-Czy mogę prosić? – odzywa się ktoś stojący obok. Przy
okazji sprawia, że wracam na ziemie. Po ostatniej piosence One Direction nie
jestem w stanie racjonalnie myśleć. Wszystko w głowie mi się plącze. Mam
nieodparte wrażenie, że tym tekstem Harry chciał mi coś przekazać. Niestety o
wiele bardziej wolałabym usłyszeć słowa, w których deklaruje swoją przyjaźń.
Wtedy byłoby o wiele łatwiej.
Spoglądam
w górę i widzę tego chłopaka, który sprawił, że moje życie okropnie się
pokomplikowało, ale również nabrało trochę więcej kolorów.
-Tak. –
Bez zastanowienia chwytam jego ciepłą i silną dłoń. Od razu w głowie
odnotowując to jak bardzo jego zachowanie różni się od tego co na jego miejscu
zrobiłby Jacob. Na pewno nie złapałby mnie bezpośrednio za dłoń, a w
szczególności tańcząc nie przysunąłby się tak bardzo blisko mnie.
-Czy
możemy zatańczyć inaczej? – pyta. Wiem, że chcę zrobić to w taki sposób jak w
czasie wspólnej kolacji.
-Nie
wiem, czy to będzie odpowiednie w tym miejscu. – mówię lekko wystraszona.
-Za
chwilę na scenę wyjdzie mój przyjaciel i zaśpiewa taką piosenkę, przy której
będzie naprawdę bardzo trudno tańczyć w taki sposób. Poza tym łatwiej będzie
się nam rozmawiało.
-W
takim razie dobrze. – Delikatnie i niepewnie oblatam jego kark przy okazji
wbrew woli gładząc drobne loczki. Natomiast on łapie mnie w talii i przyciąga
bliżej siebie. – Bardzo podobała mi się wasza piosenka. Była równie piękna jak
ta, którą zaśpiewałeś mi w celi.
-Dziękuję,
ale zapewne ta była o wiele smutniejsza. Pewnie zauważyłaś, że jest ona głównie
o zazdrości i niespełnionej miłości.
-Tak i
choć zazdrość przeważnie uznaję za coś złego, to akurat w tym utworze jest ona
uzasadniona. Ktoś kto to napisał musiał przeżyć to sam, aby oddać ten klimat
tak doskonale.
-Właściwie
to ja jestem autorem.
-Ah… -
tylko tyle udaje mi się wydusić.
Muzyka
cichnie, a ja spoglądam na scenę i widzę niezbyt wysokiego, rudowłosego
mężczyznę z gitarą.
-To
jest właśnie mój przyjaciel. Ed
Sheeran. – mówi.
Po krótkim przedstawieniu
się mężczyzna zaczyna uderzać o struny swojej gitary. Zauważam, że na scenie
nie ma innych muzyków. Jest tylko on i jego instrument. Dopiero później
dołącza do niego pianista. Widzę jak zamyka oczy i zaczyna śpiewać.
*When your legs don't work like they used to before
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love
Will your eyes still smile from your cheeks
And I can't sweep you off of your feet
Will your mouth still remember the taste of my love
Will your eyes still smile from your cheeks
-Czy będzie ci
przeszkadzało jeśli również będę śpiewał. Uwielbiam tą piosenkę i nie potrafię
się powstrzymać. – odzywa się po pewnym czasie, a ja zdaje sobie sprawę, ze
zostałam bez końca pochłonięta przez muzykę, którą aktualnie wykonuje jego
przyjaciel.
-Oczywiście.
Nie dziwię ci się. Ja również zaczynam ją kochać.
**So honey now...
Take me into your lovin' arms
Kiss me under the light of a thousand stars
Place your head on my beating heart
I'm thinking out loud
That maybe we found love right where we are
Oparłam głowę o jego
ramię nie dbając o to, że nie powinnam tego robić. Wsłuchuję się w jego głos
oczarowana i wiem, że tę chwilę zapamiętam do końca życia i nic
piękniejszego mnie nie spotka.
***Cause honey your soul
Can never grow old
It's evergreen
Baby your smile's forever in my mind and memory
Can never grow old
It's evergreen
Baby your smile's forever in my mind and memory
Piosenka się kończy, a my
nadal stoimy bardzo blisko siebie.
-Nie
rozumiem dlaczego na wcześniejsze przyjęcia moi rodzice nie zaprosili ciebie
ani twojego przyjaciela. Przecież wasze piosenki są niesamowite, a choć dla
wszystkich to zupełni obce klimaty to nikt nie ma nic przeciwko.
-One
Direction zostało zaproszone z powodu tego, że się przyjaźnimy, a o Edzie nikt
nie wiedział. Po prostu z nami przyjechał, a ja stwierdziłem, że powinien
wystąpić. Jest niesamowicie utalentowany.
-Tak i
w dodatku widać, że kocha to co robi.
-Możemy
iść się przewietrzyć? – pyta lekko odsuwając się ode mnie.
-Tak.
Potrzebuje świeżego powietrza. – stwierdzam.
Łapiemy
się pod rękę i uśmiechając się do gości wychodzę na dwór. Od razu uderza w nas
zimne, niemal lodowate powietrze. Od razu czuję na swoich nagich ramionach
gęsią skórkę. Harry zauważa to i zaczyna ściągać swoją marynarkę.
-Nie,
naprawdę nie musisz. Po prostu wrócę i wezmę ze swojego pokoju…
-Mi to
nie jest potrzebne, a wolę żebyś tam nie wchodziła, bo na pewno ktoś cię złapie
i nie będziemy mogli pobyć trochę razem, a bardzo mi na tym zależy. Strasznie
się za tobą stęskniłem.
-Ja za
tobą również. – posyłam mu delikatny uśmiech i przyjmuje jego podarunek.
-Jeszcze
raz przepraszam za to co wtedy zrobiłem. Nie wiem co się ze mną stało. Po
prostu nie mogłem się opanować.
-Przestań.
Już odkupiłeś swoje winy. Przy okazji mówiąc był to wspaniały gest.
-Cieszę
się, że spodobał ci się mój pomysł. Dużo mówiłaś o tej stołówce, więc
pomyślałem, że jest to dla ciebie coś ważnego.
-Nawet
nie wiesz jak.
-Nareszcie
miałem okazję poznać twojego narzeczonego. – mówi zgorzkniałym głosem.
-Nie
widziałam, abyś był tym jakoś szczególnie podekscytowany. Myślałam, że
pragniesz tego i szczerze powiedziawszy spodziewałam się z twojej strony nieco
innej reakcji.
-April.
Proszę cię. Nigdy nie zmuszaj mnie do tego, abym uśmiechał się do faceta,
którego nienawidzę, bo najnormalniej w świecie nie zrobię tego.
-Jak
możesz go nienawidzić skoro nie wiesz jaki jest.
-Wystarczy
mi to, że ma się z tobą ożenić.
-Co w
tym takiego złego. Poznałam go trochę i jest naprawdę bardzo sympatyczny.
Myślę, że powoli stajemy się przyjaciółmi. Teraz perspektywa poślubienia go nie
wydaje mi się być taka zła.
-Czy ty
słyszysz siebie! Znów się zmieniasz w zombie do bólu posłuszne rodzicom. Nawet
wmówiłaś sobie, że ten laluś jest dobrym materiałem na męża. Obudź się! Wcale
tak nie myślisz! Już zapomniałaś jak mówiłaś, że po powrocie zmienisz swoje
życie? Mi się udało, ale ty jak na razie nic nie robisz.
-Harry.
To nie jest takie proste jak się wydaje. Poza tym naprawdę lubię Jacoba i
sądzę…
-Nie
powinnaś tylko lubić swojego narzeczonego. – szeptem przerywa mi. Łapie mnie za
dłonie i staje naprzeciwko mnie spoglądając w moje oczy. Od razu słucham go jak
zahipnotyzowana. – Za każdym razem kiedy go zobaczysz twoje serce powinno
przyśpieszyć. Za każdym razem kiedy usłyszysz jego głos powinnaś zadrżeć. Za
każdym razem kiedy nie będziesz widziała go bardzo długo powinnaś umierać z
tęsknoty. – milknie na chwilę. - Małżeństwo to wybór na całe życie. Musisz
poślubić osobą, którą kochasz.
-Do
ślubu zostało jeszcze sporo czasu. Być może uda mi się go pokochać.
-Nie.
To jest niemożliwe. Gdybyś miała go pokochać od początku między wami byłaby
chemia, która już na pierwszy rzut oka widać, że nie istnieje.
-Harry,
co cię to w ogóle obchodzi! Pamiętam jak w celi mówiłeś, że po wydostaniu się
już nigdy więcej się nie zobaczymy, a teraz ewidentnie starasz się manipulować
moim życiem!
-Mówiłem
ci wiele razy, że dużo rzeczy się zmieniło! Poznałem cię, tak naprawdę i zdałem
sobie sprawę, że jesteś osobą niezwykle wartościową.
-Co nie
zmienia faktu, że posuwasz się za daleko. Wyjdę za kogo będę chciała, a ty nie
masz tu nic do powiedzenia. – Chcę wyrwać dłonie z jego uścisku, ale nie mogę z
powodu jego ogromnej siły.
-Nie
zrobisz mi tego.
-Opanuj
się! Bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny! – staram się zdobyć na szyderczy
uśmiech, którym on tyle razy mnie obdarowywał.
-Tak!
Jestem! To mnie niemal zabija! Ta piosenka, którą śpiewałem została napisana
dopiero wczoraj. Specjalnie na tą okazję. Chciałem zobaczyć jak zareagujesz.
-I co
usatysfakcjonowałam cię?!
-Tak.
Robiłaś dokładnie to co przewidywałem. To dało mi nadzieje.
-Na co
Harry? – pytam i czuję jak moje ciało zaczyna drżeć, ale na pewno nie z zimna.
Chłopak unika mojego wzroku, dlatego zdenerwowana pośpiesznym ruchem wyrywam
swoje dłonie z jego uścisku i łapię jego twarz w swoje dłonie tak, aby spojrzał
mi prosto w oczy. – Powiedz.
-Miałem
nadzieje, że ty… również możesz mnie kochać. – To jak bardzo żałuje, że
dociekałam do prawdy jest nie do opisania. Jego wzrok cały czas skupiony jest
na mojej twarzy, a ja zastanawiam się, czy widzi to przerażenie, które mnie
sparaliżowało. Puszczam jego twarz i robię krok w tył.
-Jesteś
dla mnie naprawdę ważny, ale nie w ten sposób. – szepczę roztrzęsiona.
-Bzdury!
Nadal oszukujesz sama siebie!
-Skąd
ty niby możesz wiedzieć co czuję?!
-Gdybyś
mnie nie kochała to nie całowałabyś z taką pasją, oderwałabyś ode mnie wzrok
kiedy śpiewałem i nie wzruszyłabyś się, nie drżałabyś w mojej obecności.
-Przestań
wygadywać te wszystkie bzdury! – wykrzykuję przerywając mu. Jestem przerażona i
cała się trzęsę. Mam wrażenie, że chłopak zajrzał do najgłębszego zakamarka
mojego umysłu i zna każdą moją tajemnice.
-To nie
bujdy. Sama sobie to w tej chwili uświadomiłaś, ale nie przyznasz mi racji.
-Do
czego zmierzasz Harry? – pytam zduszonym głosem.
-Kocham
cię. – szepcze, a ja patrzę na niego rozszerzonymi ze zdziwienia oczami.
-Robisz
sobie ze mnie żarty? Myślisz, że jestem głupia? Ty sam mówiłeś, że nigdy nie
będziemy razem. Pamiętam te słowa jakbyś wypowiedział je dziś.
-Tak,
ale zaraz potem powiedziałem, że jesteśmy dla siebie czymś więcej niż
przyjaciółmi. Byłem taki głupi myśląc, że tylko ja żywię do ciebie tak silne
uczucia. Dopiero będąc w domu i bez przerwy o tobie rozmyślając zdałem sobie
sprawę z paru rzeczy.
-Przestań
mnie okłamywać! Idę stąd. Nie mam zamiaru dłużej cię słuchać! Naprawdę znów
musiałeś wszystko popsuć?! – Nie czekając na jego odpowiedź odwracam się i chcę
już odejść, ale w tym samym momencie on łapie mnie za dłoń i pociąga w swoim
kierunku. Wpadam na niego, a dłonie opieram o tors. Jesteśmy okropnie blisko siebie.
Za blisko.
-Skarbie.
Proszę nie rób mi tego. Nie zostawiaj mnie. Nie wybieraj jego. – Widzę łzy
pojawiające się w jego oczach. Trzyma mnie w swoich ramionach tak mocno jakbym
miała nigdy w życiu więcej się do niego nie zbliżyć. Po moim policzku toczy się
łza, którą od razu scałowuje chłopak. Mój oddech znów przyśpiesza i tym razem sama
się do niego przybliżam. – Nie potrafię już bez ciebie żyć. Te parę dni, w
czasie, których cię nie widziałem były dla mnie koszmarem. Znów stawałem się
obojętnym na wszystko dupkiem.
-Proszę,
przestań. – mówię szlochając.
-Nasz
związek nie będzie idealny. Będziemy się kłócić, a czasami będziemy mieć siebie
dosyć do takiego stopnia, że nie będziemy chcieli na siebie patrzeć, ale
właśnie tak ma być. Nie będziemy stwarzać pozorów. Będziemy po prostu
szczęśliwi. Jeśli musisz niedługo wyjść za mąż to ja już w tej chwili jestem
gotów ci się oświadczyć, bo wiem, że jesteś jedyną kobietą w moim życiu, która
sprawiła, że zwariowałem i tylko z tobą chcę spędzić resztę życia. – Całuje
mnie w czoło, a kciukiem ociera z moich policzków łzy. – Oczywiście nie musisz
od razu podejmować decyzji. Dam ci czas, a wtedy przyjdę i poważnie porozmawiam
z twoimi rodzicami. Jeśli to nie wypali jestem w stanie uciec z tobą na drugi
koniec świata.
-Wiesz,
że to brzmi nierealnie. To jest niemożliwe. Przykro mi Harry.
-Dobrze.
W takim razie. Spojrzyj mi prosto w oczy i powiedz, że tak naprawdę nic do mnie
nie czujesz. Wtedy odejdę, bo nie będę w stanie dłużej być tylko twoim
pieprzonym przyjacielem. Będziesz mogła w spokoju wyjść za swojego księcia i
prowadzić „idealne życie”.
W tej
chwili nie wiedziałam co mam zrobić. Serce razem z umysłem toczyło walkę, która
miała zadecydować o moim dalszym życiu.
-Harry.
To co mówiłeś jest przepiękne. Niestety to twoja wyobraźnia podpowiada ci, że
czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń. – mówiąc to uspokajam się. Już nie
płaczę, a jedynie z poważną miną patrzę prosto w jego oczy.
Chyba udaje mi się osiągnąć
zamierzony efekt, bo chłopak puszcza mnie. Cały czas wpatruję się w niego.
Jestem w szoku, bo nie zauważam, ani odrobiny jakichkolwiek emocji na jego
twarzy. Potem po prostu odwracam się, a po chwili przyśpieszam chcąc jak
najszybciej znaleźć się w budynku. Po drodze słyszę ciche „Żegnaj”, które
dziwnym echem odbija się w mojej głowie. Zdaje sobie sprawę, że na ramionach
mam jego marynarkę. Pośpiesznie zrzucam ją ze swoich ramion. Nie chcę mieć
niczego co do niego należy.
Zaczynam płakać tak mocno, że
przed sobą nie widzę kompletnie nic. Na szczęście dopóki nie dotrę do własnego
pokoju nie wybucham szlochem.
Od tamtego momentu minęło 7 lat,
a Harry’ego zobaczyłam tylko raz. Odprowadzałam akurat moją czteroletnią
córeczkę do przedszkola, kiedy minęłam go na drodze.
Zauważył mnie mimo tłumów ludzi,
który w tym momencie gdzieś gnał. Nie zmienił się zbytnio. Jego policzki pokrył
lekki zarost, a ramiona stały się odrobinę bardziej masywne. Dopóki nie
przeszliśmy obok siebie czułam się jak zahipnotyzowana. Zapomniałam o tym, że
jestem już szczęśliwą żoną Jacoba, mam własny dom, w którym znajduje się pokój
Amelii i Toma oraz buda dla psa. Potem kontakt wzrokowy zerwał się, a ja oniemiała
stanęłam na środku chodnika. Dopiero po chwili byłam w stanie się odwrócić, ale
jego już nie było.
Kolejne trzy lata później,
dowiedziałam się o jego śmierci. One Direction już nie istniało. Wszyscy
członkowie zespołu założyli własne rodziny. Tylko nie on.
Przedawkował narkotyki…
Bez zastanowienia poszłam na jego
pogrzeb. Moje sumienie nie pozwoliłoby mi dalej funkcjonować gdybym tego nie
zrobiła. Starałam się trzymać w cieniu, aby nikt nie zobaczył złości na mojej
twarzy spowodowanej tym, że pożegnać kręconowłosego przyszło więcej
fotoreporterów niż bliskich ludzi.
Nie potrafiłam powstrzymać łez,
ale wcale nie były one wywołane tym, że umarł. Wiem, że w ciągu tych paru
lat stał się całkowicie inną osobą, ale mimo to najbardziej żałuje, że wtedy
kiedy go zobaczyłam nie zareagowałam szybciej i nie powiedziałam mu prawdy.
Powinien wiedzieć. Może wtedy zdałby sobie sprawę z tego, że nie jest
całkowicie bezużyteczny, że zrobił coś wspaniałego czego nigdy nie zapomnę.
Harry Styles nie był tylko moją
największą, pierwszą miłością. Mnie nie udało mu się uratować, ale za to stał
się wybawicielem moich dzieci, które mogą żyć tak jak przeciętni mieszkańcy Londynu.
____________________
Mam ogromną nadzieję, że nie obrazicie się na mnie śmiertelnie za zakończenie. Wiem, że spodziewaliście się czegoś innego, ale stwierdziłam, że chcę aby to opowiadanie było w pewien sposób autentyczne, a w życiu niestety nie następują same happy end'y.
Dziękuję wam za ogromne wsparcie, dzięki któremu udało mi się dokończyć to opowiadanie.
Najbardziej cieszy mnie to kiedy czytam, że dana osoba jest ze mną już przez kolejne opowiadanie :D
Zapraszam na moje nowe opowiadanie, o którym wcześniej trochę wspominałam.
Jest już pierwszy rozdział i zwiastun :)
...oraz blog z recenzjami książek, na którym co chwilę pojawiają się nowe lektury.
PS: Przez to, że utworzyłam nowe konto na bloggerze musiałam zmienić wygląd bloga ;/
Mam nadzieje, że wraz z zakończeniem tego bloga nie pożegnacie się ze mną ;)
Kocham was :* <3