czwartek, 3 lipca 2014

21



-Idziemy dalej? – pytam szeptem, bo doskonale wiem, że lepiej nie zwracać na siebie zbędnej uwagi.
-Tak. – Kiwa potwierdzająco głową.
Już po paru minutach mimo zapewnień Harry’ego, że lepiej będzie jeśli to on pierwszy wyjdzie spod konara znajduje się na wolnej przestrzeni i zaskakująco szybko zdaje sobie sprawę z tego, że jestem doskonale widoczna dla wszystkich w promieniu prawie kilometra. Dzięki bogu, że drzewa rosną na tyle gęsto, aby to było utrudnione.
Kiedy obok mnie staje chłopak czuję się spokojniejsza.
-Daleko jeszcze?
-Nie mam pojęcia. – odpowiada. Przelotnie spogląda na mapę, a później kompas.-Przynajmniej idziemy we właściwym kierunku.
-Jak myślisz dużo ich tu jest?
-Jestem niemal pewien, że około setki. Nie musimy już uciekać, ale i tak lepiej jeśli jak najszybciej znajdziemy się w domku. Okropnie byłoby gdyby okazało się, że w środku już ktoś jest. Jak na razie nie mam pojęcia co mielibyśmy wtedy zrobić.
Widzę jak unosi rękę i z czoła odgarnia parę mokrych kosmyków. Nie wiem dlaczego, ale właśnie ten gest najbardziej mi się z nim kojarzy.
-Ruszamy. – Wydaje komendę, a ja przystosowuje się do niej.
~*~
                ***Harry***
                Z każdym naszym krokiem las staje się coraz rzadszy. Po pewnym czasie drzewa pojawiają się jedynie sporadycznie, ale nie to jest ważne. Centrum niewielkiej polany zajmuje stary dom wykonany z drewna, które dzięki wilgoci przybrało ciemniejszą barwę. Wielkim zdziwieniem dla mnie jest to, że ta budowla stoi jeszcze w miejscu. Fakt, że człowiek nie jest w stanie dotrzeć tutaj i ją zniszczyć, ale siły przyrody jak najbardziej.
                Cieszę się z tego, że pod nim znajduje się piwnica, bo w innym przypadku marna to byłaby kryjówka. Wszystkie okna są powybijane, dach przypomina sitko, a jedna z większych ścian całkowicie zawalona przez co wcale nie trzeba używać drzwi, aby dostać się do środka.
                Widzę jak dziewczyna obok mnie robi krok do przodu. Szybko łapię ją w talii. Nie mogę pozwolić jej na bieg. Doskonale wiem, że jest podekscytowana tym, że udało nam się tu dotrzeć, ale to nie zmienia faktu, że nadal musimy być bardzo ostrożni.
                -Czekaj. Tam może ktoś być.
                Kiwa potwierdzająco głową, ale i tak czekam chwilę zanim puszczę ją. Oczywiście, że jej ufam. Ona wie, że jestem bardziej zorganizowany i myślę trzeźwiej od niej. Chodzi o to, że nadal nie mogę uwierzyć, że istnieją jeszcze takie drobne istotki. Fakt, że wynika to też z tego jakie warunki musieliśmy znosić przez ostatnie parę miesięcy, ale jej wzrost mówi sam za siebie.
                Biorę do ręki sporych rozmiarów kamień i rzucam nim w kierunku okna. Precyzyjnie trafiam w sam środek. Jestem z siebie zadowolony, bo nie chciałbym, aby ktokolwiek tym bardziej April zobaczyła moją porażkę. Teraz jedynie widzę jak spogląda we mnie z podziwem sama pewnie nie dałaby rady dorzucić kamień nawet do połowy polany.
                Ze środka wylatuje parę ptaków. Biorę następny kamień, ale po odczekaniu paru minut zdaje sobie sprawę, że w środku nie ma już więcej żywych zwierząt.
                -Bałeś się małych ptaszków? – pyta brunetka rozweselonym głosem. Doskonale wie, że inne istoty napawały mnie większym strachem. Nie mówię nic jedynie przelotnie na nią spoglądam i lekko się uśmiecham.
                Idę przed siebie, a kiedy po paru minutach dziewczyna nie pojawia się obok mnie obracam się z szybciej bijącym sercem. Na szczęście stoi w tym samym miejscu i wpatruje się we mnie.
                -No dalej na co czekasz? Chyba nie chcesz, aby znów jakieś ptaki zajęły naszą miejscówkę. – Wiem, że mówię to odrobinę za głośno, ale kiedy kąciki ust dziewczyny podnoszą się ku górze, a ona wesołym krokiem podbiega do mnie wiem, że było warto.
~*~
                Ostatni raz rozglądam się wokół. Nie mogę sobie pozwolić na choćby chwilę nieuwagi. Myśl o tym, że w każdej chwili ktoś może nas znaleźć i znów wpakować w to piekło, albo co wydaje mi się być lepszą perspektywą po prostu zabić, sprawia, że dbam o każdy szczegół.
                Poza tym nie mogę zawieść ani JEJ, ani JEGO.
                Choć nie przepadałem za tym gościem to jednak mam do niego szacunek. Wcale nie musiał pomagać dziewczynie, a co dopiero mówić o poświęcaniu własnego życia.
                Środek to istna ruina. Widać, że od dobrych parędziesiąt dobrych lat nikt tutaj nie mieszka. Podłoga to istne przedłużenie podłoża lasu. Znajduje się na niej mech, gałęzie i odchodzi zwierząt, które chroniąc się przed zimnem zrobiły sobie tutaj legowisko. Na wprost drzwi znajduje się niewielkich rozmiarów kominek, który już od dawna nie był używany. Z prawej strony znajduje się coś co pewnie wcześniej pełniło funkcję kuchni. Dębowy, solidny i dość dużych rozmiarów stół zajmuje większość pomieszczenia i ma się nieźle. Idąc w przeciwnym kierunku znajduje zarwane łóżko dla tylko jednej osoby. Najwyraźniej człowiek mieszkający tutaj był samotnikiem. Zresztą kto o zdrowych zmysłach samowolnie mógłby tutaj zamieszkać.
                Nie rozglądam się dłużej, bo wiem, że niepotrzebnie tracę czas. Jeszcze raz pośpiesznie rejestruje ułożenie poszczególnych rzeczy, które może przydać nam się w czasie ucieczki.
                Podchodzę do niepozornej półki z książkami, których kartki zapewne posklejane są od wilgoci i brudu. Większość z nich nadaje się jedynie do wrzucenia w pobliski kominek.
                -April? – pytam zaniepokojony, kiedy po paru minutach przestaje słyszeć jej kroki za sobą.
                -Tutaj. – odpowiada spokojnie przyglądając się jakiemuś obrazowi w drugim końcu pomieszczenia. Oddycham z ulgą.
                -Masz się trzymać mnie! Zrozumiano!? – ton mojego głosu jest odrobinę za ostry, ale wiem, że tylko w ten sposób moje słowa dotrą do niej w odpowiedni sposób.
                -Tak. – mówi spoglądając  na mnie z lękiem w oczach, który za wszelką cenę stara się ukryć. Nieraz spotykały mnie takie sytuacje, ale choć bardzo chciałem nie potrafiłem powiedzieć przepraszam lub w inny sposób załagodzić napiętą sytuację. Tak samo jest tym razem. Zaciskam szczękę i odwracam się do niej plecami.
                Zaczynam z całej siły szarpać regał, ale nie chcę on drgnąć ani o milimetr. Czuję się jak w jednym z tych głupich filmów, w których ktoś przypadkiem opiera się o regał z książkami, a on ustępuje i cudownym sposobem zbiegowie znajdują schronienie.
                Jestem na tyle durny, że uwierzyłem Joe’mu. Pewnie później miał ze mnie niezły ubaw, ale co też takiego mamy teraz zrobić? Przecież nie możemy zostać w tym miejscu. Nie dość, że zagrażają nam dzikie zwierzęta, nasi oprawcy bez problemu mogą nas znaleźć to jeszcze zamarzniemy tutaj.
                -Co się dzieje? – Słyszę niepewność w jej głosie. Zapewne zastanawiała się czy dobrym pomysłem jest odezwanie się do mnie.
                -Joe mówił, że jeśli przesuniemy ten regał to pod spodem znajdziemy przejście po piwnicy. Tyle tylko, że potrzeba nam chyba tira, aby przesunąć to cholerstwo! – Podnosi mi się ciśnienie i nie dbając o to, że nie powinienem zaczynam krzyczeć i obdarowywać przedmiot kopniakami. Kiedy słyszę jakiś dziwny szmer momentalnie milknę.
                -Wspaniale! Tyle starań poszło na marne, bo pan gwiazda musiał się wyżyć! – odzywa się we mnie mój wewnętrzny głos. Staram się nie zwracać uwagi na to, że nazywa mnie prawie tak samo jak chłopacy, którzy mieli dość tego, że stałem się nadzwyczaj pewien siebie.
                Gorączkowo rozglądam się za miejscem, w którym moglibyśmy się schować. Nie ma mowy o tym aby się poddać. Nawet teraz kiedy nasze szanse na przetrwanie niebezpiecznie zmalały.
                -Harry, patrz. – Nawet w takim momencie ciarki przechodzą po całym moim ciele kiedy słyszę w jaki sposób wypowiada moje imię.
                Odwracam się w jej stronę zdziwiony, ale ona jak zahipnotyzowana wpatruje się w jeden punkt przede mną. Spoglądam w tym samym kierunku i widzę, że regał stoi parę metrów dalej, a przede mną znajduje się sporych rozmiarów dziura. Mam ochotę znów krzyczeć, ale tym razem ze szczęścia.

                  ***April***

                 Po paru minutach Harry znika w ciemnej jamie. Uparł się, że musi najpierw sprawdzić czy wszystko w porządku, ale ja najchętniej bez zastanowienia weszłabym tam od razu. Zrobiłabym naprawdę bardzo wiele po to tylko, aby znaleźć się pod powierzchnią ziemi gdzie będę o wiele bardziej bezpieczna niż jestem teraz.
                -Mogę wejść?- pytam zniecierpliwionym głosem.
                -Poczekaj. Tutaj musi być gdzieś światło. – Mimo, że jego głos dochodzi z oddali to doskonale rozumie każde jego słowo. – O mam. – Po chwili otwór, który wcześniej napawał mnie lękiem rozświetla się, a ja widzę drabinę opartą o bok. –Niesamowite! – wykrzykuje chłopak.
                -Mogę już zejść? – pytam podekscytowana.
                -Tak. Musisz to zobaczyć!
                Jeszcze raz rozglądam się wokół, czy aby na pewno nikt nie obserwuje tego, że chowamy się w naszej kryjówce i stawiam stopę na drabinie.
                -Harry. Możesz mnie asekurować? To się trochę chwieję.
                Słyszę cichy stukot jego butów. Od razu trochę spokojniejsza robię krok za krokiem. Ręce niemiłosiernie mi drżą, ale jakimś cudem udaje mi się dotrzeć na sam dół.
                -Popatrz tylko.
                Odwracam się i to co widzę wprawia mnie w osłupienie.
                Całe pomieszczenie jest wykonane z betonu przez co wnioskuje, że zostało zrobione parędziesiąt lat później niż dom. Kiedy zaciągam się powietrzem od razu czuję unoszącą się tutaj wilgoć, ale to nie zmienia faktu, że jest tu o wiele bardziej przytulnie niż w naszej byłej celi.
                W rogu widzę dość sporawych rozmiarów materac, a na nim dwa ręczniki oraz parę grubych koców. Uświadamiam sobie jak przyjemnie byłoby okryć się jednym z nich i jak na zawołanie zaczynam drżeć.
                Po przeciwnej stronie zauważam coś na wzór prysznica, ale nawet nie zaglądając tam wiem, że to jedynie zasłonki, a w środku nie znajdziemy kranu z bieżącą wodą.
                Dokładnie naprzeciwko nas widzę małą kuchenkę gazową z garnkiem. Obok nich znajdują się trzy beczki, których zawartość jest dla mnie tajemnicą.
                Harry chyba myśli o tym samym co ja, bo w podchodzi do nich i zagląda do środka.
                -Woda! Boże ten gościu pomyślał o wszystkim! – wykrzykuje z rozszerzonymi z podniecenia oczami.
                Nie wiem jakim cudem wcześniej nie zauważyłam śnieżnobiałej koperty znajdującej się na blacie.
               
                  Jeśli to czytacie to plan się udało. Bardzo możliwe, że ja już nie żyję. Musicie wiedzieć, że zrobiłem wszystko aby wam pomóc. Stopniowo sprowadzałem wszystkie produkty potrzebne do przeżycia na kilka dni. Później wszystko ucichnie, a wy będziecie mogli się wymknąć.
                Harry kieruj się według wskazówek, które wam dałem. Tylko w ten sposób uda wam się dotrzeć do drogi.
                Życzę wam powodzenia. Jeśli przeżyłem być może jeszcze kiedyś się spotkamy? Co wy na to?
Joe
                Zauważam, że płaczę dopiero wtedy kiedy mokra plamka pojawia się na papierze.
                W tym samym momencie Harry delikatnie jak muśnięci skrzydeł motyla oplata mnie w talii. Opiera swoją twarz na moim ramieniu.
                -Na pewno cieszy się, że udało nam się tutaj dostać. – szepcze łagodnym tonem z lekką chrypką.  – Nie musisz płakać. Zrobił to czego chciał.
                -Ale ja prawie nic o nim nie wiem. Zrobił dla nas tak wiele, a ja nawet nie miałam okazji, aby w jakiś sposób mu się odwdzięczyć.
                -Najwyraźniej tak miało być, ale popatrz na to z innej strony. Dałaś mu szansę na to, aby pod koniec swojego życia mógł zrobić coś naprawdę dobrego. Może tam gdzie teraz się znajduje to zostanie docenione.
                -Ale on był taki młody.
                -Co z tego skoro cały czas związany był z nimi. Jestem niemal pewien, że wyrzuty sumienia niszczyły go, a on sam w ogóle nie korzystał z życia.
                -Masz rację. – Spoglądam na niego. – Dziękuję. – Szepczę uśmiechając się szeroko. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko mnie się znajduję. Odrobinę za długo jak na mój gust wpatruje się w moje oczy. Niespodziewanie rozplata swoje dłonie, które spoczywały w mojej talii.
                -Chyba czas się umyć. Jesteś cała w błocie. – stwierdza przyglądając mi się z udawaną odrazą.
                -Odezwał się pan czyścioszek. Wyglądasz gorzej ode mnie.
                -To jak. Ty i ja. Jeden prysznic? – Mruga do mnie okiem.
                -Ty świntuchu! Nie ma mowy o czymś takim! – mówię uśmiechając się szeroko. Doskonale wiem, że tylko się ze mną przekomarza.
                -Wiesz, że miliony dziewczyn w tej chwili zrobiłoby wszystko, włącznie z zabójstwem ciebie, aby tylko dostać taką propozycję? Jestem pewien, że większość od razu zgodziłaby się.
                -Ale ja nie jestem taka jak te dziewczyny. Zapomniałeś już?
                -Oczywiście, że nie, ale daje ci moment na zastanowienie. Kiedy będziemy już w domu będziesz mnie o to błagać, a wtedy nie wiem czy będę miał na to ochotę.
                -No tak. Zapomniałam, że pan gwiazda ma bardziej zmienny humor niż pogoda. Wierz mi nigdy nawet nie pomyślę o wspólnej kąpieli, a co dopiero mówić o błaganiu.
                -Zobaczymy za parę miesięcy.
                -Widzę, że jesteś niesamowicie pewien tego, że wydostaniemy się stąd i po drodze nikt na nas nie wpadnie.
                -Powiem tak: najgorsze jest już za nami.
                W międzyczasie udało mu się wlać wody do rondla.
                -Jak zamknąłeś ten otwór? – pytam zdziwiona. Byłam czymś tak bardzo zajęta, że nawet nie wiem kiedy to zrobił.
                -Na ścianie jest mały przycisk. Taki sam jak na półce. Nie wiem jak ten facet to zrobił, ale żałuje, że wcześniej go nie doceniałem.
                -To prawda był niesamowity. – Czuję jak moja broda zaczyna się trząść zwiastując kolejną falę płaczu.
                -Oj przestań już. Powinnaś tutaj skakać ze szczęścia. Udało nam się i być może niedługo damy wrócić do normalnego życia.
                -Tak, wiem, ale to wszystko będzie się działo już bez niego.
                -Masz mnie czy to ci nie wystarczy? – pyta splatając ręce na piersi i przyglądając mi się groźnie marszczy brwi. Mój humor diametralnie poprawia się. Zaczynam się śmiać.
                -Udało ci się. – mówię po tym jak się uspokajam. – Mówiąc poważnie jak dziś pamiętam jak mówiłeś, że jeśli tylko będziesz miał okazję to uciekniesz beze mnie, a teraz mówisz, że po tym wszystkim nadal będziemy utrzymywać kontakty? Styles zastanów się poważnie, bo ja już mam mętlik w głowie.
                -Wierz mi ja też.
                Mam ochotę spytać się dokładniej o co mu chodzi, ale kiedy zaczyna z wielkim zainteresowaniem przyglądać się gotującej wodzie dokładnie wiem, że nic więcej nie uda mi się od niego wyciągnąć.
                -Gotowe. – odzywa się po paru minutach, a ja zdaje sobie sprawę, że przez ten czas byłam zawieszona między rzeczywistością, a snem na jawie. Czerwienie się lekko kiedy przypominam sobie o tym, że znajduje się w umięśnionych ramionach chłopaka.
                -Jak niby mam się w tym umyć? – pytam zszokowana. – Prędzej się poparzę niż zmyję ten cały brud.
                -Wystarczy, że wymieszamy to z chłodniejszą cieczą. Po prostu bierzesz ten garnek i powoli polewasz się jego zawartością. Sorry nic innego chyba nie uda mi się wymyślić.
                -OK. w takim razie, kto pierwszy?
                -Moja propozycja wspólnego prysznica nadal jest aktualna. Pamiętaj, że taka okazja może nigdy w życiu się nie powtórzyć. Poza tym o wiele łatwiej będzie nam sobie nawzajem oczyścić ciała. – Uśmiecha się szeroko, a ja mimo, że przed tym jak zostałam uprowadzona pewnie brzydziłabym się tego typu tekstami to teraz śmieje się do rozpuku.
                -Wiesz? To brzmi jak tania reklama. Niestety nie przekonałeś mnie i jednak postaram się umyć sama.
                -Jak wolisz, Madame. Woda jest już prawie gotowa.
                -Cieszę się mój wierny giermku.
                -To dla mnie zniewaga! Jam jest gwiazda jaśniejąca na tym niebie, które rozpościera się nad nami. – Teatralnie spogląda w górę i zamykając oczy udaje, że dotyka chmur.
                Bez wątpienia takiego Harry’ego nie miałam okazji poznać wcześniej, a wielka szkoda, bo chyba nigdy w życiu nikomu tak bardzo nie udało się mnie rozśmieszyć. Teraz jestem bliska położenia się na podłodze. Policzki bolą mnie od śmiechu, a powietrze coraz trudniej nabiera się do moich płuc.
                -Błagam, przestań! Daj mi w końcu tą wodę.
                -Zaniosę ją za ciebie.
                Znów zaczynam chichotać kiedy widzę jak w podskokach idzie do prowizorycznej kabiny po drodze rozlewając odrobinę wody.
                -Ostatni dzwonek.
                -Nie, Harry! Koniec kropka. – Uśmiecham się delikatnie. – A teraz bądź tak łaskaw, odwróć się i nie podglądaj.
                -Nawet nie pozwolisz mi popatrzeć? – pyta z miną zbitego szczeniaka i jeśli nie chodziłoby o tak intymną sprawę za pewne zrobiłabym wszystko, aby na jego twarzy znów pojawiły się te dwa urocze dołeczki.
                -Na zbyt dużo sobie pozwalasz. – staram się zdobyć na ostrzejszy ton, bo wiem, że innym sposobem nie przestanie nalegać.
                Zdobywam zamierzony efekt. Zaczynam rozbierać się przed kabiną, ponieważ nie chcę zmoczyć swoich ubrań. Cały czas uważnie obserwuje chłopaka, który siedzi odwrócony do mnie plecami.
                Wszystko lepi się od błota dlatego zastanawiam się czy nie lepiej razem z ubraniami wziąć kąpiel. Jednak po chwili zdaję sobie sprawy, że później będę zamarzała z mokrą odzieżą na ciele. Składam wszystko w równiutką kosteczkę i pozbywając się bielizny szybko wskakując za zasłonę, które nieznacznie, ale zakrywa moją nagość.
                Woda ma idealną temperaturę, a cały brud spływa nawet bez pomocy mydła, czy gąbki.
                -Wszystko w porządku? – pyta chłopak.
                -Tak, ale nadal nie możesz się obracać.
                -Musisz wiedzieć, że w swoim środowisku uchodzę za dżentelmena.
                -Tak, oczywiście, bo każdy dżentelmen prosi, niemal zmusza kobietę do wspólnej kąpieli.
                -Dobra, nie ważne. Chciałem tylko powiedzieć, że szanuję twoja decyzję i nie mam zamiaru cię podglądać. Choć mam wielką ochotę się odwrócić.
                -Udam, że tego nie słyszałam. – Z niewiadomych mi powodów moje serce przyśpiesza. Nie boję się tego, że chłopak zobaczy mnie nago. Jest to coś w rodzaju podekscytowania. Jakiś dziwny głosik w mojej głowie niemal podskakuje mówiąc, że mu się podobam.
                W jeden z ręczników zawijam swoje mokre włosy, a następnym wycieram całe ciało.
                Pośpiesznie ubieram się, ale tym razem nie wywiercam dziury w plecach chłopaka. Ufam mu.
                -I już. – przerywam ciszę. 
                -Mogę się obrócić? – pyta.
                -Tak. – mówię krótko.
                Tak też robi i nie minie ani sekunda, a w jego policzkach znów pojawiają się dołeczki, które odejmują mu parę lat.
                -Umyta od razu lepiej wyglądasz.
                -Sugerujesz, że wcześniej tak nie wyglądałam? – staram się podnieść brew, ale wiem, ze wychodzi mi to niezbyt zgrabnie. Robię to może dopiero drugi raz w życiu.
                -Oczywiście, że nie. Chyba masz coś na policzku. Kawałek błota.
                -Gdzie? Tutaj? – pytam przecierając prawą stronę swojej twarzy.
                -Nie, po lewo.
                Dotykam swojej skóry, ale nic nie czuję.
                -Bliżej oka. Uważaj! Powiedziałem bliżej oka, nie kazałem ci wkładać do niego palców! Poczekaj ja to zrobię niezdaro.
                -Nie jestem niezdarą. – protestuje nadal zawzięcie szukając błota.
                -Obydwoje znamy prawdę, więc nie wypieraj się.
                Znajduje się tak bardzo blisko mnie, że czuję jego słodkawy zapach pomieszany z mułem oraz odrobiną potu. Nie wiedziałam, że taka mieszanka może być do tego stopnia przyjemna.
                Wyciąga rękę przed siebie i delikatnym ruchem usuwa plamkę, która znajdowała się tuż nad moim okiem.
                -Widzisz? Już po sprawie. – mówi, a kąciki jego ust unoszą się ku górze.
                Ledwo słyszę to co ma do powiedzenia, bo widzę szmaragd jego tęczówek, który sprawia, że całkowicie tracę połącznie z tym co mnie otacza. Liczy się tylko on, jego dłoń na mojej twarzy i ten kolor, którego nie da się porównać do niczego innego. 
                Chłopak również spogląda prosto w moje oczy. Zostaję przyłapana na wpatrywaniu się w niego i momentalnie moja twarz przybiera odcień płatków róż. Zakłopotana chcę uwolnić się spod jego uroku, ale w tym samym momencie widzę jak jego oczy jeszcze bardziej łagodnieją i choć uśmiech zniknął z jego z jego warg to doskonale wiem co chce w tej chwili zrobić… 
________________________
Hello ludziska!!!
Wakacje! Wakacje! Wakacje! ;D

Mam nadzieje, że nie będziecie się zbytnio męczyć czytając ten rozdział, bo szczerze powiedziawszy ja sama nie byłam w stanie dotrzeć do końca i od razu uprzedzam przed ewentualnymi błędami, bo jakoś dzisiaj nie mogę logicznie sklecić zdań. 

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję wam za głosowanie na to opowiadanie jako Blog Miesiąca Czerwiec. Fakt, że nie udało nam się dostać na podium, ale głosów było na prawdę dużo, poza tym okropnie na duchu podniosła mnie pewna osóbka mówiąc, że niezależnie, które miejsce zajmie ten blog, to dla niej zawsze będzie najlepszy ;)

Dziękuję za wszystko! ;DDD

34 komentarze:

  1. O ja! Tak się cieszę że im się udało dotrzec do tego miejsca, mam nadzieję że jak na razie będzie dobrze ;)
    I Harry jest taki uroczy kiedy próbuje namówił April na kąpiel :D
    Czekaam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo ooo omba myślę, że ta osóbka ma 100% rację
    kocham cię! !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdzial jest boski juz sie nie moge doczekac kolejnego :)

    Na wstepie juz przepraszam ale nwm juz jak szukac kiedys znalazlam opowiadanie o nastolatce ktora miala starsza siostre juz mezatke, w mlodosci byla fanka 1D ale nigdy nie byla na ich koncercie dlatego siostra chcr prosic juz nieistniejace One Direction by zagralo na jej urodzinach. Pod klubem nastolatka spotyka Zayna i jedzie za nim do domu.. Tyle przeczytalam i teraz nie moge znalesc tego bloga jezeli ktokolwiek wie jak sie nazywa prosze o pomoc bede ogromnie wdzieczna :*

    Przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Ten blog to comes-storm.blogspot.com. Mam nadzieję, że Ci pomogłam i że to zobaczysz :)

      Usuń
  5. Aaaaaaa! TAAAAK! NIECH SIĘ CAŁUJĄ!! DLACZEGO, OCH, DLACZEGO SKOŃCZYŁAŚ W TAKIM MOMENCIE?!
    Po za tym cieszę się, że udało im się schronić w tej piwnicy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju, takie cudowne:( dziękuję ci za to opowiadanie, oni są przesłodcy, chcę, żeby udało im się uciec, proszę, żeby nic im się nie stało, tamto miejsce było okropne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Maaagia!
    Czekam na kolejny oby im udało sie uciec z tego cholernego lasu, polany, domu!
    A

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, ale ty masz talent. Ten blog jest wspaniały. Kocham twój styl pisania i pomysły. Po prostu jesteś cudowna. Nie moge się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny??? Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystko idzie tak łatwo że aż jestem ciekawa gdzie jest haczyk? ;)
    Rozdział bardzo mi się podobał, co nie jest jakąś specjalną nowością, bo uwielbiam wszystko co piszesz. Żadnych błędów nie widzę, a wręcz mam wrażenie że rozwijasz się z każdym wpisem.
    Mam nadzieje, że wakacje mijają Ci przyjemnie. Pozdrawiam i z niecierpliwością wyczekuje nowego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  11. awww Hazza *o* taki słodki <3 April już trochę bardziej wygadana się zrobiła :D mam nadzieję, że uda im się wrócić do domu i potem będą żyli długoooo i szczęśliwe :D czekam na kolejny i chyba cię kopne w dupę za to że przerwałaś w takim momencie ! jak mogłaś !? hahaha ;D
    Pozdrawiam i życzę udanych wakacji ! ;)
    /Julaa xx

    OdpowiedzUsuń
  12. O jej. Takie słodkie. A Joe? Wspaniały człowiek :)
    Uu będzie ostro ^^
    Dziękuje
    Next! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku jaki boski ten rozdział *,* dziękuję że dodajesz tak szybko rozdziały ;**
    Jesteś boska, to mój ulubiony blog *,*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej! Aaa znowu mam na mordce banan xD Ale tak jak osoba powyżej napisała: gdzie jest haczyk? To też się tym zainteresowałam... Ja tak bardzo chcę następny rozdział! Please help me. Ja wariuję! :D
    Miłych wakacji i aby dalej rozwijał się twój talent pisarski... a tak wg to mam nadzieję ujrzeć w księgarni książkę pt. "Taken" mimo, że nie wiem jak masz na imię i nazwisko ♥
    Sweet Berry :>

    OdpowiedzUsuń
  15. Matko! Świetny <3 Będą się całować <333

    OdpowiedzUsuń
  16. nawet nie zdajesz sobie sprawy jak swietnie piszesz, a ten rozdział- chyba przeszłaś samą siebie:) Nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału:)
    Pozdrawiam Paulina :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Skończyć w takim momencie-nieładnie :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Aaa świetny !! <33 Pewnie ją pocałuje ; * Jak ja uwielbiam twój blog :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak mogłaś?! Czy tak bardzo nas nie lubisz?! Za co?! Musiałaś w takim momencie?! Ja chce juz kolejny bo normalnie nie wytrzymam. Jak tylko skończyłam czytac ten rozdział to darłam sie w poduszkę i ze szczęścia bo mozliwe że sie pocałują i że wkurzenia bo skończyłaś w takim momencie.
    Ale tak na powaznie. Masz ogromny talent dziewczyno! Ładnie układasz zdania przez co czyta sie to z taka lekkością. Mówie poważnie nie zmarnuj swojego talentu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jaki cudowny, słodziaki *.* Kocham <3
    Czekam na następny :)

    Zapraszam do siebie:
    http://same-mistake-again-1d.blogspot.com/
    http://time-is-not-my-friend-nh-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Co za końcówka :D ciekawe czy dojdzie do pocałunku w następnym :p jestem bardzo ciekawa jak to wszystko bedzie dalej miedzy nimi :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak ja kocham twoje opowiadania..*.*...a ten rozdział był jak dla mnie taki słodki..*.*....ciekawe czy się pocałują w następnym rozdziale.....oby tak....;33...dlaczego przerwałaś w takim momencie.;///*___*....aww.....kocham.....czekam na nexta...i życzę weny;33.../Kxx

    OdpowiedzUsuń
  23. Boshe.. To mój ulubiony blog..
    Najlepszy jaki spotkalam i jest jedynym na który czekam...
    Każdy rozdział jest cudowny..
    Kocham cię za to że tak wspaniale piszesz..
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Oooooo ty!
    W takim momencie przerywać.
    ty to masz tupet :D
    Kocham cię.
    A rozdział jest po prostu boski.
    Ale szkoda mi Joe ;(
    Zniecierpliwiona czekam na next ;3 <3

    OdpowiedzUsuń
  25. taaaaaaaaaaaak <3 przeczytałam już wszystkie rozdziały! :) czekam na nexta.. boże jaki podjar *O* masakra!!! wspaniały rozdział i dnszjfgdxhfxsnfjdb <3 do następnego! pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  26. Rozdział wspaniały ! ♥ Do następnego ! xx

    OdpowiedzUsuń
  27. Presze pisz nastepny rozdzial czekam i czekam. Rozdzual byl zajebisty. Takie emocje ze WOW. Czekam na nastepny
    ...............!

    OdpowiedzUsuń
  28. Boski *.* Czekam z niecierpliwością na next'a! <3

    OdpowiedzUsuń