wtorek, 20 maja 2014

14



-O co dokładnie ci chodzi? – Przyglądam mu się uważnie, ale z jego twarzy nie jestem w stanie wczytać niczego.
                -Chcę uniknąć niepotrzebnych konfliktów. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie musimy zwierzać się sobie ze wszystkich problemów, a tym bardziej wyżywać się na sobie. Lepiej jeśli będziemy żyć w zgodzie. Nie wiadomo jak długo będziemy znosić swoje towarzystwo. – Patrzę na niego chwilę i dziwię się, że jeszcze nie zaczął śmiać się z moich rozchylonych ust. Nie mogę wierzyć, że to właśnie on zaproponował coś takiego. Badam jego twarz, ale nigdzie nie mogę znaleźć ani odrobiny fałszu co bardzo mnie cieszy.
                -Dobrze, ale mam jeszcze jedną propozycję.
                -Oho. Uważaj, bo już niedługo może okazać się, że jesteśmy przyjaciółmi. – Widzę jak lekko się uśmiecha, a kiedy pokazują się jego urocze dołeczki nie potrafię nie odwzajemnić tego.
                -Szczerze to wątpię w to, ale kto wie może za parę lat.
                -Za parę lat jeśli w ogóle uda mi się stąd uwolnić to będę chciał o tym wszystkim zapomnieć jak najszybciej, a dalsza znajomość z tobą uniemożliwiłaby mi to. – Te słowa odrobinę gaszą mój entuzjazm.
                -Rzeczywiście masz racje ja chciałabym tego samego.
                -W takim razie jaka jest twoja propozycja?
                -Jeśli jedno z nas znajdzie sposób na ucieczkę to nie zostawi drugiej osoby. Prościej mówiąc już teraz zaczynamy razem współpracować, więc trzeba to wytrzymać do końca. - Milknę czekając na jego reakcje.
                Widzę jak po jego twarzy przemykają różnorodne emocje i zanim zauważę je dokładnie one znikają.
                -OK. – mówi krótko spoglądając na mnie, a mi kamień spada z serca.
                Podrywam się pośpiesznie, podskakując przy tym i wyciągając rękę w jego stronę. On także wstaje przez co zaczyna nade mną górować i czuję ciepło jego dłoni, która oplata moją. Uśmiecham się do niego i wracam na swoje miejsce.
                -Zaśpiewaj coś. – Stwierdzam opierając się o ścianę i patrząc naprzeciwko mnie gdzie usadowił się Harry.
                -Tak bez podkładu, mikrofonu i blasku fleszy? Nie wiem czy będę w stanie. Poza tym muszę oszczędzać swój głos, który przez to, że nie trenuje jest bardzo zagrożony. – mówi tonem przepełnionym dramatyzmem. Kącik moich ust unosi się do góry.
                -Jestem pewna, że dasz sobie radę. Wierzę w ciebie. Proszę to tylko jedna piosenka.
                -OK. – Teatralnie odchrząkuje i zaczyna śpiewać. Wpatruje się w niego z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. Już wcześniej wiedziałam, że jego głos jest nieziemski wystarczyło posłuchać go kiedy mówi, ale moment, w którym zaczynał śpiewać był po prostu nieziemski. Zapominałam o wszystkim. O tym, że niedawno zostałam brutalnie pobita, o tym, że żyję w wiecznym strachu oraz o tym, że być może już nigdy nie wrócę do domu. Liczył się tylko on. Ten anielski głos i zielone tęczówki ze skupieniem wpatrujące się we mnie. Chyba zaczęłam wierzyć w to co mówił o tym, że każda z jego fanek była gotowa zrobić dla niego dosłownie wszystko. Jeżeli ja po jednej piosence byłam tak bardzo nim oczarowana to co miały powiedzieć dziewczyny, które mogły go słuchać w większej ilości repertuarów. Na domiar złego tekst piosenki był tak przepiękny, że niepojęte dla mnie to, że jakikolwiek człowiek był w stanie to napisać. Jego prostota i przesłanie powalało mnie na kolana. Była idealna do wyznania miłości. Harry śpiewał o tym, że uwielbia wszystkie te małe rzeczy, których w swoim wyglądzie jego wybranka nienawidzi. W dodatku wymieniał wszystkie jej rytuały. Niby tak prymitywna, ale dla niego ważne. Czułam się tak jakby śpiewał to właśnie dla mnie. W ogóle nie pomagał jego wzrok skupiony tylko na mojej osobie. W tym momencie bardziej niż kiedykolwiek wolałam aby spojrzał gdzie indziej. Kiedy skończył chciałam powiedzieć jak bardzo mi się podobało, ale żadne słowa nie były w stanie w pełni oddać mojego zachwytu.
                -Dlaczego płaczesz? – pyta chłopak. Na początku nie wiem o co mu chodzi, ale po chwili dotykając swojego policzka czuję coś mokrego znajdującego się na nim. No pięknie! Nawet nie wiedziałam o tym, że wzruszyłam się.
                -Bo, bo, bo to było takie przepiękne.
                -Widziałem wiele razy jak fanki płaczą kiedy śpiewamy, szczególnie przy tej piosence, ale sądziłem, że to przez to, że myślą iż to dla nich, ale twoja opinia ma trochę inny wymiar. Cieszę się, że do tego stopnia ci się podobało.
                -Jeśli będziesz coś śpiewał w mojej obecności to nie piosenkę z tak pięknym tekstem. Tak się wsłuchałam, że nie wiedziałam nawet o tym, że płacze. Nie sądziłam, że w obecnych czasach powstają takie piękne utwory. Moi rodzice zawsze powtarzali, że nie warto słuchać tych piosenek, bo robią one sieczkę z mózgu. Być może w większości przypadków tak jest, ale przecież nie słyszeli wszystkich. Nie powinni wrzucać ich wszystkich do jednego worka, a ja nie powinnam im wierzyć we wszystkich sprawach.
                -Widzisz to kolejny dowód na to, że współczesny świat nie jest aż tak zły jakby ci się wydawało, a niektóre wybory powinnaś podejmować sama.
                -Teraz już o tym wiem. – Znów uśmiecham się w jego kierunku. Po prostu nie potrafię inaczej kiedy rozmawiamy normalnie, a on jest całkowicie innym człowiekiem niż na początku kiedy się tutaj znalazłam. – Dzięki za tą piosenkę.
                -Spoko. Dobranoc.
                -Dobranoc. – odpowiadam choć dręczy mnie co tak na prawdę oznacza "spoko".
***
***Harry***
                Długo nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok wmawiając sobie, że to wszystko przez to, że materac jest nadzwyczaj niewygodny, ale gdzieś tam w zakamarkach swojego umysłu doskonale wiedziałem, że chodzi o dziewczynę, która leży niedaleko mnie.
                Dosłownie pół godziny po tym jak zaproponowałem rozejm stwierdziłem, że nie powinienem tego robić. Wtedy dziewczyna nie nabrałaby do mnie zaufania i nie posunęłaby się tak daleko, że zaproponowałaby współpracę. Pewnie, że jej informacje dotyczące rozkładu całego budynku przydadzą mi się, ale nie sądzę, aby dobrym pomysłem było to, aby uciekać razem. Kiedy tylko nadarzy się okazja nie mogę czekać na nią. Muszę działać. Zbyt długo tutaj gnije, aby przejmować się losem jednej zwykłej dziewczyny.
                Szkoda tylko, że ten sam głos podszeptywał mi, że ona wcale nie jest taka jak wszyscy…

DZIEŃ 94
                Postawiłam kolejną kreskę na zabrudzonej i powyginanej okładce książki. Dawno nie liczyłam ile dni tutaj jestem. Po miesiącu zrezygnowałam, bo ból, który ogarniał mnie kiedy dowiedziałam się jak długo tutaj jestem był nie do zniesienia. Teraz najważniejsze było dla mnie to, aby jak najszybciej się stąd wydostać, ale nie mogłam zapomnieć o tym, że z każdą sekundą jestem coraz bliżej, a właśnie w tym momencie, w którym pojęłam, że w moim życiu należy coś zmienić marnuje czas gnijąc tutaj. Gdybym chociaż mogła coś zrobić, albo miała określony czas, który muszę tutaj odsiedzieć byłoby o wiele lepiej. Przynajmniej wiedziałabym co mnie czeka. Jednak obecnie budzę się z nadzieją, że to może już dziś zaciągnę się świeżym powietrzem, a promienie słońca ogrzeją mnie bezpośrednio nie przedzierając się już przez taflę szkła.
                Dziś już z mniejszą obawą weszłam do salonu. Jedynym minusem było to, że dzisiejszego dnia byłam sama. Zdecydowanie wolałabym aby była tutaj Amanda. Byłoby mi raźniej i przynajmniej miałabym do kogo się odezwać. W dodatku ilekroć się nie pojawiała bałam się, że spotkał ją ten sam los co mnie parę dni temu. Nie chcę aby cierpiała w ten sposób. W ogóle nie chcę aby ktokolwiek tak cierpiał. Niestety jestem tylko zwykłą osiemnastoletnią dziewczyną, która nic nie może poradzić na zło, które każdego dnia ogarnia ziemie. Najgorsze jest to, że najbardziej dostają w kość osoby, które w żaden sposób nie zawiniły, które chcą przeżyć to życie jak najlepiej nie wyrządzając nikomu krzywdy. Taka jest okropna rzeczywistość.
                Cieszę się, że dziś nie ma całego zespołu. Wynika to pewnie z tego, że jest jeszcze względnie wczesna pora. Moja misja byłaby utrudniona gdyby więcej par oczu co chwilę ukradkiem spoglądałoby na mnie.
                Starałam się zachowywać jak najbardziej naturalnie, ale czuje jak każdy mój mięsień napina się do granic możliwości. Jak najbardziej dyskretnie rozglądałam się po całym pomieszczeniu. W głowie koduje drzwi oraz tunele, a wszystko po to, aby później rozrysować to i zacząć planować coś w związku z ucieczką.

DZIEŃ 109
                Nienawidziłam tego, że czas leciał z taką szybkością. Za oknem pojawiały się już pierwsze liście, czyli oznaczało to, że zaczyna się jesień. Jesteśmy tu tak okropnie długo i przez to, że nie mamy żadnego planu mam wrażenie, że zostanę tu już na zawsze. Dochodzi do tego jeszcze tęsknota za rodzicami i wyrzuty sumienia dotyczące tego, że na pewno się o mnie martwią i muszą wydawać fortunę pieniędzy po to tylko, aby utrzymać mnie przy życiu. Fakt nigdy jakoś szczególnie nie pokazywali mi swojej miłości. Byli surowymi rodzicami, ale bardzo dobrze wiedziałam, że są dla mnie tacy, ponieważ bardzo mnie kochają i chcą abym w przyszłości dała sobie sama radę w życiu.
                Na szczęście stosunki z Harrym ociepliły się. Co prawda nadal nie mówimy o sobie jak o przyjaciołach, ale chyba właśnie w tym kierunku zmierzamy. Chłopak nadal ma przebłyski wielkiego ego i swojej egoistycznej strony, ale są one w miarę znośne. Mimo wszystko ilekroć uda mi się go rozśmieszyć widzę błysk w jego oczach i dołeczki pokazujące się w policzkach. Jednak giną one zanim dam radę dokładnie je dojrzeć. Tak jakby bał się, że dzięki temu polubimy się.
                -Musimy zrezygnować z naszej umowy. – odzywa się w pewnym momencie.
                -Jakiej umowy? –Zdezorientowana spoglądam na niego i widzę twardy wyraz jego twarzy.
                -Nie możemy działać razem. Jeśli ja znajdę drogę ucieczki nie będę ryzykował wracaniem po ciebie.
                -Ale dlaczego? – pytam lekko drżącym głosem. – Przecież jeśli będziemy współpracować to będzie nam o wiele łatwiej. – Nie wiem dlaczego ale poczułam łzy, które zaczęły cisnąć mi się do oczu. Nie wiem w ogóle jakim cudem mogłam pomyśleć, że znalazłam wspólnika. Najgorsze było to, że automatycznie straciłam poczucie siły, które dawało mi to, że nie siedzę w tym sama.
                -Powinnaś się cieszyć, że w ogóle cię o tym informuję. Przynajmniej później nie będziesz rozczarowana.
                -Wcześniej nie miałeś żadnych zastrzeżeń. Myślałam, że taki układ pasuje ci, więc dlaczego od razu zmieniasz zdanie?
                -Nie ważne.
                -Jak to nie ważne!? Chyba mam prawo znać odpowiedź!
                -Nie podnoś na mnie głosu!
                -Bo co!!! Jesteś panem wielką gwiazdą?!!! Sorry, ale to tutaj się nie liczy!!!
                -Tak samo jak nie liczą się twoje wielkie maniery, które najwyraźniej pomału się wypalają. Lepiej się opanuj, bo zanim się obejrzysz staniesz się tak samo zepsuta jak reszta społeczeństwa. Jeśli uda ci się stąd wydostać jak myślisz czy twoi rodzice ucieszą się taką zmianą? – Najgorsze jest to, że nie widzę gniewu na jego twarzy. Jest tylko zimna jak kamień obojętność. Denerwuje mnie ona do tego stopnia, że mam ochotę do niego podejść i potrząsnąć nim. Jednak po chwili zaczynają dochodzić do mnie jego słowa. Analizuje wszystko powoli starając się oddychać spokojniej. Wcześniej nigdy w życiu w napadzie gniewu nie zaczęłabym na kogoś krzyczeć.
                -Niby tak bardzo ci to przeszkadza? Nie kto inny jak ty najbardziej czepiałeś się tego, że jestem zbyt dobrze wychowane. Teraz masz to czego chciałeś. – Nie mogąc dłużej usiedzieć na miejscu poderwałam się gwałtownie splatając ze sobą ręce i mając nadzieje, że wyglądam na groźniejszą niż zwykle. Chłopak poszedł za moim przykładem i właśnie teraz mierzymy się wzajemnie zaciętym wzrokiem.
                -Nie ma żadnej umowy. Koniec kropka. – mówi przez zaciśnięte zęby.
                -Dobrze, ale powiedz dlaczego!
                -Bo mam cię serdecznie dość. Nie mam siły już udawać grzecznego chłopca tylko po to abyś pomogła mi uciec. Dam sobie radę sam bez pomocy zdesperowanej i piszczącej przy każdym głośniejszym dźwięku panience.
                Tego było już za wiele. Poczułam jak cała ze złości aż buzuje. Miałam wrażenie, że za chwile wybuchnę. Wiedziałam, że aby tego uniknąć muszę w jakiś sposób ją wyładować. Podniosłam rękę i chciałam nią go uderzyć, ale zanim do tego doszło poczułam na niej jego silny uścisk, którym zablokował moje ruchy. Najpierw spojrzałam w jego oczy próbując przesłać moją całą złość, ale zamiast jakiegokolwiek poruszenia jedyne co zobaczyłam to opanowanie. Sądził, że nie stwarzam dla niego żadnego zagrożenia. Jestem tylko zdesperowaną panienką. Musiałam mu pokazać, że wcale tak nie jest. Niespodziewanie zaczęłam się rzucać i wyrywać. Niestety na marne. Chłopak nie dość, że górował nade mną sylwetką to na pewno był typem sportsmena. Jestem pewna, że z jego charakterem nie raz musiał uspokajać dziewczyny, które chciały pokazać mu kto rządzi. Z całej siły chciałam go od siebie odepchnąć, aby zakończyć tą bezsensowną przepychankę, której za nic w świecie nie wygram, ale nie zdążyłam, bo wyprzedzając mnie polecieliśmy na ścianę, a dokładniej ja przyparta przez niego.
                -Uspokój się, bo za chwilę ktoś tutaj przyjdzie, a wtedy nie będzie tak przyjemnie. – Poczułam niemałą satysfakcje kiedy jego przyśpieszony oddech owiał moje ucho. Przynajmniej miałam świadomość tego, że choć trochę zmęczył się zmagając ze mną. Poczułam nowy przypływ energii. Znów zaczęłam szamotać się mając nikłą nadzieje na wygraną. Jednak szybko zostałam przekonana o tym, że mimo wszystko nie uda mi się. Zostałam szybko powalona na swój materac i przygnieciona przez jego sylwetkę. Pachnie fiołkami…Czuję jak moje serce przyśpiesza kiedy jego zielone tęczówki znajdują się tak bardzo blisko moich, ale zaraz po tym on odzywa się, a ja wracam do rzeczywistości starając się zignorować to dziwne uczucie. – Oszalałaś? – Dyszy prosto w moją twarz owiewając ją przyjemnym ciepłym powietrzem, które odpręża mnie odrobinę. – Opanuj się wreszcie.
                -To wszystko twoja wina. – mówię oskarżającym tonem.
                -Raczej twojej porywczej natury.
                Znów chcę zadać mu cios, ale zdaje sobie sprawę z tego, że moje ręce są unieruchomione.
                -Puść mnie. – rzucam głosem przepełnionym jadem.
                -Tylko wtedy kiedy będę miał pewność, że twój zdrowy rozsądek wrócił na swoje miejsce.
                -A co jak się nie uspokoję? Będziesz mnie tak ciskał o wszystkie powierzchnie, aż się znudzisz?
                -Co niby twoim zdaniem miałem zrobić z agresywną nastolatką, która zaczęła się na mnie rzucać. Miałem czekać aż odniosę rany tylko dlatego, że jesteś dziewczyną? Niestety w XXI wieku gentelmeni są na wymarciu.
                -Dlaczego u licha cały czas czepiasz się moich manier!
                -Znów zaczynasz? – pyta unosząc lekko brew.
                -OK. Nie będę się już na ciebie rzucać tylko zejdź ze mnie, bo za chwilę mnie zmiażdżysz.
                Chwilę patrzy w moje oczy tak jakby chciał wyczytać w nich kłamstwo. Kiedy go nie znajduje bardzo powoli wstaje. Wiem, że jest ostrożny, ale nie mam siły już na niego naskakiwać. Zamiast tego obracam się do niego plecami co z pewnością nie jest dobrym pomysłem zważając na to, że w każdej chwili może najść go ochota aby zemścić się. W moich żyłach nadal pulsuje adrenalina co sprawia, że złość na niego jeszcze nie mija.
                -Czy ty… Przed tym jak stałeś się gwiazdą też taki byłeś? – pytam.
                -Jaki?
                -Zimny, arogancki, egoistyczny…
                -Wcale taki nie jestem.
                Obracam się w jego stronę.
                -Harry. – szepcze i widzę jak wpatruje się we mnie wyczekująco. – Dokładnie taki jesteś. – Wiem, że ten ruch jest jak wejście do płonącego lasu. Może uda ci się znaleźć niestrawioną przez ogień dróżkę, ale nie masz żadnej gwarancji, że takowa jeszcze istnieje. Na szczęście chłopak jakby zawstydzony odwraca wzrok co bardzo mnie dziwi. Ledwo zauważalnie kiwa głową. Nie wiem czy jest to odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie, czy też zgadza się z tym, że te cechy idealnie opisują jego osobę. Chyba nie jest mi dane dowiedzieć się tego, bo po dziesięciu minutach czekania chłopak w ogóle się nie odzywa. Czuję jak moje powieki zaczynają opadać. Gdzieś na granicy snu, a jawy ukazują mi się jego szmaragdowe tęczówki.
__________________________
Tak, tak wiem. Harry i jego wahania nastroju tak jakby był w ciąży! ;)
Myślę o tym, aby dodawać dłuższe rozdziały, ponieważ takie średniej długości przeważnie składają się jedynie z rozmów Hazzy i April. 
Mam nadzieje, że nie zanudziłam was na śmierć ;)

RECENZJE

18 komentarzy:

  1. Ne ma mowy o zanudzeniu . Super opowiadanie .

    OdpowiedzUsuń
  2. nigdy mnie nie zanudzasz. Uwielbiam twoje opowidanie. Oboje są uparci co sprawia że są cały czas między nimi kłótnie.
    Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  3. nie zanudzasz, chociaż dłuższe rozdziały myśle że fajny pomysł :D
    do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry ma okres buhahahs
    a tak wg cudowny *0* czekam na nextttt <3
    ps. jak ona ma okres.to dostaje jakieś podlaski czy coś ?xDD sorry musiałam zapytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko... tym pytaniem to mnie rozwaliłaś! ;D W sumie, to bardzo mądre pytanie.

      Usuń
    2. hehe myślę, że tak ;)

      Usuń
  5. Uwielbiam i to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział :) jak ja kocham te ich rozmowy :D . Czekam na kolejny i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, jak takie cudo moglo nas znudzic , super rozdzial , kurcze Harry znow zaczyna -,-
    Mialam wrazenie ze April mu się podoba ,a on znow robi się arogancki i przez to już nie wiem :/
    Zycze weny i czekam na next ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślisz, że nas zanudziłaś?! Dziewczyno, ty chyba nie wiesz, co to nuda. Twój rozdział jest G-E-N-I-A-L-N-Y! ;>
    Harry faktycznie ma humorki jak baba w ciąży :D
    Rozumiem wybuch April. Dusiła w sobie te wszystkie emocje i kiedyś w końcu musiało dojść do takiej sytuacji, bo by dziewczyna nie wytrzymała :)
    Czekam na nn ;>

    OdpowiedzUsuń
  9. zanudziłaś..??..na pewno nie mnie.;))..rozdział był ŚWIETNY..;))..czekam na nexta..;)//Kxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Harry mięknie. mam nadzieję, że się w końcu pogodzą, bo kocham dobrego Harrusia <3
    Czekam nn i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. nie znudziło mi się to bo to jest boskie a Harry ma chyba okres czy coś hehehee dobra rozdział CUDOWNIE GENIALNY

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko żeby się pogodzili ! :D NEXT ! *_*

    OdpowiedzUsuń
  13. CUDO...CUDO...C.U.D.O!!!♡♥♡♥
    Błagam next! :-D

    OdpowiedzUsuń
  14. MOLTO BUENO!!! Next, please!!!
    Role się zmieniły. Teraz Harry mnie wkurza do granic możliwości. Po prostu współczuję April, że trafiła na takiego zepsutego dupka. No aż mnie trzęsie po prostu. Ugh... Czy oni kiedyś w końcu przestaną skakać sobie do gardeł? Już tracę na to nadzieję. Ale ten atak furii u April nieźle mnie zaskoczył. Coś zaczyna się wykluwać z tej pokornej dziewczynki. HA! Na to czekałam...

    OdpowiedzUsuń