowicie odłączając się od
tego co mnie otacza. Nie słyszę nic, ani nie myślę o niczym. Nie mam pojęcia co
robi teraz Harry. Czy dodzwonił się już do lekarza, czy też próbuje innych
kroków.
Może lepiej byłoby gdybym ze złości
i z bólu po prostu rozpłakała się. Wtedy te wszystkie emocje nie siedziałyby w
środku i nie sprawiały, że jestem tylko i wyłącznie skorupą bez uczuć.
A miało być tak pięknie…
~*~
Po pół godzinie zjawił się młody,
blond włosy mężczyzna. Nie zapamiętałam jego imienia i nazwiska. Jedyne co wiem
to to, że zapewniał mnie o swoich kwalifikacjach. Co tak naprawdę mnie nie
obchodziło. Liczyło się tylko to, aby jak najszybciej oczyścił moją ranę i dał
jakieś środki przeciw bólowe.
Chciałam wracać do domu.
Harry jeszcze jakiś czas
przepraszał mnie i mówił, że postara się w jakiś sposób wynagrodzić mi te
krzywdy. Doskonale słyszałam każde jego słowo, ale nie byłam w stanie na nie
odpowiedzieć. Po części wynikało to z tego, że nie chciałam wszcząć nowej
kłótni.
-Czy możesz… odwieźć mnie do
domu? – zapytałam w końcu.
Oczywiście zgodził się. Był gotów
zrobić wszystko o co tylko bym go poprosiła.
Niestety tym razem droga powrotna
dłużyła się niemiłosiernie. Chłopak nie odezwał się ani słowem. Pewnie
zorientował się, że tylko czas może uleczyć rany.
Pożegnałam się z nim skinięciem
głowy. Wszystko w środku aż mnie rozsadzało.
Powinnam podziękować za
przepyszną kolację.
Powinnam podziękować za lekcję
tańca.
Powinnam podziękować za cudowny
pocałunek.
Powinnam podziękować za rozmowę.
Powinna po prostu powiedzieć „do
zobaczenia”, albo dotknąć jego dłoni dając znak, że tym drobnym gestem nie jest
w stanie zrobić mi krzywdy.
Tyle rzeczy było jak najbardziej
wskazanych, ale ja nie wykonałam ani jednej z nich.
Zachowałam się jak bezduszna
osoba. W ten sposób raniłam siebie, ale jego zabijałam.
Parę dni wcześniej…
***Harry***
-Stary jeśli nie chcesz naprawdę
możemy się z tego jakoś wywinąć. – mówi kolejny raz Louis. Jest milion razy
bardziej troskliwy od reszty.
-Dam sobie radę. Skoro przeżyłem
tamto to mały wywiadzik nie jest dla mnie problemem.
-Naprawdę nie mogę uwierzyć w to,
że jesteś tak entuzjastycznie nastawiony do wszystkiego.
-W momencie zagrożenia zacząłem
bardziej szanować swoje życie.
-Tak, ale zmieniłeś się.
Przestałeś palić…
-To przez to, że nie miałem do
tego dostępu. – przerywam mu.
-Nie to coś innego. Ty ją
kochasz. – mówi całkowicie poważnie co w jego wykonaniu wydaje się być niemal
groteskowe, ponieważ on mało kiedy zachowuje się właśnie w ten sposób. Czuję
jak moje dłonie zaczynają się pocić. Nie mam pojęcia, dlaczego przecież moja
odpowiedź jest oczywista.
-Nie. Wydaje ci się. Fakt, jest
dla mnie kimś ważnym. Niemal wspólnie przeżyliśmy to piekło. – posyłam w jego
stronę sztuczny uśmiech, którego brak autentyczności zapewne od razu zostaje
odnotowane.
-Trudno jest ci okłamywać samego
siebie. Bronisz się przed tym, ale raz na jakiś czas nie możesz utrzymać
kontroli. Twoje oczy błyszczą kiedy wymawiasz jej imię, a uśmiech sam wkrada
się na twarz widząc jej sylwetkę. Nie razie dasz radę, ale po pewnym czasie
poddasz się bezsilny. Nie będzie łatwo, ale wierz mi, że warto będzie przetrwać
te trudne chwile. Wiesz jak długo starałem się trzymać Eleanor na dystans.
Okropnie ją raniłem. Tak mało brakowało, a znienawidziłaby mnie. Nie przekrocz
tej linii.
-Nie wiem po co w ogóle mówisz mi
o tym.
-Zapomniałeś? W moim towarzystwie
możesz być sobą. Nie musisz się kryć z niczym. Jeśli przyznasz się do swoich
uczuć nie wyśmieję cię. Przeciwnie. Będę cię wspierał.
-Harry, Louis już czas! – słyszę
głos operatora niedaleko nas.
Nie jestem gotów do tego, aby
wyjść teraz na scenę i pokazać się miliardom ludzi. Jestem w rozsypce.
***April***
-Muszę wrócić do dawnego życia.
Myślę, że te parę tygodni wystarczy na odpoczynek. Nic mi się nie stanie.
Przecież tym razem nie wybieram się na spacer samotnie.
-Rozumiem kochanie, ale nadal
boję się o ciebie. Czy to jednak nie za wcześnie? Myślę, że lepiej trochę
poczekać aż policja złapie przestępców.
-Nie mamy pojęcia jak długo im to
zajmie. Może parę dni, a nawet miesięcy. Nie chcę siedzieć tutaj jak w celi i
pozwalać, aby moje życie przeciekało mi przez palce.
-Dobrze. Ale obiecaj, że będziesz
na siebie uważać i głównym warunkiem jest to, że nie pojedziesz sama. Pan Jackson
będzie ci cały czas towarzyszył.
~*~
Siedząc w jednej z limuzyn, które
posiada moja rodzina zaczynam się okropnie denerwować. Tak wiele czasu minęło
odkąd byłam w stołówce. Nie wiem, czy moja pomoc jest nadal mile widziana i
muszę przyznać, że choć media dały mi spokój to boję się, że ktoś zaalarmuje je
o moim pobycie w tamtejszym miejscu. Nie chcę znów przedzierać się przez tłumy
spoconych ciał, których właściciele wykrzykują najróżniejsze pytania,
sprawiając, że wszystkie wspomnienia wracają.
Kiedy znajdujemy się na miejscu
doznaje niemałego szoku. Wokół niedużego i dość poobdzieranego budynku
zgromadzona jest dość spora liczba osób. Wnioskując po tym co robią są
robotnikami.
Nie czekając, aż ktoś otworzy mi
drzwi wyskakuję z samochodu.
-Przepraszam! –krzyczę w kierunku
jednego z mężczyzn, który w przeciwieństwie do pozostałych przekłada kartki i
monitoruje to co się dzieje. – Czy może mi pan powiedzieć dlaczego ten budynek
jest remontowany? – pytam lekko dysząc.
-Ja tutaj tylko wykonuje swoją
pracę. Proszę iść do pani Clair. Ona jest tutaj szefową. Zapewne odpowie na
pani pytania.
-Dziękuję. – Uśmiecham się w
kierunku mężczyzny i biegnę w kierunku dobrze znanej mi siwowłosej kobiety,
która swoje życie całkowicie poświęciła na pomocy innym. Kiedy zauważa mnie na
początku na jej twarzy można dostrzec zdziwienie, ale zaraz po tym tylko
radość. – Pani Clair!
-Skarbie. – Kiedy znajduje się w
jej zasięgu bierze mnie w swoje ramiona i bardzo mocno przytula. Wiem, że
okropnie za mną tęskniłam, zresztą ze wzajemnością. Czasami myślę o niej jako o
mojej babci. Nigdy nie poznałam żadnej prawdziwej, a ona idealnie spełnia
kryteria idealnej kandydatki. – Tak bardzo się cieszę, że jesteś cała i zdrowa.
Bardzo nam ciebie brakowało.
-Mnie was również, ale co tutaj
się dzieje? Nie spodziewałam się zastać czegoś takiego.
-Pewien młody człowiek postanowił
przekazać dość sporą sumę pieniędzy na wyremontowanie i powiększenie budynku.
-Może pani powiedzieć, kto okazał
się być tak dobroduszny? – Doskonale wiem o kim mowa, ale mimo to muszę się
upewnić.
-W tym znajdziesz wszystkie
odpowiedzi. – podaje mi śnieżnobiałą kopertę, a wszelkie moje wątpliwości
ulatują.
~*~
Droga April!
Słowo przepraszam to za mało, aby zasłużyć na twoje przebaczenie.
Nic nie jest w stanie opisać tego jak bardzo mi przykro z powodu tego,
że zraniłem cię psychicznie, jak i fizycznie. Zachowałem się niegodnie i myślę,
że nie zasługuje na to, aby znów cię widzieć.
Wiem, że bardzo trudno będzie wynagrodzić ci to wszystko, ale zrobię co
w mojej mocy, aby móc zobaczyć twój uśmiech skierowany do mnie.
Moim pierwszym krokiem jest naprawienie czegoś co jest niewątpliwie dla
ciebie ważne. Mam nadzieje, że ten pomysł bardziej spodobał ci się od tandetnej
wiązki kwiatów, czy też przeterminowanej bombonierki.
Bardzo mi na tobie zależy.
Harry
Zaciskam
zęby z całej siły bojąc się, że za chwilę się rozpłaczę.
Harry
zmienił się nie do poznania. W celi był okrutny i niemal bezduszny, ale teraz
nie dość, że walczy o to, abym mu przebaczyła, to jeszcze robi tak wiele
dobrego.
-April!
– słyszę głos mojej matki i pośpiesznie chowam kawałek papieru wychodząc jej
naprzeciw. – Przygotuj się na dzisiejszą kolację. Pojawi się Jacob z rodzicami.
__________________________________
;D
Boże świetny rozdział!!! Boże taki piękny list i wg ;o
OdpowiedzUsuńHazz ją kocha ;o
Szkoda tylko ze Jacob 'się pojawi' :C
Dziękuje
Next!!! ;*
Spadaj Jacob !
OdpowiedzUsuńPierwsza?
OdpowiedzUsuńJacob... Nie lubię go xD a rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńHej świetny blog☺ zostałaś nominowana do Liebster Awards przez special-fanfiction.blogspot.com, tam znajdziesz szczegóły :)) xx
OdpowiedzUsuńasdfghjkl dzunia piopa nlula kaw! omfg boże kochany! harry kocha april! no to przecież kurwa doskonale widać! jprdl! on jest taki wrażliwy i dobry! M xx
OdpowiedzUsuńO moj boze cudowny rozdzial!!!
OdpowiedzUsuńJaki Harry, widac ze mu zalezy.
Niech ten glupi Jacob sie odczepi i tak April z nim nie bedzie.
Czekam na nn <3 Ania
Jacob ! nie, nie, nie ! ona musi być z Harry'm <3
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny ale szkoda, że między nimi do niczego nie doszło ;(
Harry naprawdę się zmienił ale nawet że to mi się podoba :D
czekam na kolejny i pozdrawiam xx
Łooo jeny! Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! Coś czuję, że komuś przydałaby się terapia przeciw agresji. No i dłuższa izolacja od chorej rodzinki też byłaby pomocna.... Jestem ciekawa co wydarzy się na kolacji, bo wątpię żeby Harry wbił na białym koniu porywając April w nieznane :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na następny :)
cudny <3
OdpowiedzUsuńcudowne, najcudowniejsze
OdpowiedzUsuńJeny proszę niech Jacob okaże się alkoholikiem, cpunem, palaczem , chamem itd, żeby rodzice April nie chcieli jej za niego wydawać!! Albo niech na kolacje przyjdzie Harry i jej się oświadczy :-P. Prooooosze niech oni będą razem :-)
OdpowiedzUsuńnext next next next!
OdpowiedzUsuńIdz sobie Jacob. ;( świetny <3
OdpowiedzUsuńKolejny GENIALNY rozdział...;33...nawet nie wiesz jak ja kocham czytać twoje opowiadania..;33...Ten rozdział był taki piękny...<3...Hazz taki słodki, romantyczny..<3...On ją kocha..aaa...kocha ją..<3...Mam nadzieje że będą razem..;33....I April mu wybaczy...i jej rodzice pozwolą jej na normalne życie z Harrym...<3..tylko dlaczego musi być ten Jacob...nie lubię go..wszystko psuje..-_-...Z niecierpliwością czekam na nexta..i życzę dużo, dużo, dużo weny..;**..Pozdrawiam//Kxx
OdpowiedzUsuńOmygy jak miło wejść na bloggera i zobaczyć aż 3 rozdziały tak cudownego opowiadania do przeczytania! ♥
OdpowiedzUsuńMartwi mnie jedynie to, że niedługo już koniec, przywiązałam się trochę do bohaterów i ich historii. :( Ale jestem pewna, że Twój kolejny blog będzie równie zaskakujący i jeśli o mnie chodzi to nie przeszkadza mi, że to nie będzie ff. Czytam tak wiele książek, w żadnej z nich nie ma 1D, a mimo wszystko je uwielbiam. Inni też pewnie mają takie zdanie jak ja. :)
Co do tej historii, omygy ale gorąco! Jak to wszystko czytam to normalnie widzę uczucie między April i Harry'm. Niesamowite jest to, że on tak bardzo oszalał na jej punkcie. Jak przypomnę sobie początkowe rozdziały i porównuję je z tym, to jest ogromna różnica. Harry się zmienił, wiedziałam, że nastąpi to pod wpływem dziewczyny! :D
Jestem bardzo ciekawa co jeszcze kombinujesz, co się wydarzy na tej kolacji. I czy rodzice April pozwoliliby na związek ze Styles'em...
A teraz wybacz, ale lecę pocisnąć bekę z Dark Kwiatkowski hahahahah, do następnego XD ♥
Jackobowi podziekujemy :D rozjdzial jak zawsze świetny :p
OdpowiedzUsuńHarry a nie Jacob!
OdpowiedzUsuń(zakochał się, Hazz się zakochał :DD) ♥
Kocham to opowiadanie, definitywnie.
Proszę cię wejć na aska...
OdpowiedzUsuńJestem w rozsypce. Ten rozdział był przepełniony takimi sprzecznymi emocjami, zmieniały się jak w kalejdoskopie, ze skrajności w skrajność.
OdpowiedzUsuńFantastycznie. <3
Wybacz, w tym momencie chyba nie stać mnie na nic więcej, jestem zbyt rozemocjonowana.
A tak poza tym to mam jedną drobną uwagę, które szczerze mówiąc dręczy mnie od jakiegoś czasu. Rzuciło mi się to w oczy podczas jednej z pierwszych Harry'ego z April, a teraz wróciło przy rozmowie Harry'ego z Louisem. Ale od początku.
W każdym rozdziale bardzo wyraźnie ukazujesz "odmienność" April od reszty społeczeństwa, a robisz to za pomocą języka, jakim posługuje się April. Ma bogatsze słownictwo, bardziej złożone zdania, myślę, że wiesz o co mi chodzi. To jest ok, dzięki temu wyraźniej zarysowujesz charakter tej postaci, a ja wcale nie mam zamiaru Cię od tego odwlekać. Ale oczywiście musi być jakieś "ale".
Skoro April rzeczywiście postępuje, cytuję: "[...] całkowicie odmiennie od przeciętnych brytyjskich nastolatek.", to myślę, że taki Louise, który wychował i znajdował się w zupełnie odmiennych otoczeniu niż ona, powinien wysławiać się w inny sposób. Najbardziej chyba widać to (może tylko ja widzę, ale niech będzie) w tym fragmencie (znów pozwolę sobie zacytować): "Bronisz się przed tym, ale raz na jakiś czas nie możesz utrzymać kontroli. Twoje oczy błyszczą kiedy wymawiasz jej imię, a uśmiech sam wkrada się na twarz widząc jej sylwetkę. Nie razie dasz radę, ale po pewnym czasie poddasz się bezsilny." Nie wiem jak to inaczej ująć, więc może walnę prosto z mostu: on nie może mówić w taki sposób. W moich oczach to wygląda tak, jakby żyjący w XXI wieku nastolatek grał w teatrze. Współcześni ludzie posługują się (oczywiście z wyjątkami, ale wyjątek potwierdza regułę) innym językiem, bardziej skąpym, niewyrafinowanym, prostym, bo liczy się przekaz a nie forma wypowiedzi. To tak, jakbyś na przykład Ty miała mówić w taki sposób. Wybacz mi moją śmiałość, ale według mnie ten język (podkreślam: dla Louisa) jest nienaturalny, sztuczny. Nie wiem, czy wytłumaczyłam to w zrozumiały sposób, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi. I najmocniej przepraszam, jeśli w jakiś sposób uraziłam Cię swoim komentarzem, ale stwierdziłam, że nie będę trzymać tego w sobie i powiem Ci szczerze co myślę.
Dziękuję Ci za ten niesamowity rozdział, który chyba był momentem kulminacyjnym opowiadania, czyż nie? ;)
Pozdrawiam i czekam na następny. xx
c.
Kochana! Nawet przez myśl nie powinno ci przejść, że twój komentarz to dla mnie obelga. Okropnie cieszę się widząc, że ktoś jest na tyle odważny, aby napisać coś innego niż tylko pochwały.
UsuńJeśli chodzi o wypowiedź Louisa to rzeczywiście trochę przesadziłam ;)
PS: Punkt kulminacyjny dopiero nastąpi ;D
Pozdrawiam :*
Świetny rozdział ! Od razu widać, że Harry ją kocha *.* A Jacob nie spada, nikt go tutaj nie chce ! No może z wyjątkiem rodziców April xD Co ja tam jeszcze... aha ! Naprawdę cudowny list. Mam nadzieję, że April wybaczy Harry'emu :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam - @zosia_official ^.^
Boże to jest boskie!!
OdpowiedzUsuńNormalnie się wzruszyłam :>
Harry jest wspaniały :*
Czekam na następny rozdział <3
jacob jest ble. < narzekam jak dziecko>
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale dzisiaj napiszę niesamowicie krótko. Rozdział jest świetny. Normalnie się wzruszyłam. Troskliwy Harry to jak spełnienie marzeń
OdpowiedzUsuń"Nasze usta stopione w jedność"- a ja się rozpływam, wyobraźnia szaleje... EPICKIE!!!!
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko 2 rozdziały.
Lepiej już zacznę płakać małymi ilościami, żeby się przy ostatnim rozdziale nie odwodnić. ;)
Na samo spojrzenie na imię Jacob mam odruch wymiotny. Kiedy wszystko zaczyna się układać, zawsze musi się ktoś wpieprzyć i spieprzyć.
Ja mam jedno pytanie. Błagam, tylko nie mów, że bd coś typu, że April już będzie miała brać ślub z tym zasranym księciem od 7 boleści, a Harry wpadnie i będzie typowy "Happy End" z komedii romantycznych. BŁAGAM! Najbardziej nienawidzę takich zakończeń. Chociaż znając Ciebie, to ty raczej nie połasiłaś się na epilog tego typu. Czekam, czekam.
W wolnej chwili zapraszam do siebie. Opinia takiego "starego wyjadacza" w branży, pozwolisz, że tak Cię określę, jest dla mnie zaszczytem. Serio, wstyd mi Cię o to prosić. Czuję się jak bym pisała do J.K.Rowling, albo kogoś tego typu. Wiem, że to głupie, ale patrząc na ilość obserwatorów na twoich opowiadaniach i poziom pisania, od razu mi się włącza kontrolka "RESPECT". Dobra, znowu się rozpisałam, ugh.
bake-in-love.blogspot.com
xx
Cooo...? Jacob - wynocha! xD
OdpowiedzUsuńOgólnie liczę na happy end ;D Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz ;>
Kto jest za porwaniem Jacoba? Bo ja napewno
OdpowiedzUsuńCo za emocjonujący rozdział! :)
OdpowiedzUsuńSuper !!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHahn czekam na magiczny moment spotkania Hazzy i tego Jacoba. Uwielbiam twojego bloga.
OdpowiedzUsuńJacob? Seriooo, tylko nie on, nie znosze tego gościa. Mam nadzieje że wszystko się jakoś ułoży i przebaczy Hazzie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że April w końcu się zbuntuje i powie że chce być z Harry'm! :)
OdpowiedzUsuńEj ona powinna byc z Harrym, on się o nia stara i troszczy a ten wypadek byl przypadkowy :/
OdpowiedzUsuńTylko nie Jacob, Harry jest od niego lepszy, taki kochany, dal pieniadze na remont stolowki i napisal ze zrobi wszystko zeby wynagrodzic jej zranienie ,kochany , April powiedz rodzicom ze Hazza jest najlepszy i w ogole :*
Zycze weny i do nastepnego :*
Rozdział świetnyy <3
OdpowiedzUsuńAwwww...piękny rozdział!!
OdpowiedzUsuńKiedy bd następny??
Nie mogę doczekać się co będzie dalej!
Tak bardzo chce żeby byli razem a Jacob poszedl w zapomnienie...
Awww,piękny Rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
Mam nadzieje ze szybko go dodasz
o matko boska prawie zapomniałam... ona ma narzeczonego czy coś? cholera jasna a mogłoby być tak pięknie. Harry idioto nie pozwól jej wyjść za mąż i odzyskaj ją <3
OdpowiedzUsuńdo następnego xx
To jest świetne <3 po prostu kocham twojego bloga. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńW poprzednim rozdziale jej ojciec mówił coś o niedotrzymywaniu obietnicy przez córkę ( jeśli chodzi o jej związek z Jacobem) więc myślę, że April mogłaby powiedzieć publicznie na kolacji, że ona dotrzymuje tylko tych obietnic które popełniła :)
OdpowiedzUsuńPozdr
A
Super
OdpowiedzUsuń