DZIEŃ 80
Ku mojemu niezadowoleniu wszystko dzieje się nadzwyczaj
powoli. Nie mogłę od razu otworzyć oczu i wstać udając, że wszystko jest w
porządku.
Pierwsze
co czuje to okropna suchość w gardle.. Dopiero potem zaczynam
delikatnie poruszać koniczynami, które prawie wcale nie bolą mnie, jedynie są ścierpnięte. Następnie słyszę jakieś dudnienie dochodzące z dworu. Zapewne
deszcz, który dał mi dodatkową siłę do tego, aby spróbować podnieść powieki.
Udało się.
Na
początku obraz był na tyle zamazany, że jedyne co mogłam zauważyć to nieliczne
kolory, które po jakimś czasie dostawały trochę kształtów. Zamrugałam parę
razy, a wszystko nabrało ostrości.
To
sprawiło, że odrobinę się uspokoiłam. Powoli wszystko wracało do normy.
-Nareszcie
księżniczka zdecydowała się obudzić. Już miałem zbudzić cię pocałunkiem, ale
raczej marny ze mnie książę. – Niemal uśmiechnęłam się słysząc jego beztroski
głos. Mimo, że wcześniej uważałam go za człowieka kompletnie pozbawionego
jakichkolwiek uczuć to niedawno dowiedziałam się, że jednak nie wszystko
stracone.
-Jak
długo spałam? – pytam, a barwa mojego głosu przypomina dźwięk szeleszczącego papieru.
-Cztery
dni. – odpowiada wstając.
-Naprawdę?
-Po co
miałbym kłamać. Poza tym czasami myślałem, że nie żyjesz.
-Wiem,
że wtedy byłoby ci lepiej. Nie musiałbyś się ze mną użerać, a poza tym miałbyś
cały pokój dla siebie, ale cóż. Nie mogę na to nic poradzić. Chcę żyć i nie mam
zamiaru poświęcać się tylko dla twoich wygód.
-Uważaj,
bo jeszcze pomyślę, że jesteś dla mnie niemiła. – powiedział to głosem
przepełnionym sarkazmem. Moje wcześniejsze słowa chyba w ogóle nie zrobiły na
nim wrażenia, choć szczerze mówiąc miałam na to nadzieje. – Na pewno chce ci
się okropnie pić. – Kuca nade mną i podaje mi szklankę wody. Staram się
podnieść na łokciach co po wielu stękach i jękach uwieńczonych okropnym bólem
udaje mi się. Wyciągam rękę w kierunku cieczy, przez której widok moje gardło
niemal zaczyna płonąć. Łapię szklankę, ale moja dłoń tak strasznie drży od
wysiłku, że jeszcze chwila a cała zawartość naczynia wylądowałaby na podłodze.
Chłopak z westchnieniem odbiera
ode mnie szklankę mrucząc coś o tym, że jeszcze trochę, a zostanie moją niańką.
Staram się to ignorować, ale cały czas męczy mnie myśl, że znów uznaje mnie za
wątłą dziewczynę, która nie korzysta z życia w taki sam sposób jak on.
Z nadzwyczajną delikatnością
przysuwa naczynie do moich ust. Kiedy czuję jak ciecz spływa do mojego gardła
gasząc pożar mam ochotę złapać szklankę i wypić z niej każdą kroplę, ale wiem,
że w moim obecnym stanie nie jestem do tego zdolna. Zamiast tego proszę
Harry’ego o to aby ponownie napełnił kubek. Na szczęście robi to
powstrzymując się od jakichkolwiek komentarzy.
DZIEŃ 83
Minęły
już trzy dni odkąd jestem całkowicie świadoma tego co dzieje się wokół mnie.
Czasami Harry tak działa mi na nerwy, że najchętniej znów wyłączyłabym się.
Wiem, że w zamian za to, że stara się mi pomóc na tyle na ile jego zdaniem nie
pokazuje tego, że naprawdę zależy mu na tym by utrzymać mnie przy życiu.
-Dość
tego księżniczko. Musisz w końcu ruszyć swój zgrabny tyłek.
-Jesteś zboczony! – Krzyczę oburzona.
-Nie prawda.
-Zaprzeczasz
swoim wcześniejszym słowom.
-Tak
właśnie się mówi we współczesnym świecie. Dla większości to zalicza się jako
komplement.
-Też mi
komplement! Nawet się nie waż więcej patrzeć na pewną część mojego ciała.
-Wierz
mi nie chciałem tego, ale sama wypinałaś się w taki sposób, że musiałbym być
gejem żeby tego nie zauważyć.
-Bezczelny!
Z tych wszystkich ludzi, którzy tutaj są musieli akurat zamknąć mnie tutaj z
tobą.
-Czyżbym
słyszał pogardę w twoim głosie? Nawet gdybyś nie wiem jak zapierała się tego,
że nie będziesz taka jak inni ludzie, że będziesz uciekała od takiego życia,
które obecnie prowadzi większość. Nie jesteś w stanie tego zrobić. Już
zaczynasz robić się bardzo podoba do mnie, a nie wierze, że prędko się stąd nie
wydostaniemy. Będę miał na ciebie większy wpływ.
-Za nic
w świecie. Nie ma takiej opcji.!
-Ludzie
spokojni i łagodni są bardziej narażenie na oddziaływanie innych. Potwierdzono
to naukowo.
-Wydaje
mi się, że wiem więcej od ciebie jeśli chodzi o naukę, a ja wcześniej nic takiego nie słyszałam.
-Nie
jesteś w stanie słyszeć o wszystkim co się dzieje. Nikt nie jest do tego
zdolny. – Widząc moją niezadowoloną minę uśmiecha się lekko, a w jego
policzkach pojawiają się urocze dołeczki, od których przez dosłownie dwie
sekundy nie mogę oderwać wzroku. – Wstawaj kochanie. Chyba już możesz.
-Nie
nazywaj mnie tak!
-OK.
OK. Zapomniałem, że takich małych szczególików też się czepiasz. Wierz mi jak
dalej będziesz się zachowywać jak niedotykane jajo to nigdy nie znajdziesz
sobie męża.
-A
właśnie, że już go znalazłam! – Uniosłam wysoko głową pokazując w ten sposób
swoją wyższość. Byłam dumna z tego, że mogłam go zaskoczyć, ale zarazem czułam
się jak przechwalające się dziecko.
-To, że
masz chłopaka nie oznacza, że się z nim ożenisz. – mówi jednocześnie
przewracając oczami.
-Akurat
tak się składa, że jest już moim narzeczonym.
-Tak, a
ile lat już się znacie? – pyta z wymuszonym zaciekawieniem unosząc brew. I
tutaj mnie ma.
-Parę
tygodni. – szepcze.
-Co?
Nie słyszę! – Wiem, że udaje. Doskonale słyszał każde moje słowo, ale chciał,
abym jeszcze bardziej się upokorzyła.
-Znamy
się zaledwie parę tygodni.
-Rzeczywiście
musiałaś się z nim bardzo zżyć skoro po tak krótkim czasie stwierdziłaś, że
spędzisz z nim resztę życia. Gdzie się poznaliście jeśli można wiedzieć?
-Moi
rodzice bardzo dobrze znają się z jego rodziną – odpowiadam z opuszczoną głową. Nie chcę
patrzeć na jego pogardliwą minę.
-Czy ty
jesteś pewna, że chcesz za niego wyjść, czy to znów głupi wymysł twoich
rodziców. – W jego głosie słyszę wszystko czego spodziewałabym się najmniej.
Żal, współczucie i odrobinę złości skierowanej dla moich opiekunów.
-Nie
mogę wyjść za kogoś kto nie posiada arystokratycznej krwi. Taka jest tradycja w
mojej rodzinie.
-Czyli
dobrze myślałem. – Wzdycha. – Raczej bez sensu będzie wmawianie ci tego, że tak
nie powinno być, że ten wybór powinien zostać powierzony tobie. Wiem, że nie
będziesz chciała mnie słuchać, ale na początku myślałem, że to właśnie moje
życie jest do dupy. Szczerze powiedziawszy u mnie jest jak w raju.
-Dlaczego
sądziłeś, że twoje życie nie jest takie jakie powinno być.
-Widzisz?
Nawet nie jesteś w stanie powiedzieć „dupa”, a to przecież tak niewinne słówko.
-Albo
mi się zdaje, albo nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie.
-Widzę,
że na początku nie doceniłem cię. – Uśmiecha się do siebie i zaczyna mówić nie
spoglądając na mnie, a jedynie zawzięcie wpatrując się w różnokolorowy koc. –
Czasami chciałbym cofnąć czas.
-Chyba
każdy zrobił w swoim życiu coś czego żałuje i najchętniej odkręciłby to.
-Tak,
tyle tylko, że wtedy wydawało mi się to być czymś naprawdę dobrym. Tak naprawdę
spełniłem swoje marzenia, ale z biegiem czasu wszystko zaczęło się psuć.
Przestałem przyjaźnić się z chłopakami z mojego zespołu. Wcześniej nawet
mieszkaliśmy razem, ale oni stwierdzili, że za bardzo mi odbija i skończyło
się. Tylko na scenie i przed kamerami udajemy tak zgrana paczkę. Być może oni
nadal tacy są. Tyle tylko, że beze mnie. – Nie wiem, czy dobrze myślę, ale chyba
w jego oczach zauważyłam iskierkę bólu i odrobinę żalu. – Chyba tylko to mnie
trapi. Reszta jest OK. Nawet te fanki, które na mój widok piszczą tak, że boję
się o stan moich bębenków. Przynajmniej mam z nich trochę korzyści. Kiedy bardzo
mi się nudzi wystarczy, że wyjdę z hotelu i wybiorę sobie jedną z nich. Zawsze
są wniebowzięte, a ja mogę się nimi zabawić.
-Przestań.
Nie chcę słyszeć ani słowa więcej.
-Bo co?
Boisz, że się zgorszysz. Na pewno nie uda mi się to w twoim przypadku. Jesteś
za bardzo nieskazitelna. Chociaż gdybyś chciała dowiedzieć się paru pikantnych
szczegółów to mów śmiało.
-Raczej
nie. – Staram się podnieść. Od jakiegoś czasu leżałam na łóżku Harry’ego. Taki
zaszczyt spotkał mnie tylko i wyłącznie dzięki temu, że jestem odrobinę (jego
zdaniem) ranna. Chciałabym zobaczyć szeroki uśmiech, który pojawił się na
mojej twarzy, kiedy wstałam i byłam w stanie utrzymać się na własnych nogach.
Choć musze przyznać, że nie przyszło mi to z łatwością. Próbowałam zrobić krok
do przodu, ale nie dość, że nie miałam wystarczająco dużo siły to w dodatku koc
zaplątał się w moje nogi. Szczerze powiedziawszy czekałam na upadek, który miał
nastąpić lada chwila. Zamknęłam oczy i w tym momencie, w którym myślałam, że
spotkam się z podłogą poczułam czyjeś silne ręce podtrzymujące mnie. W pierwszy
momencie pomyślałam, że to Joe, który w końcu wrócił ze swojego urlopu, ale
kiedy otwarłam oczy zobaczyłam zielone tęczówki, które ze skupieniem wpatrywały
się w moją twarz. Wiem, że powinnam w tym momencie podziękować za pomoc i
próbować dalej, ale coś jakby stanęło w moim gardle i nie byłam zdolna do
jakiegokolwiek ruchu. Choć moje plecy są wygięte w łuk, a nogi drżą to jest mi
naprawdę dobrze. W końcu od paru miesięcy czuję ciepło czyjegoś ciała. W
dodatku przed sobą mam nadzwyczaj przystojną twarz, która niestety po chwili
wyrywa się z otępienia i stawia mnie na równe nogi.
-Następnym
razem musisz bardziej uważać. – mruczy pod nosem. Dziwię się, że w żaden sposób
nie skomentował tego, że przyglądałam mu się z takim zaciekawieniem. Czuję jak
moje policzku czerwienią się na wspomnienie tamtego momentu i chęć tego, aby być jak najdalej niego sprawia, że powoli udaje mi się dojść do krzesła
stojącego przy stole. Zdziwiona patrzę na to jak Harry zrzuca wszystko co
wcześniej znajdowało się na prowizorycznym łóżku. Moja pierwszą myślą jest to,
że po prostu brzydzi się spać tam po mnie, ale później pod paroma warstwami
zauważam, że jego posłanie wcale nie składało się z jednego ogromnego materacu,
ale dwóch mniejszych. Jeden z nich przeciąga na moją stronę. Kładzie na nim
jedną z poduszek i koc. Chyba parę minut zajmuje mi zrozumienie tego co on tak
naprawdę robi.
-Naprawdę?
– pytam zdenerwowana. – Dopiero teraz ci się o tym przypomniało?! Tyle czasu
musiałam spać na lodowatej podłodze. Czasami w nocy wstawałam, bo czułam się
cała połamana. Natomiast ty spokojnie spałeś sobie pod paroma warstwami kocy!
-Myślałem,
że jesteś moim wrogiem. Chciałem cię stąd jak najszybciej wykurzyć.
-Chyba
zapomniałeś o tym, że nie od samego początku brałeś mnie za szpiega. – Marszczę
czoło.
-Tak,
ale przecież Joe mówił, że skombinuje ci łóżko.
-Wiesz,
że twoje wyjaśnienia są bez sensu i strasznie naciągane?! Nic nie jest w stanie
tego usprawiedliwić!
-Słuchaj.
Każdy tutaj walczy o przetrwanie i nie ma jakichkolwiek szans na utworzenie
przyjaźni.
-Przecież
nie chcę ci się zwierzać. Chodzi o to, że moje życie było narażone jeszcze
bardziej niż jest to konieczne. Mogłam zachorować i umrzeć.
-O to
się nie martw. Joe na pewno przyniósłby dla ciebie potrzebne lekarstwa.
-Tak?
To niby gdzie teraz jest!
-Mówił,
że będzie miał urlop, ale tylko paru dniowy.
-Wątpię, aby aż tak się przedłużył, a co jeśli wyrzucili go z tego interesu. Ktoś przekazał informacje o tym, że interesuje się mną bardziej niż innymi więźniami. Być może nigdy nie wróci! Przeze mnie!
-Wątpię, aby aż tak się przedłużył, a co jeśli wyrzucili go z tego interesu. Ktoś przekazał informacje o tym, że interesuje się mną bardziej niż innymi więźniami. Być może nigdy nie wróci! Przeze mnie!
-Chyba
to dobrze. Dalej nie będzie się musiał mieszać w to wszystko.
-A co
jeśli zrobili mu krzywdę.
-Gdybym
miał przejmować się wszystkimi ludźmi, którzy zostali zranieni, albo umarli
dziś już dawno byłbym w psychiatryku.
-Ale
trochę empatii nie zaszkodzi!
Mocno
zaciskam pięści i szczęki, bo choć do nowo nabytego łóżka nie mam daleko to
jestem już naprawdę wykończona. Niemal od razu na nie padam. Szczelnie okrywam
się kocem i dłużej nie patrząc na Harry’ego zasypiam.
DZIEŃ 84
Pierwsze
co słyszę tuż przed przebudzeniem to jakieś głosy, które zaciekle o czymś
dyskutują. Dopiero po chwili mgiełka otumanienia znika, a ja przypominam sobie
gdzie jestem, a już po chwili wiem, że męskie głosy z odrobiną chrypki należą
do Harry’ego i Joe’go. Na myśl o tym drugim podrywam się gwałtownie. Co jest
błędem, bo od razu zaczyna kręcić mi się w głowie. Moment później widzę
badawcze spojrzenie błękitnych tęczówek, za którymi już zaczęłam tęsknić.
-Nie
było mnie cholerne parę dni, a oni zdążyli zrobić z tobą takie rzeczy!
–odrobinę podnosi głos, ale wie, że nie może przesadzić, bo w każdej chwili
ktoś przechodzący korytarzem może do nas zajrzeć i to, że ściany są
dźwiękoszczelne nie będzie robiło żadnej różnicy.
-Nic
nie mogłam na to poradzić. – mówię lekko ochrypniętym głosem.
-Jesteś
pewna, że nie zaszłaś im za skórę? – pyta.
-Nie.
Zrobili to po to aby nagrać filmik dla moich rodziców, którzy jak na razie nie
zapłacili za mnie ani funta. Mają nadzieje, że nastraszą ich tak bardzo, że od
razu zapłacą należna kwotę.
-Kurwa!
Wiedziałem, że są w stanie robić takie rzeczy, ale takie przypadki zdarzały się
już zaledwie parę razy. Byłem pewien, że twoi rodzice są bardziej hojni.
-Myślałam,
że wiesz o wszystkim.
-Nie.
Ja tu tylko pomagam nic więcej. Nie wyjeżdżam nawet w teren, a co dopiero mówić
o sprawach finansowych.
-Co
znaczy wyjeżdżać w teren? – pyta Harry, który wcześniej dziwnie milczący
dopiero teraz włącza się do rozmowy.
-Łapać
zakładników. – odpowiadam zanim zdąży zrobić to za mnie Joe.
-Dokładnie,
albo chociaż przyglądanie im się. Przed tym zanim kogoś złapią zbierają o nim
informacje i obserwują go. Czasami trwa to parę miesięcy.
-Naprawdę?
– pytam zszokowana. Być może ze mną było tak samo, a ja w ogóle o tym nie
wiedziałam. Próbuję sobie przypomnieć, czy w ostatnim czasie choć raz zapaliła
mi się czerwona lampka, która mówiłaby mi o jakimkolwiek zagrożeniu? Odpowiedź
brzmi: nie. Albo moja czujność była kompletnie uśpiona sądząc, że nie grozi mi
nic złego, albo jestem na tyle głupia, że ignorowałam wszystkie znaki. Ciekawa
jestem, czy gdybym tamtego dnia została w domu to wszystko by się nie
wydarzyło. Być może, ale stu procentowej pewności nie mam. Skoro wcześniej mnie
obserwowali to mogło nastąpić trochę później. W końcu nadeszłaby taka chwila, w
której byłabym sama.
-Czekaj.
Zaraz przyniosę ci jakieś maści i tabletki przeciwbólowe. Poza tym trzeba
przemyć twoje rany. – Kontynuuje ciemnowłosy ignorując moje pytanie.
-Już to
zrobiłem. – odzywa się zamyślony Harry.
-Skąd
miałeś wodę utlenioną? – pyta stając w pół kroku Joe.
-Nie
miałem.
-Czyli
to się nie liczy.
Szybkim
i zdenerwowanym krokiem wychodzi z pomieszczenia. Mam nadzieje, że zbyt
otwarcie nie będzie afiszował się swoim gniewem przed swoimi wspólnikami, bo
może się to dla niego źle skończyć.
Chwilę
później do moich nozdrzy dochodzi zapach czegoś pysznego. Na stole stoją dwa
talerze do zapełnione parując zupą. Od razu czuję napływającą ślinkę do
moich ust.
-Pomogę
ci wstać. – mówi nadzwyczaj łagodnym i uprzejmym głosem Harry. Chyba właśnie
tak wyglądają przeprosiny w jego wydaniu. Chyba powinnam uśmiechnąć się z
wdzięcznością, ale nadal pamiętałam o tym, że przez tak długi czas musiałam
marznąć na zimnej podłodze w czasie kiedy on okryty paroma kocami spał spokojnie.
Podszedł
do mnie. Teraz kiedy byłam w pozycji pół leżącej wydawał mi się być olbrzymem.
Zresztą kiedy wstałam przy jego pomocy różnica nie była znów taka piorunująca.
Nadal górował nade mną o jakieś dwadzieścia centymetrów.
Kiedy
znalazłam się przy stole niemal rzuciłam się na posiłek.
-Jedz,
jedz. Musisz mieć więcej siły.
-Co tak
od razu obchodzi cię moje zdrowie?! – fuknęłam.
-Po
prostu chcę być miły. – mówi z niewinną miną.
-Tylko
po to, aby znów skazać mnie na spanie na lodowatej podłodze, albo wbiciu mi nóż
w plecy?
-Przesadzasz.
-Wcale,
że nie!
Na
szczęście sytuacje ratuje Joe, który swoim pojawieniem się przerywa kłótnie.
Uświadamiam sobie, że nigdy wcześniej nie byłam zła na nikogo. Nie czułam też
irytacji w stosunku do drugiej osoby. Z Harrym Stylsem było całkowicie inaczej.
Były momenty, w których zaczynałam czuć do niego sympatie, ale zaraz potem
robił coś co sprawiało, że chciałabym uciekać od niego jak najdalej. Szkoda
tylko, że nie miałam takiej możliwości.
-Okazało
się, że po obejrzeniu filmiku twoi rodzice wpłacili pieniądze. Nawet z
nadwyżką. To się więcej nie powtórzy. Możesz być spokojna.
-Całe
szczęście. – szepcze.
-No to
jak gotowa? – pyta kiedy kończę już posiłek.
Pomaga
mi dojść do materacu. Z zadowoleniem zauważam, że pełen żołądek dobrze mi
służy, bo mam więcej siły i werwy.
Najpierw
krzywiąc się i gniewnie spoglądając na mój brzuch opatruje właśnie go.
-Zamiast
się tak gapić może byś pomógł. – odzywa się w kierunku Harry’ego.
-Mam to
w dupie. – Poczułam dziwne ukłucie, które świadczyło o tym, że wcale nie myśli,
o „tym”, tylko o „mnie”.
Stary Harry wrócił...
________________________
Hej!
Zaznaczam, że rozdział pojawił się po zaledwie 5 dniach od ostatniego. Jak na mnie jest to prawdziwy wyczyn, bo przeważnie rozdziały publikuje co tydzień. Gdyby nie to, że mam trochę materiału do przodu na pewno taka sytuacja nie miałby miejsca. Błagam doceńcie to!
Zaważyłam, że trochę wzięliście sobie do serca sprawę komentarzy ;)
Zapraszam na moje recenzje: recenzje-starlight.blogspot.com
PS: Przepraszam za błędy, ale jakoś specjalnie nie przykładałam się do sprawdzania. Jeśli coś bardzo rzuca wam się w oczy to poinformujcie mnie o tym.
Pozdrawiam :*
________________________
Hej!
Zaznaczam, że rozdział pojawił się po zaledwie 5 dniach od ostatniego. Jak na mnie jest to prawdziwy wyczyn, bo przeważnie rozdziały publikuje co tydzień. Gdyby nie to, że mam trochę materiału do przodu na pewno taka sytuacja nie miałby miejsca. Błagam doceńcie to!
Zaważyłam, że trochę wzięliście sobie do serca sprawę komentarzy ;)
Zapraszam na moje recenzje: recenzje-starlight.blogspot.com
PS: Przepraszam za błędy, ale jakoś specjalnie nie przykładałam się do sprawdzania. Jeśli coś bardzo rzuca wam się w oczy to poinformujcie mnie o tym.
Pozdrawiam :*
Dobrze że Joe wrócił ;) martwiłam się o April ;c
OdpowiedzUsuńI harry.. nie jestem w stanie ogarnąć tego człowieka.. Martwi się o nią, i sprawdza czy żyje, a po chwili znowu jest wredny... i gdzie tu logika?
I skoro rodzice April wpłacili pieniądze, to nie powinno działać tak, że ją wypuszczą, czy coś? Chyba że będą ciągnąć od nich dalej kase..
Nie mogę się doczekać kolejnego! ;)
Weny życzę!
Hazza przeginasz !
OdpowiedzUsuńcoś często dodajesz teraz rozdziały z czego się bardzo cieszę hehe ;D na szczęście jej rodzice wpłacili tą kasę bo inaczej miała by przerąbane ;/
czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że Harry się tak deczko ogarnie ;D
Pozdrawiam ! xx
o jeju. Dobra w pierwszej chwili tego rozdziału polubiłam strasznie harrego ,ale na koniec znów uznałam że jest dupkiem . Nie kumam "świata" w wktórym on żyje . Jest dla mnie zagadką.
OdpowiedzUsuńNo i znów pojawił się Joe . jeej ! Bardzo go lubię ,jest bardzo fajny i miły.
czekam na kolejny pasjonujący rozdział
Świetny !! :3
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Joe! Szkoda, że tak rzadko się pojawia, ale jest taki, nie wiem czy tak można to ująć, sympatyczny :)
OdpowiedzUsuńWybiegając w przyszłość, mam nadzieje, że nie planujesz jakiś romansów z Harry'm, bo to byłoby marnotrawstwo relacji April z Joe. Takie tam tylko moje zdanie. Poczekam jednak cierpliwie na rozwój wypadków i dziękuję za tak szybkie dodanie rozdziału :)
Woooooaah *O*
OdpowiedzUsuńgenialny <3
Skoro rodzice April wpłacili pieniądze, to czemu jej nie wypuszczą? Biedna ;c
czekam na nn :3
Świetny czekam na next *_*
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńświetny czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńKrok do przodu, dwa do tyłu.. Cały Harry :) Dobrze, że Joe wrócił :) Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :) Ale Harry ma huśtawkę nastrojów :D dobrze, że Joe już wrócił, polubiłam go mam nadzieję, że się na nim nie zawiodę ;) i bardzo doceniam to, że częściej dodajesz rozdziały i bardzo dziękuję Ci za to <33
OdpowiedzUsuńTak trochę, co się dzieje. Zamotane to wszystko.
OdpowiedzUsuńczekam na next
~Bee xx
super rozdział <3 czekam na next!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny! :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze rewelka!
OdpowiedzUsuńJoe jest spoko ;) Zaczynam myśleć, że to moja ulubiona postać z tego opowiadania ;d
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, achh :D
Czekam na następny ;>
Super opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuńHaha Hazza zachowuje się jak kobieta w ciąży! Taka chuśtawka nastrojów to nie są żarty xD
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego :)
Sweet Berry :>
Kurde sorka za błędy, ale jestem trasznie zmęczona po dzisiejszym dniu i nie za bardzo zwracam na to uwagę
OdpowiedzUsuńHarry sie wkurzył bo za nią rodzice wpłacili pieniądze, a za niego niestety nikt.... biedny szkoda mi go :c .. dobra jej też mi szkoda mogliby już stamtąd wyjść/uciec poznać sie w normalnym świecie, a raczej on ją zapoznać ze światem :D
OdpowiedzUsuńświetny, do następnego :*
Dobra rodzice wplacili kase to co z April? Zastanawiam sie kiedy wezma prysznic :p ja tam lubie Hazze, moze i zachowuje sie jak dupek ale on tez nie ma lekko... ciesze sie ze oddal czesc poslania naszej kochanej April :) super rozdzial,kocham tego bloga/Add
OdpowiedzUsuńboziu uwielbiam to :))
OdpowiedzUsuńhaha no właśnie jak oni się myją ??? xDDDD rozdział świetny czekam nn <33333
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny.Z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńTak wlasnie Harry przegial z tym materacem , "myslalem ze jestes wrogiem"-serio? , dobrze ze joe wrocil i dobrze ze april się obudzila i tak ogolnie to raczej nic jej nie jest ,tylko troche obolala , super rozdzial ,stary Hazza wrocil :O
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać motywu pocałunku
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Lola
Kocham, kocham, kocham.
OdpowiedzUsuńCzemu Harry znowu jest taki chłodny?
I czemu April nie akceptuje Harry;ego.
Kocham i czekam nn <3
I love it!
OdpowiedzUsuńWkurzają mnie te huśtawki nastrojów Harry'ego. Niech weźmie się za siebie. Pozatym, może Joe pozwoliłby wkońcu April się wykąpać! Rozumiem, że oni ją przetrzymują, ale ludzie! Higiena! XD
No i rodzice April. Wpłacili pieniądze, gdy ci wysłali film jak torturują ich córkę? Fajni rodzice, nie ma co.
Czekam na następny. x
Dopiero dzisiaj trafiłam na twoje opowiadanie :). Jest niesamowite :). Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D. Pozdrawiam Kamila ♡
OdpowiedzUsuń