Myślałam, że po przekroczeniu tych murów wszystko pójdzie
już łatwo. Spodziewałam się, że mogą spotkać nas pewne nieudogodnienia, ale
nawet przez myśl nie przeszło mi to, że któreś z nas może zostać ranne.
Czuję
jakby mój mózg przestał współpracować z koniczynami. Wiem, że powinnam uciekać.
To moja jedyna szansa.
Nie
potrafię tego zrobić.
Nie
teraz kiedy przed sobą widzę wykrwawiającego się na śmierć człowieka, który
wcale nie jest mi obojętny. Mimo, że popełnił w swoim życiu wiele błędów to
jeszcze nie dawno tak samo jak ja cierpiał w zamknięciu. To, że był jednym z
członków tego okrutnego stowarzyszenia wcale nie było jego wyborem. Nie był
niczego winien i nie zasługiwał na śmierć.
-April!!!
– słyszę ponownie krzyk Harry’ego.
Padam
na kolana. Dotykam jego bladego policzka. Widzę jak jego ciało drży, albo z
zimna, albo z bólu. Spogląda na mnie błękitnymi oczami, które przepełnione są
strachem. Tak samo jak ja nie spodziewał się tej sytuacji. Słyszę cichy jęk
wydobywający się z jego ust, a do moich oczu napływają łzy. Mam ochotę
krzyczeć, że on cierpi i potrzebuje pomocy, ale wiem, że nikt mnie nie
posłucha. Spoglądam w trochę niżej i widzę jego biały t-shirt jest niemal cały
nasiąknięty krwią. Wszystko wydaje się mieć centrum niemal na środku jego brzucha.
Mimo tego, że moja dłoń okropnie drży to przytykam ją do rany. Słyszę następny
jęk chłopaka, ale wiem, że przez wykrwawienie może umrzeć najszybciej. To jest
jedyne co mogę dla niego zrobić.
-Przepraszam
Joe. – szepcze, ale chłopak i tak mnie rozumie, bo mruga porozumiewawczo
powiekami. Nie jest nawet w stanie mówić. – Jestem ci tak okropnie wdzięczna za
to co dla nas zrobiłeś. Choć pewnie teraz mi się nie uda to dałeś mi nadzieję.
To jest najważniejsze.
-Ohhh…
Jakie poematy ja tu słyszę! – wykrzykuje Eliott. Byłam tak zajęta rannym
chłopakiem, że całkowicie zapomniałam o jego obecności tutaj. W ogóle na niego
nie spoglądam. Brzydzę się nim.
W
pewnym momencie łapie mnie mocno za ramiona przez co z moich ust wydobywa się
syk bólu. Szarpie mnie do góry tak, że wstaje na równe nogi. W życiu nie
pomyślałabym, że w jego drobnym ciele drzemie taka siła.
-Zostaw
mnie! Przecież muszę zatamować ranę!
-Doskonale
wiemy, że za parę minut będzie po wszystkim. Żeby przeżył musiałbym wezwać
karetkę, a tego nie zrobię. Po pierwsze zdradziłbym nasze położeni, a
po drugie jakoś szczególnie nie zależy mi na jego życiu. Od początku miałem go
na oku. Nie wierzyłem, że przeżywając to co wy będzie w stanie zamykać ludzi.
Czułem, że wytrzyma to tylko na jakiś czas.
-Ty
potworze! Puszczaj! – krzyczę próbując uwolnić się z jego uścisku.
-Po co
się tak szarpiesz przecież twój chłopak pomoże ci, prawda? – Momentalnie
zamieram.
Gdzie
jest Harry?
Spoglądam
w kierunku gdzie widziałam go ostatnio. Chłopak stoi nadal w tym samym miejscu.
Widzę jedynie jego szybko unoszącą się klatkę piersiową. Natomiast on sam stoi
jak słup soli. Jest oniemiały.
-Albo
jednak nie. – Śmieje się rudowłosy. – Uciekaj Harry póki możesz. Zanim pojawi
się reszta będziesz już parę kilometrów dalej!
Moje
serce zaczyna bić jak oszalałe. Czekam na to co zrobi chłopak.
Mam
wrażenie, że umieram, a po moich policzkach płyną łzy.
Nawet
na mnie nie spogląda. Odwraca się na pięcie i biegnie w kierunku lasu. Zagłębia
się w nim coraz bardziej, a po paru minutach w ogóle go już nie widzę.
Nie
powinnam spodziewać się niczego innego. Chłopak od początku naszej znajomości
przejmował się tylko i wyłącznie swoim losem. Sam mówił, że jeśli tylko uda mu
się uciec to zrobi to, nawet gdyby oznaczałoby to, że ja mam zostać. Fakt, że
jeszcze niedawno mówił, że tego nie zrobi, ale najwyraźniej sytuacja się
zmieniła.
W tym
momencie wiem, co prawie wszystkie bohaterki moich ulubionych książek czują w
czasie ogromnego zawodu. Uczucia złamanego serca nie da się tak po prostu
opisać.
-Nie
płacz dziewczynko. Powinnaś od początku wiedzieć, że ten chłopak wcale nie jest
dla ciebie odpowiedni.
-Nie
jesteś moim ojcem, aby mówić mi, który chłopak jest dla mnie odpowiedni! –
wykrzykuję.
-Ale
mimo wszystko powinnaś się cieszyć, że odszedł.
Jego
słowa sprawiają, że jakaś niewidzialna blokada w moim umyślę rozbija się na
miliony kawałeczków, które zahaczają o niektóre obszary mojej głowy sprawiając,
że wszystkie uczucia zaczynają się we mnie kotłować, aż w końcu dopada mnie
dzika furia, która niemal cała skierowana jest na Harry’ego.
Za to,
że jest tak arogancki.
Za to,
że nie dotrzymał słowa.
Za to,
że miałam go za przyjaciela.
Za to,
że zostawił mnie samą.
Przestaję
się kontrolować. Szarpię się z taką siłą, że udaje mi się uwolnić. Przez chwilę
okładam zdezorientowanego mężczyznę pięściami po czym on mocno łapie moje
nadgarstki i wykręca je tak, że zaczynam wyć z bólu. Potem w mgnieniu oka jego
pięć pojawia się na mojej twarzy. Uderzenie jest na tyle mocne, że bezsilnie
zaczynam opadać w dół. Ostatnie co widzę to zarys ciała Joe’go, które leży bez
ruchu. Na pewno już umarł, a mnie nie było przy nim!
~*~
Jeszcze zanim otworzę oczy
przypominam sobie, że wcale nie jestem w cieplutkim łóżeczku. Czuję coś
szorstkiego pod moim prawym policzkiem. Uchylam powoli powieki i widzę, że
nadal znajduję się w tym samym miejscu. Jedynie Księżyc świeci odrobinę mocniej
przez co niestety mogę dojrzeć kałużę krwi wokół Joe’go. Znów ogarnia mnie
złość. Najchętniej wstałabym na równe nogi i pokazała Eliottowi na co mnie
stać, ale wiem, że nie mam w tym starciu żadnych szans. Poza tym Harry zostawił
mnie…
Zdrajca…
Słyszę szmer gdzieś po lewej
stronie. Delikatnie przechylam głowę w tamtą stronę. Jednak jest to nie
potrzebne, bo mężczyzna o szarych, można powiedzieć wypłowiałych oczach nie
spuszcza ze mnie wzroku. Rozmawia przez telefon przyciszonym głosem. Od razu
przypomina mi się jak mówił Harry’em, że najlepsza dla niego jest natychmiastowa
ucieczka, bo w innym przypadku wpadnie wprost w łapy oprawców. Wyraźnie
powiedział, że będą oni lada chwila. Kłamał! Gdyby nie ten pośpiech i presja
być może Styles nie zostawiłby mnie…
Chcę wstać i wykorzystać efekt
zaskoczenia, ale coś jest nie tak. W momencie kiedy zobaczył, że odzyskałam
przytomność powinien być w pełnym stanie gotowości, natomiast on nadal
kontynuował rozmowę.
Jak mogłam wcześniej nie
zauważyć, że zostałam związana!!!?
Gruby sznur okala moje nadgarstki
i stopy. Nie jestem w stanie nawet się ruszyć, bo od razu coraz bardziej
wpija się w moją delikatną skórę co skutkuje nieprzyjemnym pieczeniem.
Mój oddech przyśpiesza. Włącza
się we mnie instynkt przetrwania. Reszta będzie tutaj za chwilę, a ja nie mam
pojęcia co mam zrobić, aby uniknąć kary. Od razu przypomina mi się koszmarny
ciężar ciała Erica na moim. Jeśli zrobi to ponownie nie mam pojęcia co ze mnie
zostanie.
Przeklęty Harry!
-Zaskoczona? – pyta mężczyzna
chowając płaski i dość sporawych rozmiarów telefon do kieszeni znoszonych
jeansów.
-Niby czym? – O mało nie wzdrygam
się słysząc ton swojego głosu. Przed przebywaniem tutaj w życiu nie odważyłabym
się odezwać do dorosłej osoby w ten sposób. Tyle tylko, że wtedy o życiu nie
wiedziałam prawie nic. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że niektóre osoby są
na tyle okrutne, że nie zasługują na mój, ani niczyi szacunek.
-Nie spodziewałaś się, że
gwiazdeczka zostawi cię samą? Że twoja ucieczka się nie powiedzie?
-Wręcz przeciwnie. Brałam pod
uwagę obydwie opcje. – mówię przez zaciśnięte zęby. Oczywiście, że bałam się
przyłapania, ale nie miałam pojęcia, iż Harry może zrobić mi taką przykrość.
-Oh! Jakaś ty przewidywalna! Ale
nie wierze, że brałaś pod uwagę to. – Podchodzi do Joe’go, czy raczej jego
ciała. Wiem o co mu chodzi, więc za niepotrzebne uważam to, że lekceważąco
kopie jego bezwładną rękę. Wszystko we mnie niemal wrze kiedy widzę jak
bezcześci jego zwłoki. Z całej siły zaciskam szczękę, ale w moich oczach i tak
pojawiają się łzy. Nie wiem co powiedzieć. Patrzę na swoje nadgarstki, na
których powoli tworzą się coraz głębsze rany i wtedy słyszę huk.
Od razu podrywam wzrok i nie mogę
uwierzyć własnym oczom.
Harry!
Niemal uśmiecham się widząc go,
ale zaraz orientuję się co też takiego robi. Sądząc po hałasie zeskoczył z
pobliskiego drzewa. Jednak Eliott nie jest tak łatwym przeciwnikiem do
pokonania. Fakt, że przewraca się, a efekt zaskoczenia sprawia, że jego ruchy
są opóźnione o parę sekund. Harry zadaje mu pierwszy cios, ale sądząc po jego
mięśniach, które napinają się pod jego opiętym t-shirtem to wcale nie jest
wszystko na co go stać. Rudowłosy tak jakby w ogóle nie poczuł uderzenia
błyskawicznie podnosi się i zaczyna atakować chłopaka. Na początku jest niezbyt pewien siebie i chyba nawet nie do końca
otrząsnął się z szoku. Jednak po chwili zdaje sobie sprawę, że te parę minut
były potrzebne mu na zapoznanie się z taktyką przeciwnika i moment później
widzę jak jego pięści lądują na ciele Harry’ego. Za każdym razem kiedy jego
piegate, chude i jasne ręce, które wcale nie powinny mieć takiej siły, stykają
się z jego skórą, wywołując pojedyncze huki, coś ściska mnie w gardle.
Najchętniej uwolniłabym się z więzów i pomogła mu, ale doskonale wiem, że
pewnie bardziej przeszkadzałabym mu plącząc się pod nogami niż czyniąc dobro.
Chłopak coraz bardziej się
chwieje. Na początku z pewnością myślał, że pokona przeciwnika raz dwa. Nie
spodziewał się takiego obrotu sprawy.
Niemal widzę jak trybiki w jego
głowie przeskakują. Wszystkie mięśnie jego ciała napinają się, a jego ciosy
stają się mocniejsze i bardziej precyzyjne. Raz za razem trafia w twarz,
brzuch, aż w końcu w nogi mężczyzny. Ten pada na ziemię starając się zetrzeć z
oczu krew, która pojawia się w coraz większych ilościach.
Harry błyskawicznie siada na nim
okrakiem i dalej okłada go pięściami, w końcu przestaje się ruszać. Dopiero
teraz zdaje sobie sprawę z tego jak moje serce mocno biło. Okropnie bałam się o
chłopaka, który przez chwilę był dla mnie zdrajcą.
-Harry! Przestań, bo go zabijesz!
–krzyczę widząc, że w akcie furii chłopak nie może przestać.
-Właśnie to mu się należy! – mówi
przez zaciśnięte zęby, a na moich rękach pojawia się gęsia skórka. Przez chwilę
myślę, aby dokończył dzieło. Wolę go bardziej nie denerwować, ale przecież nie
mogę pozwolić na to, aby mężczyzna umarł na moich oczach. Fakt, że na ile to
możliwe będąc w tym miejscy przyzwyczaiłam się do przemocy, ale jeśli chodzi o
śmierć to myślę, że jak na dziś już jej starczy.
-Ale nie do ciebie należy wyrok!
Musimy uciekać puki jest nieprzytomny, a reszty jeszcze tu nie ma! Musisz mnie
uwolnić, proszę!
Słysząc mój błagalny ton zamiera
w połowie ruchu. Widzę jak jego klatka piersiowa unosi się w przyśpieszonym
tępię. Zaledwie minutę panuję cisza i właśnie tyle potrzebuje na to aby się
pozbierać. Truchtem podbiega do mnie i z plecaka wyciągając nóż delikatnym
ruchem uwalnia mnie z więzów.
-Jesteś cały zakrwawiony muszę
cię opatrzeć.
-Teraz nie na to czas April!
Musimy zwiewać.
-Tak, wiem.
Łapie mnie za dłoń. Przez chwilę
podtrzymuje mnie w talii, bo lekko się chwieję.
-Tylko jeszcze jedna sprawa.
Wyrywam się z jego uścisku, bo
wiem, że na pewno nie pozwoli mi na to. Zanim zdąży się zorientować co robię
jestem już przy ciele Joe’go. Klękam przy nim nie dbając o to, że w moje
spodnie wsiąka właśnie świeża krew.
-April, błagam!
-Moment.
Wyciągam drżącą rękę przed siebie
i gładzę jego lodowaty i szorstki od zarostu policzek. Jedna łza opada na jego
twarz. Delikatnym ruchem przeciągam po jego powiekach zamykając je. Okropnie
przykro mi, że w ostatnim momencie nie mogłam trzymać go za dłoń.
-Szybko! Coś słyszę!
Pośpiesznie wstaję ostatni raz
spoglądając na chłopaka. Nie mogę nawet złożyć jego rąk. Staram się otrzeć łzy
ze swoich policzków, ale to na nic, bo co chwilę pojawiają się następne.
Spoglądam w niebo i widzę czerń, która usiana jest drobnymi punkcikami
świecącymi wesoło. Cieszę się, że właśnie to było ostatnim co widział…
Wtedy niespodziewanie ktoś
podrywa mnie do góry. Już nabieram powietrza aby zacząć krzyczeć wniebogłosy,
ale czuję znajomy zapach, który powstrzymuje mnie przed tym.
-Ani się waż choć pisnąć.
–szepcze Harry.
Wtedy jakby budzę się z
otumanienia, gdzieś z oddali słyszę coraz bardziej zbliżające się dźwięki rozmów
i kroków. Nie dziwię się, że zostaliśmy przyłapani skoro po tamtym
pomieszczeniu roznosi się takie echo.
Próbuję spojrzeć w tamtym
kierunku, ale nie mogę, bo nie dość, że co chwilę podryguję to jeszcze wszystko
jest do góry nogami.
-Harry postaw mnie. Dam radę sama.
-Tak będzie szybciej, uwierz mi.
-Harry. – mówię ponaglając go i
tym samym wyrażając swój sprzeciw.
-Chociaż przez chwilę wytrzymaj.
– syczy najwyraźniej niezbyt zadowolony z tego, że go rozpraszam. Postanawiam
zamilknąć, bo pewnie biegnięcie z dodatkowymi 50-cioma kilogramami to nie lada
wyzwanie.
-Eric! Widzę ich! – słyszę po
chwili biegnięcia kiedy jedynym dźwiękiem był przyśpieszony oddech Harry’ego.
Moje serce przyśpiesza wraz z
tempem chłopaka. Jeśli teraz nas złapią to będzie katastrofa. Po przejściu tylu
przeszkód mielibyśmy wpaść w ich ręce? A
poświęcenie Joe’go poszłoby na marne?
-Harry. Opuść mnie. Dam radę
szybko biec.
-Jesteś pewna? – pyta okropnie
zdyszanym głosem.
-Tak.
Czuję jak chłopak nie przerywając
biegu unosi mnie delikatnie i stawia na ziemi. Moje stopy ledwo dotykają
podłoża, a już rwą się do biegu.
Serce nie dość, że ze strachu
bije odrobinę mocniej to w tym momencie niemal galopuje. Nie wyobrażam sobie
jak kręconowłosy do tej pory był w stanie utrzymywać to tępo.
-April, troszkę szybciej, dasz
radę.
-Nie, Harry.
-Musisz! Od tego zależy twoje
życie!
Jego słowa sprawiają, że coś się
we mnie odblokowuje. Adrenalina uaktywnia się działając na mnie jak paliwo.
Gdzieś z prawej słyszę szelest.
-Hazz? – odzywam się.
-Cholera. Mają posiłki. Nie
możemy się teraz poddać. Jeśli umrzemy to chociaż zapamiętają nas jako
zagorzalców, którzy byli na tyle silni, aby walczyć o swoje życie do ostatniej
chwili, a nóż nam się uda. Pomyśl, że już za tydzień, a nawet mniej możesz być
w swoim domu.
Rzeczywiście ma racje. Odrobinę
się uspokajam. Przecież nie mam nic do stracenia. Jeśli poddam się mówiąc, że
popełniłam błąd i mają ponownie mnie zamknąć zabiją mnie. Tak samo stanie się
jeśli przypadkiem nie uda mi się uciec, ale jest szansa, że wrócę do domu. Jedyne
co muszę robić to nie przestawać biec.
Ktoś pociąga za spust i słyszę
huk. W tej samej chwili Harry przewraca mnie i zakrywa własnym ciałem.
Czuję jak mój niezbyt gruby strój
z zatrważającą szybkością nasiąka czymś wilgotnym. Dopiero po chwili zdaję
sobie sprawę, że od paru dobrych minut pada deszcz. Jeszcze chwila, a
będziemy przemoczeni do ostatniej suchej nitki.
Chyba nigdy go nie zrozumiem.
Najpierw ucieka, a ja czuję jego zdradę na kilometr, potem wraca po mnie i
ratuje, a teraz w dodatku ryzykuje swoje życie.
Gdyby nie on w tej chwili
podzieliłabym los Joe’go. Kula przeleciała tuż nad nami.
-Wstawaj. – mówi i pośpiesznie
łapie moją dłoń ciągnąc mnie ku górze.
-Dziękuję. – odzywam się zanim
zaczynamy biec. Chłopak jedynie kiwa potwierdzająco głową i ruchem ręki
wskazuje, że nadal mamy biec.
Przez parę minut udaje mi się
robić to bez zadyszki. Jestem napędzana emocjami, ale w chwili kiedy słyszę
jedynie nasze przyśpieszone oddechy i delikatne dudnienie deszczu zaczynam czuć
zmęczenie, a każdy krok przychodzi mi z trudem. Dodatkowo sytuacja jest
beznadziejna dzięki balerinom, które bardziej nadają się na niedzielny obiad
niż na nocny maraton po wilgotnej glebie.
Niespodziewanie przewracam się. Bliskie
spotkanie z ziemią sprawia, że z moich ust wydobywa się cichy jęk bólu.
-Naprawdę musisz być taką łamagą?
– szepcze poirytowany Harry wyciągając w moim kierunku silną dłoń, którą jak
najszybciej łapię. Wiem, że choć największe zagrożenie prawdopodobnie już
minęło to nadal musimy mieć się na baczności.
-Zamień się butami to zobaczymy
kto okaże się niezdarny. – mówię przez zaciśnięte zęby. Nienawidzę kiedy
komentuje moje zachowanie. Myślę, że jest to również wywołane tym, że
najczęściej chłopak mówi prawdę, która jest dla mnie, albo bolesna, albo
niewygodna. –Słyszę coś. – ściszam głos. Mam ogromną nadzieje, że mój słuch
szwankuje, ale niestety dziwny dźwięk znów się powtarza.
Widzę jak zaniepokojony Harry
gorączkowo rozgląda się po okolicy. Najbardziej prawdopodobne, że szuka dla nas
tymczasowej kryjówki. Mam nadzieje, że nie próbuje znaleźć dziwnych,
automatycznych i powtarzających się sekwencjami dźwięków. Mogą one oznaczać, że
niebezpieczeństwo się zbliża.
Czuję szarpnięcie ręki. Przez
chwilę mam wrażenie, że moje ramie wyskoczyło ze stawów, ale kiedy podążam za
chłopakiem napięcie jest o wiele mniejsze, a ja cieszę się z tego, że chłopak
znów ma jakiś plan.
Doskonale zdaję sobie sprawy z
tego, że sama nie dałabym sobie rady. Prawie cały czas odkąd przekroczyliśmy
mury tego okrutnego budynku, który do końca życia będzie nawiedzać mnie w
sennych koszmarach polegam tylko na nim. W czasie kiedy mnie opuścił byłam
zdezorientowana i nie miałam pojęcia co zrobić. Nie ma co się dziwić, w końcu
nigdy w życiu nie byłam tak naprawdę zdana tylko na siebie.
Chłopak wciska mnie w niewielką
przestrzeń pomiędzy korzeniami ogromnego drzewa, które zapewne ma parę tysięcy
lat za sobą. Nie wiem jakim cudem, ale nasza dwójka mieści się w środku. Ściśle
przylegamy do siebie ciałami. Czuję jego ciepło oraz kropelki wody opadające z
jego włosów wprost na moją twarz. Jego przyśpieszony oddech raz po raz owiewa
mój kark sprawiając, że na moich ramionach pojawia się gęsia skórka.
Choć doskonale widzimy to co
dzieje się na zewnątrz to jestem niemal w stu procentach pewna, że my jesteśmy
niewidoczni dla reszty świata.
Cieszę się, że trafiliśmy w to
miejsce. Dzięki temu mogę wyrównać oddech i dać odpoczynek moim koniczynom.
Na początku widzę czerwony
punkcik wielkości mrówki. Mimo, że coraz bardziej zbliża się do nas to jego
wielkość nie powiększa się. Dopiero później widzę zarysy męskiej sylwetki.
Wstrzymuję oddech widząc jego szerokie barki i broń w drugiej ręce. Nigdy wcześniej
go nie widziałam. Najwyraźniej jest jednym z członów stowarzyszenia, który
działa w ukryciu przeczesując teren wokół bazy.
Moje serce przyśpiesza. Ze
strachu przestaję nad sobą panować. Mocniej wciskam się w ciało chłopaka co
można uznać za naciągany uścisk. Harry nie mówi nic. Boi się, że mężczyzna
posiada nadzwyczaj wyczulony słuch. Podziwiam to jaki jest ostrożny. W dodatku
jego silna dłoń delikatnie sunąca po moim ramieniu daje mi większe ukojenie niż
jakiekolwiek słowa.
Urządzenie znów wydaje dziwny
dźwięk i w tym samym momencie mężczyzna powolnym ruchem unosi ją do ust.
-Nigdzie ich nie ma. – mówi
krótko.
Uważnie śledzę każdy jego krok. Z
każdą minutą oddala się od nas coraz bardziej, ale dopiero po godzinie odważam
się odetchnąć z ulgą.
________________________________________________
Witam was moi drodzy! ;)
Kiedy pisałam ten rozdział wydawał się być o wiele dłuższy...
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ilość komentarzy, ale wcale was za to nie chwale, bo boję się, że pod tym rozdziałem mnie zawiedziecie.
Także jestem wam za to wdzięczna, ale wy o tym nie wiecie ;) ;P
Nareszcie wakacje!!! ;D = częstsze rozdziały ;)
Dziś jest ostatnia szansa na to, aby zagłosować na Taken (nie jest już na podium ;/ :( )
Jeśli moglibyście to bardzo, bardzo proszę o głosy :D ----> TUTAJ
Na blogu z recenzjami pojawiła się nowa notka BOOKHOLIC
PS: Życzę wam, aby te wakacje były piękniejsze od wszystkich jakiekolwiek mieliście ;D
O mój boże, ale dobrze że po nią wrócił, wkońcu uciekli *.* szkoda tylko Joa
OdpowiedzUsuńSuper rozdział kocham cię. I już się przestraszyłam że Harry ja zostawił.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta. ♡♥♡
Jak mogłaś tak pozytywnie przybliżyć nam postać Joe, a teraz tak go uśmiercić?! Gdzie ty masz serce?!!! :(
OdpowiedzUsuńHarry pozytywnie mnie zaskoczył, nie posądzałam go o taką inteligencje :D
Mimo wszystko cieszę się, ze kreujesz swoje opowiadanie tak jak sama chcesz i nikomu się nie podporządkowujesz (choć czasami to jakbym Cię dopadła....) bo to dodaje opowiadaniu autentyczności :)
Pozdrawiam i również życzę udanych wakacji :*
Piszesz zajebiscie nie mogę doczekać się następnego k.c. / F
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńPiszesz zajebiście k.c. /F
OdpowiedzUsuńjezu kochany, umarłam 5 razy czytając ten rozdział, proszę daj im spokojnie uciec, nie narażaj mojego serca na zawał następny raz.
OdpowiedzUsuńchciałabym, żeby mogli uciec do domu, proszę niech już nigdy nie wrócą do tego okropnego budynku
Aww wrócił po nią!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Joego ;c ale mam nadzieję że jego starania nie pójdą na marne i uda im się ucieć z tego piekła.
Czekam na kolejny! ;)
jejkaaa !!! świetny !!!!!!!!!!!!! nie mogę się doczekać next !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <333333333333333333333333333333333333333333333333 / Atka ;)
OdpowiedzUsuńTylko żeby oni ich nie znaleźli !! Tak się cieszę ze już jest nowy rozdział jak i z tego że są wakacje i będą rozdziały częściej :D Czekam na kolejny ! ; 33
OdpowiedzUsuńKomentowałam już wcześniej z innego konta, ale teraz założyłam nowe. Bożeee, jaki świetny rozdział. W ogóle cudownie piszesz. Czytałam każdego twojego bloga i mogę ci powiedzieć, że nie spotkałam się z żadnym innym, który byłby tak dobrze napisany jak te twoje. A jeśli chodzi o to tutaj opowiadanie to po prostu je ubóstwiam. Masz świetny styl pisania, którego niejeden profesjonalny pisarz mógłby ci pozazdrościć. O rany, trochę się rozpisałam, a chciałam tylko napisać, że bardzo podoba mi się ten rozdział :) A, no i życzę ci udanych wakacji i takich przypałów, żebyś zapamiętała je do końca życia ;) Dobra, nie zajmuję ci już więcej czasu;) Dodaj szybko następny :)
OdpowiedzUsuńRozdział super jak zwykle ;p , na bloga już zagłosowałam :D
OdpowiedzUsuńUDANYCH WAKACJI!!!
Aaa! Wiedziałam, że Harry jej nie zostawi! XD Czytając ten rozdział prawie dostałam zawału! Hahaha
OdpowiedzUsuńNie wiem jak możesz tak dobrze opisywać emocje i budować napięcie :))
Ps. Moim zdaniem ten blog jest najlepszy i nie ważne czy zajmie jakieś tam miejsce. :)
Mam nadzieję, że ich nie znajdą i uda im isę dotrzeć do tego starego domku albo nawet uciec do rodzin :) Czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńHarry taki silny i odważny i groźny ❤❤❤ awh ❤ oni muszą być w końcu razem, wiem, że jeszcze za wcześnie, ale w końcu muszą ❤❤ czekam na nexta :) M xx
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Harry jej nie zostawił. Chociaż na początku zwymyślałam go od głupich i debili..
OdpowiedzUsuńEric pobity - Yey!
Szkoda mi tylko Joe'go, bo to był naprawdę fajny gość...
A ta scena na końcu najlepsza - musieli być tak przytuleni do siebie...Aww:*
Czekam nn i życzę weny ♥♥♥
Już głosowałam. Rozdział świetny jak zawsze. Trochę wstyd się przyznać, ale naprawdę myślałam, że ją zostawił. No cóż, cieszę się, że zachował się wporzadku wobec niej.
OdpowiedzUsuńJej.. *.* Jezusie, to jest takie sjcbejv !
OdpowiedzUsuńPo prostu cud, miód i orzeszki . ^^ Tag, właśnie, tag . :D
Rozdział jest booski, czytając go tak biło mi serce, aww . :3
Uwielbiam to opowiadanie ..
A i przepraszam, że nie komentowałam, ale jakoś tag wyszło . :) Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie . ^^
I oczywiście, życzę Ci udanych wakacji, żebyś porządnie odpoczęła od szkoły, jakiś zajebistych odpałów ^^ Omom :3 i standardowo meega duużo weny :D
Z niecierpliwością czekam na next :)
Pozdrawiam, Paulina :*
Uf! Udało im się! Ale coś czuję, że spotka ich jeszcze dużo złego...
OdpowiedzUsuńwooow, cudo, serio, bałam sie że April nie ucieknie, a tu takie zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :
http://trust--me--please.blogspot.com/
O ja kurze uciekli i mam nadzieje ze teraz juz bedzie wszystko dobrze ze jakaś wrócą do domu :p i ciekawa jest mega jak to wszystko bedzie z nimi :D
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńcudowny :* :D
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie !!
UsuńHarry <3
OdpowiedzUsuńFantastyczne :) Jest w tym tyle emocji... Mam nadzieję, że uda im się uciec, bo chyba nie przeżyję ich niepowodzenia... Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper, udalo im się uciec ,ale dalej szkoda mi Joego ,on byl taki dobry ,a musial tal skonczyc , zawsze będę go pamietac jako kochanego i troskliwego Joe
OdpowiedzUsuńDobrze ze Harry po nia wrocil , ma szczescie ,gdyby się nie zawrocil chyba bym mu cos zrobila, super rozdzial,zycze ewn i do nastepnego :*
Boże. Tego się nie spodziewalam...
OdpowiedzUsuńDobrze ze uciekli razem i że hazz wrócił po nią.
Dziękuje
Next! ;*
:'( joe nie żyje :'(
OdpowiedzUsuńw pewnym momencie miałam harrego za tchórza ale już nie.
udało im się.
uciekli
Świetny rozdział ! Ostatnio się opuściłam z rozdziałami ale już wracam a tu niespodzianka jestem w tyle z 3 rozdziałami :/ no ale cóż mam nadzieje że im się już teraz uda bez żadnych problemów, do następnego <3
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńAwwww... Wreszcie Harry sie ogarna. Mam nadzieje ze juz niedlugo bedzie next :*
OdpowiedzUsuńJak czest bedziesz dodawac rozdziały bo dopiero zaczełam czytać??? Okołoraz w tygodniu???
OdpowiedzUsuńTak, a czasami pewnie nawet częściej. To też zależy ile od tego ile pojawi się komentarzy. ;)
UsuńCudo!Cudo!Cudo!
OdpowiedzUsuńBiedny Joe :(
omg! next, next,next! ;(
OdpowiedzUsuńnext :))
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ze po nią wróci. Zakochaniec
OdpowiedzUsuńcudowny rozdzial, kocham ta historie, czuje, jakby to wszystko dzialo sie naprawde <3
OdpowiedzUsuńA co do wakacji, to mialam super plany a teraz.. juz nici :)
No czeeść ! :D przepraszam, że tak późno komentuję ale... miałam zepsuty komputer a na telefonie ehhh szkoda gadać ;/ od razu mówię, że rozdział przeczytałam 2 dni temu ale nadal się mogę się otrząsnąć ! to było takie, takie, takie WOW ! serio myślałam, że któremuś coś się stanie czy coś ale nigdy nie przypuszczałam, że Harry zwieję haha xd dobrze że po nią wrócił bo by mu się dostało i to porządnie :D o jenyy i ta scena jak uciekali ! taka WOW ! wszystko było takie WOW ! April jest taka WOW ! Hazza jest taki WOW ! TY JESTEŚ TAKA WOW ! <3 WOW ile tych WOW ! dobra spadam stąd bo mi wali xd ROZDZIAŁ GENIALNY JAK ZAWSZE :D czekam z niecierpliwością na kolejny bo jestem taka ciekawa jak sobie poradzą dalej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! i całuję !
/Julaa xx