piątek, 2 maja 2014

10



DZIEŃ 75
Jestem pewna, że już jest dawno wybiła godzina dwunasta, ale ja nadal nie potrafię zasnąć. W myślach odtwarzam każdy moment wczorajszego już dnia. Po dłuższej analizie dochodzę do wniosku, że Harry rzeczywiście mógł pomyśleć, że to wszystko jest ustawione, ale to nie ta sprawa mnie dręczy. Nie mogę zapomnieć koloru jego oczu, kiedy przyparł mnie do materacu. Zwykle przypominają szmaragd, ale tym razem prawie zlewały się ze źrenicami. Jeszcze na niczyjej twarzy nie widziałam takiej furii.
Czuję pewnego rodzaju wyrzuty sumienia. Jest chyba jedyną osobą, której mogę w pełni ufać w tym miejscu. Oczywiście nie licząc Joe’go, którego intencji nadal nie potrafię rozszyfrować.
Chłopak porusza się i odwraca w moją stronę. Widzę jego twarz rozświetloną przez księżyc, którego promienie wpadły przez małą szparkę w ścianie. Jest taki przepiękny i… bezbronny. Na jego twarzy nie ma ani śladu wcześniejszego gniewu, czy choćby odrobiny smutku.
Ciekawa jestem o czym śni. Na pewno jest to coś przyjemnego, ponieważ na jego kształtne wargi wkrada się cień uśmiechu. Znów zaczyna wiercić się aż z jego ust wydobywa się cichy jęk i w tym samym momencie otwiera oczy i zrywa się z łóżka. Widzę jak momentalnie jego rysy twarzy tężeją i stają się bardziej brutalne. Wiem, że gdyby w porę z jego mózgu nie odpłynęła mgiełka snu to możliwe, że w akcie samoobrony rzuciłby się na mnie.
-Ahh to ty. – szepcze i widzę, że jest trochę spokojniejszy, ale mimo to nadal trzyma się na baczności. – Dlaczego nie śpisz? W ogóle po co ja pytam. Na pewno kazali ci mnie obserwować. – mówi szyderczym głosem.
-Nie mogę spać, bo nie chcę żebyś cały czas uważał mnie za wroga. Będę to powtarzać aż do skutku. – Staram się nie myśleć o kolejnej obeldze, którą mnie poczęstował.
-To przecież absurd. Dlaczego niby tak bardzo zależy ci na tym, aby żyć ze mną w dobrych stosunkach? – pyta spoglądając na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Nie wiem jak długo tutaj jeszcze będę. Nie chcę spędzić tutaj czasu na znoszeniu twoich złośliwych spojrzeń i siedzeniu cicho w kącie. Mamy ten sam problem i powinniśmy się wspierać.
-Wspierać się jak te puste przyjaciółki z amerykańskich filmów, które najczęściej są załamane tym, że najpopularniejszy chłopak w szkole nawet na nie nie spojrzał. O nie!!! Nie ma mowy!
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Mam możliwość wychodzenia z tej celi. Mogę usłyszeć i zobaczyć parę przydatnych rzeczy, kto wie może któregoś dnia uda nam się zrobić coś więcej niż tylko siedzieć tutaj i czekać na to aż któryś z naszych bliskich zlituje się i postara się zdobyć dla nas pieniądze.
-Obawiam się, że tutaj nie chodzi o jednorazową wpłatę. – mruczy pod nosem tak, że gdyby nie panowała tu cisza jak makiem zasiał pewnie nie zrozumiałabym ich sensu.
-Jak to? – Podnoszę się na łokciach zaciekawiona. Na moich ramionach pojawia się gęsia skórka. Chyba już w tym momencie wiem co za chwilę usłyszę.
-Nawet sam nie wiem ile pieniędzy znajduje się na moim kącie. Mój zespół odnosi takie sukcesy, że wszyscy jesteśmy ustatkowani do końca życia, a nawet dłużej. Menager oraz inni ludzie za nas odpowiedzialni także mają sporą sumkę na produkcje nowych płyt i różnego rodzaje promocje. Gdyby chodziło o jednorazową zapłatę na pewno już dawno by mnie tu nie było, ponieważ to byłby dla nich pikuś. Być może nawet nie poznałabyś mnie. W dodatku nie ma mowy, żeby mój los w ogóle ich nie interesował. Jestem żywą maszynką do zarabiania pieniędzy. To w dużej mierze dzięki mnie zespół odniósł tak ogromny sukces.
-Dlaczego dzięki tobie? – pytam zaciekawiona. Tak na prawd staram się nie dopuścić do myśli tego co przed chwila powiedział.
-Bo jestem niemal idealny. Jestem przystojny i utalentowany w wielu dziedzinach. Dziewczyny kiedy mnie widzą mdleją z zachwytu. – Może to przez to, że wcześniej nie miałam styczności z moimi rówieśnikami i nie wiem co jest, jak to oni mówią „na czasie”, ale trochę dziwne wydaje mi się nie zauważanie swoich wad, a jedynie szczycenie się zaletami.
Dopiero kiedy znów zapada cisza zdaję sobie sprawę z tego, że mój oddech jest lekko przyśpieszony, a moje dłonie drżą. Do tego momentu miałam nadzieję, że w każdej chwili drzwi mogą się otworzyć, a za nimi stanie ktoś kto powie, że jestem wolna. Teraz kiedy dowiedziałam się o prawdziwych zasadach zdaję sobie sprawę z tego, że mogę stąd już nigdy nie wyjść. Moi rodzice są bogaci, to fakt, ale jeśli nie chodzi tutaj o jednorazową kwotę, to boję się, że musieliby poświecić wszystko, aby mnie stąd wydostać.
-Wiesz te ściany wcale nie są dźwiękoszczelne. – odzywam się przerywając ciszę i mając nadzieję, że jeszcze nie zasnął. Kieruję wzrok w jego stronę i widzę, że jeszcze nawet się nie położył, a jedynie wpatruje się we mnie zaciekawiony. – W czasie jednych z nocy, które tutaj spędziłam obudziły mnie dziwne dźwięki, które dochodziły z sąsiedniej celi. Okazało się, że to była dziewczyna. Słyszałam jak płakała i błagała o litość. On mówił coś o tym, że nikt jej nie kocha i, że nie został wpłacony za nią okup. Już chciałam zasłonić uszy, kiedy ona uspokoiła się i usłyszałam strzał, który jeszcze długo później rozlegał się w moich uszach. – Czuję jak w moich oczach stają łzy. – Jeśli nikt nas stąd nie wyciągnie. To…too tooo samo może spotkać nas. – nie potrafię powstrzymać drżenia głosu. Spoglądam na niego i widzę autentyczny ból i chyba nutkę strachu.
-Wiem. – odpowiada. – Nie martw się tutaj nic już nie usłyszysz. Tutejsze cele są nowocześniejsze. – Już więcej na mnie nie spoglądając kładzie się z powrotem. Doskonale wiem, że wcale nie śpi. Jego oddech nie wyrównuje się, a on nie zaczyna się wiercić w łóżku. Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę z tego, że nawet nie ma zamkniętych oczu. Wpatruje się w sufit. – Wierzę ci. – szepcze, a ja czuję się odrobinę spokojniejsza mimo, że właśnie usłyszałam okropną rzeczy.
***
-Wstawać śpiochy. – słyszę i zrywam się gwałtownie. Chyba tak samo jak Harry, który najpierw spogląda w moją stronę, a dopiero na człowieka, który miał czelność przerwać mój sen. Nawet nie wiem kiedy wczoraj zasnęłam. Po chwili kiedy jestem już w pełni rozbudzona zauważam, że w drzwiach stoi ciemnowłosy mężczyzna, który szeroko się do mnie uśmiecha. Ciekawa jestem co też takiego sprawiło, że jego humor jest tak dobry. – Mam coś dla was. – Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerza. Jak w ogóle on śmie być tak radosnym w tym miejscu? Tutaj gdzie spędzę moje ostatnie dni? Gdzie umrę? Samotna? W tym samym momencie wyciąga rękę i pokazuje nam niewielkie radio, które jest na tyle obszerne, że można włożyć w nie płyty. Kładzie je na niezbyt dużym stoliku tym samym zajmując prawie cały jego obszar.
-Myślałam, że nigdy się go nie doczekam. – mówię z lekkim niezadowoleniem w głosie. – Poza tym w tej chwili bardziej cieszyłabym się gdybyś pojawił się z jedzeniem.
-Kobietom nigdy nie dogodzisz. Przynosisz dla niej prezent, o którym marzyła, ale ona i tak jest niezadowolona i sądzi, że wolałaby coś innego. – Nawet moje wcześniejsze słowa, które powinny go rozwścieczyć nie popsuły jego humoru. – Jedzenie za chwilę przyniosę.
-Całe szczęście. – Uśmiecham się w ramach wdzięczności. Przy okazji mam nadzieje, że to podtrzyma jego dobry humor, bo dzięki niemu jest nadzwyczaj hojny. Ostatni raz spogląda na mnie, potem twardszym spojrzeniem mierzy Harry’ego i wychodzi.
-Nie masz przypadkiem tu za dobrze? – odzywa się po chwili. – Ja nie dostaje takich prezentów.
-A prosiłeś o nie kiedykolwiek?
-Nie.
-I w tym tkwi cały problem.
Wstaję lekko się chwiejąc. Siadam na krześle, które przy sylwetce chłopaka wydawało mi się takie małe, ale dla mnie wcale takie nie jest. Podłączam radio do chyba jedynego kontaktu w tym pomieszczeniu. Przez chwilę staram się złapać falę, aż w końcu gdzieś z szumów i trzasków udaje mi się wychwycić jakieś głosy. Jeszcze moment manewruje pokrętłami, aż dźwięk staje się prawie czysty.
-Boże, Rihanna znów wydała nową piosenkę. To zaczyna robić się nudne. – słyszę lekki gniew w jego głosie.
-Kto to Rihanna? – pytam.
-No jasne! Oczywiście, że nie wiesz!
-W takim razie możesz powiedzieć kim jest?
-Piosenkarką? – spogląda na mnie tak jak nieraz dorośli, którzy odpowiadają na banalne pytania, które zadają dzieci.
-Zdążyłam się domyślić, ale dlaczego denerwuje cię to, że znów wydała nową piosenkę? Przecież właśnie na tym polega jej praca.
-Tyle tylko, że ona robi to za często. Tym samym jest dla nas konkurencją, bo skoro jest aktywna zawodowo to cały czas jest o niej głośno.
-Czyli dopadła cię zazdrość.
-Nie, po prostu… - Stara się wytłumaczyć, ale widzę, że nie potrafi znaleźć żadnego odpowiedniego argumentu.
-Jesteś zazdrosny? – pytam tym samym tonem, którym on wcześniej mnie obdarzył. Ze zdziwieniem zauważam, że uśmiecha się do mnie lekko, a w jego policzkach pojawiają się dołeczki. Patrzę na nie oczarowana. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam podobnego zjawiska.
-Tak. Masz rację. – Nawet w jego głosie słychać rozbawienie.  
Po chwili w środku znów pojawia się Joe ku mojej uldze nadal się uśmiecha. Kamień spada mi z serca kiedy widzę dwa parujące talerze jakiś potraw. Od tak dawna czuję nieprzyjemny głód, że zapomniałam już jak to jest być najedzonym. Siadam szybko przy stole.
-Przyjdę za chwilę. Muszę coś załatwić. – odzywa się wychodząc.
Już mam zabrać się za jedzenie, kiedy zauważam, że brakuje sztućcy. Na talerzu znajduje się papka zrobiona z warzyw, ale większość zajmują jakieś paski, które przypominają makaron, ale są odrobinę bardziej złociste i przede wszystkim grubsze.
-Co to jest? – pytam zanim się zastanowię. Znów nieumyślnie skazuje się na wyśmianie. Na pewno jest to potrawa, z którą on ma styczność na co dzień. Chłopak podnosi się ze swojego miejsca i widzę jak chwilę mierzy mnie wzrokiem. Towarzyszy mi przez ten czas dziwne uczucie. Jestem pewna, że w tym momencie gdybym miała jakiekolwiek jedzenie w żołądku to przewróciłoby się ono do góry nogami.
-Czasami mam wrażenie, że dobrze, iż tutaj trafiłaś. – mówi nadal zamyślony.
-Jak możesz tak mówić! To okrutne!
-Gdyby tak dalej poszło nie skorzystałabyś z życia tak jak powinnaś i tak już zmarnowałaś o parę lat za dużo. Przynajmniej teraz jesteś daleko od swoich popieprzonych rodziców.
-Nie wiem co znaczy „popieprzonych”, ale sądząc po tonie twojego głosu to obelga. Nawet ich nie znasz. Jak możesz mówić o nich w taki sposób? Poza tym czuję, że z każdego dnia czerpie ile się da.
-Nie znam ich, ale wiem, że powinni się leczyć, a ciebie jak najszybciej od siebie odsunąć. Nie mam pojęcia jakie zadanie w życiu sobie obrali, ale to nie jest normalne. To fikcja. Wcale nie żyjesz pełną piersią. Ty tylko trwasz. Wstajesz rano, jesz, stawiasz krok za krokiem tak samo jak inni ludzie, ale żyjesz obok. Nie uczestniczysz w tych wszystkich smutkach i radościach. Nie masz pojęcia co to jest stracić bliską osobę, albo być ciągle obserwowanym.
-To, że prowadzę inny tryb życia nie oznacza, że nie czerpie z niego jak najwięcej! – Wbijam w niego gniewne spojrzenie. Czuję jak krew szumi w moich uszach. – Jakim prawem w ogóle mnie oceniasz!!! Przecież nie znasz mnie!
-Może i cię nie znam, ale już pierwszego dnia dowiedziałem się, że zostałaś strasznie skrzywdzona. To bardzo przykre.
-Skoro twoje życie jest tak idealne to opowiedz o nim! Co jest w nim tak interesującego!!!?
-Prawie całymi miesiącami podróżuje po świecie. Czasami uda mi się zobaczyć coś interesującego, ale zazwyczaj rano wita mnie widok stojących pod hotelem fanek, które mnie kochają i uwielbiają. Po powrocie do domu mogę robić co tylko żywnie mi się podoba. Imprezuje i dobrze się bawię. Oczywiście nie licząc tych momentów, kiedy muszę stawić się na wywiady, nagrywanie płyt, czy też sesje zdjęciowe, ale to i tak nic w porównaniu z tymi wszystkimi przyjemnościami.
-Za nic w świecie nie chciałabym takiego życia. Nie widzę nic ciekawego w zwierzaniu się obcym ludziom, czy pozowaniu do zdjęć!
-Tak. W takim razie jak wygląda twój najnormalniejszy i najbardziej przeciętny dzień?
-Wstaję wcześnie rano. Gimnastykuje się i idę pod prysznic. Potem schodzę na dół na śniadanie gdzie już są moi rodzice witając mnie pogodnymi uśmiechami. Opowiadamy sobie wzajemni plany na cały dzień, po czym przechodzimy do swoich obowiązków. Najczęściej idę chwilę porozmawiać z naszym ogrodnikiem. Chwilę czytam, a na koniec idę na stołówkę dla bezdomnych.
-Po co chodzisz do stołówki dla bezdomnych. Przecież nie brakuje ci jedzenia.
-Pomagam w gotowaniu i wydawaniu posiłków.
-Po co to robisz? Przecież to bez sensu. Nie musisz zarabiać pieniędzy.
-Chcę pomóc tym ludziom. Nie dostaję za to pieniędzy fakt, ale ich uśmiechy i spojrzenia przepełnione wdzięcznością są milion razy lepsze.
Nastaje cisza. Obserwuje chłopaka, który zamyślonym spojrzeniem wpatruje się w ścianę lekko marszcząc przy tym brwi. Znów chcę zabrać się za jedzenie, ale jedyne co robię to nieufnie spoglądam na potrawę na moim talerzu.
-Nigdy w życiu nie słyszałaś o frytkach?
-O czym?
-Czyli nie.
-Możesz powtórzyć tą nazwę?
-Frytki.
-Frytki. – mówię niemal jak jego echo. – Z czego są zrobione?
-Z ziemniaków. – odpowiada. Czyli coś w miarę bezpiecznego.
-W jaki sposób są przyrządzane?
-Nie mam pojęcia. Zawsze ktoś to robi za mnie.
-Nie ma sztućcy. – odzywam się ponownie.
-To można jeść rękoma. – Spoglądam nieufnie na swoje ręce. Najchętniej umyłabym je, ale wiem, że w ten sposób znów zachowam się dziwnie.
-Lepiej umyj ręce. Kto wie jakie odmiany bakterii można tutaj spotkać. – Nigdy nie zdołam pojąć jego świata.

15 komentarzy:

  1. Aż mnie skręcało po prostu! Nie mogłam się doczekać 10. Na reszcie ktoś uświadamia April, że jest więźniem rodziców i jej własnej podświadomości. Pewnie minie sporo czasu zanim to zrozumie, ale warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <3
    czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku cudny ten rozdział, nie mogę się doczekać kolejnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie Harry się trochę ogarnął XD Chociaż i tak jest samolubnym, egoistycznym dupkiem :D Jednak lepsze to niż Harry, który podejrzewa wszystkich o wszystko
    Rozdział jest cudowny :) Nie mogę się doczekać kolejnego, nie każ nam długo czekać xD
    Życzę weny i dużo czasu wolnego na pisanie i nie tylko bo przecież też masz życie prywatne i chcesz gdzieś z kimś się spotkać i pogadać a ja to doskonale rozumiem :)
    Udanej drugiej połowy majówki xD
    KC <333
    ~K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudeńko jak zawsze!Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie april dowiedziala się jak na prawde wyglada jej sytuacja, ciesze się ze harry jej wierzy , chyba chce się z nia zaprzyjaznic , zaczyna się robic taki kochany?super rozdzial ,czekam na next i zycze weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział <3 czekam na next!!! mam takie pytanie czy zrobisz od strony harrego ????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ale to będzie trochę później ;)

      Usuń
  8. NARESZCIE! ŚWIETNY ROZDZIAŁ, KOBIETO! UWIELBIAM CIĘ! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. W pełni zgadzam się z Harrym. Życie April to nie życie, a bardziej wegetacja. Cieszęsię, że topowiedział i mam nadzieję, że dał jej do myślenia. Tak poza tym to rozdział jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurde super rozdział :) dobrze ze w końcu Harry zmienił do niej nastawienie

    OdpowiedzUsuń
  11. Awwww *.* . Czytałam Twojego poprzedniego bloga, jednak nie komentowałam . Trafiłam na niego dość późno(ostatnie rozdziały) i stwierdziłam, że nie będę komentować . Jednak już pierwszego dnia przeczytałam wszystkie rozdziały i z niecierpliwością czekałam na następne . Hueh ^^
    Wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały na tym blogu . One są takie cjedhcuecej! :D No po prostu nie mogę się wysłowić . Sam pomysł z tym uprowadzeniem jest zajebisty, a dodając do tego kilka szczegółów, staje się to opowiadaniem idealnym .
    Życzę duuużo weny i duuuużo czasu na pisanie . Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się baaaardzo szybko i będzie równie zajebisty . :D
    Pozdrawiam Paulina :*
    PS. Postaram się w miarę możliwości komentować na bieżąco . :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham, kocham, kocham, kocham!!!!!!!!!
    Świetny jak zwykle :*
    Długo na niego czekałam ale było warto.

    OdpowiedzUsuń
  13. Haza i jego swiat XD
    strasznie mi sie podoba

    OdpowiedzUsuń
  14. Super opowiadanie !!!

    OdpowiedzUsuń