Budzi mnie rytmiczne uderzanie
deszczu o dach. Oczywiście najpierw przeraziłam się, że znów ktoś umiera, ale
wystrzały na pewno nie uspokoiłyby mnie jak ten dźwięk. Jedyne co mnie
denerwuje to to, że deszcz jest wodą, której nie dostałam już od 4 dni. Zresztą
tak samo jak jedzenie.
Byłam grzeczna. Nie sprawiałam
żadnych problemów mając nadzieję, że w ten sposób uda mi się jakoś przetrwać to
piekło.
Być może znudziłam im się i
przestali się mną tak bardzo interesować. Pewnie robią tak z wszystkimi. Na
początku są ciekawi z kim mają do czynienia. Później zostawiają ich na pastwę
losu.
Podrywam się gwałtownie z miejsca
co jest wielkim błędem, bo zaczyna kręcić mi się w głowie. Łapię się ściany,
aby choć przez chwilę utrzymać swoje ciało w pionie. Zawroty ustają, ale ja
nadal jestem wyczerpana. Z każdym dniem mam coraz mniej sił. Przecież to
dopiero 8 dni! Jak mogę tak szybko umrzeć? Przecież Anna wytrwała tutaj
przeszło 1984 dni.
Już nie dbam o czystość wody, do
której mam dostęp. Nachylam się nad kranem i pije ją łapczywymi łykami. Niemal
czuję jak moje wyschnięte komórki chłoną wodę jak gąbka. Już sekundę później
czuję się o niebo lepiej choć żołądek nadal boli mnie niemiłosiernie. Na to
akurat nie mogę nic poradzić. Nie przewidziałam tego, że będzie brakowało mi
pożywienia. Być może wtedy starałabym się coś zachować, ale w momencie kiedy
dostawałam posiłki byłam tak głodna, że w głowie nie zaświeciła mi się żadna
lampka ostrzegawcza.
Może Eric wiedział, że go
okłamałam. To była kara. Ale jak mógł dowiedzieć się o tym. Przecież
zachowywałam się najciszej jak potrafiłam. Chyba, że są tu kamery. Zdenerwowana
zaczynam rozglądać się wokół. Być może cały czas jestem obserwowana, nawet o
tym nie wiedząc. Ręce zaczynają mi się trząść. Nie wiem, czy ze strachu, czy z niekontrolowanej już złości, która z każdą sekundą narasta coraz bardziej.
Przecież nie mogą mnie tu
zagłodzić na śmierć! Wtedy nie dostaną pieniędzy, które już nie
raz udowodniły, że przez nie są same problemy! To miejsce powinno znaleźć się w
filmie dokumentalnym ku przestrodze wszystkich ludzi, którzy myślą, że te papierki
są czymś naprawdę ważnym.
Biorę parę głębokich wdechów przy
okazji zamykając oczy. Znów wspomnieniami wracam do domu. Siedzę przy
fontannie, z której cichym szumem sączy się woda. Ptaki śpiewają, a razem z
nimi pan Hanry, który w ten sposób umila sobie pracę. Podnoszę powieki i
pierwsze co rzuca mi się w oczy to lustro, a w nim moje odbicie. Pierwszy raz
od 18 lat mojego życia muszę przyznać, że wyglądam naprawdę fatalnie.
Bite 8 dni mam na sobie to samo
ubranie. Zaczyna dokuczać mi zapach potu, który jest coraz bardziej wyczuwalny.
Nieudolnie próbowałam umyć włosy mydłem. To sprawiło, że stały się jeszcze
bardziej przetłuszczone, ale przynajmniej pachniały w miarę znośnie. Powieki są strasznie opuchnięte od płaczu. Już dwa dni z rzędu niespodziewanie budzę się w nocy
i kiedy przypomnę sobie gdzie jestem nie mogę powstrzymać płaczu.
Biorę książkę i zaczynam
zagłębiać się w jej lekturę. Muszę chociaż w swoich wyobrażeniach przenosić się
do innego świata, bo inaczej zwariuje i nikt nie będzie już starał się o
wypuszczenie mnie stąd. Będę dla nich ciężarem, którego przecież nie
potrzebują. Do końca życia będę przebywać w zamknięciu. Nie ważne czy tutaj,
czy też w szpitalu psychiatrycznym. Nie będę miała własnej rodziny, nie będę
odnosić sukcesów w pracy.Moje dalsze życie nie będzie istniało.
Kiedy przypominam sobie o tym, że
przecież jestem już pełnoletnia i w mniemaniu moich rodziców muszę
przygotowywać się do założenia rodziny od razu przypomina mi się przystojny Jacob,
który w przyszłości ma zostać moim mężem.
Teraz kiedy jestem daleko od domu
to wszystko wydaje mi się być niezwykle dziwne. W ogóle go nie znam. Nie wiem
jakie ma zdanie na różny temat, nie mam pojęcia czym się interesuje.
Perspektywa tego, że miałabym spędzić resztę życia z osobą, która jak na razie
jest mi obca przeraża mnie, ale czy mam w tej sprawie coś do powiedzenia?
Przecież nie jestem w stanie poznać kogoś innego kto nadawałby się bardziej.
Znów biorę się za czytanie
książki, ale coś dziwnego dzieje się z moim wzrokiem. Litery rozmazują się, a
ręce drżą tak jakby ten przedmiot był wyjątkowo ciężki. Kładę się na łóżku i
staram uspokoić oddech.
Umieram.
Naprawdę umieram.
…
NIE
To nie ten czas.
To nie to miejsce.
Nie pamiętam nawet jak dotarłam
do drzwi. Wiem, że ten krótki odcinek sprawił mi wielką trudność, bo tył głowy
pulsuje boleśnie od niedawnego uderzenia. Znów wyrównuje oddech i staram się
utrzymać powieki w górze. Powtarzam sobie, że jeśli tego nie zrobię to zasnę
już na zawsze.
Nie jestem tchórzem i nie mogę
teraz się poddać, kiedy już udało mi się wykonać pierwszy krok.
Na początek zaledwie stukam
delikatnie w drzwi, ale wiem, że to zbyt dużo nie zdziała. Ktoś musiałby akurat
przechodzić korytarzem, aby usłyszeć cokolwiek.
-Jest tam ktoś? – Słowa ledwo
przechodzą przez nadal zaschnięte gardło. Mój głos jest dziwnie zachrypnięty i
brzmi tak jakby nie należał do mnie.
Wkładam całą siłę w to aby
mocniej uderzać w masywne drzewo. Albo mam omamy słuchowe, albo rzeczywiście
nie wiem jakim cudem udało mi się coś zdziałać, bo dźwięk jest o wiele bardziej
donośny. Kontynuuje to wkładając więcej wysiłku.
-Hej!!! Ludzie!!! Tutaj!!! –
Robię chwilę przerwy aby zaczerpnąć trochę powietrza do płuc. – Proszę niech
ktoś tu przyjdzie!!! – Później moje słowa to tylko szept, dlatego nadal uderzam
piąstką w drzwi. Jedynie na moment przestaje kiedy słyszę czyjeś dudniące
kroki. O ile się nie mylę to ten ktoś nawet biegnie.
Parę minut później słyszę jak
ktoś przekręca klucz, a ja w tym samym czasie próbuję się trochę odsunąć,
aby mężczyzna przypadkiem mnie nie nadepnął.
-Co ty sobie wyobrażasz?! – Mija
chwila zanim dopasowuje głos do twarzy właściciela. Obraz, który widzę to nic
innego jak wirujące kolory.
-Potrzebuję jedzenia. – udaje mi
się wychrypieć.
-Niektórzy dostają posiłki o wiele
rzadziej niż ty i jakoś nie robią żadnych scen. Przecież mówiłem ci już, że
masz nie sprawiać problemów.
-Proszę. Chociaż trochę. Ja
umieram.
-Nie umierasz, wierz mi daleko ci
do tego.
-Błagam cię.
-Za chwilę wracam.
-Joe, proszę cię.
-Powiedziałem, że niedługo wrócę!
– Na ostry ton jego głosu powinnam zareagować wzdrygnięciem się, ale nawet na
to nie mam sił. Dziwię się, że akurat on tutaj przyszedł, bo swoimi
wcześniejszymi pytaniami zdenerwowałam go do tego stopnia, że nie widziałam go
od czasu zrzucenia naczyń.
-Drogi Panie Boże. Rzadko proszę
cię o cokolwiek, ale błagam wysłuchaj mnie tym razem, bo nie jestem jeszcze
gotowa, aby iść do ciebie. Niech Joe tu wróci, najlepiej z jedzeniem. –
Oczywiście nie wypowiadam tych słów na głos. Wiem, że Bóg zna wszystkie moje
myśli, więc po co mam tracić dodatkową energię.
Moje modły zostają wysłuchane, bo
już po paru minutach do środka wkracza chyba ciemnowłosy. Nie wiem tego na
pewno, bo w ogóle się nie odzywa.
-No dalej księżniczko. Wstawaj.
-Ja nie mogę.
-Jak to nie możesz? –pyta
zdziwiony.
-Tak kręci mi się w głowie, że
nic nie widzę. – oznajmiam. Po chwili czuję na swojej twarzy jego ciepły
oddech, dlatego wnioskuje z tego, że nachylił się nade mną.
-Rzeczywiście w tym swoim
królestwie musiałaś mieć jak w bajce. Inni są o wiele bardziej odporni, a ty
wymiękasz już po paru dniach. Jak chcesz przetrwać do czasu aż twoi rodzice
wpłacą pieniądze?
-Gdybym nie chciała przetrwać to
nie wkładałabym ostatnich sił na to, aby kogoś do siebie przywołać.
-Rzeczywiście masz racje. Znów
masz ogromne szczęście, że trafiło akurat na mnie, bo gdyby to był ktoś inny to
nie wiem jak to wszystko by się potoczyło. Dobra podniosę cię, ale musisz mi
odrobinę pomóc.
Czuje jego ciepłe ręce na swojej
talii. Staram się w jakikolwiek sposób trochę mu ulżyć, ale nie wychodzi mi to.
Sadza mnie na krześle, ale nadal musi mnie trzymać, bo nie mogę utrzymać
równowagi. Teraz wszystko jeszcze bardziej wiruje.
-Dasz rade utrzymać chleb? –
pyta.
-Nie pytaj, tylko daj!
-O jaka zaborcza! Gdzie twoje
maniery.
-Wydaje mi się, że tutaj one nie
obowiązują.
-Jednak cię nie doceniłem. Wcale
nie jesteś taka pusta na jaką wyglądasz. Rzeczywiście tutaj nie panują żadne
zasady. – Ostatnie słowa wypowiada dziwnie przyciszonym głosem. Koduje sobie w
pamięci, że kiedyś muszę go o to zapytać. – I jak smakuje? – pyta. W odpowiedzi
jedynie lekko się uśmiecham. W tej chwili nie jestem w stanie nawet czuć smaku.
Jak najszybciej potrafię przeżuwam i połykam pokarm. Wiem, że później kiedy
nadejdzie ból żołądka będę tego żałowała, ale na pewno nie ma nic gorszego od
tego, że nie mam siły na kompletnie nic. –Widzisz jeśli nie będziesz sprawiała
problemów to nie będzie aż tak źle.
-Wcześniej nie sprawiałam
kłopotów i wcale nie było dobrze.
-Jak to nie. Zadawałaś zbędne
pytania.
-Właśnie za to byłam karana?
-Może nie do końca. My też musimy
wziąć sobie wolne.
-To w końcu załóżcie normalny
biznes, a nie bogacicie się na przetrzymywaniu niewinnych ludzi.
-Oooo nie wszyscy są tacy jak ty.
Mamy tu różnych typów.
-Na przykład jakich?
-Aktorów, piosenkarzy,
prezenterów, producentów oraz ich dealerów. Ogólnie same szychy, ale tylko
takie, za które wiemy, że dostaniemy okup. Wybieramy tylko tych z kochających
rodzin. Jaki sens jest zwijanie kogoś kogo nikt nie kocha.
-Każdego kocha choć jedna osoba.
-Nie prawda. Chyba nie bardzo
wiesz co się dzieje we współczesnym świecie.
-Może.
-Lepiej? – pyta zadziwiająco
łagodnym głosem. Byłam tak zajęta rozmową z nim, że nie zauważyłam momentu, w
którym zawirowania w głowie ustały.
-Tak, znacznie lepiej. Dziękuję.
-Na przyszłość nie rób takiego
hałasu.
-Na przyszłość dawajcie mi
jedzenie choć raz dziennie.
-Lepiej nie odzywaj się taki
tonem do innych.
-Jeśli nie dostaniecie pieniędzy
i tak mnie zabijecie. Co to za różnica.
-Czasami lepiej nie igrać z
ogniem. – Wstaje i chyba chce już wychodzić.
-A ty gdzie byłeś przez te parę
dni? Też u rodziny? – Widzę grymas, który niespodziewanie pojawia się na jego
twarzy.
-Nie mam rodziny. - I tak po prostu wychodzi zostawiając mnie
samą opartą o ścianę i nadal dochodzącą do siebie.
Chyba
nigdy nie spotkałam się z bardziej tajemniczą osobą.
DZIEŃ 38
Jeśli wierzyć kreskom, które
nadal stawiam na okładce mojej książki to parę dni temu minął miesiąc odkąd się
tutaj pojawiłam. Nadal każdego poranka po otwarciu oczu moją pierwszą
myślą jest to w jaki sposób udało mi się dożyć następnego dnia?
Nie wiem dlaczego, ale instynkt
podpowiadał mi, że lepiej będzie jeśli posłucham rady Joe’a i nie będę zbytnio
się buntowała. Chyba podziałało, bo choć przez ostatnie paręnaście dni
strasznie doskwiera mi nuda to nie mogę narzekać na brak pożywienia. Zresztą
zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że moim jedynym posiłkiem jest obiad.
Wiem, że choć nie mogę zadawać
dużo pytań to to raczej nie obowiązuje ciemnowłosego, dlatego z utęsknieniem
czekałam na jego wizytę, która bardzo długo nie nadchodziła. Powoli zaczęłam
tracić nadzieje, aż w końcu wczoraj pojawił się ponownie. Z dziwnym pudełkiem w
dłoniach. Chyba humor mu dopisywał, ponieważ na jego twarzy widniał szeroki
uśmiech, którego wcześniej nigdy nie widziałam. Musiałam przyznać, że dzięki
niemu był jeszcze bardziej przystojny.
-Co tu tak cicho? – pyta.
-Przecież nie będę mówić do
siebie. Jak na razie wszystko w porządku jeśli chodzi o moje zdrowie psychiczne.
-To bardzo dobrze. Najgorzej jest
na początku. Większość nie jest w stanie przetrwać pierwszego miesiąca. Skoro
ten okres już za tobą to nie powinno być tak tragicznie.
-Oczywiście, że przesiadywanie w
zamknięciu bez jakiegokolwiek wglądu na to co dzieje się na świecie nie jest
tragiczne. Czy ty czasem słyszysz co mówisz? – nawet ostry ton mojego głosu nie
sprawił, że jego humor się pogarsza.
-Spróbuje ci załatwić radio
księżniczko. Przecież zanudzisz się tu nam. – Siada na krześle obok stoliczka.
W porównaniu z jego umięśnioną i postawną sylwetką to wszystko wydaje się tak
drobne i małe jak meble w domu dla lalek. – Mam dla ciebie prezent. – oznajmia.
-Nie mam urodzin.
-No i co z tego? Nie cieszysz
się?
-To zależy od tego co znajduje się w środku. –
Spoglądam na pudełko podejrzliwie. Nie mam pojęcia co może znajdować się pod
podłużną pokrywą.
-Przekonaj się sama. – Podaje mi
je. Przez chwilę się waham, a przez mój umysł przelatuje myśl, że być może to
bomba. Nie wiem kiedy stałam się taka nieufna w stosunku do kogokolwiek.
Przedmiot nie należy do najbardziej lekkich, dlatego moja ciekawość pogłębia
się. Delikatnie gładzę chropowaty, kremowy papier, którym zostało owinięte pudełko i
unosząc wieko zaglądam do środka.
Mija chwila zanim zdaje sobie
sprawę do czego służy materiał, który jest w środku. Dopiero kiedy biorę go w
ręce wszystko układa się w całość. Szeroko uśmiecham się i spoglądam na
chłopaka.
-Dziękuję. – szepcze zachwycona
widokiem moich pierwszych w życiu jeansów oraz t-shirtu. Naprawdę w tej chwili
jestem w stanie założyć cokolwiek byleby nie była to jasnoniebieska sukienka, z
którą nie dość, że wiążą się okrutne wspomnienia, to jeszcze z każdym dniem
jest coraz bardziej zniszczona.
-Podobają ci się? Wiesz jako
facet niezbyt się na tym znam.
-Oczywiście, że tak. Jeszcze raz
dziękuję. – Podrywam się z miejsca i przykładam do siebie spodnie. Wydaje mi
się, że nawet z rozmiarem trafił idealnie. Nie mogę uwierzyć, że moje wieczne
drgawki powodowane tym, że cały czas mam odkryte nogi znikną. – Ale dlaczego
pomagasz akurat mi?
-Skąd wiesz, że tylko tobie.
-Nie wiem. Tak mi się wydaje.
Więc dlaczego? Przecież powinieneś być zły. Uprowadziłeś mnie.
-Hola, hola. Chyba już zaczynają
mieszać ci się fakty. Wcale cię nie uprowadziłem.
-Ale zrobili to twoi koledzy, a
ty z nimi współpracujesz, więc to jest niemal to samo. Masz zamiar mi
odpowiedzieć?
-Wszystkiego dowiesz się w swoim
czasie. Tylko pamiętaj. W momencie kiedy jesteśmy z innymi nie będę mógł
rozmawiać z tobą tak samo jak teraz. Musisz się zachowywać tak jakbym był zwykłym
oprawcą, który cię uprowadził i od czasu do czasu przynosi ci jedzenie przy
okazji sprawdzając czy nadal żyjesz. Nasze rozmowy nie mogą wyjść poza to
pomieszczenie, bo będzie naprawdę źle. Zrozumiałaś?
Jedyne na co mogę się zdobyć to
powolne kiwanie głową. Po jego słowach jeszcze bardziej jestem przeświadczona o
fakcie, że ten mężczyzna jest dla mnie kompletną zagadką, która mam nadzieje
niedługo uda mi się rozwiązać.
Po pewnym czasie poszedł sobie
znów zostawiając mnie samą pośród czterech ścian, ale z ledwo tlącą się
nadzieją na to, że być może po jakimś czasie zdobędę sojusznika.
_________________________________________Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jak na razie to opowiadanie jest g*wno warte. Mam masę pomysłów na to co może dziać się z bohaterami, ale nieumiejętnie wplatam je w treść. Na przykład teraz. Macie masę opisów, czego pewnie większość nienawidzi. W dodatku doskonale wiem, że nie możecie doczekać się pojawienia Harry'ego.
Najchętniej zaczęłabym pisać to opowiadanie od początku tak, aby akcja szła trochę szybciej, ale szkoda mi tego co już napisałam, a muszę się przyznać, że mam już parę rozdziałów do przodu!
Mam nadzieję, że nie wypniecie się na mnie i uzbroicie się w cierpliwość, bo przyznaje bez bicia, że kurde zepsułam to!
Nie będę prosić o komentarze, bo wiem, że na nie, nie zasługuję. ;/
Świetny rozdział, tak się wkręciłam w to opowiadanie <3 czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńMi się tam podoba ;) wiadome, że w każdym blogu w niektórych rozdziałach się nic nie dzieje, ale nie mogę doczekać się tego, aż akcja się rozwinie ;) z niecierpliwością czekam na next'a <3
OdpowiedzUsuń__________
Zapraszam do nas http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/
pierdolisz glupoty. zaslugujesz.
OdpowiedzUsuńmasz racje nie moge sie doczekac harrego.
joe jest wielka zagadka.
Super <3
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to ja uwielbiam czytac opisy wiec tu trafiłaś do mojego serca ;D.
OdpowiedzUsuńKurcze... Tak sobie teraz myślę... Prawie czterdzieści dni w zamknięciu... Az niewyobrażalne jednak takie rzeczy sie dzieją naprawde. Nie moge sobie tego nawet wyobrazic ze jutro ktos porywa mnie kiedy wychodzę z psem na spacer.
Ta historia mnie naprawde intryguje bo... Bo jest o czyms wiecej wg mnie. Uwielbiam wlasnie takie wątki szczerze powiedziawszy ;).
A z pojawieniem sie Harrego to szczerze mowiac sie nie spiesz ;D. Chociaz zastanawia mnie to jak go wplączesz w tą całą akcję :D.
Czekam na nn i uwierz mi... Twoje rozdziały są ZAWSZE ciekawe. Zapamiętaj sobie to raz na zawsze :D
Black Star
czego-oczy-nie-widza.blogspot.com <------ pojawił się już trzeci rozdział! Opowiadanie fantasty!
czarna-otchlan-pustki.blogspot.com
Boski *______* ♥.♥ Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńJeju ! Super :) Czekam na ten dzien kiedy poznają się z Harrym ;* To opowiadanie nie jest g*wno warte :) Doskonale wszystko opisujesz ;*
OdpowiedzUsuńCudny rozdział :) czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńNie no, aż tak źle nie jest. Nie przepadam za opisami, ale bez nich to nie byłoby to samo. Z tym, że nie mogę się doczekać Harry'ego, to masz rację. Po prostu mnie skręca. Coraz bardziej lubię tą... matko święta, dawno nie pojawiało się jej imie i zapomniałam. LOL. Denerwuje mnie to jej zastanawianie się nad tym jej "przyszłym mężem".
OdpowiedzUsuńDobra, świetny ogólnie.
To opowiadanie jest świetne. Nie mów, że nie zasługujesz na komentarze, bo to nieprawda. Jestem fanką Twoich opowiadań i z utęsknieniem czekam na kolejną część ;) Powodzenia w dalszym pisaniu i dużo, dużo weny :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne. Masz rację z tym, że nie możemy się doczekać pojawienia się Harry'ego na ale... czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńej nie jest tak źle xd co prawda mogłoby zacząć się coś dziać ale rozumiem że na początku chcesz nas w to wprowadzić ;D fajnie że ten Jo trochę pomaga April , przynajmniej nie jest sama xd
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny i mam nadzieje że niedługo pojawi się Harold ;D
Pozdrawiam ! xx
No weź, co Ty tu piszesz?! Nie zasługujesz na komentarze?! Kurczę, weź nie przesadzaj! To opowiadanie strasznie mi się podoba i mówię tu całkiem serio ;) Świetnie piszesz i świetnie wykreowałaś główną bohaterkę :)
OdpowiedzUsuńRozdział był jak najbardziej w porządku i według mnie wcale nie był nudny :) Był wspaniały ;) Czekam na następny z wielką niecierpliwością ^^
jasne ze zaslugujesz na komentarze, uwielbiam twoje opowiadanie. tylko gdzie jest harry.......? mam nadzieje e niedlugo sie pojawi hshshshshsh. a tak po za tym to TYLE DNI JUZ MINELO LOLZ JAK ONA TAM WYTRZYMUJE.......
OdpowiedzUsuńto weny zycze i do nastepnego! / rae
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńMoże masz rację trochę za dużo opisów, ale jest super.
Trzymaj tak dalej.
Czekam na next.
Pozdrawiam Dreamer
Mi się ogromnie podoba ten blog! Fabuła jest świetna :D Oczywiście ,że nie możemy doczekać się Harrego :3 Co do rozdziału to bardzo fajny ciesze się ,że dostała ciuchy hmm mogliby jej pozwolić się umyć :p ciekawi mnie w jaki sposób pozna Stylesa :) wszystko przed nami, nie mogę sie doczekać! Jesteś najlepsza Kochanie, Twoje opowiadania się cudowne/Add
OdpowiedzUsuńJak to nie zasługujesz na komentarze? Zasługujesz i to bardzo! A ta historia strasznie mnie wciągnęła. Po prostu nie mogę doczekać się następnego rozdziału! <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział!
OdpowiedzUsuńPrzyznaję trochę racji, że niezbyt wiele się dzieje jak na razie, ale czasem tak musi być ;)
Czekam na kolejny !
No niezbydt dużo się dzieje no ale czekam na następne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak innym ale mnie się bardzo podoba :3
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Lotta <3
moim zdaniem spoko tylko czesciej rozdzialy proszev:)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny <3
OdpowiedzUsuń