wtorek, 15 kwietnia 2014

8



DZIEŃ 72
Nie wiem dlaczego, ale po paru minutach siedzenia w ciszy czuję się lekko skrępowana. Staram się patrzeć wszędzie tylko nie na niego, bo wiem, że nadal niezwykle badawczo mi się przygląda. Najchętniej powiedziałabym mu, że ma przestać, ale to trochę nie na miejscu.
-Dlaczego tu jesteś? – pyta w pewnym momencie.
-Chyba z tego powodu co każdy.
-Czyli?
-Nikt ci nie powiedział? – Spoglądam na niego zdziwiona. Myślałam, że tylko do mnie dochodzi tak mało informacji.
-Okropnie mało udzielają tutaj informacji.
-Wiem zauważyłam to. Przetrzymują nas tutaj z powodu pieniędzy. Chcą okupu.
-Nie wiem czy wyglądam ci na barana, ale tyle też się domyśliłem. – Jego głos staje się ostry, a ja wzdrygam się lekko. – Kim jesteś skoro uprowadzili cię? Na pewno nikim bardzo sławnym skoro nigdy o tobie nie słyszałem. Może jesteś jakąś początkującą aktorką? – Wypowiada te słowa jakby były pogardą. – Tylko, że wtedy nie mieliby z ciebie wielkich zysków. Musiałabyś być naprawdę dobra, ale wtedy wszystko sprowadza się do jednego. Na pewno słyszałbym o tobie.
-Nie jestem nikim sławnym.
-To co tutaj robisz?
-Po prostu moi rodzice są bardzo dobrymi pracownikami. Mama jest prawnikiem, a tata kardiochirurgiem. Mamy wielki dom, który moja mama odziedziczyła po swojej arystokrackiej rodzinie. Pewnie myślą, że jesteśmy bogaci.
-Sądząc po tym czym zajmują się twoi rodzice i gdzie mieszkasz na pewno tak jest. – mówi i chyba nawet przewraca oczami.
Znów zapada cisza, a jedyne o czym mogę myśleć to to, że ten chłopak jest bardzo dziwny.
-A ty kim jesteś? – pytam.
-Na jakim ty świecie żyjesz? – Od razu naskakuje na mnie tak jakbym zrobiła coś złego.
-Jestem wszędzie: w radiu, telewizji, Internecie, na wystawach sklepowych, na bilbordach. Nie wierzę, że nie masz pojęcia kim jestem i czym się zajmuje.
-Po prostu nie korzystam z żadnych z tych rzeczy. – odpowiadam spokojnym tonem tak, aby przekazać mu, że nie musi tak się unosić.
-Jakim cudem? Mamy XXI wiek! Wszyscy częściej lub nie korzystają z takich rzeczy. Wiesz chociaż co to telefon?
-Tak.
-Masz go przy sobie? – pyta. Uśmiecham się do niego.
-Myślę, że nie zmieściłby się do mojego plecaka.
-Nie żartuj, że nie wiesz co to jest telefon mobilny! – Jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia.
-Przykro mi. – Nie wiem dlaczego, ale zaczynam czuć się winna. Spuszczam wzrok na swoje ręce.
-Przecież to niemożliwe. – szepcze niby do siebie. – Pewnie nie chodzisz do szkoły. – odzywa się po chwili.
-Nie. Obowiązuje mnie indywidualny tok nauczania, a profesorzy przychodzą do mojego domu.
-To chore. Nie wiedziałem, że na świecie istnieją jeszcze tacy ludzie. Gdzie mieszkasz?
-W Londynie. – odpowiadam krótko.
-Jak możesz mieszkać w tak wielkim mieście i być odcięta od świata? – drąży.
-Nie wiem. – Nadal boję się na niego spojrzeć.
-Jak to nie wiesz. Przecież właśnie w taki sposób żyłaś! – znów podnosi ton głosu przez co czuję się jeszcze gorzej.
-Bardzo rzadko wychodziłam poza mury naszej rezydencji. Mamy ogromny ogródek, dlatego miałam gdzie chodzić na spacery. Nie musiałam wychodzić gdzie indziej. Wszystko miałam zapewnione w środku.
-Chyba nie czujesz wielkiej różnicy będąc tutaj. W końcu wcześniej również byłaś więziona.
-Nie prawda. – odpowiadam szybko. – Czasami wychodziłam z rodzicami do restauracji, na bale, albo do schroniska dla bezdomnych.
-Pfff…Naprawdę zwiedziłaś tyle świata, że aż głowa mała.
-Nadal nie powiedziałeś kim jesteś.
-Piosenkarzem. – Sądząc po jego pięknym głosie był bardzo dobry. – Śpiewam w zespole.
-Jaki rodzaj muzyki? Może słyszałam was.
-Pop – Rock. Wątpię. Pewnie słuchasz klasyki.
-Owszem. – odpowiadam z dumą.
-Coś czuję, że będzie ciężko. – mruczy pod nosem zaplątując swoje dłonie we włosy. Powiedział dokładnie to co akurat przyszło mi na myśl.
Nie wiem co robił tutaj zazwyczaj kiedy był sam, ale wątpię, aby zasypiał co parę godzin. Tak jak właśnie to zrobił.
Cóż, przynajmniej mam chwilę spokoju. I mogę w końcu skorzystać z toalety nie martwiąc się o to, że będzie mnie podglądał.
Dopiero teraz jestem w stanie pomyśleć o tym co działo się przed tym kiedy trafiłam do mojego współlokatora. Jak na zawołanie jej jęki i krzyki odtwarzają się w mojej głowie.
 Wcześniej Eric choć niewątpliwie był przywódcą tej grupy i to właśnie on uprowadził mnie to sprawiał wrażenie takiego, który chcę zrobić wszystko profesjonalnie bez niepotrzebnego zadawania bólu innym. Najwyraźniej myliłam się. W dodatku miałam szczęście, że zdobyłam jego sympatię, bo w innym przypadki pewnie mój los tutaj byłby jeszcze gorszy.
Od razu przypomina mi się Joe, który prowadząc mnie tutaj zaczął martwić się o stan mojego zdrowia psychicznego. Ciekawe w jaki sposób będziemy się teraz kontaktować. Wątpię, aby przy Harrym robił to. Na pewno nie pała do niego sympatią, a co dopiero mówić o chociaż minimalnym zaufaniu.
Spoglądam za okno przez, które w tym momencie widzę dokładnie wszystko. Jesteśmy w jakimś lesie. W dodatku tak jak podejrzewałam pod ziemią, ponieważ okno znajduje się przy suficie. Jest już jesień, bo doskonale widzę warstewkę różnokolorowych liści. Najwyraźniej to miejsce jest bardzo dobrze strzeżone, albo usytuowane na takim odludziu, że szanse, iż ktoś tutaj się zapuści są zerowe. Jestem pewna, że w innym przypadku nie byłoby tego okna. Przecież wystarczy, że ktoś się nachyli, a już może zajrzeć do środka i zauważyć, że coś jest nie tak.
Harry zaczyna cicho chrapać. Chyba powoli zaczynam domyślać się co miał na myśli Joe mówiąc, że nie będę miała tutaj takiego spokoju jak poprzednio. Bez wątpienia chłopak jest arogancki. Nie akceptuje tego, że jestem całkowicie odmienna od niego, że prowadzę inny tryb życia. Nie wiem jak wytrzymam razem z nim. Nienawidzę kiedy ktoś niepotrzebnie podnosi głos, a on robi to nadzwyczaj często.
Spoglądam za okno. Wiem, że to co zobaczę nie będzie się różnić diametralnie od tego co zobaczyłam wcześniej, ale mimo wszystko obraz jest mniej wyraźny z powodu powoli zachodzącego już słońca.
Dziwne.
Dopiero co kręconowłosy obudził się. Było rano.
Czyżby ten czas, który spędziliśmy na rozmowie minął mi tak bardzo szybko?
-Harry? – szepcze po paru godzinach kiedy widzę, że chłopak nareszcie obudził się i leży wpatrując się w sufit. Wiem, że usłyszał mnie, bo w pomieszczeniu panuje taka cisza, że nawet najmniejszy szmer wydaje się być wielkim hukiem. – Harry. – mówię już głośniej.
-Czego chcesz? – pyta znudzony odwracając głowę w moją stronę.
-Mógłbyś dać mi choć jeden koc? – Dla podkreślenia tego, że jest mi strasznie zimno jeszcze szczelniej obejmuję się rękoma. – Zamarzam.
-Ale wtedy mi będzie zimno. – odpowiada, a ja zaczynam zastanawiać się, czy posiada on jakiekolwiek emocje, czy choć odrobinę empatii. Wiedziałam, że jest egoistyczny, ale, że aż tak.
-Po prostu ubierz się. Wtedy będzie ci cieplej. Harry proszę. – Ostatnie zdanie wymawiam trochę niewyraźnie z powodu szczękających zębów.
Chłopak leży przez chwilę bez ruchu, aż w końcu głęboko wzdycha i wstaje.
Ubiera swoje ciemne, niemal czarne spodnie oraz ciepłą bluzę, której szczerze mu zazdroszczę. Potem wraca do „łóżka” i podaje mi jeden z koców. Uśmiecham się do niego z wdzięcznością i szybko się nim okrywam.
Po chwili zauważam, że chłopak nadal stoi nade mną górując swoją sylwetką.
-Coś nie tak? – pytam spoglądając na niego.
-Nie. – odpowiada i ponownie kładzie się odwracając tyłem do mnie.
Staram się uspokoić rozedrgane ciało, które musi przyzwyczaić się do nagłej zmiany temperatury. Gdyby nie szok i adrenalina, która buzowała w moim organizmie pewnie już wczorajszej nocy zamarzałabym.
Biorę plecak, który nie należy do najbardziej miękkich, ale mimo to najlepiej nadaje się na prowizoryczną poduszkę. Mimo, że szczelnie jestem okryta grubym kocem to zimno i tak promienieje od betonowej, wilgotnej posadzki.
Jestem strasznie zła na Harry’ego. On jak gdyby nigdy nic leży na ogromnym materacu, na którym spokojnie zmieściłyby się dwie osoby, a miał problem oddać mi jeden z koców. Zresztą jeśli miałam leżeć obok niego jestem pewna, że nie byłabym w stanie zasnąć.
Mimo, że jestem pewna, że nie jest tu krócej ode mnie i nie znajduje się tutaj prysznic to od niego wydziela się przyjemny zapach, którego nie potrafię zidentyfikować. Wiem, że sama nie śmierdzę, bo w miarę możliwości staram się oczyścić swoje ciało, ale na pewno nie pachnę tak jakbym dopiero co wzięła gorącą kąpiel.
Chyba jeszcze nigdy nie widziałam, ani nie słyszałam o kimś równie dziwnym, a zarazem fascynującym. – Właśnie z tą myślą zasypiam.
Przy okazji znów przenoszę się na teren mojego domu. Pięknego budynku, za którym tak okropnie tęsknię, w którym wszystko jest znajome do bólu, w którym czuję się lepiej niż gdziekolwiek indziej, a do którego prawdopodobnie już nigdy więcej nie wrócę.

Dzień 73
Przeżywam wszystko od nowa.
Śni mi się ten sam dzień, w którym zostałam uprowadzona.
W tym samym momencie, kiedy poczułam, że dzieje się coś nie tak powinnam zawrócić, ale nie. Wmawiałam sobie, że to tylko moje chore wyobrażenia, które spowodowane są tym, że rzadko samotnie wychodzę poza teren naszej rezydencji.
Z upływem czasu doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to wszystko było przecież takie oczywiste.
W tym samym momencie kiedy Eric łapie mnie z zamiarem zaciągnięcia do furgonetki podrywam się gwałtownie przerywając tym samym sen.
Mój oddech jest nierówny i przyśpieszony. Czuję się tak jakbym przez jakiś czas wstrzymywała oddech, albo brakowało mi tlenu. Łapię się za gardło tak jakby miało to mi pomóc.
-Zły sen? – słyszę te słowa, które są bardziej stwierdzeniem niż pytaniem. Ich twórca siedzi  gdzieś z boku. Lekko wystraszona spoglądam w tamtym kierunku. Widzę chłopaka opartego o ścianę i z zaciekawieniem przyglądającego mi się. Trochę mnie to denerwuje, bo właśnie patrzy na mnie wtedy kiedy jestem w tak okropnym stanie. Na pewno moje włosy są w takim nieładzie, że spokojnie mogłyby zostać porównane do stogu siana. Ręce nadal drgają niespokojnie, a do moich oczu cisną się łzy, które ledwo powstrzymuję przez rosnącą w gardle gule. Najchętniej nakrzyczałabym na niego po co się na mnie tak patrzy. Dlaczego cieszy się z mojej porażki i tego, że jestem kompletnie załamana, ale nie robię tego. W jego oczach zauważam odrobinę współczucia, które decyduje o zmianie mojej decyzji. – Mnie czasami również takie nękają. To chyba przez to miejsce. – stwierdza, a we mnie coś się rodzi. Nie wiem dokładnie co to. Może promyk nadziei, który mówi, że być może ten chłopak w końcu przekona się do mnie i zaczniemy współpracować, tak abyśmy obydwoje mogli jakoś przetrwać? Jednak ta myśl szybko ulatuje, kiedy niespodziewanie drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Christopher.
Każdy mięsień w moim ciele napina się.
Czekam na to, aż podejdzie do mnie i zada mi nowe rany.
Tak panicznie bardzo się tego boję. Nie chcę znów czuć tego bólu, który sprawia, że każda nawet najmniejsza komórka jest rozrywana.
-Nie wiedziałem, że jest was dwójka. – Odzywa się, a ja lekko podskakuje. Mam wrażenie, że wcale mnie nie poznaje. Czyżby to, że zmieniła się moja cela rzutowało na to, czy nadal będzie na mnie wściekły. A może po prostu dla niego takiego rodzaju bijatyki są już codziennością i po pewnym czasie dał sobie spokój z mszczeniem się. – Będziecie musieli się podzielić. Albo jedno z was będzie głodne. – stwierdza ze złośliwym uśmiechem na ustach. Kładzie talerz na małym stoliku, który jest prawie identyczne jak to, które ja wcześniej posiadałam.
Drzwi zamykają się, a chłopak niemal wyskakuje z łóżka i podbiega do jedzenia. Dopiero po chwili kiedy strach i otępienie ze mnie ulatują dochodzą do mnie przyjemne zapachy i zdaję sobie sprawę, że jestem okropnie głodna. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam i jestem pewna, że chłopak się ze mną nie podzieli.
Czuję jak kolejne łzy pojawiają się w moich oczach, ale staram się je zahamować.
Postanawiam, że muszę Harry’ego traktować jak potencjalnego wroga. Nie mogę mu zbytnio ufać, bo jak widać nie jest skory do jakiejkolwiek pomocy. Martwi się jedynie o siebie.
Umrę tutaj.
To tylko kwestia czasu.

Zamykam oczy.
Nie chcę już nic widzieć. Nie chcę już nic czuć.
Nie chcę budzić się ze strachem wypisanym w oczach i świadomością tego, że zagrożenie czyha tuż za rogiem.
Pierwszy raz w życiu mam ochotę wykrzyczeć wszystko co mnie dręczy oraz denerwuje. Pewnie poczułabym się wtedy lepiej, ale nie mogę tego zrobić. W ten sposób mogę na siebie ściągnąć jeszcze większe problemy.
Jeśli mam umrzeć to nie chcę cierpieć, ale jestem pewna, że jeśli zrobię coś równie głupiego to na pewno nie skończą ze mną zbyt szybko. Na sto procent Eric zmieni się w tego samego mężczyznę, którym był kiedy kopał tą bezbronną dziewczynę.
Co ja bym dała po to tylko aby cofnąć się w czasie!
Niewątpliwie w moim życiu zmieniłabym wiele, ale przede wszystkim byłabym bardziej ostrożna.
Nie wiem czy minęło już parę minut, czy też godzin, ale Harry odzywa się do mnie. Wiem, że znów wrócił na materac.
-Jak długo tu jesteś? – pyta przecinając ciszę, która powoli stawała się ukojeniem dla moich uszu.
Bezczelny!
Najpierw zjada cały posiłek w ogóle nie martwiąc się o mnie, a dopiero później odzywa się.
-Co cię to w ogóle obchodzi? – mówię szeptem nie spoglądając na niego.
-Ton twoje głosu nie był zbyt miły. Nie czujesz wyrzutów sumienia.
-Był tak samo nie miły jak twoje zachowanie. Dzięki temu nie czuję się gorsza. – Nastaje cisza, a ja na swojej wymyślonej tablicy zapisuję 1: 0 dla mnie.
-Rzeczywiście zbytnio nie interesuje mnie to jak długo tutaj jesteś. Po prostu odkąd tu trafiłem trochę brakuje mi rozmów z kimkolwiek. Mam dość tej ciszy, która sprawia, że w mojej głowie zaczynają pojawiać się dziwne obrazy. Boję się, że oszaleje.
-Cisza wcale nie jest zła. Jeśli lepiej ją poznasz zdasz sobie sprawę, że jest bardziej przyjazna od jakiegokolwiek dźwięku. Cisza jest spokojna. Nie jest w stanie wyprowadzić cię z równowagi. To jedynie to co się dzieje wokół sprawia, że zaczynasz tracić zmysły. – potem wcześniej wspomniana już cisza nastaje, ale i tak przerywam ją na chwilę. – Nie zjadłam nic już od 7 dni. Ostatni raz ciecz miałam w ustach 2 dni temu. Pierwszy raz w ciągu 48 godzin spałam 2 godziny temu. Swoją ostatnią kąpiel brałam kiedy jeszcze byłam w domu, czyli 73 dni 9 godzin i 34 sekundy temu. – mówię niemal na jednym wdechu. Cały czas wpatruje się w sufit i zaczynam czuć jak moje wszystkie mięśnie są już ścierpnięte z powodu dawno nie zmienianej pozycji. – A ty? – pytam w końcu spoglądając na niego. Widzę zdziwienie wypisane na jego twarzy.
-Skoro tak dawno nie jadłaś musisz być strasznie głodna. Dlaczego nie wyprzedziłaś mnie w drodze do posiłku? Przecież byłaś bliżej?
-Byłam przerażona. – mój ton jest zadziwiająco spokojny.
-Czym?
-Zobaczyłam Christophera.
-Znasz ich imiona.
-Tak.
-Skąd.
-To właśnie on i jego brat uprowadzili mnie. – kontynuuje lodowatym głosem. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę w stanie wydać z siebie taki dźwięk.
-Dlatego tak bardzo się go boisz? – niemal jest pewny tych słów.
-Nie.
-To dlaczego? – drąży. Wstaję i podciągam rękawy mojej bluzki.
-Pokazać ci jeszcze inne rany? – Nie czekając na jego odpowiedź podciągam bluzkę do góry i pokazuję płaski brzuch, z którego zaczęły już wystawać żebra. Jest jednym czarnym krwiakiem. – Może jeszcze nogi. – Czuję, że zaczynam wpadać w panikę. Moje ręce zaczynają drżeć, kiedy próbuję choćby złapać nogawkę jeansów.
-Nie, nie trzeba. – Jego głos sprawia, że budzę się z tego dziwnego transu. Czuję się jeszcze bardziej wyczerpana niż wcześniej. Jeśli w najbliższym czasie nie dostanę nic do jedzenia będzie ciężko, a ja głupia marnuję energie na coś tak prymitywnego. – Ostatni posiłek zjadłem 2 godziny temu. Ostatni raz ciecz miałam w ustach 2 dni temu. Spałem 4 godziny temu. Swoją ostatnią kąpiel brałam kiedy jeszcze byłam w domu, czyli 73 dni 9 godzin i 34 sekundy temu.
-Zabrali cię w tym samym dniu co mnie? – pytam.
-Na to wychodzi.
-Masz może kalendarz?
-Oczywiście, że nie. Jeśli miałbym o coś prosić, to wolę bardziej przydatne rzeczy niż jakiś głupi kalendarz.
-Kalendarz wcale nie jest głupi. Dzięki niemu można dowiedzieć się jaki jest dzień, czy miesiąc.
-Wystarczy, że wyjrzysz przez okno. Widać, że jest jesień. Pewnie gdzieś na przełomie października, a listopada.
-Ale nie możesz precyzyjnie określić, a właśnie tego chcę. Co jak co, ale już wcześniej obserwowałam przyrodę i wiem, że skoro liście spadły to nie znaczy, że jest jesień. Świat się zmienił.
____________________________________
 No to za to, że przecierpiałyście te parę rozdziałów macie multum Harry'ego ;)
Jeśli chodzi o komentarze to nie będę was szantażować i wg, bo później zaczyna się kombinowanie. Tylko błagam później nie mówcie, że rzadko dodaje rozdziały, bo jak je mam pisać skoro motywacja z waszej strony jest strasznie mała? Wierzcie mi jestem w stanie wstawiać rozdziały częściej, a pojawiają się w takich okresach w jakich się pojawiają tylko na wasze własne życzenie. 
Teraz ktoś się może na mnie obrazić, zacząć wyzywać od najgorszych, a nawet przestać czytać opowiadanie. Mam to gdzieś, bo na prawdę momentami czuję się jak jakaś nienormalna, bo mam wrażenie, że mówię do ściany ;/
To tyle z mojej strony...

18 komentarzy:

  1. Nie czuję się ścianą, a zdecydowanie czytam wszystko i to od dłuższego czasu, także o to możesz się nie martwić :)

    Świetny rozdział. Pokazałaś tym jak bardzo ta historia różni się od wszystkich innych. To jak arogancji i samolubny jest Harry sprawia, że jestem ogromnie ciekawa do czego ta historia zmierza. No i ciągle nurtuje mnie to czemu on tak ciągle siedzi, skoro z jego zarobkami mógłby kupić małą, jak nie dużą, wyspę to jak duży ten okup musi być. Cóż, skoro trzeba czekać to poczekam :)
    Pozdrawiam i nie martw się tak komentarzami. Ludzie są leniwi, ale nie umniejsza to twoich zdolności i tego ile ludzi uwielbia twoje opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż za wspaniały rozdział! Kocham, kocham! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie gadasz do sciany. Zawsze komentuje.
    Harold jest dziwny. Przeraza mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest zdecydowanie najciekawszy blog jaki czytam !!! Dziekuje ze piszesz dla nas :* rozdzial rewelacja /add

    OdpowiedzUsuń
  5. 'Dlaczego mnie nie wyprzedziłas w drodze do jedzenia?' jakbyś się z nią nie mógł podzielić arogancki dupku xd
    Ej Harry jest beznadziejny xd Współczuje im że muszą tam siedzieć, ale mógłby być trochę bardziej towarzyski, widząc że Alex jest trochę z innej planety.. Skoro i tak będą razem spędzać czas..

    Rozdział bardzo fajny, mam nadzieję że niedługo wydarzy się coś co wpłynie na tą dwójkę ;)

    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny poznalismy lepiej Harrego no i bym mu palła z chętna wola :D czekam na następny a opowiadanie tak wgl jest mega i fabuła interesująca ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie poznałam Harrego od strony aroganta i dupka :(
    Ale w każdym bądź razie rozdział jest super ja zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział super, ale Harry już mniej. Wogóle świetnie opowiadanie i nie mówisz do ściany chyba że ja jestem ścianą co jest mało prawdopodobne.

    OdpowiedzUsuń
  9. O EZU. Nareszcie nowy rozdzial już się nie moglam doczekac,ale warto było ,ten rozdzial jest strasznie ciekawy i nareszcie jest Hazza, zycze weny i czekam na next ~Majka <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki za więcej Harry'ego ;D rozdział świetny i w ogóle jak zawsze genialny ;)
    aa no i interesujący ;]
    ejj i nie masz powodów do tego żeby czuć się nienormalną bo najważniejsze, że masz tych stałych czytelników którzy zawsze komentują i dodają ci motywacji ;D świetnie piszesz i to jest istotne i najważniejsze ;))
    czekam na kolejny <3
    Pozdrawiam ! xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :) i bardzo się cieszę , że było tu dużo Harrego :d czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Megaaa boski rozdział ! ♡ nie mogę się doczekać nn *u*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooo kurde no nieźle.
    Jestem ciekawa o co chodzi Harremu. Najpierw z trudem dzieli się z nią kocem, a potem zjada cały posiłek sam...
    No intrygujące :)
    Jestem ciekawa co dalej ;D
    Ależ wciągasz tym opowiadaniem. Zresztą jak każdym które piszesz/pisałaś :P
    Oby tak dalej.
    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. super rozdział <3 masz ogromny talent :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział !!!!!!!!! życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakiś czas temu przeczytałam dwa pierwsze rozdziały i wiedziałam, że blog zapowiada się genialnie, ale nie miałam zbytnio wolnych chwil, które mogłabym przeznaczyć na systematyczne czytanie, nie mówiąc już o komentowaniu. :P
    Dzisiaj miałam wolny wieczór i jakoś tak wzięło mnie na przestudiowanie tych kilku następnych rozdziałów i WOOOW, godzina z życia wyjęta. :D Nie spodziewałam się, że tak mnie to wciągnie. Jak czytam Twoje opowiadania to zawsze czuję się jakbym pochłaniała właśnie strony dobrej książki, jednak teraz to wrażenie było dużo silniejsze. Może po prostu nietypowa fabuła na to wpłynęła.

    Generalnie, to muszę to powiedzieć, muszę... Harry mnie irytuje, o. Chyba pierwszy raz mi się to zdarza, hahah. :D Zachowuje się jak kompletny dupek. Dużo większą sympatię zyskał u mnie Joe, mimo iż jest z tej szemranej grupy porywaczy. No nic, pewnie niedługo mi się odmieni, za bardzo kocham Styles'a. Chociaż, nigdy nic nie wiadomo :P

    A co do Twojej złości, w 100% Cię rozumiem. Wiem jak musisz się czuć, gdy widzisz liczbę obserwatorów, liczbę wejść na bloga i porównujesz to z liczbą komentarzy. Wiem i współczuję, ale muszę Ci powiedzieć, że tak jest nie tylko u Ciebie czy u mnie... Uważam, że ostatnimi czasy ludzie stąd, najczęściej ci, którzy sami nic nie tworzą przestali doceniać pracę bloggerów. To, ile czasu i energii poświęcamy na pisanie notek.. Teraz komentują tylko ci, co sami wiedzą jak to jest, którzy wiedzą, że każdy komentarz jest ogromną motywacją do dalszego działania. Albo tacy prawdziwi fani danych opowiadań. Ale takich ludzi niestety coraz tu mniej. :(

    W każdym razie, nie przestawaj pisać, bo się chyba zapłaczę. :D
    Jeeja, ale się rozpisałam! No dobra, to ja kończę hahaha, weny! ; *

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamowity blog! Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!!!
    Tak naprawdę to niedawno odkryłam ten blog i już jest moim ulubionym :) Po raz pierwszy spotkałam tak wkurzającego Harry'ego i główną bohaterkę opowiadania o kimś z 1D, która nie ma pojęcia, czym jest 1D :))) Nie masz przestawać tego pisać, dziewczyno, ja nie wiem, co wtedy zrobię ze swoim życiem!!! Wieem, zachwycam się tym prawie że bezkrytycznie, no ale cóż ja poradzę, że to mnie tak wciągnęło? Chyba po prostu lubię czytać historie o dupkach :D I NIE, nie mówisz do ściany, no chyba że wszysct Twoi obserwatorzy są ścianami, a to by było bardziej dziwne i mroczne niż zachowanie Stylesa :))))) Weny życzę ja, Malikowa, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń