DZIEŃ 2
Już zanim Eric otworzy kolejne
drzwi wiem, że jesteśmy blisko celu. Dochodzą do mnie głośne rozmowy i śmiechy.
Jestem pewna, że dwóch mężczyzn o coś się kłóci. W tonach ich głosów można doszukać
się gniewu i zawziętości.
Chwilę po tym znajduje się w
środku. Widzę pomieszczeni, którego za nic w świecie nie umieściłabym akurat
tutaj. Wiedziałam, że na pewno będę przebywać w o wiele lepszych warunkach niż
ja parę godzin temu, ale na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego.
Pierwsze co zwraca moją uwagę to
ogromnych rozmiarów telewizor, z którego nigdy wcześniej nie korzystałam. Przed
nim są skórzane ciemne kanapy, na których siedzi sześciu mężczyzn. W różnych
przedziałach wiekowych. Dalej jest nieoddzielona żadną ścianą kuchnia, która
wykonana jest w bardziej nowoczesnym stylu niż u mnie w domu. Fakt, że nie
panuje tutaj idealny porządek, ale czego można spodziewać się po siódemce mężczyzn, którzy jak mi się wydaje nie mają zatrudnionej pokojówki?
Wraz z naszym wejściem wszystkie
rozmowy ucichły, a spojrzenia zostały utkwione we mnie. Poczułam się dziwie.
Byłam jedyną kobietą w tym towarzystwie.
-Oto księżniczka Alexandra. –
odzywa się po chwili Eric. Wszyscy jednocześnie wybuchają śmiechem tak jakby
usłyszeli żart roku, a ja zastanawiam się skąd wie jak mam na imię i dlaczego
nazwał mnie księżniczką. Pcha mnie w kierunku jedynego wolnego krzesła, które
tak jakby czekało na mnie. Wskazuje je, a ja ostrożnie siadam na nim. Nie wiem,
czego się ode mnie oczekuje dlatego milcząc patrzę na nich. – Joe wytłumacz jej
wszystko. – Zwraca się do chyba najmłodszego w tym towarzystwie. Na moje oko
może mieć 24 lata nie więcej. Jest bardzo przystojny. Ma trochę dłuższe ciemne, niemal czarne włosy oraz niebieskie oczy, które w tym momencie spoglądają na mnie.
-Niezła z niej sztuka. – odzywa
się.
-To już zauważyliśmy młody. –
stwierdza rudy mężczyzna z dość dużą nadwagom paląc w międzyczasie papierosa.
-Nie czas na zachwycanie się jej
urodą. Mów o co chodzi. – Natomiast ten mężczyzna nie ma włosów. Jego szare oczy mierzą moją sylwetkę, przez co po moich plecach przebiega nieprzyjemny dreszcz do tego dochodzi jego długi, haczykowaty nos, które wcale nie wzbudza sympatii. Nie jest gruby, ale z daleka można by pomylić jego imponujących
rozmiarów mięśnie z tłuszczem.
-Przydzielimy ci trochę lepszy
pokój niż ten poprzedni i grzecznie poczekasz sobie na to aż twój kochany tatuś
zapłaci nam pieniążki za ciebie. Wtedy wypuścimy cię, ale tylko wtedy kiedy
obiecasz, że nie będziesz sprawiała nam kłopotów. OK? – jego głos wcale nie
brzmi tak groźniej jak słowa, które mi przekazuje. Gdyby nie to czym się
zajmuje pewnie uznałabym go za miłego chłopaka. W dodatku w tej chwili uśmiecha
się do mnie.
-Joe to nic ci nie da. Jeśli
przeżyje to będzie cud, w dodatku myślę, że po tych paru miesiącach będzie cię
nienawidzić do tego stopnia, że na pewno się z tobą nie prześpi. – zabiera głos
mężczyzna, który wraz z Ericiem siedział w samochodzie. To właśnie on był
kierowcą.
-Skończyłeś? – pyta mulat.
-Tak.
-W takim razie idziemy. – zwraca
się do mnie i ponownie prowadzi, ale już w innym kierunku niż wcześniej. Po
dosłownie paru minutach zatrzymuje się i znów zaczyna się żmudny proces
otwierania drzwi. Zaświeca światło w środku i mogę spokojnie stwierdzić, że
jest tu o niebo lepiej niż poprzednio. Tyle tylko, że trzeba poukładać parę
rzeczy. – No tak. Oczywiście zapomniałem o małym prezencie, który zostawiła
twoja poprzedniczka. – Na początku nie wiem o co mu chodzi, ale później
zauważam na podłodze dość dużych rozmiarów czerwoną plamę. Wmawiam sobie, że to
wcale nie jest to o czym myślę, ale na marne. – Jeśli bardzo będzie ci to
przeszkadzało to szmata gdzieś tam musi być. – Najbardziej przeraża mnie jego
beztroski ton. Tak jakby widok krwi był dla niego czymś codziennym. – Będziesz
dostawała posiłki. Nie wiem jak często, ale raz dziennie na pewno. – Tak po
prostu wychodzi. Zostawiając mnie oniemiałą na środku pomieszczenia, w którym
być może niedawno przebywała biedna dziewczyna, która popełniła jakiś błąd,
albo być może nikt nie zapłacił za nią pieniędzy. Czy mnie także czeka taki
los?
Nie mogę znieść tej okrutnej
myśli. Znów spoglądam na ciemnoczerwoną plamę. Biorę w ręce kawałek szmaty,
która nie należy do najświeższych. Dokładnie namaczam ją w malutkiej umywalce.
Wcale nie brzydzę się tego widoku. Mimo wszystko nie potrafię powstrzymać łez,
które spadają na nadal brudną podłogę.
Czy ktokolwiek wie co się z nią
stało? Czy jej ciało zostało godnie pochowane? Nikt nawet najgorszy zabójca,
czy złodziej nie zasługuje na to, aby po śmierci jego ciało zostało
zbezczeszczone.
Po zakończonej pracy siadam na
materacu, na którym ku mojej uldze znajduje się bardzo gruby koc. Starając się
nie myśleć, że to być może ostatnia rzecz, której dotykała zmarła okrywam się
nim szczelnie. Wiem, że to nic nie da, bo wcale nie jest mi zimno. To wszystko
ze strachu, a nawet złości, która powoli zaczyna tlić się we mnie.
To wszystko jest bez sensu.
Przecież nie mogę nic zrobić. Nie jestem w stanie przywrócić jej życia. Jedyne
co jestem w stanie to siedzieć tutaj modlić się o to, aby udało mi się tutaj przetrwać do czasu aż moi rodzice uzbierają potrzebną kwotę pieniędzy. Bo przecież nie jestem im
obojętna, prawda? Nie zostawią mnie tutaj. To pewne. Tylko dlaczego moim ciałem ponownie
zaczynają wstrząsać dreszcze strachu.
DZIEŃ 3
Dopiero po tym jak budzę się rano
jestem na tyle uspokojona, że jestem w stanie dokładnie rozejrzeć się po wnętrzu
tego pomieszczenia, w którym mam nadzieję nie będę musiała zostać zbyt długo.
Pierwsze co zwraca moją uwagę to
sedes, który na pewno przyda mi się. Cieszę się, że więcej nie będę musiała
prosić o wyjście do toalety. Obok niego stoi umywalka, a nad nią małe lusterko.
Jeszcze dalej widzę stoliczek i jedno krzesło przy nim. Wnętrze nie byłoby
takie złe gdyby nie obskurne ściany, które od brudu są niemal szare.
Gdzieniegdzie odpadają kawałki tynku. Czy na pewno jestem tu bezpieczna?
Oczywiście, że nie, a kawałki spadającej ściany są najmniejszym złem.
Zanim zdążę zorientować się co
się dzieje drzwi do mojej celi otwierają się z cichym kliknięciem, a w środku
pojawia się Joe. Dziś jest ubrany w biały t-shirt oraz sprane jeansy. Na jego
twarzy widnieje szeroki uśmiech co jeszcze bardziej utwierdza mnie w
przekonaniu, że gdyby nie te okoliczności to pewnie mogłabym się z nim
zaprzyjaźnić. W rękach trzyma tace, a na niej dwie kanapki oraz kubek czegoś
ciepłego. Wszystko stawia na stole i obraca się w moją stronę.
-Pomyślałem, że będziesz głodna.
– zaczyna. – Spokojnie. Nie ma tam żadnej trucizny. Sam dopilnowałem, aby
wszystko było w porządku.
-Niby dlaczego mam ci ufać.
-Bo jestem fajny? – Tymi słowami
całkowicie zbija mnie z tropu. – No dalej. Nie będę tutaj czekał wiecznie. –
Powoli wstaje i nie spuszczając go z oczu siadam przy stole. Natomiast on
usadawia się na moim prowizorycznym łóżku. Choć jestem bardzo głodna to z
wielkim trudem przełykam jedzenie. Nigdy nienawidziłam kiedy ktoś zbyt długo mi
się przyglądał. Tym bardziej podczas spożywania posiłku.
-Czy możesz przestać się na mnie
patrzeć? To mnie rozprasza.
-Dobrze księżniczko. – Słysząc
jego słowa krzywię się.
-Czy tak też mógłbyś do mnie nie
mówić?
-Może napiszesz mi jakąś
specjalną listę rzeczy, które powinienem robić, a których nie? – pyta z
uśmiechem, ale w jego głosie słyszę narastające napięcie.
-Nie, nie trzeba.
Staram się nie zwracać uwagi na to,
że w ogóle nie dostosował się do mojej prośby. Jak najszybciej potrafię zjadam
to co mam na talerzu.
-Dziękuję. – mówię kiedy już
skończę.
-OK. – bierze tace.
-Czekaj!
-Tak. – Odwraca się w moją
stronę.
-W tamtym pomieszczeniu, w którym
byłam wcześniej zostawiłam swój plecak, czy mógłbyś mi go przynieść? – pytam
najbardziej potulnym głosem na jaki mnie stać, ale już po chwili przekonuje
się, że to nic nie da. Chłopak rzuca tacą o ścianę i marszcząc brwi podchodzi
do mnie. Coraz bardziej zbliża swoją twarz do mojej, natomiast ja chcę wtopić
się w ścianę, która niestety nie chce ze mną współpracować.
-Słuchaj paniusiu. Jakbyś jeszcze
nie zauważyła to nie jesteś na wakacjach! Nie możesz prosić nas o spełnienie
swoich zachcianek, bo ktoś może wkurzyć się bardziej ode mnie i to może być
koniec twojego słodkiego i grzecznego życia. Zrozumiano? –Jestem tak zadziwiona
jego nagłą zmianą humoru, że jedyne na co potrafię się zdobyć to powolne
kiwanie głową.
Oczywiście tak jak się
spodziewałam w ogóle nie pofatygował się po to aby zebrać kawałki
porozrzucanego szkła i porcelany. Kiedy z trzaskiem zamyka za sobą drzwi
nachylam się i z niezwykłą delikatnością zbieram wszystkie kawałki. Na
szczęście nie kaleczę się przy okazji.
~*~
Chyba resztę dnia spędzam w
łóżku. Nie mam pojęcia o upływającym czasie. Zdążyłam przejrzeć całe
pomieszczenia, ale nie ma tutaj ani jednego zegarka, albo chociaż kalendarza.
Wydaję mi się, że jestem tutaj już trzy dni, ale tak naprawdę nie mam pewności.
Jedyne co wiem to to, że moje poszukiwania już się rozpoczęły.
Boje się.
Okropnie się boje.
Nie mam pojęcia w jakim miejscu
przybywam. Nie wiem, czy nadal jestem w granicach mojego kraju. Nie ma żadnego
sposobu na to abym stąd uciekła. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W ich
planie nie ma żadnej szpary przez którą mogłabym się przecisnąć. Jestem tego pewna niemal w stu procentach.
Nadal wpatruję się w szary sufit
i najchętniej zasnęłabym, aby choć na chwilę przenieść się do innego miejsca,
ale nie potrafię. Okropna suchość w gardle nie daje mi spokoju. Choć obawiam
się ponownego spotkania Joe’a to modlę się aby w końcu pojawił się z tą tacą co
poprzednio. Już nawet nie potrzebuje swojego plecaka. Chcę tylko odrobinę wody.
Pewnie, że mam jej pod dostatkiem tyle tylko, że nie wiem, czy nadaje się do
picia. Wole nie ryzykować zatrucia się. Wątpię, że wtedy ktoś pomógłby mi.
W końcu po około godzinie słyszę
jak ktoś dobiera się do zamka. Zamykam oczy udając, że jestem pogrążona we
śnie. Po chwili dochodzą do mnie odgłosy ciężkich kroków. Chwila ciszy i znów
ten sam dźwięk. Potem drzwi ponownie się zamykają, a ktoś po drugiej stornie
dodatkowo je zabezpiecza. Czekam parę sekund po czym powoli otwieram oczy. Na
stoliku widzie tace z miską czegoś parującego i szklankę soku. Zrywam się z
miejsca nie dbając o to, że ktoś na korytarzu może nasłuchiwać, czy przypadkiem
nie udawałam.
Zanim siadam na krześle
zatrzymuje się. Na podłodze leży mój plecak. Uśmiecham się lekko do siebie i
szybko go łapie. Lekko drżącymi z podekscytowania dłońmi odpinam zamek.
Znajduje w nim książkę, na której najbardziej mi zależało. Teraz przynajmniej
będę miała zajęcie na parę dni. Jak dobrze, że pomyślałam o tym, aby ją zabrać.
W środku znajduję także grzebień, krem nawilżający, pomadkę ochronną, trzy paczki
chusteczek higienicznych oraz parę funtów. Sądząc po bałaganie w środku ktoś
musiał go przeszukać. Najwyraźniej nie znalazł niczego co byłoby zakazane.
Później przypominam sobie o
posiłku, który nadal na mnie czeka i zabieram się za niego. Ciepła jeszcze zupa
rozgrzewa mój organizm i sprawia, że jestem już o wiele mniej spragniona.
~*~
W krainie snów tym razem
przenoszę się do stołówki dla bezdomnych. Nawet tam smród wynikający z tego, że
ci ludzie nie mają gdzie się umyć nie przeszkadza mi. Nalewam tą samą zupę co
wcześniej jadłam do talerzy, które potem z uśmiechem podaję ludziom, którym w
życiu się nie poszczęściło.
-Nieeeeeee!!! – słyszę krzyk
przepełniony bólem. Od razu budzę się podrywając z łóżka. – Błagam, nie!!! –
głos kobiety dochodzi zza ściany. Przechodzą mnie ciarki. Szczelniej okrywam
się pierzyną tak jakby to w jakiś cudowny sposób miało uchronić mnie przed okrutnością tego miejsca. –
Będę posłuszna!!! Tylko nie rób tego!!! – Uderzenie i głośny jęk.
-Cicho bądź!!! – słyszałam już
ten głos w salonie, ale nie mogę przypomnieć sobie, do którego mężczyzny
należał. Jestem chyba jeszcze bardziej przerażona niż ta biedna kobieta.
-Proszę. – mówi już ciszej, tak
jakby straciła już jakąkolwiek nadzieje.
-Możesz za to podziękować swojej
rodzince. – jego głos ocieka złością.
-Przecież oni dadzą wam
pieniądze. Musicie poczekać, aż tylko je zdobędą. – niemal jęczy.
-Już dość długo czekaliśmy. Poza
tym nie do końca robią to co im każemy. Mieli dać pieniądze i nie węszyć, ale
nie! Wynajęli prywatnego detektywa, zgłosili to na policje!!! – jego głos
aż cały ocieka nienawiścią. – Może przekazać im coś? – pyta na koniec już
łagodniejszym głosem.
-Powiedz im, że mimo wszystko
nadal ich kocham. – W tej chwili wiem, że już się poddała, ale nie mam pojęcia
co nastąpi potem. Dlatego kiedy słyszę głośny strzał podskakuję w miejscu i
zakrywam usta dłonią tak, aby nie zacząć krzyczeć. Łzy cisną się do moich oczu.
Obok mnie właśnie zabito niczemu nie winną dziewczynę, a ja nie mogłam nic
zrobić. W dodatki kiedy przypomnę sobie to w jaki sposób jej jakakolwiek
nadzieja na przeżycie uleciała mój żal powiększa się.
Jeszcze długo nasłuchuje tego co
dzieje się po drugiej stronie, ale jedyne co słyszę to kroki mężczyzny. Przez
chwilę boję się, że idzie do mnie, ale dźwięk jest coraz mniej wyraźny, dlatego
wiem, że oddala się ode mnie. Jestem tylko odrobinę spokojniejsza, ale
zauważam, że nikt chyba nawet nie zabrał ciała dziewczyny. Czy poprzednią
właścicielkę tego pokoju także spotkał taki los? Sadząc po ilości krwi albo
dostała prosto w głowę, albo ktoś dodatkowo ją torturował.
Kładę się ponownie i mam
nadzieje, że zasnę, ale i tak to nie udaje mi się. Drżę ze strachu i mocno
ściskam kołdrę. Chcę wrócić do domu. Do mojego pokoju. Znów chcę jeść posiłki
razem z moimi rodzicami, chcę spotykać biznesmenów i ważne osobistości. Brakuje
mi rozmów z panem Henrym nawet tych najdziwniejszych. Jednym słowem chcę być wszędzie
tylko nie tutaj.
DZIEŃ 4
Skąd wiem, że jest już następny
dzień?
1.
Znów jestem głodna.
2.
Po idealnej ciszy zostało już tylko wspomnienie.
Co prawda dokładnie nie słyszę o
czym rozmawiają, ale wiem, że wszyscy już wstali. Po paru godzinach leżenia w
łóżku bez ruchu nie czuje swoich koniczyn. Powoli podnoszę się i rozmasowuje je
tak, aby wróciło mi w nich czucie.
Niespodziewanie znów słyszę krzyk
dziewczyny. Szybko zatykam uszy, ale to nic nie daje. Wszystko siedzi w mojej
głowie.
Czy teraz tak zawsze będzie?
Mam tyle pytań, których liczba
powiększa się z każdą chwilą, ale nie mogę wypowiedzieć ich na głos, bo wiem,
że czeka mnie najokrutniejsza kara. Muszę uważać na każdy swój gest, bo nie
wiadomo na jaki humor moich oprawców trafię. Być może przez chwilę nieuwagi
ktoś mnie zabije.
Biorę książkę w rękę i
znalezionym w jednej z szafek ołówkiem robię czwartą kreskę.
Wstaję z łóżka i korzystam z
toalety. Myję twarz. Najchętniej wyszorowałabym również zęby, ale jedyna
szczoteczka jaka tu jest wydaję się być już wielokrotnie używana dlatego
nakładam na palec odrobinę pasty i wmasowuje ją w zęby. Potem rozczesuje włosy,
które wyglądają jak istny stóg siana.
W szafce pod umywalką znajduje
różne detergenty. Rozglądam się wokół i stwierdzam, że przecież mogłabym tutaj
wszystko umyć. Co prawda nigdy nie sprzątałam, bo właśnie tym zazwyczaj
zajmowała się nasza pokojówka, ale nie szkodzi spróbować. Tym bardziej, że na
mam nic innego do roboty.
Mija około godziny zanim uda mi
się zdezynfekować sedes, umywalkę, szafkę. Mam się brać za wycieranie lustra,
kiedy niespodziewanie w nim zauważam kawałek czegoś wystającego spod materacu.
Z wielkim trudem unoszę go i okazuje się, że to kawałek papieru. Całe
szczęście, że nie ciągnęłam go na siłę, bo mogłoby to się skończyć katastrofą.
Najwyraźniej przez mój niespokojny sen „łóżko” przesunęło się.
Już mam się brać za rozwijanie
papieru, aby dowiedzieć się co jest w nim zawarte kiedy ktoś zaczyna otwierać
drzwi. Szybko chowam go pod poduszkę i łapię szmatkę.
W środku pojawia się Eric, który
mierzy mnie zaciekawionym spojrzeniem przy okazji delikatnie uśmiechając się.
Gdyby nie te wszystkie okoliczności spokojnie mogłabym uznać go za szczęśliwego
ojca trójki dzieci, który wraz z żoną mieszka na obrzeżach miasta. Kto wie być
może tak jest, a on ukrywa przed wszystkimi czym dokładnie zajmuje się w pracy.
-Dzień dobry. – szepcze starając
utrzymać neutralny wyraz twarzy.
-Dzień dobry. Widzę, że nasz
poranny ptaszek zabrał się za sprzątanie. – Nie podoba mi się jego porównanie.
Ptak jest symbolem wolności. Staram się lekko uśmiechnąć kiwając głową. Chyba
lepiej gdy będę w stosunku do nich nastawiona przyjaźnie nawet wtedy kiedy
ponownie usłyszę czyjeś ostatnie słowa. – Mam dla ciebie śniadanie. Pewnie
jesteś już bardzo głodna.
-Tak. – odpowiadam odkładając
szmatkę.
-Nie będę ci przeszkadzał. Po
prostu później przyjdę po naczynia. Smacznego.
-Dziękuję. – odpowiadam kiedy
kieruje się w stronę drzwi.
-A i jeszcze jedno. – Spoglądam
na niego pytająco. – Czy przypadkiem w nocy nie słyszałaś jakiś krzyków? –
Czuję na sobie przenikliwe spojrzenie mężczyzny co utrudnia mi utrzymanie
niewzruszonej miny. Głośno przełykam ślinę, aby się nie rozpłakać. Po co w
ogóle o to pyta?
-Nie. Mój sen jest niezwykle
głęboki. – Ufff… Mój głos nie zadrżał.
-To dobrze. – Znów posyłając mi
uśmiech wychodzi.
Dopiero po chwili wypuszczam
długo wstrzymywane powietrze. Czekam aż jego kroki ucichną i pośpiesznie
wstaję. Podnoszę poduszkę i w ręce biorę lekko pognieciony kawałek papieru. Po
chwili już wiem, że to list.
Drodzy rodzice i przyjaciele!
Przebywam tutaj już od 1984 dni, 13 godzin i 48 sekund.
TĘSKNIE.
Wiem, że dla mnie nie ma już ratunku. Dopiero niedawno zdałam sobie z
tego sprawę. Jestem tu za długo. Na pewno staraliście się zdobyć pieniądze, aby
mnie stąd wyciągnąć. Na moim koncie jest ich okropnie dużo, ale na pewno nie
możecie się do niego dostać. Dziękuję wam za choć najmniejsze starania.
Modlę się o to, aby nic wam się nie stało. Najważniejsze jest to,
abyście za wszelką cenę nie szukali moich zabójców. Tym tylko sprowadzicie na
siebie nieszczęście, a mnie już w żaden sposób nie da się wskrzesić. Tak na prawdę wyrok na mnie zapadł już w ten dzień, w którym zostałam schwytana, a nieżywa jestem od pierwszej chwili, którą spędziłam tutaj. Czasami mam wrażenie, że oszaleje. Rzucę się na pierwszą osobę, która wejdzie do środka i jakimś cudem uda wydostać mi się z celi, ale doskonale wiem, że sama nie dam sobie rady. Czas pogodzić się z tym co jest nieuniknione.
Przepraszam za to, że nie zawsze miałam dla was czas, że nieraz moja
duma była zbyt wielka żebym mogła przyznać się do swoich błędów.
Nadal was bardzo kocham.
ANNA STONE
ANNA
To właśnie jej krew ścierałam z
podłogi.
Na razie liczę jedynie dni. Czy
kiedy będę już tak bardzo znudzona dołączą do nich minuty, a nawet sekundy?
Ona wiedziała, że koniec
nadchodzi. Tak samo jak wczorajsza ofiara nie miała już jakiejkolwiek nadziei
na to, że wróci do domu. Zaczynam zastanawiać się czy komukolwiek udało się
stąd wydostać? Czy każdy kto tu trafi już nie wychodzi stąd żywy?
____________________________________________
Mam nadzieje, że choć ociupinkę jest ciekawiej ;)
Czytając ten rozdział miałam ciarki na plecach, dosłownie. Już czuję ,że dzisiaj nie zasnę. Oj muszę sobie zapamiętać ,żeby twoje rozdziały czytać zawsze w dzień a nie na wieczór. :D.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę świetny. Masz talent i naprawdę podziwiam to. Ja sama umiem skleić parę zdań i tyle.
Postać Anny w tym rozdziale najbardziej mnie zafascynowała. Wiem, wiem, powinnam bardziej powiedzieć ,że to postać Erika albo Joe'ego była ta 'inspirującą i fascynującą' ale... Ale Anna bardziej mnie zaciekawiła. Mam nadzieję ,że nie jest postać na jeden rozdział bo naprawdę fascynuje mnie jej osoba.
Także dodawaj rozdziały tylko w dzień o ile chcesz mi oszczędzić koszmarów nocnych :D.
Black Star
Chciałabym Cię również zaprosić na mojego nowego bloga z opowiadaniem fantasty. Jest to moja pierwsza "publikacja" w internecie jednak mam nadzieję ,że Ci się spodoba. W weekend dodam pierwszy rozdział :).
czego-oczy-nie-widza.blogspot,com
A tu mój internetowy pamiętnik gdzie będą pojawiać się od czasu do czasu recenzje :)
czarna-otchlan-pustki.blogspot.com
Ale wciągające !
OdpowiedzUsuńBiedne dziewczyny.
Biedna anna
Mega rozdział *-* chce więcej :)
OdpowiedzUsuńno jest ciekawiej jest :D
OdpowiedzUsuńale nadal nie mogę się doczekać jej pierwszego spotkania z Harrym ! xd
rozkręca się i to nieźle ale ten lit mnie trochę przeraził ;//
świetny rozdział i czekam na następny ; ))
Pozdrawiam ! xx
Jest świetny, tylko szkoda, że nie ma jeszcze Harrego :(
OdpowiedzUsuńNo jasne, że jest ciekawy.... nie mogę sie doczekac spotkania April Harry
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lola
kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńtrzyma w napieciu :)
a gdzie nasz harry?
Ociupinkę? Od początku jest bardzo ciekawie!
OdpowiedzUsuńJest boski kocham to opowiadanie;* wszystkie twoje blogi zwalają z nóg i czekam na Hazze
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkocham cię i to bardzo ten rozdział jest super a ten blog cudowny i wciągający kocham i zapraszam w wolnym czasie do mnie www.zycie-nie-ma-granic.blogspot.com i www.bo-zycie-jest-po-to.blogspot.com /Światło
OdpowiedzUsuńStopniujesz napięcie, nie ma co :) Jestem okropnie ciekawa gdzie w tym wszystkim jest Harry i co planujesz dalej. Cierpliwość to jednak duża sztuka :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
bomba tyljo tak rzadko do dajesz itak kocham
OdpowiedzUsuńHej, chciałabym Cię tylko poinformować ,że pierwszy rozdział na czego-oczy-nie-widza.blogspot.com już jest więc mam nadzieję ,że Ci się spodoba :).
OdpowiedzUsuńBlack Star
jesteś zaje fajna i td.... kocham cię :) :*
OdpowiedzUsuńkocham :*
OdpowiedzUsuńfantastyczne :) nie mogę się doczekać ciągu dalszego :)
OdpowiedzUsuńKiedy znowu pojawi się Harry, tęsknie za nim.
OdpowiedzUsuńkochana ja cię błagam na kolanach byś dodawała szybciej te rozdziały bo masz super pomysł na opowiadanie, które wciąga. Nie mogę tak długo czekać bo te emocje które tam są zaczynają opadać i to jest tak: czuję strach, adrenalinę i tu przerwa czekaj kilka tygodni później czytasz i niema tych emocji. Fakt faktem i tak cię kocham to opowiadanie też i w ogóle ale to jest tak fajne opowiadanie, że szkoda tyle czekać. :*
OdpowiedzUsuńKASS :*
JA NIE MOGE !! to jest coraz lepsze !! uwielbiam *___*
OdpowiedzUsuń