sobota, 10 maja 2014

12



DZIEŃ 80
Ku mojemu niezadowoleniu wszystko dzieje się nadzwyczaj powoli. Nie mogłę od razu otworzyć oczu i wstać udając, że wszystko jest w porządku.
                Pierwsze co czuje to okropna suchość w gardle.. Dopiero potem zaczynam delikatnie poruszać koniczynami, które prawie wcale nie bolą mnie, jedynie są ścierpnięte. Następnie słyszę jakieś dudnienie dochodzące z dworu. Zapewne deszcz, który dał mi dodatkową siłę do tego, aby spróbować podnieść powieki.
                Udało się.
                Na początku obraz był na tyle zamazany, że jedyne co mogłam zauważyć to nieliczne kolory, które po jakimś czasie dostawały trochę kształtów. Zamrugałam parę razy, a wszystko nabrało ostrości.
                To sprawiło, że odrobinę się uspokoiłam. Powoli wszystko wracało do normy.
                -Nareszcie księżniczka zdecydowała się obudzić. Już miałem zbudzić cię pocałunkiem, ale raczej marny ze mnie książę. – Niemal uśmiechnęłam się słysząc jego beztroski głos. Mimo, że wcześniej uważałam go za człowieka kompletnie pozbawionego jakichkolwiek uczuć to niedawno dowiedziałam się, że jednak nie wszystko stracone.
                -Jak długo spałam? – pytam, a barwa mojego głosu przypomina dźwięk szeleszczącego papieru.
                -Cztery dni. – odpowiada wstając.
                -Naprawdę?
                -Po co miałbym kłamać. Poza tym czasami myślałem, że nie żyjesz.
                -Wiem, że wtedy byłoby ci lepiej. Nie musiałbyś się ze mną użerać, a poza tym miałbyś cały pokój dla siebie, ale cóż. Nie mogę na to nic poradzić. Chcę żyć i nie mam zamiaru poświęcać się tylko dla twoich wygód.
                -Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że jesteś dla mnie niemiła. – powiedział to głosem przepełnionym sarkazmem. Moje wcześniejsze słowa chyba w ogóle nie zrobiły na nim wrażenia, choć szczerze mówiąc miałam na to nadzieje. – Na pewno chce ci się okropnie pić. – Kuca nade mną i podaje mi szklankę wody. Staram się podnieść na łokciach co po wielu stękach i jękach uwieńczonych okropnym bólem udaje mi się. Wyciągam rękę w kierunku cieczy, przez której widok moje gardło niemal zaczyna płonąć. Łapię szklankę, ale moja dłoń tak strasznie drży od wysiłku, że jeszcze chwila a cała zawartość naczynia wylądowałaby na podłodze.
Chłopak z westchnieniem odbiera ode mnie szklankę mrucząc coś o tym, że jeszcze trochę, a zostanie moją niańką. Staram się to ignorować, ale cały czas męczy mnie myśl, że znów uznaje mnie za wątłą dziewczynę, która nie korzysta z życia w taki sam sposób jak on.
Z nadzwyczajną delikatnością przysuwa naczynie do moich ust. Kiedy czuję jak ciecz spływa do mojego gardła gasząc pożar mam ochotę złapać szklankę i wypić z niej każdą kroplę, ale wiem, że w moim obecnym stanie nie jestem do tego zdolna. Zamiast tego proszę Harry’ego o to aby ponownie napełnił kubek. Na szczęście robi to powstrzymując się od jakichkolwiek komentarzy.

DZIEŃ 83
                Minęły już trzy dni odkąd jestem całkowicie świadoma tego co dzieje się wokół mnie. Czasami Harry tak działa mi na nerwy, że najchętniej znów wyłączyłabym się. Wiem, że w zamian za to, że stara się mi pomóc na tyle na ile jego zdaniem nie pokazuje tego, że naprawdę zależy mu na tym by utrzymać mnie przy życiu.
                -Dość tego księżniczko. Musisz w końcu ruszyć swój zgrabny tyłek.
                -Jesteś zboczony! – Krzyczę oburzona.
                -Nie prawda.
                -Zaprzeczasz swoim wcześniejszym słowom.
                -Tak właśnie się mówi we współczesnym świecie. Dla większości to zalicza się jako komplement.
                -Też mi komplement! Nawet się nie waż więcej patrzeć na pewną część mojego ciała.
                -Wierz mi nie chciałem tego, ale sama wypinałaś się w taki sposób, że musiałbym być gejem żeby tego nie zauważyć.
                -Bezczelny! Z tych wszystkich ludzi, którzy tutaj są musieli akurat zamknąć mnie tutaj z tobą.
                -Czyżbym słyszał pogardę w twoim głosie? Nawet gdybyś nie wiem jak zapierała się tego, że nie będziesz taka jak inni ludzie, że będziesz uciekała od takiego życia, które obecnie prowadzi większość. Nie jesteś w stanie tego zrobić. Już zaczynasz robić się bardzo podoba do mnie, a nie wierze, że prędko się stąd nie wydostaniemy. Będę miał na ciebie większy wpływ.
                -Za nic w świecie. Nie ma takiej opcji.!
                -Ludzie spokojni i łagodni są bardziej narażenie na oddziaływanie innych. Potwierdzono to naukowo.
                -Wydaje mi się, że wiem więcej od ciebie jeśli chodzi o naukę, a ja wcześniej nic takiego nie słyszałam.
                -Nie jesteś w stanie słyszeć o wszystkim co się dzieje. Nikt nie jest do tego zdolny. – Widząc moją niezadowoloną minę uśmiecha się lekko, a w jego policzkach pojawiają się urocze dołeczki, od których przez dosłownie dwie sekundy nie mogę oderwać wzroku. – Wstawaj kochanie. Chyba już możesz.
                -Nie nazywaj mnie tak!
                -OK. OK. Zapomniałem, że takich małych szczególików też się czepiasz. Wierz mi jak dalej będziesz się zachowywać jak niedotykane jajo to nigdy nie znajdziesz sobie męża.
                -A właśnie, że już go znalazłam! – Uniosłam wysoko głową pokazując w ten sposób swoją wyższość. Byłam dumna z tego, że mogłam go zaskoczyć, ale zarazem czułam się jak przechwalające się dziecko.
                -To, że masz chłopaka nie oznacza, że się z nim ożenisz. – mówi jednocześnie przewracając oczami.
                -Akurat tak się składa, że jest już moim narzeczonym.
                -Tak, a ile lat już się znacie? – pyta z wymuszonym zaciekawieniem unosząc brew. I tutaj mnie ma.
                -Parę tygodni. – szepcze.
                -Co? Nie słyszę! – Wiem, że udaje. Doskonale słyszał każde moje słowo, ale chciał, abym jeszcze bardziej się upokorzyła.
                -Znamy się zaledwie parę tygodni.
                -Rzeczywiście musiałaś się z nim bardzo zżyć skoro po tak krótkim czasie stwierdziłaś, że spędzisz z nim resztę życia. Gdzie się poznaliście jeśli można wiedzieć?
                -Moi rodzice bardzo dobrze znają się z jego rodziną – odpowiadam z opuszczoną głową. Nie chcę patrzeć na jego pogardliwą minę.
                -Czy ty jesteś pewna, że chcesz za niego wyjść, czy to znów głupi wymysł twoich rodziców. – W jego głosie słyszę wszystko czego spodziewałabym się najmniej. Żal, współczucie i odrobinę złości skierowanej dla moich opiekunów.
                -Nie mogę wyjść za kogoś kto nie posiada arystokratycznej krwi. Taka jest tradycja w mojej rodzinie.
                -Czyli dobrze myślałem. – Wzdycha. – Raczej bez sensu będzie wmawianie ci tego, że tak nie powinno być, że ten wybór powinien zostać powierzony tobie. Wiem, że nie będziesz chciała mnie słuchać, ale na początku myślałem, że to właśnie moje życie jest do dupy. Szczerze powiedziawszy u mnie jest jak w raju.
                -Dlaczego sądziłeś, że twoje życie nie jest takie jakie powinno być.
                -Widzisz? Nawet nie jesteś w stanie powiedzieć „dupa”, a to przecież tak niewinne słówko.
                -Albo mi się zdaje, albo nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie.
                -Widzę, że na początku nie doceniłem cię. – Uśmiecha się do siebie i zaczyna mówić nie spoglądając na mnie, a jedynie zawzięcie wpatrując się w różnokolorowy koc. – Czasami chciałbym cofnąć czas.
                -Chyba każdy zrobił w swoim życiu coś czego żałuje i najchętniej odkręciłby to.
                -Tak, tyle tylko, że wtedy wydawało mi się to być czymś naprawdę dobrym. Tak naprawdę spełniłem swoje marzenia, ale z biegiem czasu wszystko zaczęło się psuć. Przestałem przyjaźnić się z chłopakami z mojego zespołu. Wcześniej nawet mieszkaliśmy razem, ale oni stwierdzili, że za bardzo mi odbija i skończyło się. Tylko na scenie i przed kamerami udajemy tak zgrana paczkę. Być może oni nadal tacy są. Tyle tylko, że beze mnie. – Nie wiem, czy dobrze myślę, ale chyba w jego oczach zauważyłam iskierkę bólu i odrobinę żalu. – Chyba tylko to mnie trapi. Reszta jest OK. Nawet te fanki, które na mój widok piszczą tak, że boję się o stan moich bębenków. Przynajmniej mam z nich trochę korzyści. Kiedy bardzo mi się nudzi wystarczy, że wyjdę z hotelu i wybiorę sobie jedną z nich. Zawsze są wniebowzięte, a ja mogę się nimi zabawić.
                -Przestań. Nie chcę słyszeć ani słowa więcej.
                -Bo co? Boisz, że się zgorszysz. Na pewno nie uda mi się to w twoim przypadku. Jesteś za bardzo nieskazitelna. Chociaż gdybyś chciała dowiedzieć się paru pikantnych szczegółów to mów śmiało.
                -Raczej nie. – Staram się podnieść. Od jakiegoś czasu leżałam na łóżku Harry’ego. Taki zaszczyt spotkał mnie tylko i wyłącznie dzięki temu, że jestem odrobinę (jego zdaniem) ranna. Chciałabym zobaczyć szeroki uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy, kiedy wstałam i byłam w stanie utrzymać się na własnych nogach. Choć musze przyznać, że nie przyszło mi to z łatwością. Próbowałam zrobić krok do przodu, ale nie dość, że nie miałam wystarczająco dużo siły to w dodatku koc zaplątał się w moje nogi. Szczerze powiedziawszy czekałam na upadek, który miał nastąpić lada chwila. Zamknęłam oczy i w tym momencie, w którym myślałam, że spotkam się z podłogą poczułam czyjeś silne ręce podtrzymujące mnie. W pierwszy momencie pomyślałam, że to Joe, który w końcu wrócił ze swojego urlopu, ale kiedy otwarłam oczy zobaczyłam zielone tęczówki, które ze skupieniem wpatrywały się w moją twarz. Wiem, że powinnam w tym momencie podziękować za pomoc i próbować dalej, ale coś jakby stanęło w moim gardle i nie byłam zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Choć moje plecy są wygięte w łuk, a nogi drżą to jest mi naprawdę dobrze. W końcu od paru miesięcy czuję ciepło czyjegoś ciała. W dodatku przed sobą mam nadzwyczaj przystojną twarz, która niestety po chwili wyrywa się z otępienia i stawia mnie na równe nogi.
                -Następnym razem musisz bardziej uważać. – mruczy pod nosem. Dziwię się, że w żaden sposób nie skomentował tego, że przyglądałam mu się z takim zaciekawieniem. Czuję jak moje policzku czerwienią się na wspomnienie tamtego momentu i chęć tego, aby być jak najdalej niego sprawia, że powoli udaje mi się dojść do krzesła stojącego przy stole. Zdziwiona patrzę na to jak Harry zrzuca wszystko co wcześniej znajdowało się na prowizorycznym łóżku. Moja pierwszą myślą jest to, że po prostu brzydzi się spać tam po mnie, ale później pod paroma warstwami zauważam, że jego posłanie wcale nie składało się z jednego ogromnego materacu, ale dwóch mniejszych. Jeden z nich przeciąga na moją stronę. Kładzie na nim jedną z poduszek i koc. Chyba parę minut zajmuje mi zrozumienie tego co on tak naprawdę robi.
                -Naprawdę? – pytam zdenerwowana. – Dopiero teraz ci się o tym przypomniało?! Tyle czasu musiałam spać na lodowatej podłodze. Czasami w nocy wstawałam, bo czułam się cała połamana. Natomiast ty spokojnie spałeś sobie pod paroma warstwami kocy!
                -Myślałem, że jesteś moim wrogiem. Chciałem cię stąd jak najszybciej wykurzyć.
                -Chyba zapomniałeś o tym, że nie od samego początku brałeś mnie za szpiega. – Marszczę czoło.
                -Tak, ale przecież Joe mówił, że skombinuje ci łóżko.
                -Wiesz, że twoje wyjaśnienia są bez sensu i strasznie naciągane?! Nic nie jest w stanie tego usprawiedliwić!
                -Słuchaj. Każdy tutaj walczy o przetrwanie i nie ma jakichkolwiek szans na utworzenie przyjaźni.
                -Przecież nie chcę ci się zwierzać. Chodzi o to, że moje życie było narażone jeszcze bardziej niż jest to konieczne. Mogłam zachorować i umrzeć.
                -O to się nie martw. Joe na pewno przyniósłby dla ciebie potrzebne lekarstwa.
                -Tak? To niby gdzie teraz jest!
                -Mówił, że będzie miał urlop, ale tylko paru dniowy.
                -Wątpię, aby aż tak się przedłużył, a co jeśli wyrzucili go z tego interesu. Ktoś przekazał informacje o tym, że interesuje się mną bardziej niż innymi więźniami. Być może nigdy nie wróci! Przeze mnie!
                -Chyba to dobrze. Dalej nie będzie się musiał mieszać w to wszystko.
                -A co jeśli zrobili mu krzywdę.
                -Gdybym miał przejmować się wszystkimi ludźmi, którzy zostali zranieni, albo umarli dziś już dawno byłbym w psychiatryku.
                -Ale trochę empatii nie zaszkodzi!
                Mocno zaciskam pięści i szczęki, bo choć do nowo nabytego łóżka nie mam daleko to jestem już naprawdę wykończona. Niemal od razu na nie padam. Szczelnie okrywam się kocem i dłużej nie patrząc na Harry’ego zasypiam.

DZIEŃ 84
                Pierwsze co słyszę tuż przed przebudzeniem to jakieś głosy, które zaciekle o czymś dyskutują. Dopiero po chwili mgiełka otumanienia znika, a ja przypominam sobie gdzie jestem, a już po chwili wiem, że męskie głosy z odrobiną chrypki należą do Harry’ego i Joe’go. Na myśl o tym drugim podrywam się gwałtownie. Co jest błędem, bo od razu zaczyna kręcić mi się w głowie. Moment później widzę badawcze spojrzenie błękitnych tęczówek, za którymi już zaczęłam tęsknić.
                -Nie było mnie cholerne parę dni, a oni zdążyli zrobić z tobą takie rzeczy! –odrobinę podnosi głos, ale wie, że nie może przesadzić, bo w każdej chwili ktoś przechodzący korytarzem może do nas zajrzeć i to, że ściany są dźwiękoszczelne nie będzie robiło żadnej różnicy.
                -Nic nie mogłam na to poradzić. – mówię lekko ochrypniętym głosem.
                -Jesteś pewna, że nie zaszłaś im za skórę? – pyta.
                -Nie. Zrobili to po to aby nagrać filmik dla moich rodziców, którzy jak na razie nie zapłacili za mnie ani funta. Mają nadzieje, że nastraszą ich tak bardzo, że od razu zapłacą należna kwotę.
                -Kurwa! Wiedziałem, że są w stanie robić takie rzeczy, ale takie przypadki zdarzały się już zaledwie parę razy. Byłem pewien, że twoi rodzice są bardziej hojni.
                -Myślałam, że wiesz o wszystkim.
                -Nie. Ja tu tylko pomagam nic więcej. Nie wyjeżdżam nawet w teren, a co dopiero mówić o sprawach finansowych.
                -Co znaczy wyjeżdżać w teren? – pyta Harry, który wcześniej dziwnie milczący dopiero teraz włącza się do rozmowy.
                -Łapać zakładników. – odpowiadam zanim zdąży zrobić to za mnie Joe.
                -Dokładnie, albo chociaż przyglądanie im się. Przed tym zanim kogoś złapią zbierają o nim informacje i obserwują go. Czasami trwa to parę miesięcy.
                -Naprawdę? – pytam zszokowana. Być może ze mną było tak samo, a ja w ogóle o tym nie wiedziałam. Próbuję sobie przypomnieć, czy w ostatnim czasie choć raz zapaliła mi się czerwona lampka, która mówiłaby mi o jakimkolwiek zagrożeniu? Odpowiedź brzmi: nie. Albo moja czujność była kompletnie uśpiona sądząc, że nie grozi mi nic złego, albo jestem na tyle głupia, że ignorowałam wszystkie znaki. Ciekawa jestem, czy gdybym tamtego dnia została w domu to wszystko by się nie wydarzyło. Być może, ale stu procentowej pewności nie mam. Skoro wcześniej mnie obserwowali to mogło nastąpić trochę później. W końcu nadeszłaby taka chwila, w której byłabym sama.
                -Czekaj. Zaraz przyniosę ci jakieś maści i tabletki przeciwbólowe. Poza tym trzeba przemyć twoje rany. – Kontynuuje ciemnowłosy ignorując moje pytanie.
                -Już to zrobiłem. – odzywa się zamyślony Harry.
                -Skąd miałeś wodę utlenioną? – pyta stając w pół kroku Joe.
                -Nie miałem.
                -Czyli to się nie liczy.
                Szybkim i zdenerwowanym krokiem wychodzi z pomieszczenia. Mam nadzieje, że zbyt otwarcie nie będzie afiszował się swoim gniewem przed swoimi wspólnikami, bo może się to dla niego źle skończyć.
                Chwilę później do moich nozdrzy dochodzi zapach czegoś pysznego. Na stole stoją dwa talerze do  zapełnione parując zupą. Od razu czuję napływającą ślinkę do moich ust.
                -Pomogę ci wstać. – mówi nadzwyczaj łagodnym i uprzejmym głosem Harry. Chyba właśnie tak wyglądają przeprosiny w jego wydaniu. Chyba powinnam uśmiechnąć się z wdzięcznością, ale nadal pamiętałam o tym, że przez tak długi czas musiałam marznąć na zimnej podłodze w czasie kiedy on okryty paroma kocami spał spokojnie.
                Podszedł do mnie. Teraz kiedy byłam w pozycji pół leżącej wydawał mi się być olbrzymem. Zresztą kiedy wstałam przy jego pomocy różnica nie była znów taka piorunująca. Nadal górował nade mną o jakieś dwadzieścia centymetrów.
                Kiedy znalazłam się przy stole niemal rzuciłam się na posiłek.
                -Jedz, jedz. Musisz mieć więcej siły.
                -Co tak od razu obchodzi cię moje zdrowie?! – fuknęłam.
                -Po prostu chcę być miły. – mówi z niewinną miną.
                -Tylko po to, aby znów skazać mnie na spanie na lodowatej podłodze, albo wbiciu mi nóż w plecy?
                -Przesadzasz.
                -Wcale, że nie!
                Na szczęście sytuacje ratuje Joe, który swoim pojawieniem się przerywa kłótnie. Uświadamiam sobie, że nigdy wcześniej nie byłam zła na nikogo. Nie czułam też irytacji w stosunku do drugiej osoby. Z Harrym Stylsem było całkowicie inaczej. Były momenty, w których zaczynałam czuć do niego sympatie, ale zaraz potem robił coś co sprawiało, że chciałabym uciekać od niego jak najdalej. Szkoda tylko, że nie miałam takiej możliwości.
                -Okazało się, że po obejrzeniu filmiku twoi rodzice wpłacili pieniądze. Nawet z nadwyżką. To się więcej nie powtórzy. Możesz być spokojna.
                -Całe szczęście. – szepcze.
                -No to jak gotowa? – pyta kiedy kończę już posiłek.
                Pomaga mi dojść do materacu. Z zadowoleniem zauważam, że pełen żołądek dobrze mi służy, bo mam więcej siły i werwy.
                Najpierw krzywiąc się i gniewnie spoglądając na mój brzuch opatruje właśnie go.
                -Zamiast się tak gapić może byś pomógł. – odzywa się w kierunku Harry’ego.
                -Mam to w dupie. – Poczułam dziwne ukłucie, które świadczyło o tym, że wcale nie myśli, o „tym”, tylko o „mnie”.
Stary Harry wrócił...
________________________
Hej!
Zaznaczam, że rozdział pojawił się po zaledwie 5 dniach od ostatniego. Jak na mnie jest to prawdziwy wyczyn, bo przeważnie rozdziały publikuje co tydzień. Gdyby nie to, że mam trochę materiału do przodu na pewno taka sytuacja nie miałby miejsca. Błagam doceńcie to!

Zaważyłam, że trochę wzięliście sobie do serca sprawę komentarzy ;)

Zapraszam na moje recenzje: recenzje-starlight.blogspot.com

PS: Przepraszam za błędy, ale jakoś specjalnie nie przykładałam się do sprawdzania. Jeśli coś bardzo rzuca wam się w oczy to poinformujcie mnie o tym.

Pozdrawiam :*

30 komentarzy:

  1. Dobrze że Joe wrócił ;) martwiłam się o April ;c
    I harry.. nie jestem w stanie ogarnąć tego człowieka.. Martwi się o nią, i sprawdza czy żyje, a po chwili znowu jest wredny... i gdzie tu logika?
    I skoro rodzice April wpłacili pieniądze, to nie powinno działać tak, że ją wypuszczą, czy coś? Chyba że będą ciągnąć od nich dalej kase..
    Nie mogę się doczekać kolejnego! ;)
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hazza przeginasz !
    coś często dodajesz teraz rozdziały z czego się bardzo cieszę hehe ;D na szczęście jej rodzice wpłacili tą kasę bo inaczej miała by przerąbane ;/
    czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że Harry się tak deczko ogarnie ;D
    Pozdrawiam ! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. o jeju. Dobra w pierwszej chwili tego rozdziału polubiłam strasznie harrego ,ale na koniec znów uznałam że jest dupkiem . Nie kumam "świata" w wktórym on żyje . Jest dla mnie zagadką.
    No i znów pojawił się Joe . jeej ! Bardzo go lubię ,jest bardzo fajny i miły.
    czekam na kolejny pasjonujący rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny !! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Joe! Szkoda, że tak rzadko się pojawia, ale jest taki, nie wiem czy tak można to ująć, sympatyczny :)
    Wybiegając w przyszłość, mam nadzieje, że nie planujesz jakiś romansów z Harry'm, bo to byłoby marnotrawstwo relacji April z Joe. Takie tam tylko moje zdanie. Poczekam jednak cierpliwie na rozwój wypadków i dziękuję za tak szybkie dodanie rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Woooooaah *O*
    genialny <3
    Skoro rodzice April wpłacili pieniądze, to czemu jej nie wypuszczą? Biedna ;c
    czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny czekam na next *_*

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Krok do przodu, dwa do tyłu.. Cały Harry :) Dobrze, że Joe wrócił :) Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdział :) Ale Harry ma huśtawkę nastrojów :D dobrze, że Joe już wrócił, polubiłam go mam nadzieję, że się na nim nie zawiodę ;) i bardzo doceniam to, że częściej dodajesz rozdziały i bardzo dziękuję Ci za to <33

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak trochę, co się dzieje. Zamotane to wszystko.
    czekam na next
    ~Bee xx

    OdpowiedzUsuń
  12. super rozdział <3 czekam na next!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zawsze rewelka!

    OdpowiedzUsuń
  14. Joe jest spoko ;) Zaczynam myśleć, że to moja ulubiona postać z tego opowiadania ;d
    Rozdział jest wspaniały, achh :D
    Czekam na następny ;>

    OdpowiedzUsuń
  15. Super opowiadanie !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha Hazza zachowuje się jak kobieta w ciąży! Taka chuśtawka nastrojów to nie są żarty xD
    Już nie mogę się doczekać kolejnego :)
    Sweet Berry :>

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurde sorka za błędy, ale jestem trasznie zmęczona po dzisiejszym dniu i nie za bardzo zwracam na to uwagę

    OdpowiedzUsuń
  18. Harry sie wkurzył bo za nią rodzice wpłacili pieniądze, a za niego niestety nikt.... biedny szkoda mi go :c .. dobra jej też mi szkoda mogliby już stamtąd wyjść/uciec poznać sie w normalnym świecie, a raczej on ją zapoznać ze światem :D
    świetny, do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobra rodzice wplacili kase to co z April? Zastanawiam sie kiedy wezma prysznic :p ja tam lubie Hazze, moze i zachowuje sie jak dupek ale on tez nie ma lekko... ciesze sie ze oddal czesc poslania naszej kochanej April :) super rozdzial,kocham tego bloga/Add

    OdpowiedzUsuń
  20. haha no właśnie jak oni się myją ??? xDDDD rozdział świetny czekam nn <33333

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten rozdział jest świetny.Z niecierpliwością czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak wlasnie Harry przegial z tym materacem , "myslalem ze jestes wrogiem"-serio? , dobrze ze joe wrocil i dobrze ze april się obudzila i tak ogolnie to raczej nic jej nie jest ,tylko troche obolala , super rozdzial ,stary Hazza wrocil :O

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie mogę się doczekać motywu pocałunku
    Czekam na next
    Lola

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham, kocham, kocham.
    Czemu Harry znowu jest taki chłodny?
    I czemu April nie akceptuje Harry;ego.
    Kocham i czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  25. I love it!
    Wkurzają mnie te huśtawki nastrojów Harry'ego. Niech weźmie się za siebie. Pozatym, może Joe pozwoliłby wkońcu April się wykąpać! Rozumiem, że oni ją przetrzymują, ale ludzie! Higiena! XD
    No i rodzice April. Wpłacili pieniądze, gdy ci wysłali film jak torturują ich córkę? Fajni rodzice, nie ma co.
    Czekam na następny. x

    OdpowiedzUsuń
  26. Dopiero dzisiaj trafiłam na twoje opowiadanie :). Jest niesamowite :). Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D. Pozdrawiam Kamila ♡

    OdpowiedzUsuń