piątek, 20 czerwca 2014

19



DZIEŃ 122
Kiedy budzę się z pięknego snu, w którym znów jestem w swoim ogrodzie i w czasie wolnego spaceru mogę oglądać otaczającą mnie przyrodę, czuję zawód, którego nie da opisać się słowami. Jednak od razu złe myśli odchodzą w dal, bo uświadamiam sobie, że być może już za parę dni nie będzie mnie tutaj. Bardzo możliwe jest to, że nasza misja się nie powiedzie, ale najważniejsze, że nie siedzimy bezczynnie. Działamy.
Przekręcam się na bok nie mając w ogóle ochoty wstawać z łóżka. Widzę twarz śpiącego Harry’ego, którą okalają pojedyncze loczki. Jest tak niepozorny i odmłodzony o parę lat, że uśmiecham się na ten widok. Od razu nachodzi mnie ochota dotknięcia jego idealnego policzka.
Nawet nie wiem kiedy, ale wstaje z miejsca i robiąc zaledwie jeden krok znajduje się po jego stronie celi. Kucam przed nim i wyciągam rękę przed siebie. Dotykam go najdelikatniej jak potrafię. Nie chcę przerwać jego snu.
 Myliłam się. Jego policzek nie jest idealny. To jego twarz jest nieskazitelna. Już wcześniej zauważyłam, że jest powalająco piękny, ale nie zdawałam sobie z tego tak bardzo sprawy.
Widzę jak jego powieki powolnym ruchem otwierają się. Nie wycofuje się zmieszana. Moja ręka nadal spoczywa na jego policzku.
Zauważam jak zdziwiony kilkakrotnie mruga powiekami. Jego szmaragdowe tęczówki lekko błyszczą pod wpływem porannego światła.
-Coś się stało? – pyta zaspanym i zachrypniętym głosem.
-Nic. – szepcze.
-To dlaczego zaraz po przebudzeniu zobaczyłem twoją twarz, tak bardzo blisko mnie? – pyta lekko się uśmiechając.
-Wyglądasz tak słodko kiedy śpisz, że musiałam sprawdzić czy jesteś prawdziwy.
-Widzę, że dobry humor nadal cię nie opuścił.
-Najwyraźniej tak. – odpowiadam, a kąciki moich ust unoszą się do góry. Powoli oddalam się od niego i siadam na swoim łóżku.

DZIEŃ 123
Pierwsze co słyszę to śmiech, który wcale nie należy do tych miłych i zaraźliwych. Ten dźwięk jest szyderczy i zły. Czuję pojawiającą się gęsią skórkę.
Najchętniej uciekłabym z tamtego miejsca, ale ogarnia mnie ciemność. Nie widzę kompletni nic. Już wiem jak to jest być osobą niewidomą, ale nie mam pojęcia jak radzą sobie z tą okropną dezorientacją. Jedyne co czuję to przejmujące zimno promieniujące od podłogi. O ile się nie mylę jestem naga.
Kolejna fala śmiechu, a ja mam ochotę krzyczeć, aby przestali.
Po chwili do moich nozdrzy napływa niezbyt przyjemny zapach potu, alkoholu i drogich perfum. Mam ochotę zwymiotować, ale zaraz po tym czuję czyiś ciężar na swoim ciele. Zaczynam się szarpać. Mam nadzieje, że uda mi się go zrzucić. Czuję jak łapie moje dłonie, którymi próbuję znaleźć jego twarz i rozorać policzki. Wszystko, aby się od niego uwolnić.
Potem czuję ból w okolicy krocza i szept mężczyzny.
-Uspokój się. – Doskonale wiem do kogo należy ten głos.
Nadal nie przestaje walczyć.
-Zostaw mnie! Zostaw mnie! Zostaw mnie! – krzyczę bez przerwy i jestem pewna, że za chwilę zedrę sobie gardło, ale tylko to daje mi nadzieje na to, że jakimś cudem zlituje się nade mną i zostawi mnie w spokoju.
-April – słyszę przyjemny dźwięk dochodzący gdzieś z oddali. Mimo, że nadal walczę próbując uwolnić się, to jestem odrobinę spokojniejsza słysząc ten szept. – April! April! Spokojnie! To ja Harry! Obudź się! – I w tym samym momencie podrywam się z miejsca. Siadam w pozycji siedzącej i otwieram oczy. Jestem wolna. Choć w środku panuje półmrok to nie jest to czerń, w której nie można dojrzeć kompletnie nic. Po chwili zauważam, że mój oddech jest przyśpieszony, a po policzkach spływają łzy. – Już wszystko w porządku. To był tylko sen. To nie działo się naprawdę. – Chłopak trzyma mnie za ramiona i patrząc mi prosto w oczy powtarza te uspokajające słowa.
-Harry to już się działo. – mówię łamiącym się głosem. – Tam był znów Eric i paru innych mężczyzn i oni… Leżałam na zimnej podłodze…
-Ciii…Skarbie…Już po wszystkim. Myśl o tym, że już nigdy ich nie zobaczysz. Już niedługo będziesz w domu. Obiecuje ci.
Siada na łóżku obok mnie i bierze w swoje ramiona.  W porównaniu z jego posturą jestem jak małe dziecko, ale mimo to wtulam się w niego mocno tak jakby to miało obronić mnie przed całym złem tego świata. Chłopak powoli buja się ze mną w przód i w tył. Nawet pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo mnie uspokaja. Po paru minutach zasypiam, ale nie śnią mi się koszmary.

***Harry***
Zaledwie sekundę przed przebudzeniem, wystraszony mam ochotę poderwać się z miejsca. Czuję lekki ciężar na moim torsie, ale zaraz po otwarciu oczu przypomina mi się to co działo się w nocy. Mimo, że powinienem być zdenerwowanym na dziewczynę, ponieważ przerwała chwilę mojego odpoczynku to stało się wręcz odwrotnie.
Wiedziałem, że prędzej, czy później wspomnienia o tym feralnym dniu dadzą o sobie znać i albo dziewczyna diametralnie się zmieni, albo będą męczyły ją nocne koszmary. Zdecydowanie wolę tą drugą opcję, ponieważ w jakiś sposób mogę jej pomóc. W dodatku dzięki temu, że April spoczywała w moich ramionach przez całą noc, zafundowała mi chyba najspokojniejszy sen jakiego miałem przyjemność doświadczyć w tym miejscu.
Chwilę patrzę na to jak jej klatka piersiowa co chwile powoli się unosi, po czym delikatnie odgarniam lśniące włosy z jej czoła.
Nie, nie zakochałem się w niej, ale jak najbardziej mógłbym.
 
***April***
Około południa, kiedy parę promieni słonecznych wpadało do naszej celi, drzwi uchyliły się, a w środku pojawił się Joe. Moje oczy spoczęły na nim. Nie mówiłam nic jedynie wzrokiem błagałam, aby powiedział cokolwiek.
Położył dwa talerze zupy na stoliku, a ja wraz z Harrym mimo głodu nie rzuciliśmy się na niego.
-Dziś w nocy. – mówi krótko i po prostu wychodzi. Chyba wiedział jak zareaguje na to po tym jak otępienie minie, dlatego wolał jak najszybciej się ulotnić.
Spoglądam na Harry’ego, który wydaję się być również jak ja oniemiały. Obydwoje nie spodziewaliśmy się, że dzisiejszy dzień odegra kluczowy moment w naszym życiu.
~*~
Jemy posiłek w milczeniu.
Obydwoje musimy tak naprawdę uświadomić sobie, że dziś, albo zdobędziemy wolność, albo w najlepszym przypadku zostaniemy zabici. Jedno jest pewna. Dziś coś się zakończy.
-Tak długo czekałam na ten moment. Nie mogłam doczekać się kiedy w końcu będzie coś wiadome w tej sprawie, ale teraz boję się. – mówię niemal szeptem nawet na niego nie patrząc.
-Dla mnie wszystko jest lepsze od siedzenia tutaj bezczynnie.
-Może i ty siedziałeś tu bezczynnie, ale mnie w tym czasie torturowali i gwałcili! – Nie wiem nawet kiedy tracę panowanie i zaczynam krzyczeć.
-Rzeczywiście masz racje. Przykro mi. – łagodny ton jego głosu sprawia, że odrobinę się uspokajam. Spoglądam na niego i jedyne co widzę w szmaragdowych tęczówkach to żal w czystej postaci.
-Przepraszam. Bardzo się denerwuje.
-Spokojnie. Siedzimy w tym razem.
-Tak, ale przecież powiedziałeś, że jeśli będziesz miał możliwość ucieczki, to zrobisz to nie zwracając uwagi na mnie.
-Pamiętam, ale od tego czasu parę rzeczy się zmieniło.
-O czym mówisz? – pytam zainteresowana.
-Nie ważne.
-Jak to nie ważne? Myślisz, że uda ci się mnie zbyć? – Czuję jak kolejny przypływ niekontrolowanego gniewu zbliża się.
-Nie powinnaś o tym wiedzieć. – Nawet na mnie nie patrzy co okropnie mnie irytuje. Staram się uspokoić przypominając sobie jak jeszcze nie dawno odegnał ode mnie nocne koszmary.
-Właśnie, że powinna.
-Jestem tylko pasażerem, który ma pomóc ci przetrwać ucieczkę. Gdybym nie dzielił z tobą celi i nie obiecał Joe’mu tego, że będę cię chronił w życiu nie miałbym takiej możliwości. – Chwilę myślę nad znaczeniem jego słów.
-To okropne, że nam dana jest ta nadzieja, a inni być może w tym czasie będą przeżywać swoje ostatnie chwile. – Przed oczami staje mi twarz Amandy, której nadzieja z każdą chwilą coraz bardziej przygasa.
-Nie można na raz wszystkich wypuścić. Jeśli uda nam się uciec będziemy mogli pomóc policji. Jeśli im się poszczęści wszyscy zostaną wypuszczeni.
-Rzeczywiście masz racje.
Zapada chwila ciszy. Teoretycznie nie powinna mi ona przeszkadzać, ale jest dokładnie odwrotnie. W takich momentach jeszcze bardziej uświadamiam sobie, że to mogą być ostatnie chwile mojego życia. Chcę rozmawiać z Harrym, bo bardzo możliwe, że jest to ostatnia okazja do tego. Dlatego cieszę się kiedy pierwszy się odzywa.
-Musisz wiedzieć, że nie tak od razu wrócimy do domu. Najpierw musimy skierować się do domku, który jest kilometr stąd. Dopiero po paru dniach będziemy mogli próbować dostać się do Londynu.
-Dlaczego? – pytam zdziwiona. Wcześniej myślałam, że po przekroczeniu tych murów wszystko będzie o niebo łatwiejsze. Jednak okazuje się, że będę musiała przetrwać trochę dłużej, aby dostać się do domu.
-Joe twierdzi, że mają bardzo wielu ludzi, którzy patrolują teren w odległości trzech kilometrów od tego miejsca. Po paru dniach kiedy nas nie namierzą poddadzą się, bo będę myśleli, że udało nam się uciec. Straż nie będzie już tak zaostrzona. Dopiero wtedy będziemy mogli działać.
-Czyli mam rozumieć, że znajdujemy się w środku jednego wielkiego lasu?
-Tak.
-A co jeśli się zgubimy?
-Mam mapę i kompas.
-No dobrze, ale skoro to jest rozległy las, to wątpię, aby ktokolwiek tutaj mieszkał. Jedyny domek, który tutaj się znajduje będzie głównym punktem ich poszukiwań. Nie będziemy tam bezpieczni.
-Będziemy. Dom posiada głęboką, bardzo dobrze ukrytą piwnicę.
-To wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane niż myślałam, że będzie na początku.
-Nie musisz zaprzątać sobie tym głowy. Ja o wszystko zadbam.
-Jak w stadzie… - mówię delikatnie uśmiechając się.
-Słucham? – pyta zdziwiony chłopak przyglądając mi się chwilę ze wzrokiem mówiącym, że zwariowałam.
-Zachowujesz się jak samiec alfa, który w stadzie dba o pozostałych.
-Oooo to nawet mi pochlebia! – Na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. – Przywódca zawsze jest silny i piękny.
-Na pewno jesteś silniejszy ode mnie. – Spoglądam na swoją sylwetkę porównując ją z jego umięśnionym ciałem.
-Ale piękniejszy już nie? Ranisz me uczucia! – Teatralnie pada na materac łapiąc się za serce. Mimo, że wybucham śmiechem widząc to co dzieje się przede mną dręczy mnie jedna myśl. Oczywiście, że sądzę, iż Harry jest bardziej urodziwy ode mnie, ale nie mogę powiedzieć mu wprost, że tak właśnie uważam. Przez to mógłby pomyśleć o wielu rzeczach, które nie są prawdziwe.
~*~
Bardzo długo nie mogę zasnąć. Przewracam się z boku na bok w między czasie przyglądając się olśniewającym, srebrzystym promieniom Księżyca, które wpadają przez miniaturowe okienko. Doskonale wiem, że muszę spać, aby nabrać sił na ucieczkę. Sam Harry powiedział, że będziemy musieli dostać się do domku położonego kilometr stąd. Później mogę nie mieć możliwości zaśnięcia. W dodatku obawiam się, że nie wszystko pójdzie tak gładko jak zaplanowaliśmy.
Po paru godzinach zasypiam, ale zanim wejdę w najwyższe stadium snu budzi mnie lekkie szarpanie za rękę i szept nad moim uchem.
-April, wstawaj. To już czas. – mówi Joe. Od razu podrywam się. Dziwię się, że mimo zmęczenia od razu przypomina mi się o ucieczce i jestem gotowa na wszystko. – Masz spakowane tylko najpotrzebniejsze rzeczy? Nie możesz wziąć wszystkiego, bo w razie jakichkolwiek komplikacji będzie ci trudniej uciekać.
-Naprawdę mam tylko niezbędne rzeczy.
-Jesteście gotowi? – pyta.
-Czekałem na ten moment odkąd się tutaj pojawiłem. – odzywa się Harry. Spoglądam w jego stronę. Na jego twarzy nie ma nawet odrobiny śladu stresu. Jedynie jego zielone oczy świecą z podekscytowania.
Joe już chcę powoli wychodzić kiedy łapię go za rękę.
-Czekaj. – mówię odrobinę za głośno. Choć zazwyczaj jest tutaj bardzo cicho to w nocy jest jeszcze gorzej. Mam wrażenie, że krzyczę. Przytulam się do niego co chyba trochę go dziwi, bo na początku w ogóle nie reaguje. – Nie ważne, czy nam się uda. Musisz wiedzieć, że jestem ci bardzo, bardzo wdzięczna za to co dla nas robisz. Gdyby nie ty prawdopodobnie, albo dawno załamałbym się, albo któryś z nich skrzywdziłby mnie jeszcze bardziej niż to miało miejsce. Bez ciebie nie pożyłabym długo i co najgorsze nie miałabym w ogóle nadziei na to, że jakoś stąd wyjdę. Dziękuję. Tak bardzo ci dziękuję. – Po moich słowach nastaje jeszcze głębsza cisza. Niemal czuję jak powietrze wokół nas gęstnieje. Jeszcze raz mocniej ściskam jego szyję po czym odsuwam. Na jego twarzy nie widzę kompletnie nic. Pracując tutaj kamuflaż opanował do perfekcji. Zastanawiam się, czy potrafi jeszcze pokazywać jakiekolwiek emocje? Czy wszystko zatrzymuje w środku? Nie ważne… Mam nadzieje, że w jakiś sposób sprawiłam, że poczuł, iż jest naprawdę dobrym człowiekiem i choć bierze udział, w naprawdę okrutnych rzeczach to zasługuje na to co najlepsze.
                -Lepiej chodźmy już, bo niebawem może coś się zmienić i zamiast jednego strażnika na karku możemy mieć ich pięciu.
~*~
                Przemierzamy niezliczoną ilość korytarzy. Jedyne co słyszę to nasze ciche kroki i przyśpieszony rytm mojego serca. Żadne z nas nie odzywa się. Nie wiem, czy powodem tego jest to, że boimy się, iż ktoś nas usłyszy, czy też zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy być maksymalnie skupieni, aby wszystko poszło z planem.
                Choć nadal jestem w tych murach to z każdą sekundą podświadomie zaczynam czuć zbliżającą się wolność.
                Na horyzoncie pojawiają się drzwi. Nie wiem skąd to wiem, ale jestem pewna, że tylko one dzielą mnie od dawnego życia.
                -To tutaj. – szepcze Joe.
                Odruchowo uśmiecham się szeroko.
                -Udało się. – mówię.
                -Tak. – kiwa głową, a kącik jego ust unosi się. – Będę tęsknił.
                -Ja też. Jesteś wspaniały. – Jeszcze raz mocno, ale krótko przytulam go. Wiem, że żadne słowa, ani czyny nie są w stanie pokazać jak bardzo wdzięczna mu jestem, ale mam nadzieje, że te małe gesty pozostaną w jego pamięci i następnym razem kiedy  najdzie go wątpliwość przed robieniem czegoś dobrego przypomni mu się właśnie ta sytuacja. – Możesz je otworzyć? – pytam. Czuję łzy w oczach.
                -Równie dobrze ty możesz to zrobić.
                -Nie mam klucza.
                -Są otwarte.
                -Przez cały czas przetrzymywany byłem w otwartym budynku? – odzywa się Harry. Wcześniej był jeszcze bardziej milczący niż my, dlatego zdążyłam zapomnieć o jego obecności.
                -Najwyraźniej jesteśmy dla nich tak nikłym zagrożeniem, że nie kłopotali się tym.
                -Beze mnie nie bylibyście w stanie dostać się tutaj. Ja uczyłem się tej trasy przez przeszło rok. Prawdopodobieństwo tego, że trafilibyście do właściwego miejsca jest niewielkie.
                -Czy tylko ja mam wrażenie, że niepotrzebnie to przeciągamy. – mówi zielonooki.
                -Tak. Już czas. – Spoglądam na niego przelotnie posyłając uśmiech.
                Kładę swoją drobną dłoń na lodowatej klamce i powoli naciskam na nią. Boję się, że za chwilę drzwi zaczną skrzypieć i będąc tak blisko wolności wszystko stracę.
                Na szczęście tak się nie dzieje. Świeże i chłodne powietrze uderza prosto w moją twarz sprawiając, że mam ochotę się cofnąć. Zapomniałam jakim przyjemnym uczuciem jest orzeźwienie. Mimo tego, że wokół panują ciemności dzięki księżycowej poświacie mogę zobaczyć masywne pnie drzew oraz dywan liści znajdujący się pod nami. Przepiękne miejsce, które straciło swój urok przez grupkę ludzi z nadzwyczaj dziwnymi pomysłami.
                Robię krok do przodu. Czuję pod stopami miękkie podłoże. Na chwilę zamieram. Spodziewam się czegoś co podkreśliłoby tą ważną dla mnie sytuacje. Nie ma żadnej muzyki w tle, wybuchy fajerwerek. Panuje zmącona jedynie delikatnym szumem drzew cisza, która idealnie pasuje do tego co się teraz dzieje.
                Biorę głęboki oddech starając się uspokoić galopujące serce.
                Powolnym krokiem dochodzę do linii drzew. Zatrzymuję się i obracam.
                Przede mną znajduje się imponujących rozmiarów stary i zniszczony budynek. Szare betonowe mury niemal idealnie pasują do tego co dzieje się pod nimi. Jestem niemal pewna, że właściciele opuścili go bardzo dawno temu. Wiem to przez to, że po jednej ze ścian zaczynają piąć się różnorodne rośliny, z braku oświetlenia nie mogę ocenić jakiego rodzaju. Przez to jak wygląda budynek nikt nie myśli, że w pobliżu może dziać się coś strasznego. Nawet jeśli ktoś przypadkowo odnalazł to miejsce po paru minutach opuścił je mając jedynie z tyłu głowy myśl: jakim cudem w środku gęstego lasu jest jakikolwiek budynek?
                Kątem oka zauważam jakiś ruch. Tak bardzo byłam zaabsorbowana przyglądaniem się temu budynkowi, że nawet nie zauważyłam tego, iż Harry jest tuż obok mnie. Widzę, że robi dokładnie to samo co ja parę minut temu. Ja natomiast znów kieruję wzrok na budynek, ale tym razem ostatni raz chcę zobaczyć Joe’go. Możliwe, że już nigdy w życiu się nie spotkamy.
                Nadal stoi w drzwiach. Uśmiecham się do niego na tyle szeroko, aby mimo dzielącej nas odległości mógł to zobaczyć. Kiwa głową dając mi niemy znak na to, że mamy już iść, że on poradzi sobie tutaj sam. Pewnie posłuchałabym go gdyby nie to, że zauważam jakiś nieznaczny ruch za jego sylwetką. Zanim pojmę do kogo należą rude włosy jest już za późno. Udaje mi się tylko otworzyć usta, a po okolicy rozlega się huk, który odbija się echem przez co mam wrażenie, że nie był to tylko jeden wystrzał.
                -Joe! – wyrywa się z moich ust.
                Niewiele myśląc zaczynam biec przed siebie. Widzę zdziwienie wypisane na jego twarzy, która sekundę później przyozdobiona jest grymasem bólu. Jeszcze przez chwilę chwieje się po czym upada na kolanach. Widzę, że stara się przytrzymać futryny, ale nawet na to nie ma już siły.
                -April, wracaj! – krzyczy Harry, ale dla mnie to zaledwie szept. Najważniejsze w tej chwili jest to, że Joe jest ranny i może w każdej chwili umrzeć.
                _______________________________________
 Wiem, że mnie za to zabijecie, ale ja też mam ochotę zrobić z wami to samo!
No ludzie 100 obserwatorów i zaledwie 20 komentarzy!? 
Coś jest chyba nie tak...

Ale i tak nie potrafię przestać was kochać! ;D

Poza tym mendy moje potrzebuje waszych głosów TUTAJ

BOOKHOLIC
 

38 komentarzy:

  1. Rozdział niesamowity <3
    Czekam na next'a z niecierpliwością :-P
    Zapraszam na moje blogi:
    http://forbidden-luke-hemmings.blogspot.com/
    http://opowiadanie-tom.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww. "Nie zakochałem się w niej, ale jak najbardziej mógłbym." Styles idioto, pewnie już to zrobiłeś, ale jeszcze o tym nie wiesz. :D
    Zauważyłam, że Harry w tym rozdziale był dziwnie miły. Obeszło się bez większych awantur, nawet nie był zły, gdy tak siedziała i dotykała go po twarzy. No i to, jak ją uspokajał i jak razem zasnęli.
    Czyżby zimny dupek coraz bardziej się w nim wypalał? April najwyraźniej czyni cuda.

    Szkoda, że zakończyłaś w takim momencie, bo nie wiem jak wytrzymam do kolejnego rozdziału! Życzę dużo weny i wolnego czasu, bo myślę, że nie tylko ja chcę czytać jak najwięcej Twoich notek, opowiadań.
    Do następnego. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ma sie im udac slyszysz! Ma sie im UDAĆ!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa nowy rozdział ! Jak się cieszę =) ! Mam nadzieję że zdołają uciec - muszą ! - Jestem już ciekawa kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG pojebana jakaś
    ciekawe czy im sie uda uciec

    OdpowiedzUsuń
  6. Meeeeegggaaaaaa suuuppoooooo xdddd kocham cię

    OdpowiedzUsuń
  7. Było tak blisko...
    Joe :(

    OdpowiedzUsuń
  8. fajny czekam na next :D !!!!!!!!!!!! <3333333 / Atka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju, biedny Joe . Nie wiem dlaczego, ale to moja ulubiona postać. Rozdział jest genialny i naprawdę ciekawy. Nie mogę się już doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej ... ile emocji ;) oni muszą uciec! muszą, muszą, muszą!! Pisz dalej :D Za chwilę jajko zniosę normalnie :D Pisz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow! Świetny rozdział. Wreszcie coś się dzieje... Czekam na ciąg dalszy i to bardzo niecierpliwie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem co napisać... Jeden z najlepszych rozdziałów :) Nie mogę się doczekać następnego, zwłaszcza, że zakończyłaś w takim momencie ;) Pozdrawiam i życzę duużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. serio April ?! ty tak na serio ?! już byli tak blisko ! tak blisko ! a ty buuum ! April wraca do tego jebanego miejsca ! Harry ją zabije za to hahaha :D mam nadzieję że uda im się uciec i że Joe przeżyje to ;c ale no nie mogę zboleć no !! ;/ dobra czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam ! xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie! Czemu ona jest taka glupia? No czemu? Zamiast brać dupę w troki, to April-miłosierna-samarytaninka biegnie w podskokach na pomoc! A jakże by inaczej! Arg moja irytacja przekroczyła dzienny limit XD
    Mimo to iż April jest moim skromnym zdaniem niedorozwojem, nadal ją kocham i mam nadzieję, że jej głupota nie zaprzepasci ich szansy na ucieczkę. XD
    A tak swoją drogą to cię nienawidzę za ten rozdzial, serio XD
    Totalnie mnie zaskoczylas i wkorzylas jednoczesnie! Nie wiem jak to robisz, ale każdym rozdziałem wzbudzasz we mnie skrajne emocje. A potem się dziwią, że chodze taka zdenerwowana, z mina 'bez kija bie podchodz' XD
    Tak czy inaczej czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdzial swietny, tyle emocji. Mam nadzieje ze bedzie cos w stylu ze Harry zdazy zatrzymac April i zaciagnie ja do tego domku, zeby uciec bo obiecal to Joe'mu.
    Nie moge sie doczekac kolejnego! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Suuuuper *.* Mam nadzieję że Joe nie umrze i że uda im się uciec...
    Czekam na następny rozdział i powodzenia w pisaniu xx

    PS. Tutaj kolejny trzymający w napięciu ff, polecam
    http://psychopathic-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. ŁOŁ :** Cudowny juz nie mohe sie doczekac nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Super
    Tak blisko tego zeby poszlo wszystko z planem ,a tu nagle Joe jest ranny, na jacie ,musialas to napisac?nie moglo byc idealnie?wiem ze nie moglo,bo przeciez to jest akcja,ktora bardzo kocham <3
    Tak jak i ciebie <3
    Za to ze piszesz taka wspaniala rzecz , takie cudo *.*
    Zycze weny i do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  19. "Nie zakochałem się w niej, ale jak najbardziej mógłbym" Styles jebne cię zaraz. I ty niby tego nie zrobiłeś?
    April, ciebie też jebne! I tego rudego też jebne! Wszystkich jebne kurwa! Dziewczyno tyś poskradała wszystkie zmysły, czy co do kurwy! I ona tak niby chce uciec a ZAWRACA kurwa?! Jehfjbccjjdbdxjcjfncjdjdbfbgfjwjjdjdj emocjeeeeeeeeee :oooooooo dobra czekam NA następny! *♡*

    OdpowiedzUsuń
  20. Joeeeeeeee! Nie no, to nie jest fair. Zawsze ten najporządniejszy obrywa. I jak tu wytrwać do następnego rozdziału? Dobrze, że zbliżają się wakacje, choć jedno pocieszenie :P
    Pozdrawiam i do następnego Mendo :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Niech uda im się uciec! Życzę im tego z całego serca! ;>
    Rozdział świetny, czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Super opowiadanie !!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ma im się udać ! Joe :-:

    OdpowiedzUsuń
  24. O Jezu jak mogłaś !? ;D
    Nie no .. boski rozdział ale mam nadzieje że uciekna ! ;)) nie mogę się doczekać nn :) ♥
    + Weny xx.

    OdpowiedzUsuń
  25. ej no halooo!!!! weź ich w końcu uwolnij bo to jest trochę monotonne. to nie zmienia faktu, że twój blog jest zajebisty ale mogiby już uciec. April mogła nie wracać, a przynajmniej niech jej nikt nie złapie!!
    I tak Cię kocham ale pomyś nad tym, bo w końcu zawieje nudą.
    Pozdrawiam skarbie
    @olciiiia97

    P.S. akcja w tym rozdziale.... zajebista no i może się zakochają ? loffki

    OdpowiedzUsuń
  26. Omg. Nie wierze. Wydostali sie ale... joe :'(
    Zaparło mi dech w piersiach.

    OdpowiedzUsuń
  27. No ja pierdole wieje z tamtąd kurwa a nie no kurwa i dupa z ucieczki ;__________;

    OdpowiedzUsuń
  28. O ja tobsie porobilo przez ten rozdział twoje opowiadanie jest jeszcze lepsze mam nadzieje Ze uda im się uciec :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Joeee!!! Tak bardzo byc chciala, zeby nic mu sie nie stalo!!!!!
    Prosze uwolnij ich juz !!!! Juz duzo mudieli wycierpiec!!! (Harry siedzial na (seksownym hahah) tylko i nic nie robil, ale April przezyla duzo)
    Swietny rozdzial ;)
    Czekam na nastepny *-*
    @andrejjj99

    Ps. Moglabys mnie informowac ?? ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. bardzo fajny rozdział i bardzo wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  31. O kurdee, wooow, nie spodziewałam sie tego serio. czekam na kolejny z niecierpliwościa :)

    OdpowiedzUsuń
  32. omg *o* wieczorem znalazlam twoj blog i nie moglam sie odciagnac ;d nie spalam nic xd

    OdpowiedzUsuń
  33. W takim momencie? Zżera mnie ciekawość, kobieto! Bardzo miło się czyta ;)

    http://fifty-shades-of-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  34. OMG*_*...to z ucieczki pewnie nici;///...w taki momencie;O..???...boski rozdział...<3..czekam na nexta..;33

    OdpowiedzUsuń