czwartek, 13 marca 2014

4



DZIEŃ 2
Już zanim Eric otworzy kolejne drzwi wiem, że jesteśmy blisko celu. Dochodzą do mnie głośne rozmowy i śmiechy. Jestem pewna, że dwóch mężczyzn o coś się kłóci. W tonach ich głosów można doszukać się gniewu i zawziętości.
Chwilę po tym znajduje się w środku. Widzę pomieszczeni, którego za nic w świecie nie umieściłabym akurat tutaj. Wiedziałam, że na pewno będę przebywać w o wiele lepszych warunkach niż ja parę godzin temu, ale na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego.
Pierwsze co zwraca moją uwagę to ogromnych rozmiarów telewizor, z którego nigdy wcześniej nie korzystałam. Przed nim są skórzane ciemne kanapy, na których siedzi sześciu mężczyzn. W różnych przedziałach wiekowych. Dalej jest nieoddzielona żadną ścianą kuchnia, która wykonana jest w bardziej nowoczesnym stylu niż u mnie w domu. Fakt, że nie panuje tutaj idealny porządek, ale czego można spodziewać się po siódemce mężczyzn, którzy jak mi się wydaje nie mają zatrudnionej pokojówki?
Wraz z naszym wejściem wszystkie rozmowy ucichły, a spojrzenia zostały utkwione we mnie. Poczułam się dziwie. Byłam jedyną kobietą w tym towarzystwie.
-Oto księżniczka Alexandra. – odzywa się po chwili Eric. Wszyscy jednocześnie wybuchają śmiechem tak jakby usłyszeli żart roku, a ja zastanawiam się skąd wie jak mam na imię i dlaczego nazwał mnie księżniczką. Pcha mnie w kierunku jedynego wolnego krzesła, które tak jakby czekało na mnie. Wskazuje je, a ja ostrożnie siadam na nim. Nie wiem, czego się ode mnie oczekuje dlatego milcząc patrzę na nich. – Joe wytłumacz jej wszystko. – Zwraca się do chyba najmłodszego w tym towarzystwie. Na moje oko może mieć 24 lata nie więcej. Jest bardzo przystojny. Ma trochę dłuższe ciemne, niemal czarne włosy oraz niebieskie oczy, które w tym momencie spoglądają na mnie.
-Niezła z niej sztuka. – odzywa się.
-To już zauważyliśmy młody. – stwierdza rudy mężczyzna z dość dużą nadwagom paląc w międzyczasie papierosa.
-Nie czas na zachwycanie się jej urodą. Mów o co chodzi. – Natomiast ten mężczyzna nie ma włosów. Jego szare oczy mierzą moją sylwetkę, przez co po moich plecach przebiega nieprzyjemny dreszcz do tego dochodzi jego długi, haczykowaty nos, które wcale nie wzbudza sympatii. Nie jest gruby, ale z daleka można by pomylić jego imponujących rozmiarów mięśnie z tłuszczem.
-Przydzielimy ci trochę lepszy pokój niż ten poprzedni i grzecznie poczekasz sobie na to aż twój kochany tatuś zapłaci nam pieniążki za ciebie. Wtedy wypuścimy cię, ale tylko wtedy kiedy obiecasz, że nie będziesz sprawiała nam kłopotów. OK? – jego głos wcale nie brzmi tak groźniej jak słowa, które mi przekazuje. Gdyby nie to czym się zajmuje pewnie uznałabym go za miłego chłopaka. W dodatku w tej chwili uśmiecha się do mnie.
-Joe to nic ci nie da. Jeśli przeżyje to będzie cud, w dodatku myślę, że po tych paru miesiącach będzie cię nienawidzić do tego stopnia, że na pewno się z tobą nie prześpi. – zabiera głos mężczyzna, który wraz z Ericiem siedział w samochodzie. To właśnie on był kierowcą.
-Skończyłeś? – pyta mulat.
-Tak.
-W takim razie idziemy. – zwraca się do mnie i ponownie prowadzi, ale już w innym kierunku niż wcześniej. Po dosłownie paru minutach zatrzymuje się i znów zaczyna się żmudny proces otwierania drzwi. Zaświeca światło w środku i mogę spokojnie stwierdzić, że jest tu o niebo lepiej niż poprzednio. Tyle tylko, że trzeba poukładać parę rzeczy. – No tak. Oczywiście zapomniałem o małym prezencie, który zostawiła twoja poprzedniczka. – Na początku nie wiem o co mu chodzi, ale później zauważam na podłodze dość dużych rozmiarów czerwoną plamę. Wmawiam sobie, że to wcale nie jest to o czym myślę, ale na marne. – Jeśli bardzo będzie ci to przeszkadzało to szmata gdzieś tam musi być. – Najbardziej przeraża mnie jego beztroski ton. Tak jakby widok krwi był dla niego czymś codziennym. – Będziesz dostawała posiłki. Nie wiem jak często, ale raz dziennie na pewno. – Tak po prostu wychodzi. Zostawiając mnie oniemiałą na środku pomieszczenia, w którym być może niedawno przebywała biedna dziewczyna, która popełniła jakiś błąd, albo być może nikt nie zapłacił za nią pieniędzy. Czy mnie także czeka taki los?
Nie mogę znieść tej okrutnej myśli. Znów spoglądam na ciemnoczerwoną plamę. Biorę w ręce kawałek szmaty, która nie należy do najświeższych. Dokładnie namaczam ją w malutkiej umywalce. Wcale nie brzydzę się tego widoku. Mimo wszystko nie potrafię powstrzymać łez, które spadają na nadal brudną podłogę.
Czy ktokolwiek wie co się z nią stało? Czy jej ciało zostało godnie pochowane? Nikt nawet najgorszy zabójca, czy złodziej nie zasługuje na to, aby po śmierci jego ciało zostało zbezczeszczone.
Po zakończonej pracy siadam na materacu, na którym ku mojej uldze znajduje się bardzo gruby koc. Starając się nie myśleć, że to być może ostatnia rzecz, której dotykała zmarła okrywam się nim szczelnie. Wiem, że to nic nie da, bo wcale nie jest mi zimno. To wszystko ze strachu, a nawet złości, która powoli zaczyna tlić się we mnie.
To wszystko jest bez sensu. Przecież nie mogę nic zrobić. Nie jestem w stanie przywrócić jej życia. Jedyne co jestem w stanie to siedzieć tutaj modlić się o to, aby udało mi się tutaj przetrwać do czasu aż moi rodzice uzbierają potrzebną kwotę pieniędzy. Bo przecież nie jestem im obojętna, prawda? Nie zostawią mnie tutaj. To pewne. Tylko dlaczego moim ciałem ponownie zaczynają wstrząsać dreszcze strachu.

DZIEŃ 3
Dopiero po tym jak budzę się rano jestem na tyle uspokojona, że jestem w stanie dokładnie rozejrzeć się po wnętrzu tego pomieszczenia, w którym mam nadzieję nie będę musiała zostać zbyt długo.
Pierwsze co zwraca moją uwagę to sedes, który na pewno przyda mi się. Cieszę się, że więcej nie będę musiała prosić o wyjście do toalety. Obok niego stoi umywalka, a nad nią małe lusterko. Jeszcze dalej widzę stoliczek i jedno krzesło przy nim. Wnętrze nie byłoby takie złe gdyby nie obskurne ściany, które od brudu są niemal szare. Gdzieniegdzie odpada kawałki tynku. Czy na pewno jestem tu bezpieczna? Oczywiście, że nie, a kawałki spadającej ściany są najmniejszym złem.
Zanim zdążę zorientować się co się dzieje drzwi do mojej celi otwierają się z cichym kliknięciem, a w środku pojawia się Joe. Dziś jest ubrany w biały t-shirt oraz sprane jeansy. Na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że gdyby nie te okoliczności to pewnie mogłabym się z nim zaprzyjaźnić. W rękach trzyma tace, a na niej dwie kanapki oraz kubek czegoś ciepłego. Wszystko stawia na stole i obraca się w moją stronę.
-Pomyślałem, że będziesz głodna. – zaczyna. – Spokojnie. Nie ma tam żadnej trucizny. Sam dopilnowałem, aby wszystko było w porządku.
-Niby dlaczego mam ci ufać.
-Bo jestem fajny? – Tymi słowami całkowicie zbija mnie z tropu. – No dalej. Nie będę tutaj czekał wiecznie. – Powoli wstaje i nie spuszczając go z oczu siadam przy stole. Natomiast on usadawia się na moim prowizorycznym łóżku. Choć jestem bardzo głodna to z wielkim trudem przełykam jedzenie. Nigdy nienawidziłam kiedy ktoś zbyt długo mi się przyglądał. Tym bardziej podczas spożywania posiłku.
-Czy możesz przestać się na mnie patrzeć? To mnie rozprasza.
-Dobrze księżniczko. – Słysząc jego słowa krzywię się.
-Czy tak też mógłbyś do mnie nie mówić?
-Może napiszesz mi jakąś specjalną listę rzeczy, które powinienem robić, a których nie? – pyta z uśmiechem, ale w jego głosie słyszę narastające napięcie.
-Nie, nie trzeba.
Staram się nie zwracać uwagi na to, że w ogóle nie dostosował się do mojej prośby. Jak najszybciej potrafię zjadam to co mam na talerzu.
-Dziękuję. – mówię kiedy już skończę.
-OK. – bierze tace.
-Czekaj!
-Tak. – Odwraca się w moją stronę.
-W tamtym pomieszczeniu, w którym byłam wcześniej zostawiłam swój plecak, czy mógłbyś mi go przynieść? – pytam najbardziej potulnym głosem na jaki mnie stać, ale już po chwili przekonuje się, że to nic nie da. Chłopak rzuca tacą o ścianę i marszcząc brwi podchodzi do mnie. Coraz bardziej zbliża swoją twarz do mojej, natomiast ja chcę wtopić się w ścianę, która niestety nie chce ze mną współpracować.
-Słuchaj paniusiu. Jakbyś jeszcze nie zauważyła to nie jesteś na wakacjach! Nie możesz prosić nas o spełnienie swoich zachcianek, bo ktoś może wkurzyć się bardziej ode mnie i to może być koniec twojego słodkiego i grzecznego życia. Zrozumiano? –Jestem tak zadziwiona jego nagłą zmianą humoru, że jedyne na co potrafię się zdobyć to powolne kiwanie głową.
Oczywiście tak jak się spodziewałam w ogóle nie pofatygował się po to aby zebrać kawałki porozrzucanego szkła i porcelany. Kiedy z trzaskiem zamyka za sobą drzwi nachylam się i z niezwykłą delikatnością zbieram wszystkie kawałki. Na szczęście nie kaleczę się przy okazji.
~*~
Chyba resztę dnia spędzam w łóżku. Nie mam pojęcia o upływającym czasie. Zdążyłam przejrzeć całe pomieszczenia, ale nie ma tutaj ani jednego zegarka, albo chociaż kalendarza. Wydaję mi się, że jestem tutaj już trzy dni, ale tak naprawdę nie mam pewności. Jedyne co wiem to to, że moje poszukiwania już się rozpoczęły.
Boje się.
Okropnie się boje.
Nie mam pojęcia w jakim miejscu przybywam. Nie wiem, czy nadal jestem w granicach mojego kraju. Nie ma żadnego sposobu na to abym stąd uciekła. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W ich planie nie ma żadnej szpary przez którą mogłabym się przecisnąć. Jestem tego pewna niemal w stu procentach.
Nadal wpatruję się w szary sufit i najchętniej zasnęłabym, aby choć na chwilę przenieść się do innego miejsca, ale nie potrafię. Okropna suchość w gardle nie daje mi spokoju. Choć obawiam się ponownego spotkania Joe’a to modlę się aby w końcu pojawił się z tą tacą co poprzednio. Już nawet nie potrzebuje swojego plecaka. Chcę tylko odrobinę wody. Pewnie, że mam jej pod dostatkiem tyle tylko, że nie wiem, czy nadaje się do picia. Wole nie ryzykować zatrucia się. Wątpię, że wtedy ktoś pomógłby mi.
W końcu po około godzinie słyszę jak ktoś dobiera się do zamka. Zamykam oczy udając, że jestem pogrążona we śnie. Po chwili dochodzą do mnie odgłosy ciężkich kroków. Chwila ciszy i znów ten sam dźwięk. Potem drzwi ponownie się zamykają, a ktoś po drugiej stornie dodatkowo je zabezpiecza. Czekam parę sekund po czym powoli otwieram oczy. Na stoliku widzie tace z miską czegoś parującego i szklankę soku. Zrywam się z miejsca nie dbając o to, że ktoś na korytarzu może nasłuchiwać, czy przypadkiem nie udawałam.
Zanim siadam na krześle zatrzymuje się. Na podłodze leży mój plecak. Uśmiecham się lekko do siebie i szybko go łapie. Lekko drżącymi z podekscytowania dłońmi odpinam zamek. Znajduje w nim książkę, na której najbardziej mi zależało. Teraz przynajmniej będę miała zajęcie na parę dni. Jak dobrze, że pomyślałam o tym, aby ją zabrać. W środku znajduję także grzebień, krem nawilżający, pomadkę ochronną, trzy paczki chusteczek higienicznych oraz parę funtów. Sądząc po bałaganie w środku ktoś musiał go przeszukać. Najwyraźniej nie znalazł niczego co byłoby zakazane.
Później przypominam sobie o posiłku, który nadal na mnie czeka i zabieram się za niego. Ciepła jeszcze zupa rozgrzewa mój organizm i sprawia, że jestem już o wiele mniej spragniona.
~*~
W krainie snów tym razem przenoszę się do stołówki dla bezdomnych. Nawet tam smród wynikający z tego, że ci ludzie nie mają gdzie się umyć nie przeszkadza mi. Nalewam tą samą zupę co wcześniej jadłam do talerzy, które potem z uśmiechem podaję ludziom, którym w życiu się nie poszczęściło.
-Nieeeeeee!!! – słyszę krzyk przepełniony bólem. Od razu budzę się podrywając z łóżka. – Błagam, nie!!! – głos kobiety dochodzi zza ściany. Przechodzą mnie ciarki. Szczelniej okrywam się pierzyną tak jakby to w jakiś cudowny sposób miało uchronić mnie przed okrutnością tego miejsca. – Będę posłuszna!!! Tylko nie rób tego!!! – Uderzenie i głośny jęk.
-Cicho bądź!!! – słyszałam już ten głos w salonie, ale nie mogę przypomnieć sobie, do którego mężczyzny należał. Jestem chyba jeszcze bardziej przerażona niż ta biedna kobieta.
-Proszę. – mówi już ciszej, tak jakby straciła już jakąkolwiek nadzieje.
-Możesz za to podziękować swojej rodzince. – jego głos ocieka złością.
-Przecież oni dadzą wam pieniądze. Musicie poczekać, aż tylko je zdobędą. – niemal jęczy.
-Już dość długo czekaliśmy. Poza tym nie do końca robią to co im każemy. Mieli dać pieniądze i nie węszyć, ale nie! Wynajęli prywatnego detektywa, zgłosili to na policje!!! – jego głos aż cały ocieka nienawiścią. – Może przekazać im coś? – pyta na koniec już łagodniejszym głosem.
-Powiedz im, że mimo wszystko nadal ich kocham. – W tej chwili wiem, że już się poddała, ale nie mam pojęcia co nastąpi potem. Dlatego kiedy słyszę głośny strzał podskakuję w miejscu i zakrywam usta dłonią tak, aby nie zacząć krzyczeć. Łzy cisną się do moich oczu. Obok mnie właśnie zabito niczemu nie winną dziewczynę, a ja nie mogłam nic zrobić. W dodatki kiedy przypomnę sobie to w jaki sposób jej jakakolwiek nadzieja na przeżycie uleciała mój żal powiększa się.
Jeszcze długo nasłuchuje tego co dzieje się po drugiej stronie, ale jedyne co słyszę to kroki mężczyzny. Przez chwilę boję się, że idzie do mnie, ale dźwięk jest coraz mniej wyraźny, dlatego wiem, że oddala się ode mnie. Jestem tylko odrobinę spokojniejsza, ale zauważam, że nikt chyba nawet nie zabrał ciała dziewczyny. Czy poprzednią właścicielkę tego pokoju także spotkał taki los? Sadząc po ilości krwi albo dostała prosto w głowę, albo ktoś dodatkowo ją torturował.
Kładę się ponownie i mam nadzieje, że zasnę, ale i tak to nie udaje mi się. Drżę ze strachu i mocno ściskam kołdrę. Chcę wrócić do domu. Do mojego pokoju. Znów chcę jeść posiłki razem z moimi rodzicami, chcę spotykać biznesmenów i ważne osobistości. Brakuje mi rozmów z panem Henrym nawet tych najdziwniejszych. Jednym słowem chcę być wszędzie tylko nie tutaj.

DZIEŃ 4
Skąd wiem, że jest już następny dzień?
1.       Znów jestem głodna.
2.       Po idealnej ciszy zostało już tylko wspomnienie.

Co prawda dokładnie nie słyszę o czym rozmawiają, ale wiem, że wszyscy już wstali. Po paru godzinach leżenia w łóżku bez ruchu nie czuje swoich koniczyn. Powoli podnoszę się i rozmasowuje je tak, aby wróciło mi w nich czucie.
Niespodziewanie znów słyszę krzyk dziewczyny. Szybko zatykam uszy, ale to nic nie daje. Wszystko siedzi w mojej głowie.
Czy teraz tak zawsze będzie? 
Mam tyle pytań, których liczba powiększa się z każdą chwilą, ale nie mogę wypowiedzieć ich na głos, bo wiem, że czeka mnie najokrutniejsza kara. Muszę uważać na każdy swój gest, bo nie wiadomo na jaki humor moich oprawców trafię. Być może przez chwilę nieuwagi ktoś mnie zabije.
Biorę książkę w rękę i znalezionym w jednej z szafek ołówkiem robię czwartą kreskę.
Wstaję z łóżka i korzystam z toalety. Myję twarz. Najchętniej wyszorowałabym również zęby, ale jedyna szczoteczka jaka tu jest wydaję się być już wielokrotnie używana dlatego nakładam na palec odrobinę pasty i wmasowuje ją w zęby. Potem rozczesuje włosy, które wyglądają jak istny stóg siana.
W szafce pod umywalką znajduje różne detergenty. Rozglądam się wokół i stwierdzam, że przecież mogłabym tutaj wszystko umyć. Co prawda nigdy nie sprzątałam, bo właśnie tym zazwyczaj zajmowała się nasza pokojówka, ale nie szkodzi spróbować. Tym bardziej, że na mam nic innego do roboty.
Mija około godziny zanim uda mi się zdezynfekować sedes, umywalkę, szafkę. Mam się brać za wycieranie lustra, kiedy niespodziewanie w nim zauważam kawałek czegoś wystającego spod materacu. Z wielkim trudem unoszę go i okazuje się, że to kawałek papieru. Całe szczęście, że nie ciągnęłam go na siłę, bo mogłoby to się skończyć katastrofą. Najwyraźniej przez mój niespokojny sen „łóżko” przesunęło się.
Już mam się brać za rozwijanie papieru, aby dowiedzieć się co jest w nim zawarte kiedy ktoś zaczyna otwierać drzwi. Szybko chowam go pod poduszkę i łapię szmatkę.
W środku pojawia się Eric, który mierzy mnie zaciekawionym spojrzeniem przy okazji delikatnie uśmiechając się. Gdyby nie te wszystkie okoliczności spokojnie mogłabym uznać go za szczęśliwego ojca trójki dzieci, który wraz z żoną mieszka na obrzeżach miasta. Kto wie być może tak jest, a on ukrywa przed wszystkimi czym dokładnie zajmuje się w pracy.
-Dzień dobry. – szepcze starając utrzymać neutralny wyraz twarzy.
-Dzień dobry. Widzę, że nasz poranny ptaszek zabrał się za sprzątanie. – Nie podoba mi się jego porównanie. Ptak jest symbolem wolności. Staram się lekko uśmiechnąć kiwając głową. Chyba lepiej gdy będę w stosunku do nich nastawiona przyjaźnie nawet wtedy kiedy ponownie usłyszę czyjeś ostatnie słowa. – Mam dla ciebie śniadanie. Pewnie jesteś już bardzo głodna.
-Tak. – odpowiadam odkładając szmatkę.
-Nie będę ci przeszkadzał. Po prostu później przyjdę po naczynia. Smacznego.
-Dziękuję. – odpowiadam kiedy kieruje się w stronę drzwi.
-A i jeszcze jedno. – Spoglądam na niego pytająco. – Czy przypadkiem w nocy nie słyszałaś jakiś krzyków? – Czuję na sobie przenikliwe spojrzenie mężczyzny co utrudnia mi utrzymanie niewzruszonej miny. Głośno przełykam ślinę, aby się nie rozpłakać. Po co w ogóle o to pyta?
-Nie. Mój sen jest niezwykle głęboki. – Ufff… Mój głos nie zadrżał.
-To dobrze. – Znów posyłając mi uśmiech wychodzi.
Dopiero po chwili wypuszczam długo wstrzymywane powietrze. Czekam aż jego kroki ucichną i pośpiesznie wstaję. Podnoszę poduszkę i w ręce biorę lekko pognieciony kawałek papieru. Po chwili już wiem, że to list.
Drodzy rodzice i przyjaciele!
Przebywam tutaj już od 1984 dni, 13 godzin i 48 sekund.
TĘSKNIE.
Wiem, że dla mnie nie ma już ratunku. Dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę. Jestem tu za długo. Na pewno staraliście się zdobyć pieniądze, aby mnie stąd wyciągnąć. Na moim koncie jest ich okropnie dużo, ale na pewno nie możecie się do niego dostać. Dziękuję wam za choć najmniejsze starania.
Modlę się o to, aby nic wam się nie stało. Najważniejsze jest to, abyście za wszelką cenę nie szukali moich zabójców. Tym tylko sprowadzicie na siebie nieszczęście, a mnie już w żaden sposób nie da się wskrzesić. Tak na prawdę wyrok na mnie zapadł już w ten dzień, w którym zostałam schwytana, a nieżywa jestem od pierwszej chwili, którą spędziłam tutaj. Czasami mam wrażenie, że oszaleje. Rzucę się na pierwszą osobę, która wejdzie do środka i jakimś cudem uda wydostać mi się z celi, ale doskonale wiem, że sama nie dam sobie rady. Czas pogodzić się z tym co jest nieuniknione.
Przepraszam za to, że nie zawsze miałam dla was czas, że nieraz moja duma była zbyt wielka żebym mogła przyznać się do swoich błędów.
Nadal was bardzo kocham.
ANNA STONE
ANNA
To właśnie jej krew ścierałam z podłogi.
Na razie liczę jedynie dni. Czy kiedy będę już tak bardzo znudzona dołączą do nich minuty, a nawet sekundy?
Ona wiedziała, że koniec nadchodzi. Tak samo jak wczorajsza ofiara nie miała już jakiejkolwiek nadziei na to, że wróci do domu. Zaczynam zastanawiać się czy komukolwiek udało się stąd wydostać? Czy każdy kto tu trafi już nie wychodzi stąd żywy?
____________________________________________
Mam nadzieje, że choć ociupinkę jest ciekawiej ;)

20 komentarzy:

  1. Czytając ten rozdział miałam ciarki na plecach, dosłownie. Już czuję ,że dzisiaj nie zasnę. Oj muszę sobie zapamiętać ,żeby twoje rozdziały czytać zawsze w dzień a nie na wieczór. :D.
    Rozdział naprawdę świetny. Masz talent i naprawdę podziwiam to. Ja sama umiem skleić parę zdań i tyle.
    Postać Anny w tym rozdziale najbardziej mnie zafascynowała. Wiem, wiem, powinnam bardziej powiedzieć ,że to postać Erika albo Joe'ego była ta 'inspirującą i fascynującą' ale... Ale Anna bardziej mnie zaciekawiła. Mam nadzieję ,że nie jest postać na jeden rozdział bo naprawdę fascynuje mnie jej osoba.
    Także dodawaj rozdziały tylko w dzień o ile chcesz mi oszczędzić koszmarów nocnych :D.
    Black Star

    Chciałabym Cię również zaprosić na mojego nowego bloga z opowiadaniem fantasty. Jest to moja pierwsza "publikacja" w internecie jednak mam nadzieję ,że Ci się spodoba. W weekend dodam pierwszy rozdział :).
    czego-oczy-nie-widza.blogspot,com

    A tu mój internetowy pamiętnik gdzie będą pojawiać się od czasu do czasu recenzje :)
    czarna-otchlan-pustki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale wciągające !
    Biedne dziewczyny.
    Biedna anna

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział *-* chce więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no jest ciekawiej jest :D
    ale nadal nie mogę się doczekać jej pierwszego spotkania z Harrym ! xd
    rozkręca się i to nieźle ale ten lit mnie trochę przeraził ;//
    świetny rozdział i czekam na następny ; ))
    Pozdrawiam ! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest świetny, tylko szkoda, że nie ma jeszcze Harrego :(

    OdpowiedzUsuń
  6. No jasne, że jest ciekawy.... nie mogę sie doczekac spotkania April Harry
    Pozdrawiam
    Lola

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham to opowiadanie!
    trzyma w napieciu :)
    a gdzie nasz harry?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ociupinkę? Od początku jest bardzo ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest boski kocham to opowiadanie;* wszystkie twoje blogi zwalają z nóg i czekam na Hazze

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. kocham cię i to bardzo ten rozdział jest super a ten blog cudowny i wciągający kocham i zapraszam w wolnym czasie do mnie www.zycie-nie-ma-granic.blogspot.com i www.bo-zycie-jest-po-to.blogspot.com /Światło

    OdpowiedzUsuń
  12. Stopniujesz napięcie, nie ma co :) Jestem okropnie ciekawa gdzie w tym wszystkim jest Harry i co planujesz dalej. Cierpliwość to jednak duża sztuka :D
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  13. bomba tyljo tak rzadko do dajesz itak kocham

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, chciałabym Cię tylko poinformować ,że pierwszy rozdział na czego-oczy-nie-widza.blogspot.com już jest więc mam nadzieję ,że Ci się spodoba :).
    Black Star

    OdpowiedzUsuń
  15. jesteś zaje fajna i td.... kocham cię :) :*

    OdpowiedzUsuń
  16. fantastyczne :) nie mogę się doczekać ciągu dalszego :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy znowu pojawi się Harry, tęsknie za nim.

    OdpowiedzUsuń
  18. kochana ja cię błagam na kolanach byś dodawała szybciej te rozdziały bo masz super pomysł na opowiadanie, które wciąga. Nie mogę tak długo czekać bo te emocje które tam są zaczynają opadać i to jest tak: czuję strach, adrenalinę i tu przerwa czekaj kilka tygodni później czytasz i niema tych emocji. Fakt faktem i tak cię kocham to opowiadanie też i w ogóle ale to jest tak fajne opowiadanie, że szkoda tyle czekać. :*
    KASS :*

    OdpowiedzUsuń
  19. JA NIE MOGE !! to jest coraz lepsze !! uwielbiam *___*

    OdpowiedzUsuń