-Idziemy dalej? – pytam szeptem,
bo doskonale wiem, że lepiej nie zwracać na siebie zbędnej uwagi.
-Tak. – Kiwa potwierdzająco
głową.
Już po paru minutach mimo
zapewnień Harry’ego, że lepiej będzie jeśli to on pierwszy wyjdzie spod konara
znajduje się na wolnej przestrzeni i zaskakująco szybko zdaje sobie sprawę z
tego, że jestem doskonale widoczna dla wszystkich w promieniu prawie kilometra.
Dzięki bogu, że drzewa rosną na tyle gęsto, aby to było utrudnione.
Kiedy obok mnie staje chłopak
czuję się spokojniejsza.
-Daleko jeszcze?
-Nie mam pojęcia. – odpowiada.
Przelotnie spogląda na mapę, a później kompas.-Przynajmniej idziemy we
właściwym kierunku.
-Jak myślisz dużo ich tu jest?
-Jestem niemal pewien, że około
setki. Nie musimy już uciekać, ale i tak lepiej jeśli jak najszybciej
znajdziemy się w domku. Okropnie byłoby gdyby okazało się, że w środku już ktoś
jest. Jak na razie nie mam pojęcia co mielibyśmy wtedy zrobić.
Widzę jak unosi rękę i z czoła
odgarnia parę mokrych kosmyków. Nie wiem dlaczego, ale właśnie ten gest
najbardziej mi się z nim kojarzy.
-Ruszamy. – Wydaje komendę, a ja
przystosowuje się do niej.
~*~
***Harry***
Z
każdym naszym krokiem las staje się coraz rzadszy. Po pewnym czasie drzewa
pojawiają się jedynie sporadycznie, ale nie to jest ważne. Centrum niewielkiej
polany zajmuje stary dom wykonany z drewna, które dzięki wilgoci przybrało
ciemniejszą barwę. Wielkim zdziwieniem dla mnie jest to, że ta budowla stoi
jeszcze w miejscu. Fakt, że człowiek nie jest w stanie dotrzeć tutaj i ją
zniszczyć, ale siły przyrody jak najbardziej.
Cieszę
się z tego, że pod nim znajduje się piwnica, bo w innym przypadku marna to
byłaby kryjówka. Wszystkie okna są powybijane, dach przypomina sitko, a jedna z
większych ścian całkowicie zawalona przez co wcale nie trzeba używać drzwi, aby
dostać się do środka.
Widzę
jak dziewczyna obok mnie robi krok do przodu. Szybko łapię ją w talii. Nie mogę
pozwolić jej na bieg. Doskonale wiem, że jest podekscytowana tym, że udało nam
się tu dotrzeć, ale to nie zmienia faktu, że nadal musimy być bardzo ostrożni.
-Czekaj.
Tam może ktoś być.
Kiwa
potwierdzająco głową, ale i tak czekam chwilę zanim puszczę ją. Oczywiście, że
jej ufam. Ona wie, że jestem bardziej zorganizowany i myślę trzeźwiej od niej.
Chodzi o to, że nadal nie mogę uwierzyć, że istnieją jeszcze takie drobne
istotki. Fakt, że wynika to też z tego jakie warunki musieliśmy znosić przez
ostatnie parę miesięcy, ale jej wzrost mówi sam za siebie.
Biorę
do ręki sporych rozmiarów kamień i rzucam nim w kierunku okna. Precyzyjnie
trafiam w sam środek. Jestem z siebie zadowolony, bo nie chciałbym, aby
ktokolwiek tym bardziej April zobaczyła moją porażkę. Teraz jedynie widzę jak
spogląda we mnie z podziwem sama pewnie nie dałaby rady dorzucić kamień nawet do
połowy polany.
Ze
środka wylatuje parę ptaków. Biorę następny kamień, ale po odczekaniu paru
minut zdaje sobie sprawę, że w środku nie ma już więcej żywych zwierząt.
-Bałeś
się małych ptaszków? – pyta brunetka rozweselonym głosem. Doskonale wie, że inne
istoty napawały mnie większym strachem. Nie mówię nic jedynie przelotnie na nią
spoglądam i lekko się uśmiecham.
Idę
przed siebie, a kiedy po paru minutach dziewczyna nie pojawia się obok mnie
obracam się z szybciej bijącym sercem. Na szczęście stoi w tym samym miejscu i
wpatruje się we mnie.
-No
dalej na co czekasz? Chyba nie chcesz, aby znów jakieś ptaki zajęły naszą
miejscówkę. – Wiem, że mówię to odrobinę za głośno, ale kiedy kąciki ust
dziewczyny podnoszą się ku górze, a ona wesołym krokiem podbiega do mnie wiem,
że było warto.
~*~
Ostatni
raz rozglądam się wokół. Nie mogę sobie pozwolić na choćby chwilę nieuwagi.
Myśl o tym, że w każdej chwili ktoś może nas znaleźć i znów wpakować w to
piekło, albo co wydaje mi się być lepszą perspektywą po prostu zabić, sprawia,
że dbam o każdy szczegół.
Poza
tym nie mogę zawieść ani JEJ, ani JEGO.
Choć
nie przepadałem za tym gościem to jednak mam do niego szacunek. Wcale nie
musiał pomagać dziewczynie, a co dopiero mówić o poświęcaniu własnego życia.
Środek
to istna ruina. Widać, że od dobrych parędziesiąt dobrych lat nikt tutaj nie
mieszka. Podłoga to istne przedłużenie podłoża lasu. Znajduje się na niej mech,
gałęzie i odchodzi zwierząt, które chroniąc się przed zimnem zrobiły sobie
tutaj legowisko. Na wprost drzwi znajduje się niewielkich rozmiarów kominek,
który już od dawna nie był używany. Z prawej strony znajduje się coś co pewnie
wcześniej pełniło funkcję kuchni. Dębowy, solidny i dość dużych rozmiarów stół
zajmuje większość pomieszczenia i ma się nieźle. Idąc w przeciwnym kierunku
znajduje zarwane łóżko dla tylko jednej osoby. Najwyraźniej człowiek
mieszkający tutaj był samotnikiem. Zresztą kto o zdrowych zmysłach samowolnie
mógłby tutaj zamieszkać.
Nie
rozglądam się dłużej, bo wiem, że niepotrzebnie tracę czas. Jeszcze raz
pośpiesznie rejestruje ułożenie poszczególnych rzeczy, które może przydać nam
się w czasie ucieczki.
Podchodzę
do niepozornej półki z książkami, których kartki zapewne posklejane są od
wilgoci i brudu. Większość z nich nadaje się jedynie do wrzucenia w pobliski
kominek.
-April?
– pytam zaniepokojony, kiedy po paru minutach przestaje słyszeć jej kroki za
sobą.
-Tutaj.
– odpowiada spokojnie przyglądając się jakiemuś obrazowi w drugim końcu
pomieszczenia. Oddycham z ulgą.
-Masz
się trzymać mnie! Zrozumiano!? – ton mojego głosu jest odrobinę za ostry, ale
wiem, że tylko w ten sposób moje słowa dotrą do niej w odpowiedni sposób.
-Tak. –
mówi spoglądając na mnie z lękiem w
oczach, który za wszelką cenę stara się ukryć. Nieraz spotykały mnie takie
sytuacje, ale choć bardzo chciałem nie potrafiłem powiedzieć przepraszam lub w
inny sposób załagodzić napiętą sytuację. Tak samo jest tym razem. Zaciskam
szczękę i odwracam się do niej plecami.
Zaczynam
z całej siły szarpać regał, ale nie chcę on drgnąć ani o milimetr. Czuję się
jak w jednym z tych głupich filmów, w których ktoś przypadkiem opiera się o
regał z książkami, a on ustępuje i cudownym sposobem zbiegowie znajdują
schronienie.
Jestem
na tyle durny, że uwierzyłem Joe’mu. Pewnie później miał ze mnie niezły ubaw,
ale co też takiego mamy teraz zrobić? Przecież nie możemy zostać w tym miejscu.
Nie dość, że zagrażają nam dzikie zwierzęta, nasi oprawcy bez problemu mogą nas
znaleźć to jeszcze zamarzniemy tutaj.
-Co się
dzieje? – Słyszę niepewność w jej głosie. Zapewne zastanawiała się czy dobrym
pomysłem jest odezwanie się do mnie.
-Joe
mówił, że jeśli przesuniemy ten regał to pod spodem znajdziemy przejście po
piwnicy. Tyle tylko, że potrzeba nam chyba tira, aby przesunąć to cholerstwo! –
Podnosi mi się ciśnienie i nie dbając o to, że nie powinienem zaczynam krzyczeć
i obdarowywać przedmiot kopniakami. Kiedy słyszę jakiś dziwny szmer momentalnie
milknę.
-Wspaniale! Tyle starań poszło na marne, bo
pan gwiazda musiał się wyżyć! – odzywa się we mnie mój wewnętrzny głos.
Staram się nie zwracać uwagi na to, że nazywa mnie prawie tak samo jak
chłopacy, którzy mieli dość tego, że stałem się nadzwyczaj pewien siebie.
Gorączkowo
rozglądam się za miejscem, w którym moglibyśmy się schować. Nie ma mowy o tym
aby się poddać. Nawet teraz kiedy nasze szanse na przetrwanie niebezpiecznie
zmalały.
-Harry,
patrz. – Nawet w takim momencie ciarki przechodzą po całym moim ciele kiedy
słyszę w jaki sposób wypowiada moje imię.
Odwracam
się w jej stronę zdziwiony, ale ona jak zahipnotyzowana wpatruje się w jeden
punkt przede mną. Spoglądam w tym samym kierunku i widzę, że regał stoi parę
metrów dalej, a przede mną znajduje się sporych rozmiarów dziura. Mam ochotę
znów krzyczeć, ale tym razem ze szczęścia.
***April***
Po paru minutach Harry znika w ciemnej jamie. Uparł się, że musi najpierw sprawdzić czy wszystko w porządku, ale ja najchętniej bez zastanowienia weszłabym tam od razu. Zrobiłabym naprawdę bardzo wiele po to tylko, aby znaleźć się pod powierzchnią ziemi gdzie będę o wiele bardziej bezpieczna niż jestem teraz.
-Mogę
wejść?- pytam zniecierpliwionym głosem.
-Poczekaj.
Tutaj musi być gdzieś światło. – Mimo, że jego głos dochodzi z oddali to
doskonale rozumie każde jego słowo. – O mam. – Po chwili otwór, który wcześniej
napawał mnie lękiem rozświetla się, a ja widzę drabinę opartą o bok.
–Niesamowite! – wykrzykuje chłopak.
-Mogę
już zejść? – pytam podekscytowana.
-Tak.
Musisz to zobaczyć!
Jeszcze
raz rozglądam się wokół, czy aby na pewno nikt nie obserwuje tego, że chowamy
się w naszej kryjówce i stawiam stopę na drabinie.
-Harry.
Możesz mnie asekurować? To się trochę chwieję.
Słyszę
cichy stukot jego butów. Od razu trochę spokojniejsza robię krok za krokiem.
Ręce niemiłosiernie mi drżą, ale jakimś cudem udaje mi się dotrzeć na sam dół.
-Popatrz
tylko.
Odwracam
się i to co widzę wprawia mnie w osłupienie.
Całe
pomieszczenie jest wykonane z betonu przez co wnioskuje, że zostało zrobione
parędziesiąt lat później niż dom. Kiedy zaciągam się powietrzem od razu czuję
unoszącą się tutaj wilgoć, ale to nie zmienia faktu, że jest tu o wiele
bardziej przytulnie niż w naszej byłej celi.
W rogu
widzę dość sporawych rozmiarów materac, a na nim dwa ręczniki oraz parę grubych
koców. Uświadamiam sobie jak przyjemnie byłoby okryć się jednym z nich i jak na
zawołanie zaczynam drżeć.
Po
przeciwnej stronie zauważam coś na wzór prysznica, ale nawet nie zaglądając tam
wiem, że to jedynie zasłonki, a w środku nie znajdziemy kranu z bieżącą wodą.
Dokładnie
naprzeciwko nas widzę małą kuchenkę gazową z garnkiem. Obok nich znajdują się
trzy beczki, których zawartość jest dla mnie tajemnicą.
Harry
chyba myśli o tym samym co ja, bo w podchodzi do nich i zagląda do środka.
-Woda!
Boże ten gościu pomyślał o wszystkim! – wykrzykuje z rozszerzonymi z
podniecenia oczami.
Nie
wiem jakim cudem wcześniej nie zauważyłam śnieżnobiałej koperty znajdującej się
na blacie.
Jeśli to czytacie to plan się udało. Bardzo
możliwe, że ja już nie żyję. Musicie wiedzieć, że zrobiłem wszystko aby wam
pomóc. Stopniowo sprowadzałem wszystkie produkty potrzebne do przeżycia na
kilka dni. Później wszystko ucichnie, a wy będziecie mogli się wymknąć.
Harry kieruj się według
wskazówek, które wam dałem. Tylko w ten sposób uda wam się dotrzeć do drogi.
Życzę wam powodzenia. Jeśli
przeżyłem być może jeszcze kiedyś się spotkamy? Co wy na to?
Joe
Zauważam,
że płaczę dopiero wtedy kiedy mokra plamka pojawia się na papierze.
W tym
samym momencie Harry delikatnie jak muśnięci skrzydeł motyla oplata mnie w
talii. Opiera swoją twarz na moim ramieniu.
-Na
pewno cieszy się, że udało nam się tutaj dostać. – szepcze łagodnym tonem z
lekką chrypką. – Nie musisz płakać.
Zrobił to czego chciał.
-Ale ja
prawie nic o nim nie wiem. Zrobił dla nas tak wiele, a ja nawet nie miałam
okazji, aby w jakiś sposób mu się odwdzięczyć.
-Najwyraźniej
tak miało być, ale popatrz na to z innej strony. Dałaś mu szansę na to, aby pod
koniec swojego życia mógł zrobić coś naprawdę dobrego. Może tam gdzie teraz się
znajduje to zostanie docenione.
-Ale on
był taki młody.
-Co z
tego skoro cały czas związany był z nimi. Jestem niemal pewien, że wyrzuty
sumienia niszczyły go, a on sam w ogóle nie korzystał z życia.
-Masz
rację. – Spoglądam na niego. – Dziękuję. – Szepczę uśmiechając się szeroko.
Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko mnie się znajduję.
Odrobinę za długo jak na mój gust wpatruje się w moje oczy. Niespodziewanie
rozplata swoje dłonie, które spoczywały w mojej talii.
-Chyba
czas się umyć. Jesteś cała w błocie. – stwierdza przyglądając mi się z udawaną
odrazą.
-Odezwał
się pan czyścioszek. Wyglądasz gorzej ode mnie.
-To
jak. Ty i ja. Jeden prysznic? – Mruga do mnie okiem.
-Ty
świntuchu! Nie ma mowy o czymś takim! – mówię uśmiechając się szeroko.
Doskonale wiem, że tylko się ze mną przekomarza.
-Wiesz,
że miliony dziewczyn w tej chwili zrobiłoby wszystko, włącznie z zabójstwem
ciebie, aby tylko dostać taką propozycję? Jestem pewien, że większość od razu
zgodziłaby się.
-Ale ja
nie jestem taka jak te dziewczyny. Zapomniałeś już?
-Oczywiście,
że nie, ale daje ci moment na zastanowienie. Kiedy będziemy już w domu będziesz
mnie o to błagać, a wtedy nie wiem czy będę miał na to ochotę.
-No
tak. Zapomniałam, że pan gwiazda ma bardziej zmienny humor niż pogoda. Wierz mi
nigdy nawet nie pomyślę o wspólnej kąpieli, a co dopiero mówić o błaganiu.
-Zobaczymy za parę miesięcy.
-Widzę,
że jesteś niesamowicie pewien tego, że wydostaniemy się stąd i po drodze nikt
na nas nie wpadnie.
-Powiem
tak: najgorsze jest już za nami.
W
międzyczasie udało mu się wlać wody do rondla.
-Jak
zamknąłeś ten otwór? – pytam zdziwiona. Byłam czymś tak bardzo zajęta, że nawet
nie wiem kiedy to zrobił.
-Na
ścianie jest mały przycisk. Taki sam jak na półce. Nie wiem jak ten facet to
zrobił, ale żałuje, że wcześniej go nie doceniałem.
-To
prawda był niesamowity. – Czuję jak moja broda zaczyna się trząść zwiastując
kolejną falę płaczu.
-Oj
przestań już. Powinnaś tutaj skakać ze szczęścia. Udało nam się i być może
niedługo damy wrócić do normalnego życia.
-Tak, wiem,
ale to wszystko będzie się działo już bez niego.
-Masz
mnie czy to ci nie wystarczy? – pyta splatając ręce na piersi i przyglądając mi
się groźnie marszczy brwi. Mój humor diametralnie poprawia się. Zaczynam się
śmiać.
-Udało
ci się. – mówię po tym jak się uspokajam. – Mówiąc poważnie jak dziś pamiętam jak mówiłeś, że jeśli tylko będziesz miał okazję to
uciekniesz beze mnie, a teraz mówisz, że po tym wszystkim nadal będziemy
utrzymywać kontakty? Styles zastanów się poważnie, bo ja już mam mętlik w
głowie.
-Wierz
mi ja też.
Mam
ochotę spytać się dokładniej o co mu chodzi, ale kiedy zaczyna z wielkim
zainteresowaniem przyglądać się gotującej wodzie dokładnie wiem, że nic więcej
nie uda mi się od niego wyciągnąć.
-Gotowe.
– odzywa się po paru minutach, a ja zdaje sobie sprawę, że przez ten czas byłam
zawieszona między rzeczywistością, a snem na jawie. Czerwienie się lekko kiedy
przypominam sobie o tym, że znajduje się w umięśnionych ramionach chłopaka.
-Jak
niby mam się w tym umyć? – pytam zszokowana. – Prędzej się poparzę niż zmyję
ten cały brud.
-Wystarczy,
że wymieszamy to z chłodniejszą cieczą. Po prostu bierzesz ten garnek i powoli
polewasz się jego zawartością. Sorry nic innego chyba nie uda mi się wymyślić.
-OK. w
takim razie, kto pierwszy?
-Moja
propozycja wspólnego prysznica nadal jest aktualna. Pamiętaj, że taka okazja
może nigdy w życiu się nie powtórzyć. Poza tym o wiele łatwiej będzie nam sobie
nawzajem oczyścić ciała. – Uśmiecha się szeroko, a ja mimo, że przed tym jak
zostałam uprowadzona pewnie brzydziłabym się tego typu tekstami to teraz śmieje
się do rozpuku.
-Wiesz?
To brzmi jak tania reklama. Niestety nie przekonałeś mnie i jednak postaram się
umyć sama.
-Jak
wolisz, Madame. Woda jest już prawie gotowa.
-Cieszę
się mój wierny giermku.
-To dla
mnie zniewaga! Jam jest gwiazda jaśniejąca na tym niebie, które rozpościera się
nad nami. – Teatralnie spogląda w górę i zamykając oczy udaje, że dotyka chmur.
Bez
wątpienia takiego Harry’ego nie miałam okazji poznać wcześniej, a wielka szkoda, bo
chyba nigdy w życiu nikomu tak bardzo nie udało się mnie rozśmieszyć. Teraz
jestem bliska położenia się na podłodze. Policzki bolą mnie od śmiechu, a
powietrze coraz trudniej nabiera się do moich płuc.
-Błagam,
przestań! Daj mi w końcu tą wodę.
-Zaniosę
ją za ciebie.
Znów
zaczynam chichotać kiedy widzę jak w podskokach idzie do prowizorycznej kabiny
po drodze rozlewając odrobinę wody.
-Ostatni
dzwonek.
-Nie,
Harry! Koniec kropka. – Uśmiecham się delikatnie. – A teraz bądź tak łaskaw,
odwróć się i nie podglądaj.
-Nawet
nie pozwolisz mi popatrzeć? – pyta z miną zbitego szczeniaka i jeśli nie
chodziłoby o tak intymną sprawę za pewne zrobiłabym wszystko, aby na jego
twarzy znów pojawiły się te dwa urocze dołeczki.
-Na
zbyt dużo sobie pozwalasz. – staram się zdobyć na ostrzejszy ton, bo wiem, że
innym sposobem nie przestanie nalegać.
Zdobywam
zamierzony efekt. Zaczynam rozbierać się przed kabiną, ponieważ nie chcę
zmoczyć swoich ubrań. Cały czas uważnie obserwuje chłopaka, który siedzi
odwrócony do mnie plecami.
Wszystko
lepi się od błota dlatego zastanawiam się czy nie lepiej razem z ubraniami
wziąć kąpiel. Jednak po chwili zdaję sobie sprawy, że później będę zamarzała z
mokrą odzieżą na ciele. Składam wszystko w równiutką kosteczkę i pozbywając się
bielizny szybko wskakując za zasłonę, które nieznacznie, ale zakrywa moją
nagość.
Woda ma
idealną temperaturę, a cały brud spływa nawet bez pomocy mydła, czy gąbki.
-Wszystko
w porządku? – pyta chłopak.
-Tak,
ale nadal nie możesz się obracać.
-Musisz
wiedzieć, że w swoim środowisku uchodzę za dżentelmena.
-Tak,
oczywiście, bo każdy dżentelmen prosi, niemal zmusza kobietę do wspólnej kąpieli.
-Dobra,
nie ważne. Chciałem tylko powiedzieć, że szanuję twoja decyzję i nie mam
zamiaru cię podglądać. Choć mam wielką ochotę się odwrócić.
-Udam,
że tego nie słyszałam. – Z niewiadomych mi powodów moje serce przyśpiesza. Nie
boję się tego, że chłopak zobaczy mnie nago. Jest to coś w rodzaju
podekscytowania. Jakiś dziwny głosik w mojej głowie niemal podskakuje mówiąc,
że mu się podobam.
W jeden
z ręczników zawijam swoje mokre włosy, a następnym wycieram całe ciało.
Pośpiesznie
ubieram się, ale tym razem nie wywiercam dziury w plecach chłopaka. Ufam mu.
-I już.
– przerywam ciszę.
-Mogę
się obrócić? – pyta.
-Tak. –
mówię krótko.
Tak też
robi i nie minie ani sekunda, a w jego policzkach znów pojawiają się dołeczki,
które odejmują mu parę lat.
-Umyta
od razu lepiej wyglądasz.
-Sugerujesz,
że wcześniej tak nie wyglądałam? – staram się podnieść brew, ale wiem, ze
wychodzi mi to niezbyt zgrabnie. Robię to może dopiero drugi raz w życiu.
-Oczywiście,
że nie. Chyba masz coś na policzku. Kawałek błota.
-Gdzie?
Tutaj? – pytam przecierając prawą stronę swojej twarzy.
-Nie,
po lewo.
Dotykam
swojej skóry, ale nic nie czuję.
-Bliżej
oka. Uważaj! Powiedziałem bliżej oka, nie kazałem ci wkładać do niego palców!
Poczekaj ja to zrobię niezdaro.
-Nie
jestem niezdarą. – protestuje nadal zawzięcie szukając błota.
-Obydwoje
znamy prawdę, więc nie wypieraj się.
Znajduje
się tak bardzo blisko mnie, że czuję jego słodkawy zapach pomieszany z mułem
oraz odrobiną potu. Nie wiedziałam, że taka mieszanka może być do tego stopnia
przyjemna.
Wyciąga
rękę przed siebie i delikatnym ruchem usuwa plamkę, która znajdowała się tuż
nad moim okiem.
-Widzisz?
Już po sprawie. – mówi, a kąciki jego ust unoszą się ku górze.
Ledwo
słyszę to co ma do powiedzenia, bo widzę szmaragd jego tęczówek, który sprawia,
że całkowicie tracę połącznie z tym co mnie otacza. Liczy się tylko on, jego
dłoń na mojej twarzy i ten kolor, którego nie da się porównać do niczego
innego.
Chłopak
również spogląda prosto w moje oczy. Zostaję przyłapana na wpatrywaniu się w
niego i momentalnie moja twarz przybiera odcień płatków róż. Zakłopotana chcę
uwolnić się spod jego uroku, ale w tym samym momencie widzę jak jego oczy
jeszcze bardziej łagodnieją i choć uśmiech zniknął z jego z jego warg to
doskonale wiem co chce w tej chwili zrobić…
________________________
Hello ludziska!!!
Wakacje! Wakacje! Wakacje! ;D
Mam nadzieje, że nie będziecie się zbytnio męczyć czytając ten rozdział, bo szczerze powiedziawszy ja sama nie byłam w stanie dotrzeć do końca i od razu uprzedzam przed ewentualnymi błędami, bo jakoś dzisiaj nie mogę logicznie sklecić zdań.
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję wam za głosowanie na to opowiadanie jako Blog Miesiąca Czerwiec. Fakt, że nie udało nam się dostać na podium, ale głosów było na prawdę dużo, poza tym okropnie na duchu podniosła mnie pewna osóbka mówiąc, że niezależnie, które miejsce zajmie ten blog, to dla niej zawsze będzie najlepszy ;)
Dziękuję za wszystko! ;DDD
O ja! Tak się cieszę że im się udało dotrzec do tego miejsca, mam nadzieję że jak na razie będzie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńI Harry jest taki uroczy kiedy próbuje namówił April na kąpiel :D
Czekaam na kolejny <3
wowowo *-*!
OdpowiedzUsuńBo ooo omba myślę, że ta osóbka ma 100% rację
OdpowiedzUsuńkocham cię! !!!
Super opowiadanie !!
OdpowiedzUsuńTen rozdzial jest boski juz sie nie moge doczekac kolejnego :)
OdpowiedzUsuńNa wstepie juz przepraszam ale nwm juz jak szukac kiedys znalazlam opowiadanie o nastolatce ktora miala starsza siostre juz mezatke, w mlodosci byla fanka 1D ale nigdy nie byla na ich koncercie dlatego siostra chcr prosic juz nieistniejace One Direction by zagralo na jej urodzinach. Pod klubem nastolatka spotyka Zayna i jedzie za nim do domu.. Tyle przeczytalam i teraz nie moge znalesc tego bloga jezeli ktokolwiek wie jak sie nazywa prosze o pomoc bede ogromnie wdzieczna :*
Przepraszam za spam
Hej! Ten blog to comes-storm.blogspot.com. Mam nadzieję, że Ci pomogłam i że to zobaczysz :)
UsuńAaaaaaa! TAAAAK! NIECH SIĘ CAŁUJĄ!! DLACZEGO, OCH, DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?!
OdpowiedzUsuńPo za tym cieszę się, że udało im się schronić w tej piwnicy :)
jeju, takie cudowne:( dziękuję ci za to opowiadanie, oni są przesłodcy, chcę, żeby udało im się uciec, proszę, żeby nic im się nie stało, tamto miejsce było okropne!
OdpowiedzUsuńMaaagia!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny oby im udało sie uciec z tego cholernego lasu, polany, domu!
A
Jejku, ale ty masz talent. Ten blog jest wspaniały. Kocham twój styl pisania i pomysły. Po prostu jesteś cudowna. Nie moge się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńSuper :*
OdpowiedzUsuńKiedy następny??? Kocham <3
OdpowiedzUsuńWszystko idzie tak łatwo że aż jestem ciekawa gdzie jest haczyk? ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, co nie jest jakąś specjalną nowością, bo uwielbiam wszystko co piszesz. Żadnych błędów nie widzę, a wręcz mam wrażenie że rozwijasz się z każdym wpisem.
Mam nadzieje, że wakacje mijają Ci przyjemnie. Pozdrawiam i z niecierpliwością wyczekuje nowego rozdziału :)
awww Hazza *o* taki słodki <3 April już trochę bardziej wygadana się zrobiła :D mam nadzieję, że uda im się wrócić do domu i potem będą żyli długoooo i szczęśliwe :D czekam na kolejny i chyba cię kopne w dupę za to że przerwałaś w takim momencie ! jak mogłaś !? hahaha ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę udanych wakacji ! ;)
/Julaa xx
cudowny <3
OdpowiedzUsuńO jej. Takie słodkie. A Joe? Wspaniały człowiek :)
OdpowiedzUsuńUu będzie ostro ^^
Dziękuje
Next! ;*
Jejku jaki boski ten rozdział *,* dziękuję że dodajesz tak szybko rozdziały ;**
OdpowiedzUsuńJesteś boska, to mój ulubiony blog *,*
Ojej! Aaa znowu mam na mordce banan xD Ale tak jak osoba powyżej napisała: gdzie jest haczyk? To też się tym zainteresowałam... Ja tak bardzo chcę następny rozdział! Please help me. Ja wariuję! :D
OdpowiedzUsuńMiłych wakacji i aby dalej rozwijał się twój talent pisarski... a tak wg to mam nadzieję ujrzeć w księgarni książkę pt. "Taken" mimo, że nie wiem jak masz na imię i nazwisko ♥
Sweet Berry :>
boski :*
OdpowiedzUsuńsuper! next, next, next!
OdpowiedzUsuńMatko! Świetny <3 Będą się całować <333
OdpowiedzUsuńnawet nie zdajesz sobie sprawy jak swietnie piszesz, a ten rozdział- chyba przeszłaś samą siebie:) Nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paulina :*
Skończyć w takim momencie-nieładnie :P
OdpowiedzUsuńAaa świetny !! <33 Pewnie ją pocałuje ; * Jak ja uwielbiam twój blog :D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś?! Czy tak bardzo nas nie lubisz?! Za co?! Musiałaś w takim momencie?! Ja chce juz kolejny bo normalnie nie wytrzymam. Jak tylko skończyłam czytac ten rozdział to darłam sie w poduszkę i ze szczęścia bo mozliwe że sie pocałują i że wkurzenia bo skończyłaś w takim momencie.
OdpowiedzUsuńAle tak na powaznie. Masz ogromny talent dziewczyno! Ładnie układasz zdania przez co czyta sie to z taka lekkością. Mówie poważnie nie zmarnuj swojego talentu.
Jaki cudowny, słodziaki *.* Kocham <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Zapraszam do siebie:
http://same-mistake-again-1d.blogspot.com/
http://time-is-not-my-friend-nh-ff.blogspot.com/
Co za końcówka :D ciekawe czy dojdzie do pocałunku w następnym :p jestem bardzo ciekawa jak to wszystko bedzie dalej miedzy nimi :))
OdpowiedzUsuńJak ja kocham twoje opowiadania..*.*...a ten rozdział był jak dla mnie taki słodki..*.*....ciekawe czy się pocałują w następnym rozdziale.....oby tak....;33...dlaczego przerwałaś w takim momencie.;///*___*....aww.....kocham.....czekam na nexta...i życzę weny;33.../Kxx
OdpowiedzUsuńBoshe.. To mój ulubiony blog..
OdpowiedzUsuńNajlepszy jaki spotkalam i jest jedynym na który czekam...
Każdy rozdział jest cudowny..
Kocham cię za to że tak wspaniale piszesz..
Weny <3
Oooooo ty!
OdpowiedzUsuńW takim momencie przerywać.
ty to masz tupet :D
Kocham cię.
A rozdział jest po prostu boski.
Ale szkoda mi Joe ;(
Zniecierpliwiona czekam na next ;3 <3
taaaaaaaaaaaak <3 przeczytałam już wszystkie rozdziały! :) czekam na nexta.. boże jaki podjar *O* masakra!!! wspaniały rozdział i dnszjfgdxhfxsnfjdb <3 do następnego! pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały ! ♥ Do następnego ! xx
OdpowiedzUsuńPresze pisz nastepny rozdzial czekam i czekam. Rozdzual byl zajebisty. Takie emocje ze WOW. Czekam na nastepny
OdpowiedzUsuń...............!
Boski *.* Czekam z niecierpliwością na next'a! <3
OdpowiedzUsuń