DZIEŃ 72
Nie wiem dlaczego, ale po paru minutach
siedzenia w ciszy czuję się lekko skrępowana. Staram się patrzeć wszędzie tylko
nie na niego, bo wiem, że nadal niezwykle badawczo mi się przygląda.
Najchętniej powiedziałabym mu, że ma przestać, ale to trochę nie na miejscu.
-Dlaczego tu jesteś? – pyta w
pewnym momencie.
-Chyba z tego powodu co każdy.
-Czyli?
-Nikt ci nie powiedział? –
Spoglądam na niego zdziwiona. Myślałam, że tylko do mnie dochodzi tak mało
informacji.
-Okropnie mało udzielają tutaj informacji.
-Wiem zauważyłam to. Przetrzymują
nas tutaj z powodu pieniędzy. Chcą okupu.
-Nie wiem czy wyglądam ci na
barana, ale tyle też się domyśliłem. – Jego głos staje się ostry, a ja wzdrygam
się lekko. – Kim jesteś skoro uprowadzili cię? Na pewno nikim bardzo sławnym
skoro nigdy o tobie nie słyszałem. Może jesteś jakąś początkującą aktorką? –
Wypowiada te słowa jakby były pogardą. – Tylko, że wtedy nie mieliby z ciebie
wielkich zysków. Musiałabyś być naprawdę dobra, ale wtedy wszystko sprowadza
się do jednego. Na pewno słyszałbym o tobie.
-Nie jestem nikim sławnym.
-To co tutaj robisz?
-Po prostu moi rodzice są bardzo
dobrymi pracownikami. Mama jest prawnikiem, a tata kardiochirurgiem. Mamy
wielki dom, który moja mama odziedziczyła po swojej arystokrackiej rodzinie.
Pewnie myślą, że jesteśmy bogaci.
-Sądząc po tym czym zajmują się
twoi rodzice i gdzie mieszkasz na pewno tak jest. – mówi i chyba nawet
przewraca oczami.
Znów zapada cisza, a jedyne o
czym mogę myśleć to to, że ten chłopak jest bardzo dziwny.
-A ty kim jesteś? – pytam.
-Na jakim ty świecie żyjesz? – Od
razu naskakuje na mnie tak jakbym zrobiła coś złego.
-Jestem wszędzie: w radiu,
telewizji, Internecie, na wystawach sklepowych, na bilbordach. Nie wierzę, że
nie masz pojęcia kim jestem i czym się zajmuje.
-Po prostu nie korzystam z
żadnych z tych rzeczy. – odpowiadam spokojnym tonem tak, aby przekazać mu, że
nie musi tak się unosić.
-Jakim cudem? Mamy XXI wiek!
Wszyscy częściej lub nie korzystają z takich rzeczy. Wiesz chociaż co to
telefon?
-Tak.
-Masz go przy sobie? – pyta.
Uśmiecham się do niego.
-Myślę, że nie zmieściłby się do
mojego plecaka.
-Nie żartuj, że nie wiesz co to
jest telefon mobilny! – Jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia.
-Przykro mi. – Nie wiem dlaczego,
ale zaczynam czuć się winna. Spuszczam wzrok na swoje ręce.
-Przecież to niemożliwe. –
szepcze niby do siebie. – Pewnie nie chodzisz do szkoły. – odzywa się po
chwili.
-Nie. Obowiązuje mnie indywidualny tok nauczania, a profesorzy przychodzą do mojego domu.
-To chore. Nie wiedziałem, że na
świecie istnieją jeszcze tacy ludzie. Gdzie mieszkasz?
-W Londynie. – odpowiadam krótko.
-Jak możesz mieszkać w tak
wielkim mieście i być odcięta od świata? – drąży.
-Nie wiem. – Nadal boję się na
niego spojrzeć.
-Jak to nie wiesz. Przecież
właśnie w taki sposób żyłaś! – znów podnosi ton głosu przez co czuję się
jeszcze gorzej.
-Bardzo rzadko wychodziłam poza
mury naszej rezydencji. Mamy ogromny ogródek, dlatego miałam gdzie chodzić na
spacery. Nie musiałam wychodzić gdzie indziej. Wszystko miałam zapewnione w
środku.
-Chyba nie czujesz wielkiej
różnicy będąc tutaj. W końcu wcześniej również byłaś więziona.
-Nie prawda. – odpowiadam szybko.
– Czasami wychodziłam z rodzicami do restauracji, na bale, albo do schroniska
dla bezdomnych.
-Pfff…Naprawdę zwiedziłaś tyle
świata, że aż głowa mała.
-Nadal nie powiedziałeś kim
jesteś.
-Piosenkarzem. – Sądząc po jego
pięknym głosie był bardzo dobry. – Śpiewam w zespole.
-Jaki rodzaj muzyki? Może
słyszałam was.
-Pop – Rock. Wątpię. Pewnie
słuchasz klasyki.
-Owszem. – odpowiadam z dumą.
-Coś czuję, że będzie ciężko. – mruczy
pod nosem zaplątując swoje dłonie we włosy. Powiedział dokładnie to co akurat
przyszło mi na myśl.
Nie wiem co robił tutaj zazwyczaj
kiedy był sam, ale wątpię, aby zasypiał co parę godzin. Tak jak właśnie to
zrobił.
Cóż, przynajmniej mam chwilę spokoju.
I mogę w końcu skorzystać z toalety nie martwiąc się o to, że będzie mnie
podglądał.
Dopiero teraz jestem w stanie
pomyśleć o tym co działo się przed tym kiedy trafiłam do mojego współlokatora.
Jak na zawołanie jej jęki i krzyki odtwarzają się w mojej głowie.
Wcześniej Eric choć niewątpliwie był przywódcą
tej grupy i to właśnie on uprowadził mnie to sprawiał wrażenie takiego, który
chcę zrobić wszystko profesjonalnie bez niepotrzebnego zadawania bólu innym.
Najwyraźniej myliłam się. W dodatku miałam szczęście, że zdobyłam jego
sympatię, bo w innym przypadki pewnie mój los tutaj byłby jeszcze gorszy.
Od razu przypomina mi się Joe,
który prowadząc mnie tutaj zaczął martwić się o stan mojego zdrowia
psychicznego. Ciekawe w jaki sposób będziemy się teraz kontaktować. Wątpię, aby
przy Harrym robił to. Na pewno nie pała do niego sympatią, a co dopiero mówić o
chociaż minimalnym zaufaniu.
Spoglądam za okno przez, które w
tym momencie widzę dokładnie wszystko. Jesteśmy w jakimś lesie. W dodatku tak
jak podejrzewałam pod ziemią, ponieważ okno znajduje się przy suficie. Jest już
jesień, bo doskonale widzę warstewkę różnokolorowych liści. Najwyraźniej to
miejsce jest bardzo dobrze strzeżone, albo usytuowane na takim odludziu, że
szanse, iż ktoś tutaj się zapuści są zerowe. Jestem pewna, że w innym przypadku
nie byłoby tego okna. Przecież wystarczy, że ktoś się nachyli, a już może
zajrzeć do środka i zauważyć, że coś jest nie tak.
Harry zaczyna cicho chrapać.
Chyba powoli zaczynam domyślać się co miał na myśli Joe mówiąc, że nie będę
miała tutaj takiego spokoju jak poprzednio. Bez wątpienia chłopak jest
arogancki. Nie akceptuje tego, że jestem całkowicie odmienna od niego, że
prowadzę inny tryb życia. Nie wiem jak wytrzymam razem z nim. Nienawidzę kiedy
ktoś niepotrzebnie podnosi głos, a on robi to nadzwyczaj często.
Spoglądam za okno. Wiem, że to co
zobaczę nie będzie się różnić diametralnie od tego co zobaczyłam wcześniej, ale
mimo wszystko obraz jest mniej wyraźny z powodu powoli zachodzącego już słońca.
Dziwne.
Dopiero co kręconowłosy obudził
się. Było rano.
Czyżby ten czas, który
spędziliśmy na rozmowie minął mi tak bardzo szybko?
-Harry? – szepcze po paru
godzinach kiedy widzę, że chłopak nareszcie obudził się i leży wpatrując się w
sufit. Wiem, że usłyszał mnie, bo w pomieszczeniu panuje taka cisza, że nawet
najmniejszy szmer wydaje się być wielkim hukiem. – Harry. – mówię już głośniej.
-Czego chcesz? – pyta znudzony
odwracając głowę w moją stronę.
-Mógłbyś dać mi choć jeden koc? –
Dla podkreślenia tego, że jest mi strasznie zimno jeszcze szczelniej obejmuję
się rękoma. – Zamarzam.
-Ale wtedy mi będzie zimno. –
odpowiada, a ja zaczynam zastanawiać się, czy posiada on jakiekolwiek emocje, czy choć odrobinę empatii.
Wiedziałam, że jest egoistyczny, ale, że aż tak.
-Po prostu ubierz się. Wtedy
będzie ci cieplej. Harry proszę. – Ostatnie zdanie wymawiam trochę niewyraźnie
z powodu szczękających zębów.
Chłopak leży przez chwilę bez
ruchu, aż w końcu głęboko wzdycha i wstaje.
Ubiera swoje ciemne, niemal
czarne spodnie oraz ciepłą bluzę, której szczerze mu zazdroszczę. Potem wraca
do „łóżka” i podaje mi jeden z koców. Uśmiecham się do niego z wdzięcznością i
szybko się nim okrywam.
Po chwili zauważam, że chłopak
nadal stoi nade mną górując swoją sylwetką.
-Coś nie tak? – pytam spoglądając
na niego.
-Nie. – odpowiada i ponownie
kładzie się odwracając tyłem do mnie.
Staram się uspokoić rozedrgane
ciało, które musi przyzwyczaić się do nagłej zmiany temperatury. Gdyby nie szok
i adrenalina, która buzowała w moim organizmie pewnie już wczorajszej nocy
zamarzałabym.
Biorę plecak, który nie należy do
najbardziej miękkich, ale mimo to najlepiej nadaje się na prowizoryczną
poduszkę. Mimo, że szczelnie jestem okryta grubym kocem to zimno i tak
promienieje od betonowej, wilgotnej posadzki.
Jestem strasznie zła na
Harry’ego. On jak gdyby nigdy nic leży na ogromnym materacu, na którym
spokojnie zmieściłyby się dwie osoby, a miał problem oddać mi jeden z koców. Zresztą
jeśli miałam leżeć obok niego jestem pewna, że nie byłabym w stanie zasnąć.
Mimo, że jestem pewna, że nie jest tu krócej ode mnie
i nie znajduje się tutaj prysznic
to od niego wydziela się przyjemny zapach, którego nie potrafię zidentyfikować.
Wiem, że sama nie śmierdzę, bo w miarę możliwości staram się oczyścić swoje
ciało, ale na pewno nie pachnę tak jakbym dopiero co wzięła gorącą kąpiel.
Chyba jeszcze nigdy nie
widziałam, ani nie słyszałam o kimś równie dziwnym, a zarazem fascynującym. –
Właśnie z tą myślą zasypiam.
Przy okazji znów przenoszę się na
teren mojego domu. Pięknego budynku, za którym tak okropnie tęsknię, w którym
wszystko jest znajome do bólu, w którym czuję się lepiej niż gdziekolwiek
indziej, a do którego prawdopodobnie już nigdy więcej nie wrócę.
Dzień 73
Przeżywam wszystko od nowa.
Śni mi się ten sam dzień, w
którym zostałam uprowadzona.
W tym samym momencie, kiedy
poczułam, że dzieje się coś nie tak powinnam zawrócić, ale nie. Wmawiałam sobie,
że to tylko moje chore wyobrażenia, które spowodowane są tym, że rzadko
samotnie wychodzę poza teren naszej rezydencji.
Z upływem czasu doskonale zdaje
sobie sprawę z tego, że to wszystko było przecież takie oczywiste.
W tym samym momencie kiedy Eric
łapie mnie z zamiarem zaciągnięcia do furgonetki podrywam się gwałtownie
przerywając tym samym sen.
Mój oddech jest nierówny i
przyśpieszony. Czuję się tak jakbym przez jakiś czas wstrzymywała oddech, albo
brakowało mi tlenu. Łapię się za gardło tak jakby miało to mi pomóc.
-Zły sen? – słyszę te słowa,
które są bardziej stwierdzeniem niż pytaniem. Ich twórca siedzi gdzieś z boku. Lekko wystraszona spoglądam w
tamtym kierunku. Widzę chłopaka opartego o ścianę i z zaciekawieniem
przyglądającego mi się. Trochę mnie to denerwuje, bo właśnie patrzy na mnie
wtedy kiedy jestem w tak okropnym stanie. Na pewno moje włosy są w takim
nieładzie, że spokojnie mogłyby zostać porównane do stogu siana. Ręce nadal
drgają niespokojnie, a do moich oczu cisną się łzy, które ledwo powstrzymuję
przez rosnącą w gardle gule. Najchętniej nakrzyczałabym na niego po co się na
mnie tak patrzy. Dlaczego cieszy się z mojej porażki i tego, że jestem
kompletnie załamana, ale nie robię tego. W jego oczach zauważam odrobinę
współczucia, które decyduje o zmianie mojej decyzji. – Mnie czasami również takie nękają. To chyba przez to miejsce. – stwierdza, a we mnie coś się rodzi. Nie wiem dokładnie co to. Może
promyk nadziei, który mówi, że być może ten chłopak w końcu przekona się do
mnie i zaczniemy współpracować, tak abyśmy obydwoje mogli jakoś przetrwać?
Jednak ta myśl szybko ulatuje, kiedy niespodziewanie drzwi się otwierają, a do
środka wchodzi Christopher.
Każdy mięsień w moim ciele napina
się.
Czekam na to, aż podejdzie do
mnie i zada mi nowe rany.
Tak panicznie bardzo się tego
boję. Nie chcę znów czuć tego bólu, który sprawia, że każda nawet najmniejsza
komórka jest rozrywana.
-Nie wiedziałem, że jest was
dwójka. – Odzywa się, a ja lekko podskakuje. Mam wrażenie, że wcale mnie nie poznaje. Czyżby to, że zmieniła się moja cela rzutowało na to, czy nadal będzie na
mnie wściekły. A może po prostu dla niego takiego rodzaju bijatyki są już
codziennością i po pewnym czasie dał sobie spokój z mszczeniem się. – Będziecie
musieli się podzielić. Albo jedno z was będzie głodne. – stwierdza ze złośliwym
uśmiechem na ustach. Kładzie talerz na małym stoliku, który jest prawie
identyczne jak to, które ja wcześniej posiadałam.
Drzwi zamykają się, a chłopak
niemal wyskakuje z łóżka i podbiega do jedzenia. Dopiero po chwili kiedy strach
i otępienie ze mnie ulatują dochodzą do mnie przyjemne zapachy i zdaję sobie
sprawę, że jestem okropnie głodna. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam i jestem
pewna, że chłopak się ze mną nie podzieli.
Czuję jak kolejne łzy pojawiają
się w moich oczach, ale staram się je zahamować.
Postanawiam, że muszę Harry’ego
traktować jak potencjalnego wroga. Nie mogę mu zbytnio ufać, bo jak widać nie
jest skory do jakiejkolwiek pomocy. Martwi się jedynie o siebie.
Umrę tutaj.
To tylko kwestia czasu.
Zamykam oczy.
Nie chcę już nic widzieć. Nie
chcę już nic czuć.
Nie chcę budzić się ze strachem
wypisanym w oczach i świadomością tego, że zagrożenie czyha tuż za rogiem.
Pierwszy raz w życiu mam ochotę
wykrzyczeć wszystko co mnie dręczy oraz denerwuje. Pewnie poczułabym się wtedy
lepiej, ale nie mogę tego zrobić. W ten sposób mogę na siebie ściągnąć jeszcze
większe problemy.
Jeśli mam umrzeć to nie chcę
cierpieć, ale jestem pewna, że jeśli zrobię coś równie głupiego to na pewno nie
skończą ze mną zbyt szybko. Na sto procent Eric zmieni się w tego samego
mężczyznę, którym był kiedy kopał tą bezbronną dziewczynę.
Co ja bym dała po to tylko aby
cofnąć się w czasie!
Niewątpliwie w moim życiu
zmieniłabym wiele, ale przede wszystkim byłabym bardziej ostrożna.
Nie wiem czy minęło już parę
minut, czy też godzin, ale Harry odzywa się do mnie. Wiem, że znów wrócił na
materac.
-Jak długo tu jesteś? – pyta
przecinając ciszę, która powoli stawała się ukojeniem dla moich uszu.
Bezczelny!
Najpierw zjada cały posiłek w ogóle
nie martwiąc się o mnie, a dopiero później odzywa się.
-Co cię to w ogóle obchodzi? –
mówię szeptem nie spoglądając na niego.
-Ton twoje głosu nie był zbyt
miły. Nie czujesz wyrzutów sumienia.
-Był tak samo nie miły jak twoje
zachowanie. Dzięki temu nie czuję się gorsza. – Nastaje cisza, a ja na swojej
wymyślonej tablicy zapisuję 1: 0 dla mnie.
-Rzeczywiście zbytnio nie
interesuje mnie to jak długo tutaj jesteś. Po prostu odkąd tu trafiłem trochę
brakuje mi rozmów z kimkolwiek. Mam dość tej ciszy, która sprawia, że w mojej
głowie zaczynają pojawiać się dziwne obrazy. Boję się, że oszaleje.
-Cisza wcale nie jest zła. Jeśli
lepiej ją poznasz zdasz sobie sprawę, że jest bardziej przyjazna od
jakiegokolwiek dźwięku. Cisza jest spokojna. Nie jest w stanie wyprowadzić cię
z równowagi. To jedynie to co się dzieje wokół sprawia, że zaczynasz tracić zmysły. –
potem wcześniej wspomniana już cisza nastaje, ale i tak przerywam ją na chwilę.
– Nie zjadłam nic już od 7 dni.
Ostatni raz ciecz miałam w ustach 2 dni
temu. Pierwszy raz w ciągu 48 godzin
spałam 2 godziny temu. Swoją
ostatnią kąpiel brałam kiedy jeszcze byłam w domu, czyli 73 dni 9 godzin i 34 sekundy temu. – mówię niemal na jednym wdechu.
Cały czas wpatruje się w sufit i zaczynam czuć jak moje wszystkie mięśnie są
już ścierpnięte z powodu dawno nie zmienianej pozycji. – A ty? – pytam w końcu
spoglądając na niego. Widzę zdziwienie wypisane na jego twarzy.
-Skoro tak dawno nie jadłaś
musisz być strasznie głodna. Dlaczego nie wyprzedziłaś mnie w drodze do posiłku?
Przecież byłaś bliżej?
-Byłam przerażona. – mój ton jest
zadziwiająco spokojny.
-Czym?
-Zobaczyłam Christophera.
-Znasz ich imiona.
-Tak.
-Skąd.
-To właśnie on i jego brat
uprowadzili mnie. – kontynuuje lodowatym głosem. Nie wiedziałam, że
kiedykolwiek będę w stanie wydać z siebie taki dźwięk.
-Dlatego tak bardzo się go boisz?
– niemal jest pewny tych słów.
-Nie.
-To dlaczego? – drąży. Wstaję i podciągam
rękawy mojej bluzki.
-Pokazać ci jeszcze inne rany? –
Nie czekając na jego odpowiedź podciągam bluzkę do góry i pokazuję płaski
brzuch, z którego zaczęły już wystawać żebra. Jest jednym czarnym krwiakiem. –
Może jeszcze nogi. – Czuję, że zaczynam wpadać w panikę. Moje ręce zaczynają
drżeć, kiedy próbuję choćby złapać nogawkę jeansów.
-Nie, nie trzeba. – Jego głos
sprawia, że budzę się z tego dziwnego transu. Czuję się jeszcze bardziej
wyczerpana niż wcześniej. Jeśli w najbliższym czasie nie dostanę nic do
jedzenia będzie ciężko, a ja głupia marnuję energie na coś tak prymitywnego. –
Ostatni posiłek zjadłem 2 godziny
temu. Ostatni raz ciecz miałam w ustach 2
dni temu. Spałem 4 godziny temu.
Swoją ostatnią kąpiel brałam kiedy jeszcze byłam w domu, czyli 73 dni 9 godzin i 34 sekundy temu.
-Zabrali cię w tym samym dniu co
mnie? – pytam.
-Na to wychodzi.
-Masz może kalendarz?
-Oczywiście, że nie. Jeśli
miałbym o coś prosić, to wolę bardziej przydatne rzeczy niż jakiś głupi
kalendarz.
-Kalendarz wcale nie jest głupi. Dzięki
niemu można dowiedzieć się jaki jest dzień, czy miesiąc.
-Wystarczy, że wyjrzysz przez
okno. Widać, że jest jesień. Pewnie gdzieś na przełomie października, a
listopada.
-Ale nie możesz precyzyjnie
określić, a właśnie tego chcę. Co jak co, ale już wcześniej obserwowałam
przyrodę i wiem, że skoro liście spadły to nie znaczy, że jest jesień. Świat
się zmienił.
____________________________________
No to za to, że przecierpiałyście te parę rozdziałów macie multum Harry'ego ;)
Jeśli chodzi o komentarze to nie będę was szantażować i wg, bo później zaczyna się kombinowanie. Tylko błagam później nie mówcie, że rzadko dodaje rozdziały, bo jak je mam pisać skoro motywacja z waszej strony jest strasznie mała? Wierzcie mi jestem w stanie wstawiać rozdziały częściej, a pojawiają się w takich okresach w jakich się pojawiają tylko na wasze własne życzenie.
Teraz ktoś się może na mnie obrazić, zacząć wyzywać od najgorszych, a nawet przestać czytać opowiadanie. Mam to gdzieś, bo na prawdę momentami czuję się jak jakaś nienormalna, bo mam wrażenie, że mówię do ściany ;/
To tyle z mojej strony...
____________________________________
No to za to, że przecierpiałyście te parę rozdziałów macie multum Harry'ego ;)
Jeśli chodzi o komentarze to nie będę was szantażować i wg, bo później zaczyna się kombinowanie. Tylko błagam później nie mówcie, że rzadko dodaje rozdziały, bo jak je mam pisać skoro motywacja z waszej strony jest strasznie mała? Wierzcie mi jestem w stanie wstawiać rozdziały częściej, a pojawiają się w takich okresach w jakich się pojawiają tylko na wasze własne życzenie.
Teraz ktoś się może na mnie obrazić, zacząć wyzywać od najgorszych, a nawet przestać czytać opowiadanie. Mam to gdzieś, bo na prawdę momentami czuję się jak jakaś nienormalna, bo mam wrażenie, że mówię do ściany ;/
To tyle z mojej strony...
Nie czuję się ścianą, a zdecydowanie czytam wszystko i to od dłuższego czasu, także o to możesz się nie martwić :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Pokazałaś tym jak bardzo ta historia różni się od wszystkich innych. To jak arogancji i samolubny jest Harry sprawia, że jestem ogromnie ciekawa do czego ta historia zmierza. No i ciągle nurtuje mnie to czemu on tak ciągle siedzi, skoro z jego zarobkami mógłby kupić małą, jak nie dużą, wyspę to jak duży ten okup musi być. Cóż, skoro trzeba czekać to poczekam :)
Pozdrawiam i nie martw się tak komentarzami. Ludzie są leniwi, ale nie umniejsza to twoich zdolności i tego ile ludzi uwielbia twoje opowiadania :*
Cóż za wspaniały rozdział! Kocham, kocham! <3
OdpowiedzUsuńNie gadasz do sciany. Zawsze komentuje.
OdpowiedzUsuńHarold jest dziwny. Przeraza mnie.
To jest zdecydowanie najciekawszy blog jaki czytam !!! Dziekuje ze piszesz dla nas :* rozdzial rewelacja /add
OdpowiedzUsuń'Dlaczego mnie nie wyprzedziłas w drodze do jedzenia?' jakbyś się z nią nie mógł podzielić arogancki dupku xd
OdpowiedzUsuńEj Harry jest beznadziejny xd Współczuje im że muszą tam siedzieć, ale mógłby być trochę bardziej towarzyski, widząc że Alex jest trochę z innej planety.. Skoro i tak będą razem spędzać czas..
Rozdział bardzo fajny, mam nadzieję że niedługo wydarzy się coś co wpłynie na tą dwójkę ;)
Czekam na nexta ;)
Rozdział świetny poznalismy lepiej Harrego no i bym mu palła z chętna wola :D czekam na następny a opowiadanie tak wgl jest mega i fabuła interesująca ;)
OdpowiedzUsuńGenialny :)
OdpowiedzUsuńNie poznałam Harrego od strony aroganta i dupka :(
OdpowiedzUsuńAle w każdym bądź razie rozdział jest super ja zwykle :)
Rozdział super, ale Harry już mniej. Wogóle świetnie opowiadanie i nie mówisz do ściany chyba że ja jestem ścianą co jest mało prawdopodobne.
OdpowiedzUsuńO EZU. Nareszcie nowy rozdzial już się nie moglam doczekac,ale warto było ,ten rozdzial jest strasznie ciekawy i nareszcie jest Hazza, zycze weny i czekam na next ~Majka <3
OdpowiedzUsuńDzięki za więcej Harry'ego ;D rozdział świetny i w ogóle jak zawsze genialny ;)
OdpowiedzUsuńaa no i interesujący ;]
ejj i nie masz powodów do tego żeby czuć się nienormalną bo najważniejsze, że masz tych stałych czytelników którzy zawsze komentują i dodają ci motywacji ;D świetnie piszesz i to jest istotne i najważniejsze ;))
czekam na kolejny <3
Pozdrawiam ! xx
Świetny rozdział :) i bardzo się cieszę , że było tu dużo Harrego :d czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńMegaaa boski rozdział ! ♡ nie mogę się doczekać nn *u*
OdpowiedzUsuńOoo kurde no nieźle.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o co chodzi Harremu. Najpierw z trudem dzieli się z nią kocem, a potem zjada cały posiłek sam...
No intrygujące :)
Jestem ciekawa co dalej ;D
Ależ wciągasz tym opowiadaniem. Zresztą jak każdym które piszesz/pisałaś :P
Oby tak dalej.
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com
super rozdział <3 masz ogromny talent :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział !!!!!!!!! życzę weny :**
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu przeczytałam dwa pierwsze rozdziały i wiedziałam, że blog zapowiada się genialnie, ale nie miałam zbytnio wolnych chwil, które mogłabym przeznaczyć na systematyczne czytanie, nie mówiąc już o komentowaniu. :P
OdpowiedzUsuńDzisiaj miałam wolny wieczór i jakoś tak wzięło mnie na przestudiowanie tych kilku następnych rozdziałów i WOOOW, godzina z życia wyjęta. :D Nie spodziewałam się, że tak mnie to wciągnie. Jak czytam Twoje opowiadania to zawsze czuję się jakbym pochłaniała właśnie strony dobrej książki, jednak teraz to wrażenie było dużo silniejsze. Może po prostu nietypowa fabuła na to wpłynęła.
Generalnie, to muszę to powiedzieć, muszę... Harry mnie irytuje, o. Chyba pierwszy raz mi się to zdarza, hahah. :D Zachowuje się jak kompletny dupek. Dużo większą sympatię zyskał u mnie Joe, mimo iż jest z tej szemranej grupy porywaczy. No nic, pewnie niedługo mi się odmieni, za bardzo kocham Styles'a. Chociaż, nigdy nic nie wiadomo :P
A co do Twojej złości, w 100% Cię rozumiem. Wiem jak musisz się czuć, gdy widzisz liczbę obserwatorów, liczbę wejść na bloga i porównujesz to z liczbą komentarzy. Wiem i współczuję, ale muszę Ci powiedzieć, że tak jest nie tylko u Ciebie czy u mnie... Uważam, że ostatnimi czasy ludzie stąd, najczęściej ci, którzy sami nic nie tworzą przestali doceniać pracę bloggerów. To, ile czasu i energii poświęcamy na pisanie notek.. Teraz komentują tylko ci, co sami wiedzą jak to jest, którzy wiedzą, że każdy komentarz jest ogromną motywacją do dalszego działania. Albo tacy prawdziwi fani danych opowiadań. Ale takich ludzi niestety coraz tu mniej. :(
W każdym razie, nie przestawaj pisać, bo się chyba zapłaczę. :D
Jeeja, ale się rozpisałam! No dobra, to ja kończę hahaha, weny! ; *
Niesamowity blog! Kocham :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!!!
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to niedawno odkryłam ten blog i już jest moim ulubionym :) Po raz pierwszy spotkałam tak wkurzającego Harry'ego i główną bohaterkę opowiadania o kimś z 1D, która nie ma pojęcia, czym jest 1D :))) Nie masz przestawać tego pisać, dziewczyno, ja nie wiem, co wtedy zrobię ze swoim życiem!!! Wieem, zachwycam się tym prawie że bezkrytycznie, no ale cóż ja poradzę, że to mnie tak wciągnęło? Chyba po prostu lubię czytać historie o dupkach :D I NIE, nie mówisz do ściany, no chyba że wszysct Twoi obserwatorzy są ścianami, a to by było bardziej dziwne i mroczne niż zachowanie Stylesa :))))) Weny życzę ja, Malikowa, pozdrawiam :*