DZIEŃ 75
Jestem pewna, że już jest dawno
wybiła godzina dwunasta, ale ja nadal nie potrafię zasnąć. W myślach odtwarzam
każdy moment wczorajszego już dnia. Po dłuższej analizie dochodzę do wniosku,
że Harry rzeczywiście mógł pomyśleć, że to wszystko jest ustawione, ale to nie ta sprawa mnie dręczy. Nie mogę zapomnieć koloru jego oczu, kiedy przyparł mnie do
materacu. Zwykle przypominają szmaragd, ale tym razem prawie zlewały się ze źrenicami.
Jeszcze na niczyjej twarzy nie widziałam takiej furii.
Czuję pewnego rodzaju wyrzuty
sumienia. Jest chyba jedyną osobą, której mogę w pełni ufać w tym miejscu.
Oczywiście nie licząc Joe’go, którego intencji nadal nie potrafię rozszyfrować.
Chłopak porusza się i odwraca w
moją stronę. Widzę jego twarz rozświetloną przez księżyc, którego promienie
wpadły przez małą szparkę w ścianie. Jest taki przepiękny i… bezbronny. Na jego
twarzy nie ma ani śladu wcześniejszego gniewu, czy choćby odrobiny smutku.
Ciekawa jestem o czym śni. Na
pewno jest to coś przyjemnego, ponieważ na jego kształtne wargi wkrada się cień
uśmiechu. Znów zaczyna wiercić się aż z jego ust wydobywa się cichy jęk i w tym
samym momencie otwiera oczy i zrywa się z łóżka. Widzę jak momentalnie jego
rysy twarzy tężeją i stają się bardziej brutalne. Wiem, że gdyby w porę z jego
mózgu nie odpłynęła mgiełka snu to możliwe, że w akcie samoobrony rzuciłby się
na mnie.
-Ahh to ty. – szepcze i widzę, że
jest trochę spokojniejszy, ale mimo to nadal trzyma się na baczności. –
Dlaczego nie śpisz? W ogóle po co ja pytam. Na pewno kazali ci mnie obserwować.
– mówi szyderczym głosem.
-Nie mogę spać, bo nie chcę żebyś
cały czas uważał mnie za wroga. Będę to powtarzać aż do skutku. – Staram się
nie myśleć o kolejnej obeldze, którą mnie poczęstował.
-To przecież absurd. Dlaczego
niby tak bardzo zależy ci na tym, aby żyć ze mną w dobrych stosunkach? – pyta
spoglądając na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-Nie wiem jak długo tutaj jeszcze
będę. Nie chcę spędzić tutaj czasu na znoszeniu twoich złośliwych spojrzeń i
siedzeniu cicho w kącie. Mamy ten sam problem i powinniśmy się wspierać.
-Wspierać się jak te puste
przyjaciółki z amerykańskich filmów, które najczęściej są załamane tym, że
najpopularniejszy chłopak w szkole nawet na nie nie spojrzał. O nie!!! Nie ma
mowy!
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Mam
możliwość wychodzenia z tej celi. Mogę usłyszeć i zobaczyć parę przydatnych
rzeczy, kto wie może któregoś dnia uda nam się zrobić coś więcej niż tylko
siedzieć tutaj i czekać na to aż któryś z naszych bliskich zlituje się i
postara się zdobyć dla nas pieniądze.
-Obawiam się, że tutaj nie chodzi
o jednorazową wpłatę. – mruczy pod nosem tak, że gdyby nie panowała tu cisza
jak makiem zasiał pewnie nie zrozumiałabym ich sensu.
-Jak to? – Podnoszę się na
łokciach zaciekawiona. Na moich ramionach pojawia się gęsia skórka. Chyba już w
tym momencie wiem co za chwilę usłyszę.
-Nawet sam nie wiem ile pieniędzy
znajduje się na moim kącie. Mój zespół odnosi takie sukcesy, że wszyscy
jesteśmy ustatkowani do końca życia, a nawet dłużej. Menager oraz inni ludzie
za nas odpowiedzialni także mają sporą sumkę na produkcje nowych płyt i różnego
rodzaje promocje. Gdyby chodziło o jednorazową zapłatę na pewno już dawno by
mnie tu nie było, ponieważ to byłby dla nich pikuś. Być może nawet nie
poznałabyś mnie. W dodatku nie ma mowy, żeby mój los w ogóle ich nie
interesował. Jestem żywą maszynką do zarabiania pieniędzy. To w dużej mierze
dzięki mnie zespół odniósł tak ogromny sukces.
-Dlaczego dzięki tobie? – pytam
zaciekawiona. Tak na prawd staram się nie dopuścić do myśli tego co przed
chwila powiedział.
-Bo jestem niemal idealny. Jestem
przystojny i utalentowany w wielu dziedzinach. Dziewczyny kiedy mnie widzą mdleją z zachwytu. – Może to przez to, że wcześniej nie miałam styczności z moimi
rówieśnikami i nie wiem co jest, jak to oni mówią „na czasie”, ale trochę
dziwne wydaje mi się nie zauważanie swoich wad, a jedynie szczycenie się
zaletami.
Dopiero kiedy znów zapada cisza
zdaję sobie sprawę z tego, że mój oddech jest lekko przyśpieszony, a moje
dłonie drżą. Do tego momentu miałam nadzieję, że w każdej chwili drzwi mogą się
otworzyć, a za nimi stanie ktoś kto powie, że jestem wolna. Teraz kiedy
dowiedziałam się o prawdziwych zasadach zdaję sobie sprawę z tego, że mogę stąd
już nigdy nie wyjść. Moi rodzice są bogaci, to fakt, ale jeśli nie chodzi tutaj
o jednorazową kwotę, to boję się, że musieliby poświecić wszystko, aby mnie
stąd wydostać.
-Wiesz te ściany wcale nie są
dźwiękoszczelne. – odzywam się przerywając ciszę i mając nadzieję, że jeszcze
nie zasnął. Kieruję wzrok w jego stronę i widzę, że jeszcze nawet się nie
położył, a jedynie wpatruje się we mnie zaciekawiony. – W czasie jednych z
nocy, które tutaj spędziłam obudziły mnie dziwne dźwięki, które dochodziły z
sąsiedniej celi. Okazało się, że to była dziewczyna. Słyszałam jak płakała i
błagała o litość. On mówił coś o tym, że nikt jej nie kocha i, że nie został
wpłacony za nią okup. Już chciałam zasłonić uszy, kiedy ona uspokoiła się i
usłyszałam strzał, który jeszcze długo później rozlegał się w moich uszach. –
Czuję jak w moich oczach stają łzy. – Jeśli nikt nas stąd nie wyciągnie. To…too
tooo samo może spotkać nas. – nie potrafię powstrzymać drżenia głosu. Spoglądam
na niego i widzę autentyczny ból i chyba nutkę strachu.
-Wiem. – odpowiada. – Nie martw
się tutaj nic już nie usłyszysz. Tutejsze cele są nowocześniejsze. – Już więcej
na mnie nie spoglądając kładzie się z powrotem. Doskonale wiem, że wcale nie
śpi. Jego oddech nie wyrównuje się, a on nie zaczyna się wiercić w łóżku.
Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę z tego, że nawet nie ma zamkniętych oczu.
Wpatruje się w sufit. – Wierzę ci. – szepcze, a ja czuję się odrobinę
spokojniejsza mimo, że właśnie usłyszałam okropną rzeczy.
***
-Wstawać śpiochy. – słyszę i
zrywam się gwałtownie. Chyba tak samo jak Harry, który najpierw spogląda w moją
stronę, a dopiero na człowieka, który miał czelność przerwać mój sen. Nawet nie
wiem kiedy wczoraj zasnęłam. Po chwili kiedy jestem już w pełni rozbudzona
zauważam, że w drzwiach stoi ciemnowłosy mężczyzna, który szeroko się do mnie
uśmiecha. Ciekawa jestem co też takiego sprawiło, że jego humor jest tak dobry.
– Mam coś dla was. – Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerza. Jak w ogóle on
śmie być tak radosnym w tym miejscu? Tutaj gdzie spędzę moje ostatnie dni?
Gdzie umrę? Samotna? W tym samym momencie wyciąga rękę i pokazuje nam
niewielkie radio, które jest na tyle obszerne, że można włożyć w nie płyty.
Kładzie je na niezbyt dużym stoliku tym samym zajmując prawie cały jego obszar.
-Myślałam, że nigdy się go nie
doczekam. – mówię z lekkim niezadowoleniem w głosie. – Poza tym w tej chwili
bardziej cieszyłabym się gdybyś pojawił się z jedzeniem.
-Kobietom nigdy nie dogodzisz.
Przynosisz dla niej prezent, o którym marzyła, ale ona i tak jest niezadowolona
i sądzi, że wolałaby coś innego. – Nawet moje wcześniejsze słowa, które powinny
go rozwścieczyć nie popsuły jego humoru. – Jedzenie za chwilę przyniosę.
-Całe szczęście. – Uśmiecham się
w ramach wdzięczności. Przy okazji mam nadzieje, że to podtrzyma jego dobry
humor, bo dzięki niemu jest nadzwyczaj hojny. Ostatni raz spogląda na mnie,
potem twardszym spojrzeniem mierzy Harry’ego i wychodzi.
-Nie masz przypadkiem tu za
dobrze? – odzywa się po chwili. – Ja nie dostaje takich prezentów.
-A prosiłeś o nie kiedykolwiek?
-Nie.
-I w tym tkwi cały problem.
Wstaję lekko się chwiejąc. Siadam
na krześle, które przy sylwetce chłopaka wydawało mi się takie małe, ale dla
mnie wcale takie nie jest. Podłączam radio do chyba jedynego kontaktu w tym
pomieszczeniu. Przez chwilę staram się złapać falę, aż w końcu gdzieś z szumów
i trzasków udaje mi się wychwycić jakieś głosy. Jeszcze moment manewruje
pokrętłami, aż dźwięk staje się prawie czysty.
-Boże, Rihanna znów wydała nową
piosenkę. To zaczyna robić się nudne. – słyszę lekki gniew w jego głosie.
-Kto to Rihanna? – pytam.
-No jasne! Oczywiście, że nie
wiesz!
-W takim razie możesz powiedzieć
kim jest?
-Piosenkarką? – spogląda na mnie
tak jak nieraz dorośli, którzy odpowiadają na banalne pytania, które zadają
dzieci.
-Zdążyłam się domyślić, ale
dlaczego denerwuje cię to, że znów wydała nową piosenkę? Przecież właśnie na
tym polega jej praca.
-Tyle tylko, że ona robi to za
często. Tym samym jest dla nas konkurencją, bo skoro jest aktywna zawodowo to
cały czas jest o niej głośno.
-Czyli dopadła cię zazdrość.
-Nie, po prostu… - Stara się
wytłumaczyć, ale widzę, że nie potrafi znaleźć żadnego odpowiedniego argumentu.
-Jesteś zazdrosny? – pytam tym
samym tonem, którym on wcześniej mnie obdarzył. Ze zdziwieniem zauważam, że
uśmiecha się do mnie lekko, a w jego policzkach pojawiają się dołeczki. Patrzę
na nie oczarowana. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam podobnego zjawiska.
-Tak. Masz rację. – Nawet w jego
głosie słychać rozbawienie.
Po chwili w środku znów pojawia
się Joe ku mojej uldze nadal się uśmiecha. Kamień spada mi z serca kiedy widzę
dwa parujące talerze jakiś potraw. Od tak dawna czuję nieprzyjemny głód, że
zapomniałam już jak to jest być najedzonym. Siadam szybko przy stole.
-Przyjdę za chwilę. Muszę coś
załatwić. – odzywa się wychodząc.
Już mam zabrać się za jedzenie,
kiedy zauważam, że brakuje sztućcy. Na talerzu znajduje się papka zrobiona z warzyw,
ale większość zajmują jakieś paski, które przypominają makaron, ale są odrobinę
bardziej złociste i przede wszystkim grubsze.
-Co to jest? – pytam zanim się
zastanowię. Znów nieumyślnie skazuje się na wyśmianie. Na pewno jest to
potrawa, z którą on ma styczność na co dzień. Chłopak podnosi się ze swojego
miejsca i widzę jak chwilę mierzy mnie wzrokiem. Towarzyszy mi przez ten czas
dziwne uczucie. Jestem pewna, że w tym momencie gdybym miała jakiekolwiek
jedzenie w żołądku to przewróciłoby się ono do góry nogami.
-Czasami mam wrażenie, że dobrze,
iż tutaj trafiłaś. – mówi nadal zamyślony.
-Jak możesz tak mówić! To
okrutne!
-Gdyby tak dalej poszło nie
skorzystałabyś z życia tak jak powinnaś i tak już zmarnowałaś o parę lat za
dużo. Przynajmniej teraz jesteś daleko od swoich popieprzonych rodziców.
-Nie wiem co znaczy
„popieprzonych”, ale sądząc po tonie twojego głosu to obelga. Nawet ich nie
znasz. Jak możesz mówić o nich w taki sposób? Poza tym czuję, że z każdego dnia
czerpie ile się da.
-Nie znam ich, ale wiem, że
powinni się leczyć, a ciebie jak najszybciej od siebie odsunąć. Nie mam pojęcia
jakie zadanie w życiu sobie obrali, ale to nie jest normalne. To fikcja. Wcale
nie żyjesz pełną piersią. Ty tylko trwasz. Wstajesz rano, jesz, stawiasz krok za
krokiem tak samo jak inni ludzie, ale żyjesz obok. Nie uczestniczysz w tych
wszystkich smutkach i radościach. Nie masz pojęcia co to jest stracić bliską
osobę, albo być ciągle obserwowanym.
-To, że prowadzę inny tryb życia
nie oznacza, że nie czerpie z niego jak najwięcej! – Wbijam w niego gniewne
spojrzenie. Czuję jak krew szumi w moich uszach. – Jakim prawem w ogóle mnie
oceniasz!!! Przecież nie znasz mnie!
-Może i cię nie znam, ale już
pierwszego dnia dowiedziałem się, że zostałaś strasznie skrzywdzona. To bardzo
przykre.
-Skoro twoje życie jest tak
idealne to opowiedz o nim! Co jest w nim tak interesującego!!!?
-Prawie całymi miesiącami
podróżuje po świecie. Czasami uda mi się zobaczyć coś interesującego, ale
zazwyczaj rano wita mnie widok stojących pod hotelem fanek, które mnie kochają
i uwielbiają. Po powrocie do domu mogę robić co tylko żywnie mi się podoba.
Imprezuje i dobrze się bawię. Oczywiście nie licząc tych momentów, kiedy muszę
stawić się na wywiady, nagrywanie płyt, czy też sesje zdjęciowe, ale to i tak
nic w porównaniu z tymi wszystkimi przyjemnościami.
-Za nic w świecie nie chciałabym
takiego życia. Nie widzę nic ciekawego w zwierzaniu się obcym ludziom, czy
pozowaniu do zdjęć!
-Tak. W takim razie jak wygląda
twój najnormalniejszy i najbardziej przeciętny dzień?
-Wstaję wcześnie rano.
Gimnastykuje się i idę pod prysznic. Potem schodzę na dół na śniadanie gdzie
już są moi rodzice witając mnie pogodnymi uśmiechami. Opowiadamy sobie wzajemni
plany na cały dzień, po czym przechodzimy do swoich obowiązków. Najczęściej idę
chwilę porozmawiać z naszym ogrodnikiem. Chwilę czytam, a na koniec idę na
stołówkę dla bezdomnych.
-Po co chodzisz do stołówki dla
bezdomnych. Przecież nie brakuje ci jedzenia.
-Pomagam w gotowaniu i wydawaniu
posiłków.
-Po co to robisz? Przecież to bez
sensu. Nie musisz zarabiać pieniędzy.
-Chcę pomóc
tym ludziom. Nie dostaję za to pieniędzy fakt, ale ich uśmiechy i spojrzenia
przepełnione wdzięcznością są milion razy lepsze.
Nastaje cisza. Obserwuje
chłopaka, który zamyślonym spojrzeniem wpatruje się w ścianę lekko marszcząc
przy tym brwi. Znów chcę zabrać się za jedzenie, ale jedyne co robię to
nieufnie spoglądam na potrawę na moim talerzu.
-Nigdy w życiu nie słyszałaś o
frytkach?
-O czym?
-Czyli nie.
-Możesz powtórzyć tą nazwę?
-Frytki.
-Frytki. – mówię niemal jak jego
echo. – Z czego są zrobione?
-Z ziemniaków. – odpowiada. Czyli
coś w miarę bezpiecznego.
-W jaki sposób są przyrządzane?
-Nie mam pojęcia. Zawsze ktoś to
robi za mnie.
-Nie ma sztućcy. – odzywam się
ponownie.
-To można jeść rękoma. –
Spoglądam nieufnie na swoje ręce. Najchętniej umyłabym je, ale wiem, że w ten
sposób znów zachowam się dziwnie.
-Lepiej umyj ręce. Kto wie jakie
odmiany bakterii można tutaj spotkać. – Nigdy nie zdołam pojąć jego świata.
Aż mnie skręcało po prostu! Nie mogłam się doczekać 10. Na reszcie ktoś uświadamia April, że jest więźniem rodziców i jej własnej podświadomości. Pewnie minie sporo czasu zanim to zrozumie, ale warto.
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :3
Jejku cudny ten rozdział, nie mogę się doczekać kolejnego ;*
OdpowiedzUsuńWreszcie Harry się trochę ogarnął XD Chociaż i tak jest samolubnym, egoistycznym dupkiem :D Jednak lepsze to niż Harry, który podejrzewa wszystkich o wszystko
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny :) Nie mogę się doczekać kolejnego, nie każ nam długo czekać xD
Życzę weny i dużo czasu wolnego na pisanie i nie tylko bo przecież też masz życie prywatne i chcesz gdzieś z kimś się spotkać i pogadać a ja to doskonale rozumiem :)
Udanej drugiej połowy majówki xD
KC <333
~K.
Cudeńko jak zawsze!Czekam na next.
OdpowiedzUsuńNareszcie april dowiedziala się jak na prawde wyglada jej sytuacja, ciesze się ze harry jej wierzy , chyba chce się z nia zaprzyjaznic , zaczyna się robic taki kochany?super rozdzial ,czekam na next i zycze weny ;*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział <3 czekam na next!!! mam takie pytanie czy zrobisz od strony harrego ????????
OdpowiedzUsuńtak, ale to będzie trochę później ;)
UsuńNARESZCIE! ŚWIETNY ROZDZIAŁ, KOBIETO! UWIELBIAM CIĘ! :D
OdpowiedzUsuńW pełni zgadzam się z Harrym. Życie April to nie życie, a bardziej wegetacja. Cieszęsię, że topowiedział i mam nadzieję, że dał jej do myślenia. Tak poza tym to rozdział jest świetny.
OdpowiedzUsuńKurde super rozdział :) dobrze ze w końcu Harry zmienił do niej nastawienie
OdpowiedzUsuńAwwww *.* . Czytałam Twojego poprzedniego bloga, jednak nie komentowałam . Trafiłam na niego dość późno(ostatnie rozdziały) i stwierdziłam, że nie będę komentować . Jednak już pierwszego dnia przeczytałam wszystkie rozdziały i z niecierpliwością czekałam na następne . Hueh ^^
OdpowiedzUsuńWczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały na tym blogu . One są takie cjedhcuecej! :D No po prostu nie mogę się wysłowić . Sam pomysł z tym uprowadzeniem jest zajebisty, a dodając do tego kilka szczegółów, staje się to opowiadaniem idealnym .
Życzę duuużo weny i duuuużo czasu na pisanie . Mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się baaaardzo szybko i będzie równie zajebisty . :D
Pozdrawiam Paulina :*
PS. Postaram się w miarę możliwości komentować na bieżąco . :)
Kocham, kocham, kocham, kocham!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle :*
Długo na niego czekałam ale było warto.
Haza i jego swiat XD
OdpowiedzUsuństrasznie mi sie podoba
Super opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuń