-O co dokładnie ci chodzi? – Przyglądam mu się uważnie, ale
z jego twarzy nie jestem w stanie wczytać niczego.
-Chcę uniknąć niepotrzebnych konfliktów. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie musimy zwierzać się sobie ze wszystkich problemów, a tym bardziej wyżywać się na sobie. Lepiej jeśli będziemy żyć w zgodzie. Nie wiadomo jak długo będziemy znosić swoje towarzystwo. – Patrzę na niego chwilę i dziwię
się, że jeszcze nie zaczął śmiać się z moich rozchylonych ust. Nie mogę
wierzyć, że to właśnie on zaproponował coś takiego. Badam jego twarz, ale
nigdzie nie mogę znaleźć ani odrobiny fałszu co bardzo mnie cieszy.
-Dobrze,
ale mam jeszcze jedną propozycję.
-Oho.
Uważaj, bo już niedługo może okazać się, że jesteśmy przyjaciółmi. – Widzę jak
lekko się uśmiecha, a kiedy pokazują się jego urocze dołeczki nie potrafię nie
odwzajemnić tego.
-Szczerze
to wątpię w to, ale kto wie może za parę lat.
-Za
parę lat jeśli w ogóle uda mi się stąd uwolnić to będę chciał o tym wszystkim
zapomnieć jak najszybciej, a dalsza znajomość z tobą uniemożliwiłaby mi to. –
Te słowa odrobinę gaszą mój entuzjazm.
-Rzeczywiście
masz racje ja chciałabym tego samego.
-W
takim razie jaka jest twoja propozycja?
-Jeśli
jedno z nas znajdzie sposób na ucieczkę to nie zostawi drugiej osoby. Prościej mówiąc już teraz zaczynamy razem
współpracować, więc trzeba to wytrzymać do końca. - Milknę czekając na jego
reakcje.
Widzę
jak po jego twarzy przemykają różnorodne emocje i zanim zauważę je dokładnie
one znikają.
-OK. –
mówi krótko spoglądając na mnie, a mi kamień spada z serca.
Podrywam
się pośpiesznie, podskakując przy tym i wyciągając rękę w jego stronę. On także wstaje przez co zaczyna
nade mną górować i czuję ciepło jego dłoni, która oplata moją. Uśmiecham się do
niego i wracam na swoje miejsce.
-Zaśpiewaj
coś. – Stwierdzam opierając się o ścianę i patrząc naprzeciwko mnie gdzie
usadowił się Harry.
-Tak
bez podkładu, mikrofonu i blasku fleszy? Nie wiem czy będę w stanie. Poza tym
muszę oszczędzać swój głos, który przez to, że nie trenuje jest bardzo
zagrożony. – mówi tonem przepełnionym dramatyzmem. Kącik moich ust unosi się do
góry.
-Jestem
pewna, że dasz sobie radę. Wierzę w ciebie. Proszę to tylko jedna piosenka.
-OK. –
Teatralnie odchrząkuje i zaczyna śpiewać. Wpatruje się w niego z rozszerzonymi
ze zdziwienia oczami. Już wcześniej wiedziałam, że jego głos jest nieziemski
wystarczyło posłuchać go kiedy mówi, ale moment, w którym zaczynał śpiewać był
po prostu nieziemski. Zapominałam o wszystkim. O tym, że niedawno zostałam
brutalnie pobita, o tym, że żyję w wiecznym strachu oraz o tym, że być może już
nigdy nie wrócę do domu. Liczył się tylko on. Ten anielski głos i zielone
tęczówki ze skupieniem wpatrujące się we mnie. Chyba zaczęłam wierzyć w to co
mówił o tym, że każda z jego fanek była gotowa zrobić dla niego dosłownie
wszystko. Jeżeli ja po jednej piosence byłam tak bardzo nim oczarowana to co
miały powiedzieć dziewczyny, które mogły go słuchać w większej ilości
repertuarów. Na domiar złego tekst piosenki był tak przepiękny, że niepojęte dla
mnie to, że jakikolwiek człowiek był w stanie to napisać. Jego prostota i
przesłanie powalało mnie na kolana. Była idealna do wyznania miłości. Harry
śpiewał o tym, że uwielbia wszystkie te małe rzeczy, których w swoim wyglądzie
jego wybranka nienawidzi. W dodatku wymieniał wszystkie jej rytuały. Niby tak
prymitywna, ale dla niego ważne. Czułam się tak jakby śpiewał to właśnie dla
mnie. W ogóle nie pomagał jego wzrok skupiony tylko na mojej osobie. W tym momencie
bardziej niż kiedykolwiek wolałam aby spojrzał gdzie indziej. Kiedy skończył
chciałam powiedzieć jak bardzo mi się podobało, ale żadne słowa nie były w
stanie w pełni oddać mojego zachwytu.
-Dlaczego
płaczesz? – pyta chłopak. Na początku nie wiem o co mu chodzi, ale po chwili
dotykając swojego policzka czuję coś mokrego znajdującego się na nim. No
pięknie! Nawet nie wiedziałam o tym, że wzruszyłam się.
-Bo,
bo, bo to było takie przepiękne.
-Widziałem
wiele razy jak fanki płaczą kiedy śpiewamy, szczególnie przy tej piosence, ale
sądziłem, że to przez to, że myślą iż to dla nich, ale twoja opinia ma trochę
inny wymiar. Cieszę się, że do tego stopnia ci się podobało.
-Jeśli
będziesz coś śpiewał w mojej obecności to nie piosenkę z tak pięknym tekstem.
Tak się wsłuchałam, że nie wiedziałam nawet o tym, że płacze. Nie sądziłam, że
w obecnych czasach powstają takie piękne utwory. Moi rodzice zawsze powtarzali,
że nie warto słuchać tych piosenek, bo robią one sieczkę z mózgu. Być może w
większości przypadków tak jest, ale przecież nie słyszeli wszystkich. Nie
powinni wrzucać ich wszystkich do jednego worka, a ja nie powinnam im wierzyć
we wszystkich sprawach.
-Widzisz
to kolejny dowód na to, że współczesny świat nie jest aż tak zły jakby ci się
wydawało, a niektóre wybory powinnaś podejmować sama.
-Teraz
już o tym wiem. – Znów uśmiecham się w jego kierunku. Po prostu nie potrafię
inaczej kiedy rozmawiamy normalnie, a on jest całkowicie innym człowiekiem niż
na początku kiedy się tutaj znalazłam. – Dzięki za tą piosenkę.
-Spoko.
Dobranoc.
-Dobranoc.
– odpowiadam choć dręczy mnie co tak na prawdę oznacza "spoko".
***
***Harry***
Długo
nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok wmawiając sobie, że to
wszystko przez to, że materac jest nadzwyczaj niewygodny, ale gdzieś tam w
zakamarkach swojego umysłu doskonale wiedziałem, że chodzi o dziewczynę, która
leży niedaleko mnie.
Dosłownie
pół godziny po tym jak zaproponowałem rozejm stwierdziłem, że nie powinienem
tego robić. Wtedy dziewczyna nie nabrałaby do mnie zaufania i nie posunęłaby
się tak daleko, że zaproponowałaby współpracę. Pewnie, że jej
informacje dotyczące rozkładu całego budynku przydadzą mi się, ale nie sądzę,
aby dobrym pomysłem było to, aby uciekać razem. Kiedy tylko nadarzy się okazja
nie mogę czekać na nią. Muszę działać. Zbyt długo tutaj gnije, aby przejmować
się losem jednej zwykłej dziewczyny.
Szkoda
tylko, że ten sam głos podszeptywał mi, że ona wcale nie jest taka jak wszyscy…
DZIEŃ 94
Postawiłam
kolejną kreskę na zabrudzonej i powyginanej okładce książki. Dawno nie liczyłam
ile dni tutaj jestem. Po miesiącu zrezygnowałam, bo ból, który ogarniał mnie
kiedy dowiedziałam się jak długo tutaj jestem był nie do zniesienia. Teraz
najważniejsze było dla mnie to, aby jak najszybciej się stąd wydostać, ale nie
mogłam zapomnieć o tym, że z każdą sekundą jestem coraz bliżej, a właśnie w tym
momencie, w którym pojęłam, że w moim życiu należy coś zmienić marnuje czas
gnijąc tutaj. Gdybym chociaż mogła coś zrobić, albo miała określony czas, który
muszę tutaj odsiedzieć byłoby o wiele lepiej. Przynajmniej wiedziałabym co mnie
czeka. Jednak obecnie budzę się z nadzieją, że to może już dziś zaciągnę się
świeżym powietrzem, a promienie słońca ogrzeją mnie bezpośrednio nie
przedzierając się już przez taflę szkła.
Dziś
już z mniejszą obawą weszłam do salonu. Jedynym minusem było to, że
dzisiejszego dnia byłam sama. Zdecydowanie wolałabym aby była tutaj Amanda.
Byłoby mi raźniej i przynajmniej miałabym do kogo się odezwać. W dodatku
ilekroć się nie pojawiała bałam się, że spotkał ją ten sam los co mnie parę dni
temu. Nie chcę aby cierpiała w ten sposób. W ogóle nie chcę aby ktokolwiek tak
cierpiał. Niestety jestem tylko zwykłą osiemnastoletnią dziewczyną, która nic
nie może poradzić na zło, które każdego dnia ogarnia ziemie. Najgorsze jest to,
że najbardziej dostają w kość osoby, które w żaden sposób nie zawiniły, które
chcą przeżyć to życie jak najlepiej nie wyrządzając nikomu krzywdy. Taka jest
okropna rzeczywistość.
Cieszę
się, że dziś nie ma całego zespołu. Wynika to pewnie z tego, że jest jeszcze względnie
wczesna pora. Moja misja byłaby utrudniona gdyby więcej par oczu co chwilę
ukradkiem spoglądałoby na mnie.
Starałam
się zachowywać jak najbardziej naturalnie, ale czuje jak każdy mój mięsień
napina się do granic możliwości. Jak najbardziej dyskretnie rozglądałam się po
całym pomieszczeniu. W głowie koduje drzwi oraz tunele, a wszystko
po to, aby później rozrysować to i zacząć planować coś w związku z ucieczką.
DZIEŃ 109
Nienawidziłam
tego, że czas leciał z taką szybkością. Za oknem pojawiały się już pierwsze
liście, czyli oznaczało to, że zaczyna się jesień. Jesteśmy tu tak okropnie
długo i przez to, że nie mamy żadnego planu mam wrażenie, że zostanę tu już na
zawsze. Dochodzi do tego jeszcze tęsknota za rodzicami i wyrzuty sumienia
dotyczące tego, że na pewno się o mnie martwią i muszą wydawać fortunę
pieniędzy po to tylko, aby utrzymać mnie przy życiu. Fakt nigdy jakoś
szczególnie nie pokazywali mi swojej miłości. Byli surowymi rodzicami, ale
bardzo dobrze wiedziałam, że są dla mnie tacy, ponieważ bardzo mnie kochają i
chcą abym w przyszłości dała sobie sama radę w życiu.
Na
szczęście stosunki z Harrym ociepliły się. Co prawda nadal nie mówimy o sobie
jak o przyjaciołach, ale chyba właśnie w tym kierunku zmierzamy. Chłopak nadal
ma przebłyski wielkiego ego i swojej egoistycznej strony, ale są one w
miarę znośne. Mimo wszystko ilekroć uda mi się go rozśmieszyć widzę błysk w
jego oczach i dołeczki pokazujące się w policzkach. Jednak giną one zanim
dam radę dokładnie je dojrzeć. Tak jakby bał się, że dzięki temu polubimy się.
-Musimy
zrezygnować z naszej umowy. – odzywa się w pewnym momencie.
-Jakiej
umowy? –Zdezorientowana spoglądam na niego i widzę twardy wyraz jego twarzy.
-Nie
możemy działać razem. Jeśli ja znajdę drogę ucieczki nie będę ryzykował
wracaniem po ciebie.
-Ale
dlaczego? – pytam lekko drżącym głosem. – Przecież jeśli będziemy współpracować
to będzie nam o wiele łatwiej. – Nie wiem dlaczego ale poczułam łzy, które
zaczęły cisnąć mi się do oczu. Nie wiem w ogóle jakim cudem mogłam pomyśleć, że
znalazłam wspólnika. Najgorsze było to, że automatycznie straciłam poczucie
siły, które dawało mi to, że nie siedzę w tym sama.
-Powinnaś
się cieszyć, że w ogóle cię o tym informuję. Przynajmniej później nie będziesz
rozczarowana.
-Wcześniej
nie miałeś żadnych zastrzeżeń. Myślałam, że taki układ pasuje ci, więc dlaczego
od razu zmieniasz zdanie?
-Nie
ważne.
-Jak to
nie ważne!? Chyba mam prawo znać odpowiedź!
-Nie
podnoś na mnie głosu!
-Bo
co!!! Jesteś panem wielką gwiazdą?!!! Sorry, ale to tutaj się nie liczy!!!
-Tak
samo jak nie liczą się twoje wielkie maniery, które najwyraźniej pomału się
wypalają. Lepiej się opanuj, bo zanim się obejrzysz staniesz się tak samo
zepsuta jak reszta społeczeństwa. Jeśli uda ci się stąd wydostać jak myślisz
czy twoi rodzice ucieszą się taką zmianą? – Najgorsze jest to, że nie widzę
gniewu na jego twarzy. Jest tylko zimna jak kamień obojętność. Denerwuje mnie
ona do tego stopnia, że mam ochotę do niego podejść i potrząsnąć nim. Jednak po
chwili zaczynają dochodzić do mnie jego słowa. Analizuje wszystko powoli
starając się oddychać spokojniej. Wcześniej nigdy w życiu w napadzie gniewu nie
zaczęłabym na kogoś krzyczeć.
-Niby
tak bardzo ci to przeszkadza? Nie kto inny jak ty najbardziej czepiałeś się
tego, że jestem zbyt dobrze wychowane. Teraz masz to czego chciałeś. – Nie
mogąc dłużej usiedzieć na miejscu poderwałam się gwałtownie splatając ze sobą
ręce i mając nadzieje, że wyglądam na groźniejszą niż zwykle. Chłopak poszedł
za moim przykładem i właśnie teraz mierzymy się wzajemnie zaciętym wzrokiem.
-Nie ma
żadnej umowy. Koniec kropka. – mówi przez zaciśnięte zęby.
-Dobrze,
ale powiedz dlaczego!
-Bo mam
cię serdecznie dość. Nie mam siły już udawać grzecznego chłopca tylko po to
abyś pomogła mi uciec. Dam sobie radę sam bez pomocy zdesperowanej i piszczącej
przy każdym głośniejszym dźwięku panience.
Tego
było już za wiele. Poczułam jak cała ze złości aż buzuje. Miałam wrażenie, że
za chwile wybuchnę. Wiedziałam, że aby tego uniknąć muszę w jakiś sposób ją
wyładować. Podniosłam rękę i chciałam nią go uderzyć, ale zanim do tego doszło
poczułam na niej jego silny uścisk, którym zablokował moje ruchy. Najpierw
spojrzałam w jego oczy próbując przesłać moją całą złość, ale zamiast
jakiegokolwiek poruszenia jedyne co zobaczyłam to opanowanie. Sądził, że nie
stwarzam dla niego żadnego zagrożenia. Jestem tylko zdesperowaną panienką.
Musiałam mu pokazać, że wcale tak nie jest. Niespodziewanie zaczęłam się rzucać
i wyrywać. Niestety na marne. Chłopak nie dość, że górował nade mną sylwetką to
na pewno był typem sportsmena. Jestem pewna, że z jego charakterem nie raz
musiał uspokajać dziewczyny, które chciały pokazać mu kto rządzi. Z całej siły
chciałam go od siebie odepchnąć, aby zakończyć tą bezsensowną przepychankę,
której za nic w świecie nie wygram, ale nie zdążyłam, bo wyprzedzając mnie
polecieliśmy na ścianę, a dokładniej ja przyparta przez niego.
-Uspokój
się, bo za chwilę ktoś tutaj przyjdzie, a wtedy nie będzie tak przyjemnie. –
Poczułam niemałą satysfakcje kiedy jego przyśpieszony oddech owiał moje ucho.
Przynajmniej miałam świadomość tego, że choć trochę zmęczył się zmagając ze
mną. Poczułam nowy przypływ energii. Znów zaczęłam szamotać się mając nikłą
nadzieje na wygraną. Jednak szybko zostałam przekonana o tym, że mimo wszystko
nie uda mi się. Zostałam szybko powalona na swój materac i przygnieciona przez
jego sylwetkę. Pachnie fiołkami…Czuję jak moje serce przyśpiesza kiedy jego
zielone tęczówki znajdują się tak bardzo blisko moich, ale zaraz po tym on
odzywa się, a ja wracam do rzeczywistości starając się zignorować to dziwne
uczucie. – Oszalałaś? – Dyszy prosto w moją twarz owiewając ją przyjemnym
ciepłym powietrzem, które odpręża mnie odrobinę. – Opanuj się wreszcie.
-To
wszystko twoja wina. – mówię oskarżającym tonem.
-Raczej
twojej porywczej natury.
Znów
chcę zadać mu cios, ale zdaje sobie sprawę z tego, że moje ręce są
unieruchomione.
-Puść
mnie. – rzucam głosem przepełnionym jadem.
-Tylko
wtedy kiedy będę miał pewność, że twój zdrowy rozsądek wrócił na swoje miejsce.
-A co
jak się nie uspokoję? Będziesz mnie tak ciskał o wszystkie powierzchnie, aż się znudzisz?
-Co
niby twoim zdaniem miałem zrobić z agresywną nastolatką, która zaczęła się na
mnie rzucać. Miałem czekać aż odniosę rany tylko dlatego, że jesteś dziewczyną?
Niestety w XXI wieku gentelmeni są na wymarciu.
-Dlaczego
u licha cały czas czepiasz się moich manier!
-Znów
zaczynasz? – pyta unosząc lekko brew.
-OK.
Nie będę się już na ciebie rzucać tylko zejdź ze mnie, bo za chwilę mnie
zmiażdżysz.
Chwilę
patrzy w moje oczy tak jakby chciał wyczytać w nich kłamstwo. Kiedy go nie
znajduje bardzo powoli wstaje. Wiem, że jest ostrożny, ale nie mam siły już na
niego naskakiwać. Zamiast tego obracam się do niego plecami co z pewnością nie
jest dobrym pomysłem zważając na to, że w każdej chwili może najść go ochota
aby zemścić się. W moich żyłach nadal pulsuje adrenalina co sprawia, że złość
na niego jeszcze nie mija.
-Czy
ty… Przed tym jak stałeś się gwiazdą też taki byłeś? – pytam.
-Jaki?
-Zimny,
arogancki, egoistyczny…
-Wcale
taki nie jestem.
Obracam
się w jego stronę.
-Harry.
– szepcze i widzę jak wpatruje się we mnie wyczekująco. – Dokładnie taki
jesteś. – Wiem, że ten ruch jest jak wejście do płonącego lasu. Może uda ci się
znaleźć niestrawioną przez ogień dróżkę, ale nie masz żadnej gwarancji, że
takowa jeszcze istnieje. Na szczęście chłopak jakby zawstydzony odwraca wzrok
co bardzo mnie dziwi. Ledwo zauważalnie kiwa głową. Nie wiem czy jest to
odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie, czy też zgadza się z tym, że te cechy
idealnie opisują jego osobę. Chyba nie jest mi dane dowiedzieć się tego, bo po
dziesięciu minutach czekania chłopak w ogóle się nie odzywa. Czuję jak moje
powieki zaczynają opadać. Gdzieś na granicy snu, a jawy ukazują mi się jego
szmaragdowe tęczówki.
__________________________
Tak, tak wiem. Harry i jego wahania nastroju tak jakby był w ciąży! ;)
Myślę o tym, aby dodawać dłuższe rozdziały, ponieważ takie średniej długości przeważnie składają się jedynie z rozmów Hazzy i April.
Mam nadzieje, że nie zanudziłam was na śmierć ;)
RECENZJE
__________________________
Tak, tak wiem. Harry i jego wahania nastroju tak jakby był w ciąży! ;)
Myślę o tym, aby dodawać dłuższe rozdziały, ponieważ takie średniej długości przeważnie składają się jedynie z rozmów Hazzy i April.
Mam nadzieje, że nie zanudziłam was na śmierć ;)
RECENZJE
Ne ma mowy o zanudzeniu . Super opowiadanie .
OdpowiedzUsuńnigdy mnie nie zanudzasz. Uwielbiam twoje opowidanie. Oboje są uparci co sprawia że są cały czas między nimi kłótnie.
OdpowiedzUsuńKocham :*
Boski <3
OdpowiedzUsuńnie zanudzasz, chociaż dłuższe rozdziały myśle że fajny pomysł :D
OdpowiedzUsuńdo następnego <3
Harry ma okres buhahahs
OdpowiedzUsuńa tak wg cudowny *0* czekam na nextttt <3
ps. jak ona ma okres.to dostaje jakieś podlaski czy coś ?xDD sorry musiałam zapytać
O matko... tym pytaniem to mnie rozwaliłaś! ;D W sumie, to bardzo mądre pytanie.
Usuńhehe myślę, że tak ;)
UsuńUwielbiam i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :) jak ja kocham te ich rozmowy :D . Czekam na kolejny i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńNie, jak takie cudo moglo nas znudzic , super rozdzial , kurcze Harry znow zaczyna -,-
OdpowiedzUsuńMialam wrazenie ze April mu się podoba ,a on znow robi się arogancki i przez to już nie wiem :/
Zycze weny i czekam na next ;P
Myślisz, że nas zanudziłaś?! Dziewczyno, ty chyba nie wiesz, co to nuda. Twój rozdział jest G-E-N-I-A-L-N-Y! ;>
OdpowiedzUsuńHarry faktycznie ma humorki jak baba w ciąży :D
Rozumiem wybuch April. Dusiła w sobie te wszystkie emocje i kiedyś w końcu musiało dojść do takiej sytuacji, bo by dziewczyna nie wytrzymała :)
Czekam na nn ;>
zanudziłaś..??..na pewno nie mnie.;))..rozdział był ŚWIETNY..;))..czekam na nexta..;)//Kxx
OdpowiedzUsuńHarry mięknie. mam nadzieję, że się w końcu pogodzą, bo kocham dobrego Harrusia <3
OdpowiedzUsuńCzekam nn i życzę weny :*
Świetne NEXT <3
OdpowiedzUsuńnie znudziło mi się to bo to jest boskie a Harry ma chyba okres czy coś hehehee dobra rozdział CUDOWNIE GENIALNY
OdpowiedzUsuńTylko żeby się pogodzili ! :D NEXT ! *_*
OdpowiedzUsuńCUDO...CUDO...C.U.D.O!!!♡♥♡♥
OdpowiedzUsuńBłagam next! :-D
MOLTO BUENO!!! Next, please!!!
OdpowiedzUsuńRole się zmieniły. Teraz Harry mnie wkurza do granic możliwości. Po prostu współczuję April, że trafiła na takiego zepsutego dupka. No aż mnie trzęsie po prostu. Ugh... Czy oni kiedyś w końcu przestaną skakać sobie do gardeł? Już tracę na to nadzieję. Ale ten atak furii u April nieźle mnie zaskoczył. Coś zaczyna się wykluwać z tej pokornej dziewczynki. HA! Na to czekałam...